|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » Na wesoło
O bezsensie nadmiaru sensu Autor tekstu: Kamil Kłosiński
Na początku było NIC, które dryfowało swobodnie w przestrzeni, której
przecież nie było.
Potem któryś z bogów, po wielogodzinnej awanturze o to, kto ma mieć
przywilej bycia Stwórcą, rzekł „Niech się stanie światłość!" i dalej
nic nie było, tylko że teraz można to było zauważyć. Tak mówi Pratchett i ja mu wierzę. Co prawda nie widział tego na własne oczy, ale ma to zapisane, a więc wszystko jest w porządku. Potem bogowie rozpoczęli partyjkę pokera w odmianie Texas Hold'em, a świat
sobie spokojnie ewoluował. Aż powstał filozof i zauważył nieścisłość
wywodu : „To jak to, na początku było nic, czy też nic nie było? Bo jeżeli
było nic — a właściwie raczej było niż nie było — to czy na pewno
powinniśmy używać słowa NIC, które oznacza przecież brak czegokolwiek? A jeżeli nic nie było, to jak moglibyśmy to nazwać- wszak jeżeli nie było
nic, to nie było też słów, które by mogły dla określenia niczego istnieć?
No i jaki sens ma nazywanie niczego NICZYM właśnie, skoro nie było nic (a może
było nic?), co można by dla odróżnienia nazwać czymkolwiek? W takim wypadku
może to nic byłoby wszystkim?"
Bogowie ciężki mieli zgryz z tym filozofem, który zadawał niewygodne
pytania na temat, który wcale nie powinien go interesować. Przecież mrówki
ani pszczółki, ani kwiatki, ani Lucanus cereus czy nawet Ephemera danica nie zadają pytań o Dzieło Stworzenia i całkiem nieźle sobie radzą, prawda? Oczywiście bogowie mogliby ot tak,
pstryknięciem palcami spowodować, że filozofowie znikną raz na zawsze, ale
to by było niehonorowe i świadczyło o braku stylu, o który nawet wszechmocni, nieśmiertelni pokerzyści
muszą dbać. Wpadli więc na tak sprytny, że niemal szatański pomysł, aby
tak pokierować ewolucją człowieka, by ten po tysiącach lat cywilizacji
wykształcił system ekonomiczny, który rozprawi się z filozofami mówiąc im,
że są niepotrzebni. Bogowie, gratulując sobie doskonałego (jakżeby inaczej,
skoro był boski) planu wrócili do gry, a filozofowie, nieświadomi niczego, myśleli i badali przez wiele, wiele lat. Aż tu nagle nadało ten system ekonomiczny. I rzeczywiście było tak, że filozofowie z roku na rok okazywali się coraz
bardziej zbędni, bo ich poszukiwania sensu w zasadzie są mało użyteczne w procesie poligrafii czy w przetwórstwie odpadów azbestowych...
Że tekst jest bez sensu? A więc w końcu to zauważyłeś? I dobrze, a wiesz dlaczego? Dlatego, że cierpimy na
nadmiar sensu. Dziś wszystko ma sens i każdy nadaje swój własny sens
wszystkiemu, choćby najbardziej bezsensownemu (pytanie, czy to pojęcie ma
jakikolwiek sens, skoro teoretycznie wystarczy choćby jedna osoba, by coś
bezsensownego okazało się czymś niesamowicie atrakcyjnym). Często jest tak,
że przez nadanie sensu uznaje się coś za użyteczne, bo skoro posiada jakiś
sens, to musi do czegoś służyć. Wyodrębnienie rzeczy jako sensownej spośród
innych — bezsensownych- staje się procesem masowym i w sumie nie wiadomo, jaki to ma sens. Pojawia się kwestia, na ile słowa
"bezsensowny" i „nonsensowny"- zarówno w swoich potocznych, jak i specjalistycznym
znaczeniach- są synonimami...
Że i to jest bez sensu? Znów
masz rację, gratuluję wytrwałości i spostrzegawczości! Znów wracamy do
kwestii, że mamy w życiu zbyt dużo sensu rozumianego jako pewna racjonalność,
celowość, ukierunkowanie. Gdy czytamy gazetę, słuchamy wiadomości, oglądamy
telewizję lub śledzimy informacje w Internecie — wszędzie jesteśmy atakowani
roszczeniami do sensowności ze strony krzykliwych tytułów. Praca powinna być
taka i taka, bo inaczej będzie bezsensowna — po co wówczas pracować? Sztuka
powinna mieć to i to, bo inaczej byłaby bezsensowna — po co w ogóle miałaby
powstawać? Czy świat tak nam się przeformułował, że wszystko co robimy
musi być sensowne, celowe, prowadzące do czegoś? Tak
jakby bez pewności, że „życie ma jakiś cel", oblewały nas zimne poty i dramatycznie grzebiemy w umyśle, by coś odpowiedzieć na pytanie „co będziesz
robił w życiu?" albo inne standardowe „jaki masz cel w swoim życiu?".
To drugie jest nawet lepsze, bo od razu przy nim widać, że brak odpowiedzi lub
nawet zbyt długie zastanawianie się nad nią będzie rozumiane jako brak owego
celu, co jest z niejasnych powodów negatywnie postrzegane nie tylko przez
otoczenie, ale przez nas samych również.
Jaki jest więc sens tego tekstu?
Setki fikuśne podskakujących w saltach i pląsach słów, opublikowanych na dużym i prestiżowym portalu muszą mieć jakiś sens, prawda? Być może, wtedy
powiemy, że chodziło o pokazanie w nie do końca poważnej formie, że życie
nie jest w zasadzie na poważnie i nie należy brać go zupełnie serio, że trzeba
zostawić odpowiednio dużo miejsca na humor i ironię, bo bez tego… Już
chciałem napisać, że „nie będzie miało sensu". Widzicie, jakie to myślenie o konieczności jakiegoś sensu jest zaraźliwie, jak atakuje nasze myśli? Coś
okropnego...Być może chodziło mi też o to, by każdy z nas zostawił sobie w życiu trochę luzu, by pracę dostosować do życia a nie odwrotnie, że może
każdy z nas powinien od czasu do czasu usypać własną mandalę {P:|Mandala.
Poza znaczeniem medytacyjnym symbolizuje ona zwrócenie uwagi na sam proces,
bez przywiązywania uwagi do efektu końcowego (tradycja nakazuje bowiem
zniszczyć wzór po ukończeniu).},
być może taki był sens tego tekstu.
Ale tak naprawdę to mam nadzieję,
że nie miał on żadnego sensu, bo i bez tego jest go w życiu aż nadto, co
pieczętuję poprzez zobrazowanie moich wypocin zdjęciem kury.
PS.
Wiem, że tak naprawdę to kogut, ale wspomnienie o tym byłoby aż nazbyt
sensowne.
« Na wesoło (Publikacja: 20-11-2012 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8512 |
|