|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Higiena rasy [1] Autor tekstu: Marcin Punpur
"Nieodzowne
cnoty można stwierdzić jednym słowem: normalność!
Chodzi o to by za bardzo nie odstawać od ludzkiej przeciętności"
A.
Carol
"Eugenicy
nie wiedzą czego chcą, poza tym, że chcą twojego
i mojego ciała i duszy — żeby
mogli to sobie wykoncypować.
To jest pierwsza religia eksperymentalna, a nie
doktrynalna.
K.G.
Chesterton
Kiedy dziś słyszymy słowo eugenika, nasze skojarzenia krążą wokół
Trzeciej Rzeszy i mrocznych
eksperymentów nad ludzką rasą. Nie da się jednak zredukować eugeniki wyłącznie
do jej totalitarnej reprezentacji. Idea ta bowiem była popularna również w krajach cywilizowanych jak Szwecja, Norwegia, USA, Japonia czy na krótko w Anglii. Musiał być w niej zatem jakiś racjonalny czynnik skoro podpisywali się
pod nią nobliści, czy ludzie tak znamienici jak na naszym gruncie Janusz
Korczak czy Boy-Żeleński. Czy był to urok nauki i postępu, potrzeba oszczędności
środków publicznych, a może po prostu zamaskowana arogancja i paternalizm?
Trud zbadania tej kwestii zadał sobie polski autor Maciej Zaremba Bielawski w pasjonującej książce pod tytułem: Hiegieniści. Z dziejów eugeniki.
W niniejszym tekście postaram się nieco otworzyć drzwi z napisem eugenika, w przeszłości szczelnie zamknięte i dobrze pilnowane, a dziś ciągle jeszcze
mało znane.
Początki
Wszystkie
pojęcia pochodzenia greckiego, zaczynające się na "e" desygnują rzeczy i stany pozytywne. Nie inaczej ma się z eugeniką, gdzie eugenes
oznacza szlachetnie urodzony.
Termin ten w 1883 roku wprowadził kuzyn Karola Darwina, Francis Galton. Pojęcie
to z początku dotyczyło zwierząt i wyrażało wolę ulepszania poszczególnych
gatunków w oparciu o wiedzę na temat dziedziczenia. W trakcie swych prac
Galton wprowadził rozróżnienie na eugenikę pozytywną i negatywną. Ta
pierwsza polegała na faworyzowaniu, tj. łączeniu w pary najlepszych osobników.
Druga obejmowała działania zniechęcające do reprodukcji tych mniej wartościowych. Z czasem termin ten rozszerzono na koronę ewolucji, czyli człowieka.
Od początku jednak eugenika, choć wyszła z kręgów naukowych cierpiała
na brak dostatecznego materiału dowodowego. Największy problem nastręczała
dziedziczność. Nie miał o niej pojęcia Darwin (teoria pangenezy), czego nie
ukrywał oraz najprawdopodobniej również Galton. Wprawdzie Mendel odkrył
podstawowe mechanizmy dziedziczenia już w 1866 roku (data wydania jego dzieła na
ten temat), ale, jak powszechnie wiadomo, te rewelacje zostały uznane dopiero w 1900, kiedy to trójka innych naukowców potwierdziła wyniki jego badań. Poza
tym Mendel badał groch, a nie ludzi i choć jego prawa mają charakter
uniwersalny, to na kompetentną wiedzę z genetyki człowieka trzeba było
poczekać nieco dłużej. W 1953 roku Watson i Crick określili strukturę DNA,
odpowiedzialną za dziedziczenie. Projekt badania ludzkiego genomu natomiast
zakończono dopiero w 2003 roku.
Wiedza z genetyki rozwinęła się zatem na przestrzeni ostatnich
kilkudziesięcioleci, podczas gdy pierwsze ustawy eugeniczne weszły w życie już w latach 20-tych. Poza tym, ze względu na swą dość skomplikowaną materię była
wiedzą ekskluzywną. By porwać tłumy potrzeba było czegoś zdecydowanie
prostszego. Wystarczyło odwołać się do mniej naukowych, ale za to o wiele
bardziej nośnych teorii jak chociażby socjodarwinizm czy lamarkizm.
