|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje MaturaToBzdura Autor tekstu: Jerzy Neuhoff
Znajomy
podesłał mi link do programu MaturaToBzdura, (http://www.youtube.com/watch?v=xCBuDdnWiVE).
Po pierwszych kilkudziesięciu sekundach oglądania poczułem, że zaczynają mną
szarpać sprzeczne uczucia, ale po jakichś dwóch minutach opanowałem się.
Ponieważ ten filmik nie jest pierwszym, lecz sześćdziesiątym, i na każdym
można obejrzeć podobne, a może nawet ciekawsze historie, więc zapewne są
one szerzej znane. Zatem, zgodnie z zasadą — znacie, no to posłuchajcie -
będę się odwoływał do fragmentów.
Zacznę
od rzeczy budzącej zgrozę, bo jakiego innego uczucia można doznać, gdy z ust
nader atrakcyjnej nastolatki usłyszałem, że jedynym włoskim celebrytą, jaki
jej przychodzi do głowy jest Jan Paweł II. Tak, jak ja, tak i prowadzący tę
uliczną sondę ze zgrozy aż zaniemówił i tematu już nie pociągnął. Ktoś z pytanych zaliczył Władysława Gomułkę do grona koronowanych głów, panujących w naszym kraju, chciałoby się powtórzyć za księciem z „Lalki" -
'naszym biednym kraju', ale uczynił to z ogromną niepewnością w głosie.
Towarzysz Wiesław gdyby żył, to by się w grobie przewrócił. Okazuje się
więc, że powiedzenie, iż tak się długo żyje, jak długo pozostaje w pamięci,
nawet w złej, sprawdza się, na szczęście.
Z
innych rewelacji to można się było dowiedzieć, że millennium to 25 lat, zaś
wiek to 12, hedonizm jest pojęciem geograficznym, Prometeusz ukradł bogom jakiś
kamień, największym jeziorem w Polsce jest albo Gopło albo Bajkał, Kanada
jest stanem USA, inflacja jest to tytuł filmu (fakt, film pod takim tytułem
został nakręcony), ale, tak jak skrót PKB, jest pojęciem absolutnie
abstrakcyjnym, nieznanym, pustym dźwiękiem, który z niczym rzeczywistym się
nie kojarzy.
Arabia
Saudyjska i Armenia są krajami Ameryki Południowej, gdyby ktoś sądził
inaczej, Szwedzi byli w gronie dokonujących rozbiory, autorstwo naszego hymnu
przypisano Dąbrowskiemu, Piłsudskiemu i Szymborskiej, zaś współczesne
Niemcy pojawiły się w Europie po 1990 roku, kiedy to powstały z rozpadu bliżej
nieokreślonego państwa właśnie na Niemcy i Czechy.
Były i inne ciekawostki geograficzne, polityczne i naukowe, szczególnie
matematyczne. Już zaczynałem wykazywać głębokie zrozumienie dla rozmawiających,
ale zmartwiłem się, gdy usłyszałem kolejnego, dla którego słowa 'Times
New Roman' także były całkowicie obce, i fakt ten zakłócił mi całą
linię obrony tych szczęśliwych nastolatków, jaką zamierzałem podjąć. A linia ta miała być nader prosta w swej konstrukcji — nastolatki, z których
niektórzy mają sporą szansę załapać się na XXII wiek, wiedzą wiele więcej o rzeczach bardziej przydatnych współczesnym, aby musieli zawracać sobie głowę
przebrzmiałymi wielkościami albo odróżnianiem flagi Argentyny od Izraela czy
Brazylii. Dla codziennej egzystencji znacznie przecież ważniejsze jest odróżnianie
klubowej flagi Legii od flagi Wisły czy Jagiellonii, że nie wspomnę o bardziej światowych klubach.
W
pewnym momencie na filmiku pojawił się ktoś, jakby już mi znany, w wieku
mocno pomaturalnym. Był to pewien emigrant z Ekwadoru, choć z wyglądu nie
wyglądał na rodowitego mieszkańca Andów. Ów cudzoziemiec zadziwiająco
dobrze mówił po polsku, wykazywał też pewną orientację w sprawach naszego
kraju, ale nie był to Julian Assange, mimo że przez moment miałem takie wrażenie.
Szybko dotarło do mnie, że Assange przecież jeszcze nie wyszedł z londyńskiej
ambasady, także Ekwadoru, w której przyjdzie mu chyba odsiedzieć wyrok
znacznie dłuższy niż ten, który zasądzono by mu w Szwecji, gdyby się tam
udał. Wszystko w rękach brytyjskiej policji, która podobno pilnuje tej
ambasady ze szczególną uwagą.
