Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.013.596 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Mariusz Agnosiewicz - Heretyckie dziedzictwo Europy
Mariusz Agnosiewicz - Kryminalne dzieje papiestwa tom II

Złota myśl Racjonalisty:
Cieszę się, gdy ktoś jest blisko Boga, ale lękam się, gdy staje się zbyt pewnym siebie rzecznikiem Pana Boga wobec innych.
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

W jakiego żadnego Boga nie wierzę [1]
Autor tekstu:

Ks. Tomas Halik postanowił wypowiedzieć się o ateizmie. Pozornie w imię dialogu między wierzącymi a niewierzącymi („Gazeta" z 22-23 grudnia 2012). Tekst jednak jest kuriozalnym atakiem na ateizm. Jego szkodliwość wynika przede wszystkim z tego, że stroi się on w szatę życzliwości wobec niewierzących. Trudno zarazem powiedzieć, czy ta hipokryzja nie jest czymś jeszcze gorszym niż kubły pomyj wylewane na głowy bezbożników przez religijnych fundamentalistów. Jak najbardziej zasadne są w kontekście wypowiedzi Halika słowa przypisywane kardynałowi Richelieu: „Boże, strzeż mnie od takich przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam".

W każdym wierzącym znajduje czeski ksiądz „poganina". I można by tu postawić kropkę, ale ze słusznej przesłanki płynie fałszywy wniosek. W trosce o czystość duszy wierzącego nakazuje Halik tego poganina ścigać. Kim jest zaś ów Mr Hyde wierzącego? To „wątpiący niewierzący, grzesznik, który w nim mieszka" — pisze Halik. Oto i portret ateisty — najgorsze, głęboko ukryte, mroczne pokłady osobowości każdego wyznawcy religii. To „niewierzący, grzesznik", odrzucający pewność prawdziwej i jedynie słusznej wiary - „Inny" chrześcijanina, by się odwołać do słynnego określenia Jacquesa Lacana.

Erystyka ma w swym zasobie chwyt zwany zaliczaniem przeciwnika do negatywnej kategorii pojęć. Halik stosuje chwyt odwrotny. Reguluje pojęcie „wierzących" w taki sposób, by zaliczyć do nich każdego, „kto przeżywa swoje życie jako dialog, kto stara się zrozumieć wyzwania, inspiracje, dary, rady [humorystyczne paronomazje — jak w oryginale] czy ostrzeżenia, które mu samo życie przynosi, i odpowiada na nie". Jako żywo wielu ateistów się w tym opisie rozpozna, mimo że nie w pełni jest on jasny a taka personifikacja życia może być wytworem tylko myślenia metafizycznego.

Wiara religijna nie tylko jednak traci w takim opisie swoje istotne właściwości, ale staje się bez żadnego uzasadnienia, poza pobożnym życzeniem autora, synonimem egzystencjalnej wrażliwości i moralnej odpowiedzialności. Wierzącym — wbrew temu, co twierdzi Halik — jest jednak nie ten, kto jest wrażliwy i moralny, ale ten, kto wierzy w jakiegoś Boga (bogów, bóstwo). Wierzącym jest ten, kto uważa, że ten świat nie jest autonomiczny w swych prawach, że za empiryczną rzeczywistością stoi jakaś „wyższa instancja", która nadto może zawsze w świat zaingerować. Ktoś, kto wierzy, że istnieje rzeczywistość niematerialna, duchowa, która przenika się ze światem empirycznym, choć w żaden sposób empirycznie nie daje się jej uchwycić itp. W największym skrócie: wierzącym jest ten, kto wierzy w duchy i cuda. W szczególności wierzy zaś w Ducha absolutnego, wszechmocnego, wszechwiedzącego i odwiecznie istniejącego. I zarazem — wierzącym z pewnością nie jest każdy, kto jest wrażliwy na świat i innych, gotowy do dialogu, kto jest rozumny i empatyczny.

Korzystając z tak swobodnego prawa do regulacji pojęć, jakie zdaje się przyznawać sobie Halik, można by mówić, że każdy wierzący jest księdzem albo, że pojęcie katolicyzmu jest synonimem cnoty. To, że dla ks. Halika każdy wierzący jest porządnym człowiekiem, nie oznacza, że każdego porządnego człowieka należy zaliczyć do wierzących. Szkoda, że ks. Halik na co dzień mieszka w Czechach, bo być może różnice w pojęciach między wrażliwością, moralnością, otwartością na innych a wiarą religijną uświadomiłyby mu billboardy Fundacji Wolność od Religii z wyznaniem, pod którym podpisali się powszechnie polscy ateiści: „Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę". Ci niewierzący wcale nie chcą być zaliczeni do wierzących.