Herbert Spencer sformułował swoją koncepcję ewolucji, jeszcze przed
Darwinem. Zgodnie z jego teorią ewolucja działa nie tylko w obszarze przyrody,
ale także społeczeństwa, faworyzując
najlepiej przystosowanych, czyli najsilniejszych. Państwo nie powinno im
przeszkadzać tylko stworzyć warunki do rozwoju. Słabsi natomiast, jako
przegrani tego wyścigu, mieli odchodzić w niepamięć. Spencer przestrzegał,
że jeśli społeczeństwa nie będą przestrzegać zasad ewolucji to wyginą.
Darwinowi, co warto podkreślić, ten typ rozumowania był całkowicie obcy. W jego opinii rozwój cywilizacji poprawia środowisko naturalne człowieka, a dzięki
temu pozwala przetrwać większej ilości gorzej przystosowanych, którzy w innych
okolicznościach takiej szansy by nie mieli. Człowiek zatem powinien dążyć do postępu
za pomocą
planowania i kontroli, a nie oddaniu się żywiołom natury — sugerował
Spencer.
I to jest punkt wyjścia większości eugeników. Lamarkizm również służył
jako eugenistyczna trampolina. Zasłynął z hipotezy, mówiącej, że cechy
nabyte, podlegają dziedziczeniu, a zamiast selekcji mamy do czynienia z procesem ulepszania. I choć brzmiało to z początku całkiem przekonywująco,
okazało się być nieprawdziwe. Poza tym, zdaniem Lamrcka, rozwój cywilizacji
wcale nie poprawia środowiska naturalnego Homo sapiens, ale wprost przeciwnie,
pogarsza je, mnożąc ułomności (rozwój miast, nędza, alkoholizm).
Pomimo pewnych różnic obie teorie dochodziły do tego samego wniosku: w nowoczesnej cywilizacji ludzie zdolni, zdrowi i aktywni rozmnażają się
wolniej od tych pozbawionych tych atrybutów. W oparciu o tę diagnozę szukano
różnych recept. Tam gdzie silniejsze wpływy miał socjodarwinizm częściej
stosowano eugenikę negatywną: USA, Anglia, Niemcy i kraje skandynawskie. Z kolei w krajach, gdzie dominował lamarkizm, czyli Francja, Włochy, czy kraje
Ameryki Łacińskiej, wygrywała eugenika pozytywna. We Francji, która choć
posiadała prężnie działającą organizację eugenistyczną, nigdy nie
wprowadzono żadnej ustawy regulującej kwestia uszlachetniania rasy. Zresztą, w kraju tym, znanym z językowego patriotyzmu, funkcjonował osobny termin na to,
co w innych państwach określano mianem eugeniki, czyli puerikultura. Można to
przetłumaczyć jako kultura dzieci. Brzmi to zdecydowanie pozytywniej aniżeli
higiena rasy. I rzeczywiście we Francji, która z pewnością nie była tak
etnicznie homogeniczna jak kraje nordyckie, próbowano raczej oddziaływać
poprzez edukację i kulturę, aniżeli sterylizację. Bo skoro cechy nabyte są
dziedziczne, kultura jako narzędzie uszlachetniania człowieka ma znaczenie.
Mamy tu zatem do czynienia ze starym problemem natura versus kultura, którego
rozstrzygniecie przybiera różne formy. Sam fakt jednak, że prawa rządzące
przyrodą mają być źródłem ludzkiej moralności nie podlega
zakwestionowaniu, a przecież to, że coś jest, nie oznacza, że być powinno
(gilotyna Hume’a). Pomimo tych zastrzeżeń, wyrok był nieodwołalny: jeśli
zależy nam na dobru naszej rasy (państwa, społeczeństwa) wolność musi być
ograniczona przez ewolucję.
Przykłady
W
literaturze na temat „uszlachetniania człowieka" można spotkać podział
na eugenikę i higienę rasy. Ta druga jest zradykalizowaną formą pierwszej i opiera się na przymusowej sterylizacji. Maciej Zaremba Bielawski higienę rasy
przyporządkowuje następującym krajom: USA, Trzecia Rzesza, Japonia i Szwecja.
Przyjrzyjmy się tym państwom bliżej.
Kiedy
kwestię eugeniki próbowano włączyć do procesów norymberskich, Niemcy
zaprotestowali, twierdząc, że Trzecia Rzesza wzorowała się na praktykach
amerykańskich. By uniknąć kontrowersji pomysł więc porzucono. Uznano, że
skoro kraje demokratyczne również posiadały eugeniczne prawodawstwo, to wliczanie eugeniki do dorobku
nazizmu będzie niekonsekwencją.