Nasz
Ekwadorczyk zalecił naszym politykom, oczywiście — za pośrednictwem prowadzącego
wywiad, szybkie uzbrojenie się i bezwarunkowe zaatakowanie Ruskich albo
ruskich, z intonacji trudno było wyczuć, z jakiej litery wymawiał to słowo, a to z tej przyczyny, że są oni naszym odwiecznym wrogiem, z którym nigdy, aż
do końca świata a przypuszczalnie i jeden dzień dłużej, nie pojednamy się,
bo nie warto i nie należy tego czynić bez obawy o utratę narodowej godności.
Choć tego nie powiedział, sądzę jednak, że był świecie przekonany o naszym szybkim, łatwym i miażdżącym zwycięstwie w tym blitzkriegu, chociaż
znaczenia tego słowa także nie znali przepytywani. Inny obrót sprawy jest
absolutnie niemożliwy.
W
chwilę potem, takie odniosłem wrażenie, zaczął rozglądać się za wodą święconą,
bo jego rozmówca pokazał mu kolorową kartką pokrytą, jak się zaraz okazało,
bezbożnymi satanicznymi symbolami, które właśnie ów cudzoziemiec
natychmiast zauważył i bez pardonu zdemaskował. Nigdy bym czegoś takiego na
tej kartce nie dostrzegł, ale widać, że nie doceniłem poziomu wykształcenia
Ekwadorczyków, przyznaję ze skruchą, jako notoryczny niemal europocentrysta.
Jak
się okazało, była to pocztówka z flagą Tybetu. Biedni ci Tybetańczycy! Nie
wiem, czy po odkryciu tych wszystkich bezbożności na ich fladze, nasi działacze,
wspierający raz po raz ich niepodległościowe dążenia, nie powinni jednak
zasadniczo zrewidować swoich sympatii. Dzięki tej wypowiedzi zrozumiałym się
dla mnie stało, że Tybet prostą drogą dąży do piekła a nie do jakiejś
tam autonomii czy nawet suwerenności. Wszystkie te gadki Dalaj Lamy są więc
tylko piaskiem w oczy i wodą na młyn. Widać z tego, że nie wystarczy mówić
płynnie w jakimkolwiek języku, by mówić z sensem.
Zadałem
sobie pytanie, — co właściwie powinien pamiętać, wiedzieć i umieć
dzisiejszy nastolatek, aby przejść przez życie, czyli tak mniej więcej,
przez najbliższych sześćdziesiąt kilka przysługujących mu lat? Tylko czy
ja jestem w stanie na takie pytania udzielić sensownej odpowiedzi, mocno wątpię.
Lepiej zapytać zainteresowanych, tylko, kto ma tyle odwagi? Ale można spróbować i najłatwiej chyba powiedzieć, — co powinien umieć. Do niezbędnych umiejętności
zaliczyłbym rozróżnianie cyfr, liter alfabetu, wystarczy, że łacińskiego, i emotikonów, umiejętność podpisania się, najlepiej podpisem
elektronicznym, posługiwania się komputerem i prowadzenia samochodu. To w zasadzie powinno wystarczyć.
Codzienność
się komplikuje i dlatego będzie zapewne zmuszać do poznawania zasad obsługi
licznych gadżetów, które przez wiele jeszcze lat będą pojawiać się z coraz większą częstotliwością. Już dziś spamiętanie ich nazw staje się
coraz trudniejsze, przynajmniej dla mnie, a co dopiero mówić o umiejętności
wykorzystania. Ale, aby to wszystko zapamiętać, konieczne będzie albo nabycie
umiejętności większego wykorzystywania swojego mózgu, albo nie napychania
jego pamięci wiedzą zbędną, np., kim była pani X. lub pan Y., jakie kolory
widnieją na fladze państwa Z., a państw tych będzie przybywać, co to jest
oksymoron albo imperatyw, zwłaszcza kategoryczny, itd., itd. Wydaje się, że
większość instynktownie wybiera właśnie sposób polegający na zwiększeniu
liczby wolnych komórek. Ten sposób ma jeszcze tę zaletę, że pozostawia dużo
miejsca na wypełnienie go prostym obrazem świata i sposobu jego działania.
Tyle w kwestii, co trzeba umieć. A jak to jest z pamięcią i wiedzą?
Coraz
częściej łapię się na tym, że np. widząc kogoś w telewizji, czy słysząc
jakiś tekst, przypominam sobie nie nazwisko i nie autora, ale to, że kiedyś
to wiedziałem, czyli chyba pamiętałem. Aby nie pozostawać w nieświadomości,
najprościej podejść do komputera, jeśli jest włączony albo nie okupuje go
wnuczka, i spróbować poszukać.