Halik w swych pojęciowych regulacjach powiela stare złudzenie teistów, że wiara oznacza moralność. Żadna religia nie ma jednak monopolu na moralność. Wśród wierzących w różnych Bogów są ludzie lepsi i gorsi moralnie, wrażliwsi i prymitywniejsi, bardziej i mniej otwarci na innych, bo nie to stanowi o ich religijności. Przesądza o tym wiara w byty metafizyczne. Owszem niektórzy z wierzących ze swej wiary wyprowadzają konsekwencje moralne, ale nie jest to tak powszechne, jak by się to wydawało teistom. Utożsamianie bycia wierzącym z byciem otwartym i wrażliwym jest fundamentalnym i szkodliwym nieporozumieniem wywodu Halika.

„Sposób" na niewierzących, odkryty przez Halika, to pytanie, w jakiego Boga nie wierzą. Oto pułapka, do której wpadają, zdaniem czeskiego księdza, naiwni bezbożnicy, niewiedzący nawet, w co nie wierzą. Tymczasem sprawa jest prostsza niż się Halikowi zdaje. Ateiści nie wierzą w żadnego Boga z jakimkolwiek wyposażeniem charakterologicznym znanym z różnych systemów religijnych. Nie wierzą w bogów wszechmogących i tylko trochę mogących, wszystkowiedzących i niewiele wiedzących, w bogów dobrych i bogów złych itp.

Mówi Halik, że często nie wierzy w takiego Boga, w którego nie wierzą ateiści. Próbuję sobie wyobrazić, co bym odpowiedział Halikowi na to pytanie i podejmuję taką próbę: nie wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego, stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych, w Boga w trzech osobach, którego syn wstąpił do nieba; w Jezusa Chrystusa, który siedzi po prawicy ojca i powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych, a królestwu Jego nie będzie końca; nie wierzę w Ducha Świętego, pana i ożywiciela, który z Ojcem i Synem wspólnie odbiera w niebie uwielbienie i chwałę, i który mówił przez proroków. Islamski teista wykrzyknąłby być może, że i on w takiego Boga nie wierzy. Ale czy to nie znaczy, że nie jestem ateistą? Nie wierzę bowiem także w Boga muzułmanów, żydów itd.

Myśli zapewne Halik, że nie sposób odrzucić wiary chrześcijańskiej, bo przecie Bóg chrześcijan jest Bogiem miłości. Nie mieści się być może w teologicznej głowie ks. Halika, że można nie wierzyć w takiego Boga. To jakby się przecież w samą miłość nie wierzyło. Otóż można wierzyć w miłość, nie wierząc w Boga miłości. Mnie się w głowie nie mieści, że aby uwierzyć w miłość, niektórzy muszą uwierzyć w Boga.

W wywodzie Halika pojawia się oczywiście Richard Dawkins. Okazuje się, że jeśli już ateista przybiera konkretną postać, to nie udaje się czeskiemu księdzu utrzymać nawet pozorów życzliwości wobec niego. Od razu przybiera on postać „wojującego ateisty", choć o sobie (ani nawet o ks. Rydzyku) zapewne ks. Halik nie powiedziałby „wojujący teista". Atakuje Halik Dawkinsa za naśmiewanie się z „boga prymitywnego kreacjonizmu", co ma być dowodem na to, że Dawkins w ogóle nie wie, kim jest Bóg „prawdziwy". Tego Boga nie trzeba jednak daleko szukać — w cytowanym wyżej, obowiązującym credo chrześcijan Bóg jest przecież „stworzycielem nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych". Jeśli to nie jest „prymitywny kreacjonizm" (określenie oryginalne Halika; notabene kreacjonizm ten wyznawany jest codziennie przez miliony wiernych w kościołach i cerkwiach na całym świecie), to Dawkins jest wróżką. I doprawdy nie zmieni tego rozmywanie pojęcia boskiego stworzenia przez wyjaśnienia w typie ks. Hellere, iż dokonało się ono poprzez prawa przyrody albo że Bóg tylko te prawa stworzył. Albo się wierzy w Boga — stwórcę świata, albo się jest ateistą.

Zgadza się niespodziewanie Halik z Feurbachem, Nietzschem, Marksem i Freudem, którzy odkryli, że Bóg jest projekcją i produktem ludzkiej psychiki. Czeski ksiądz wyciąga z tego jednak opaczne wnioski. Problemem jest dla niego to, że ci krytycy religii (oraz ją podzielający) uznają ów produkt za „własną istotę religii". Pokonując mętność tej myśli, należałoby rozumieć to chyba tak, że to, co produkuje ludzka psychika jako formy religijne, w istocie nie jest religią „prawdziwą". „Prawdziwa" religia, jak się można domyślać, tworzy się w odniesieniu do Boga „prawdziwego" („a nie tylko ludzkiego wyobrażenia o Bogu", jak pisze Halik). Tyle tylko, że nikt tego prawdziwego Boga nie widział, nie słyszał, nie rozmawiał z nim, nie wie nawet, czy istnieje, nie mówiąc już o jakiejkolwiek wiedzy na jego temat, bo jedyne, co wiemy o Bogu, jest tym, co sobie na jego temat wyobrażamy.

