|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Felietony, bieżące komentarze
Co oznacza abdykacja papieża? Autor tekstu: Katarzyna Guczalska
W
ostatnim czasie mogliśmy o dymisji papieża przeczytać: „Trudno o większe
zaskoczenie, to jak grom z jasnego nieba" (Gocłowski), „Trzeba być
wdzięcznym Benedyktowi, że pokazał, jak można rozwiązać problem urzędu,
starości i słabości z wielką wiarą" (Boniecki), „Konklawe bez pogrzebu
papieża to zupełnie nowa rzeczywistość. Benedykt XVI przejdzie do
historii" (Sowa), „Można powiedzieć, że to normalna rzecz, bo wszyscy
biskupi od 50 lat przechodzą na emerytury, przedtem wydawało się to
nieprawdopodobne. Wszystko jest więc zgodnie z logiką, ale mimo wszystko -
papież to papież" (Turnau). „Ta decyzja to dowód dobrej odwagi, umiejętności
publicznego powiedzenia: 'brakuje mi już sił'" (Gulbinowicz), "Okazuje
się, że papież też może być zmęczony. To bardzo ludzki, piękny gest" (Obirek),
„Być może Benedykt XVI czuje się zmęczony i zniechęcony, przekonał się,
że z jego siłą życiową nie będzie w stanie kierować Kościołem" (Bartoś). Pierwsze
komentarze związane z abdykacją Benedykta XVI zaskakują brakiem zrozumienia
powagi zaistniałej sytuacji. Nie jest to dziwne w tym sensie, że w czasach
współczesnych, nawet ludzie deklarujący się jako katolicy (często nawet
sami hierarchowie kościelni) są pozbawieni gruntownej wiedzy z dziedziny
teologii oraz filozofii. Z tego też powodu, wydarzenia z dziedziny życia kościoła
nie są komentowane z perspektywy teologicznej, lecz traktowane są jako część
emocjonalnego i medialnego spektaklu, czy wręcz płytkiej i zrozumiałej dla
wszystkich telenoweli (czyli formy, w której znalazła się religia w XXI w.)
Tak jak w uczuciowo-bezrefleksyjnej oprawie prezentowano masom pogrzeb Jana Pawła
II, tak też od samego początku zaprezentowana została abdykacja Benedykta
XVI. Dymisja katolicka, niczym Gombrowiczowska forma, szybko przybrała postać
medialnej papieżomanii. Już 11 lutego środki masowego przekazu i spragniona
wrażeń publika nastawione były na generowanie i zaspokajanie dużych emocji.
Fakt abdykacji papieża oraz następujące po nim konklawe są w istocie ogromną
promocją katolicyzmu, która jednocześnie nie zbliża do zrozumienia istoty
religii katolickiej, ani nie konfrontuje z koniecznością przemyślenia na nowo
idei papiestwa.
Wysuwanie
przez katolików na plan pierwszy „gromów z jasnego nieba", emocji,
egzaltacji, podkreślanie „odwagi i pięknego gestu", tworzenie hymnów
pochwalnych na cześć czynu Benedykta XVI, wydaje się być czymś zrozumiałym.
Za tą zasłoną dymną stoi — wspomniany już — typowy dla człowieka
po-nowoczesnego brak przyswojenia sobie i zrozumienia podstawowych tez własnej
religii oraz — trzeba to jasno powiedzieć — brak alternatywy. Bo co niby
katolicy mają powiedzieć? Przecież nie mogą zgodnie z prawdą stwierdzić:
„tak, to bardzo źle, że papież abdykował". Właśnie, dlaczego przez 700
lat żaden papież tego nie zrobił? Co tak naprawdę oznacza fakt podania się
papieża do dymisji? Otóż, fakt ten ma głębokie znaczenie teologiczne. Jest
to przyznanie, że bycie papieżem jest jedynie urzędem, z którego można
zrezygnować. Teza ta jest w sensie teologicznym tak śmiała i sprzeczna z myślą katolicką, że chyba tylko niewiedza sprawia, że ludzie nie zauważają
jej grozy i jeszcze chwalą za nią papieża.
Katolicyzm
jest religią, która nie traktuje funkcji papieża jako urzędu. Przeciwnie,
katolicy (niby) wierzą w to, że papież jest zastępcą Chrystusa na Ziemi.
Katolicy (niby) wierzą w to, że to sam Duch Święty, sam Chrystus (jedność
trzech osób boskich), powołał kardynała Ratzingera na stanowiska papieża,
aby ten reprezentował go na Ziemi. Wola Boga dokonała się w tym przypadku rękami
kardynałów, jednak trudno tu w ogóle mówić o fakcie empirycznym. Kościół
katolicki nie jest instytucją ograniczoną do empirycznego, ziemskiego,
wymiaru, gdyż jest on (niby) Mistycznym Ciałem Chrystusa. Czy zatem papież może
się z wolą Chrystusa nie zgodzić? Nie, nie może tego zrobić żaden katolik i żaden papież. Nie można przestać być osobą, przez którą sam Chrystus
decyduje o losach swojego kościoła! Pierwszy papież, Piotr, był apostołem,
który zaparł się Chrystusa — można by powiedzieć: podał się do dymisji.