Eugenika
pojawiła się na kontynencie amerykańskim stosunkowo wcześnie. Stany
Zjednoczone nie ustanowiły jednej ustawy federalnej dotyczącej higieny rasy,
ale do 1933 roku istniało już prawodawstwo eugeniczne w 38 stanach. W przeciwieństwie do Europy, nie było tam zapotrzebowania na bardziej
wyrafinowane argumenty odwołujące się do nauki czy „humanitaryzmu", gdyż
cała dyskusja została zdominowana przez aspekty ekonomiczne i moralne. Jeśli
już pojawiały się argumenty naukowe, to mylono Darwina z Lamarckiem, uznając
na przykład, że alkoholizm i „ograniczenia umysłowe" są dziedziczne.
W Kalifornii ustawa zezwalająca na sterylizację wszystkich pacjentów
szpitali psychiatrycznych weszła już w 1913 roku. Nie były potrzebne żadne
badania czy zgoda pacjenta (wymagana na początku), wystarczyło mieć
„odchylenie" i być wariatem. Kolejne grupy to więźniowie-recydywiści,
ale także homoseksualiści, „niespolegliwa młodzież", samotne matki i „niemoralne dziewczęta". Nie zabrakło też „pasożytów", żyjących z opieki społecznej, których w Wirginii szeryfowie tropili nawet w górach.
Nie
wszystkie stany jednak godziły się na nowe ustawodawstwo. Jak zauważa Zaremba
Bielawski te najbardziej wielonarodowe jak Nowy York czy Waszyngton szybko
odrzucały nową ideologię. Na Florydzie na przykład, stanie w owym czasie
najbardziej kosmopolitycznym, ustawa sterylizacyjna została po prostu wyśmiana.
Gdzieindziej powoływano się na bariery prawne. Kwestionowano zasadność
formalną ustaw eugenicznych, wykazując ich sprzeczność z konstytucją oraz
zagrożenie dla hołubionej wolności osobistej. Z czasem apelacje i kasacje stały
się tak powszechne, że eugenika obrosła złą sławą. Dopiero jednak
Holokaust przypieczętował jej koniec. Choć formalnie rzecz biorąc, ustawy
sterylizacyjne zachowały swoją ważność do końca lat 60-tych.
Na
osobną uwagę zasługuje postać Charlesa Davenporta, który założył
pierwszy instytut eugeniczny na świecie. Davenport był zwykłym rasistą, który
szukał oparcia w nauce. I choć szanowani genetycy podważali wyniki jego
„badań" to uzyskał on spore fundusze oraz duży rozgłos wśród amerykańskiej
opinii publicznej. Z prac jego instytutu wynikało na przykład, że alkoholizm,
epilepsja, prostytucja, włóczęgostwo, przestępczość czy ubóstwo są
dziedziczne. W kwestii polityki imigracyjnej przestrzegał przed napływem Włochów i „Hebrajczyków" jako zaprogramowanych do złodziejstwa. Co ciekawe o Polakach wypowiadał się w tonie dość neutralnym, uznając ich za
"samodzielnych i pewnych siebie, choć nazbyt clannish".
Oczywiście najwyżej stała rasa białych protestantów.
Jeśli w krajach skandynawskich czy USA próbowano doskonalić własną rasę, to w Trzeciej Rzeszy postanowiono wywyższyć jedną rasę kosztem innych. Tak
przynajmniej te pierwsze broniły swojego wizerunku jako krajów cywilizowanych.
Rzeczywistość była nieco bardziej skomplikowana. Kiedy w 1933 roku Hitler
podpisywał ustawę eugeniczną, w wyniku której sterylizacji poddano około
350 tysięcy ludzi, projekt był w zasadzie gotowy. Naziści dodali jedynie element
przymusu do projektu, który stworzyły demokratyczne władze Republiki
Weimarskiej.
Na
gruncie niemieckim uwydatniła się specyficzna cecha eugenicznego myślenia, a mianowicie organicystyczna filozofia państwa. W tej filozofii jednostka nie
jest postrzegana jako autonomiczny, niezależny podmiot lecz jedynie jako część
składowa pewnej całości: narodu, rasy, państwa. Ta całość jest jak
organizm i wszystko musi w nim prawidłowo współpracować. Nie ma miejsca na
konflikt tak ważny w demokracji. Łatwo zatem postrzegać odmieńców jako
chorobę, niezdrowy organ, który trzeba usunąć.
1 2 3 Dalej..
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 25-01-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8685 |
|