Irytujące jest powtarzanie przez Halika znanego sofizmatu, ubierającego się w szaty sylogistycznego wniosku, wyprowadzanego z przesłanki ogólnej, która wyraża przekonanie o jakiejś zasadniczej symetrii twierdzeń i przekonań ludzkich. Wyobrażenie tej symetrii obejmuje przekonanie, że wszystkie poglądy skrajne mają podobną wartość poznawczą. Radykalnemu przekonaniu o konieczności wody do życia na przykład można przeciwstawić radykalne przekonanie, że woda ta do życia jest w ogóle niepotrzebna. Ci, którzy zestawiają fundamentalizm religijny z ateizmem („radykalnym sekularyzmem") i — jak Halik — wyciągają z tego wniosek o fałszywości obu twierdzeń, postępują jak ci, którzy chcieliby uznać, że oba twierdzenia o wartości wody dla życia są do siebie „w podejrzany sposób podobne". Z twierdzeń o istnieniu lub nieistnieniu Boga jedno jest prawdziwe, a drugie fałszywe. Albo ateiści mają w tej kwestii rację, albo religijni fundamentaliści.

Twierdzi Halik, że źle postępuje ateizm z „Bożą nieobecnością" w świecie. Jak często zdarza się w wypowiedziach teologów, to absurdalne twierdzenie zdaje się być dla jego autora tak oczywiste, że nie uznaje on za zasadne, by je uzasadnić. Dla czeskiego teologa najlepszą odpowiedzią na tę nieobecność jest wiara, nadzieja i miłość. Przekraczam jednak granice dyskursu teologicznego i pytam wprost: dlaczego na nieobecność Boga lepiej jest reagować wiarą w niego, a nie tej wiary odrzuceniem? Co jest wartościowego w wierze w nieobecnego Boga? Zapewne nie będę odosobniony w przekonaniu, że trudno znaleźć w niej jakąkolwiek wartość. Mało tego, uważam, jak wielu atestów, że wiara ta jest szkodliwa, tworzy złudzenia, odbiera ludziom w części odpowiedzialność za siebie, w części wiarę we własne siły i nie pozwala rozumnie lokować nadziei, w zamian dając miraż wiecznych szczęśliwości i strach przed nadmierną ufnością w człowieka, bo można w ten sposób obrazić Boga, detronizując go przypadkowo. Pytanie zaś, w czym miłość do permanentnie nieobecnego miałaby być lepsza od miłości wobec istniejących, pozostawiam już bez próby nawet odpowiedzi.

Potępia Halik bardziej „apateizm", jako formę agnostycyzmu, niż aktywny ateizm nawet. Obojętność na sprawy religijne wydaje mu się najgorszą formą ateizmu. I znów zapytać trzeba, dlaczego czeski teolog tak sądzi. Dlaczego każdy ma religię zwalczać, jeśli w żadnego Boga nie wierzy? Żeby wierzącym było lepiej, bo w ten sposób „ateistyczni krytycy religii [...] oczyszczają naszą wiarę z karykatur i ludzkich naleciałości"? Ale ateizm nie jest po to, by religia miała się lepiej. Większość ateistów, uznawszy, że nie chcą wierzyć w żadne duchy i w żadne cuda, że chcą tylko liczyć na siebie, nie na działanie boskich mocy i że potrafią lepiej poznać i realizować wartości w życiu bez wskazówek kapłanów jakiejkolwiek religii, nie chce, nie potrzebuje lub zwyczajnie nie ma czasu, by z religiami walczyć. Nie zmienia to ich decyzji o odrzuceniu religii. Tylko nieliczni, jak niżej podpisany, odbierają sobie wolne sobotnie popołudnia na tworzenie tekstów, które mają dać odpór religijnej indoktrynacji. Wydaje się, że Halik uznaje ateizm za podobnie misyjny, jak katolicyzm, co potwierdza tylko karykaturalny obraz tego przekonania w głowie czeskiego teologa.


1 2 Dalej..
 Zobacz komentarze (29)..   


« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 04-02-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Adam Kalbarczyk
Ur. 1967, absolwent filozofii i polonistyki UMCS w Lublinie, doktor nauk humanistycznych, adiunkt w Instytucie Filologii Polskiej UMCS w Lublinie, dyrektor Prywatnego Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego im. I. J. Paderewskiego w Lublinie. Zajmuje się literaturą (ma na swym koncie dwa tomy literackie i trochę publikacji prasowych), krytyką literacką, publicystyką (zwłaszcza o tematyce edukacyjnej).

 Liczba tekstów na portalu: 7  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Dlaczego Kościół boi się Halloween?
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8719 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365