To zaparcie jest jednak zdradą Boga i samego siebie, ponieważ nie można
przestać być apostołem i abdykować. Albo się jest apostołem, albo się nim
nie jest. Albo się jest papieżem, albo się nim nie jest. Albo papież jest
reprezentantem Chrystusa na Ziemi, albo nim nie jest. Jeśli nim jest — to nie
może ustąpić z urzędu, bo to nie jest urząd, który się samemu wybrało,
lecz z woli Boga zostało się na niego powołanym. Jeśli natomiast
papież nie reprezentuje Chrystusa i Chrystus go na to stanowisko nie powołał — a o wyborze tym zadecydowała czysto ziemska i nie mająca z Duchem Świętym
nic wspólnego procedura — to, oczywiście, jak najbardziej, papież może z urzędu zrezygnować. A papież właśnie ustąpił z urzędu, to znaczy, obwieścił
wszem i wobec: biskup rzymski nie jest żadnym zastępcą Chrystusa na Ziemi i może — jak każdy inny zarządca każdej innej, ziemskiej, korporacji -
zrezygnować z zarządzania swoją firmą (powody ustąpienia z funkcji mogą być
różne). Czy zatem kościół katolicki jest zwykłą korporacją? Tak.
Abdykacja
Benedykta stawia pod znakiem zapytania, czy wręcz podważa
ideę katolickiej sukcesji apostolskiej (trwają spory czy sukcesja ta w ogóle
miała kiedykolwiek miejsce, lub też czy nie została
ona przerwana w średniowieczu, kiedy przez 70 lat w kościele było dwóch, a nawet trzech papieży jednocześnie). Benedykt XVI — świadomie lub nie — przekazał wszystkim bardzo ważną
informację: władza papieża nie ma wyjątkowego charakteru — można jej dostąpić i można z niej zstąpić. Papiestwo to administrowanie i polityka — nie
mistyka. Okazuje się zatem, że retorycznie forsowane „zastępstwo" było
jedynie czczym wymysłem, polityczną fikcją, którą dyskurs o „byciu zastępcą
Chrystusa na Ziemi" miał jedynie umacniać. Ma to swoje daleko idące
konsekwencje. Chrzest nie oznacza włączenia ludzi w Ciało Mistyczne
Chrystusa, jakim miał być kościół katolicki, ponieważ jego zastępca
nie jest wcale tą osobą, przez którą sam Chrystus w sposób widzialny rządzi
na Ziemi. Nieprawdziwe okazują się być tezy o nieomylności papieża
(dogmat przyjęty w XIX wieku), oraz to, że, na przykład: „nie zbawi
się nikt, kto wiedząc, że Kościół został mocą Boską ustanowiony przez
Chrystusa, nie chce jednak poddać się Kościołowi lub odmawia posłuszeństwa
Rzymskiemu Biskupowi, zastępcy Chrystusa na ziemi".
Najistotniejszy w abdykacji Benedykta XVI jest fakt, który jest — zapewne z niewiedzy, ale też
dla wygody i z niechęci do zmierzenia się z problemem — przemilczany: dymisja
papieża jest potwierdzeniem i zwieńczeniem tez wypowiedzianych w XVI wieku
przez Marcina Lutra, który już przed wiekami, z powodów teologicznych, podważył
władzę papieską, utrzymując, że hierarchia kapłańska i monarchiczny dwór
watykański nie znajdują żadnego uzasadnienia w Biblii. Skoro katolicy tak
chwalą Benedykta XVI z powodu jego abdykacji, to dlaczego nie chwalą Marcina
Lutra, który po daremnych próbach namawiania papieża, aby ten zreformował kościół
powiedział: „teraz już wiem, że papież jest antychrystem"? Luter nie
przebierał w słowach, jednak okazało się, że to on ostatecznie miał rację.
Idea papiestwa jest kłamstwem. Zapewne, nie ma to znaczenia dla katolików, gdyż
właśnie rozpoczął się ich show, ich przestawienie medialne. Katolicy teraz
właśnie mają swoje „pięć minut".
Reformacja
rozpoczęła proces demokratycznej przebudowy chrześcijaństwa. Jakie
konsekwencje fakt ten przyniósł dla instytucji papiestwa? Na przykład, ewangelicy
stoją na stanowisku, że jedna osoba mogłaby być co najwyżej
„rzecznikiem" chrześcijan, lecz nie może to być ktoś nieomylny, nie może
to być „Ojciec Święty", czyli zastępca Chrystusa, lecz osoba całkowicie
podporządkowana Ewangelii. Jeśli przyjmiemy taki punkt widzenia, to należałoby
znieść całą feudalną i niedemokratyczną strukturę Kościoła i oprzeć ją
na egalitarnej wspólnocie wiernych.
Joseph
Ratzinger jest niemieckim teologiem, niechętnym protestantyzmowi, jednak
znajdującym się w polu jego silnego oddziaływania. Albo jego decyzja o abdykacji jest (raczej podświadomym) ukłonem w stronę tradycji
protestanckiej, próbą przebudowy instytucji papiestwa i wezwaniem do otwarcia
się religii katolickiej na proces demokratyzacji, albo też jest to tragiczny
gest starca, który uginając się pod ciężarem wieku i wyzwań, którym nie
potrafi sprostać, dokonuje czegoś wbrew swojej własnej, konserwatywnej,
postawie, wbrew swojej własnej religii; dokonuje czegoś czego konsekwencji nie
jest w stanie przewidzieć. Abdykację Benedykta można chwalić jedynie w perspektywie odpowiedzialności indywidualnej, osobistej. W perspektywie
teologicznej mamy tu do czynienia z Piotrowym zaparciem się Boga; to szokujące
wyznanie: papiestwo to zwykła funkcja, kościół to zwykła instytucja, którą
się zarządza. Katolicy nie mają wyjścia: instytucja papiestwa musi zostać
przemyślana na nowo.
« Felietony, bieżące komentarze (Publikacja: 13-02-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8742 |
|