Wyłania
się więc kwestia dostępu do maszyny i czasu, jaki mam do dyspozycji. Z dostępem
jest coraz mniejszy problem, bo, podobno, cały internet można mieć w telefonie, niewykluczone, że też zostanę zmuszony do takiego zakupu, z zasobem czasu mogą być jednak kłopoty. Ja akurat mam go dość, ale nie
jestem w sytuacji, kiedy czasu brak, jak to dzieje się na przykład podczas
najnowszej wersji egzaminu na prawo jazdy. A swoją drogą, dawanie ludziom
dwadzieścia sekund na udzielenie odpowiedzi wydaje mi się grubą przesadą,
choć na drodze zdarzają się sytuacje, że czasu na prawidłową odpowiedź
jest mniej niż sekunda. Zdaje mi się jednak, że trudno coś umieć, jeśli się
wcześniej sporo nie zapamiętało. Trudno na przykład umieć zliczyć do
trzech, jeśli się nie pamięta tabliczki mnożenia.
Zastanowił
mnie inny problem. Tworzenie sztucznej pamięci, o ile się nie mylę, nigdy nie
wzbudzało żadnych protestów ani wątpliwości moralnych, może dlatego, że
od najdawniejszych czasów ludzie tworzyli jakieś materialne nośniki pamięci,
były nimi malowidła naskalne, inskrypcje faraonów, papirusy, pergaminy i cała
ta pisanina, zalegająca na półkach bibliotek. Z wszystkim tym jesteśmy
otrzaskani od zawsze, więc jakaś tam papierowa wstążka czy kartka z dziurkami, taśma magnetofonowa a wcześniej płyta gramofonowa, potem kostka
pamięci, były łatwe do przełknięcia. Bez pamięci nie byłoby cywilizacji.
Jednak
jest w niej coś mistycznego, bo te nośniki, które tworzą się w mózgu, a może
są tam od początku, zaś my je tylko zapełniamy, a po czasie i w zupełnie
nieodpowiednich momentach tracimy do nich dostęp lub rozpadają się, są nieco
trudniejsze do obserwacji. Nie można ich też wymieniać, czasem udaje się
zresetować, co jest raczej przyczyną wielu kłopotów, bo dotknięci tą
przypadłością robią wszystko, aby odtworzyć zawartość swojego mózgu.
Ciekawe, czy dałoby się uzasadnić pogląd, że tworzenie pamięci
elektronicznej jest nieetyczne? A co będzie ze sztuczną inteligencją, która w końcu zostanie zbudowana?
Już
zacząłem się zastanawiać, jakie to argumenty można by wyciągnąć na korzyść
tezy o amoralności takich działań, jednak zaraz zrozumiałem, że nie trzeba
wcale ich szukać. Wystarczy po prostu stwierdzić, iż sama myśl, aby maszyna,
czyli wytwór ludzki, mogła coś pamiętać, a więc dysponować umiejętnością,
jaką człowiek, także niektóre inne stworzenia, otrzymał od swego Stwórcy
(w tej sytuacji pisanie z wielkiej litery jest nieodzowne), jest aktem bluźnierczej
pychy. No, i niech ktoś spróbuje dowieść, że tak nie jest!
Jak
dotąd, ten sposób argumentacji odnosi niemałe sukcesy. Przecież na tej
zasadzie zabraniano stosowania środków znieczulających, źle patrzono na
pomysły szczepień ochronnych, a jakie to dyskusje toczono po pierwszych
transplantacjach serca. Protestowano przeciwko stosowaniu cyfr arabskich, potępiano
uprawę ziemniaków, kwestionowano sens wykonywania obliczeń torów planet,
filozofowanie było niemal zabronione, a jeśli już się na nie godzono, to
musiało ono być zgodne z obowiązującą linią generalną, co egzekwowano o wiele staranniej i konsekwentniej niż przestrzeganie linii wytyczanych uchwałami
odpowiednich zjazdów. Dziś na cenzurowanym są GMO, in vitro, czasem internet, i parę jeszcze innych pomysłów.
Są
jednak powody, by poważnie myśleć o przyszłości. Czytam oto sobie, że
dwaj, byli uczniowie Technikum Elektrycznego z Połańca, a obecnie już
studenci Politechniki Krakowskiej, p.p. Kamil Bączek i Wojciech Dyl, dokonali
przemyślnej manipulacji genetycznej krzyżując mopa, tego od brudnej podłogi, z gadżetem z sex-shopu, dokładniej — z wibratorem. A co uzyskali w wyniku?
Nową laskę dla niewidomych! Tak, to nie żarty, chociaż trudno w to uwierzyć!
Sprawa
jest jednak, w pewnym sensie, dużo prostsza, a jeśli ekscytująca, to zupełnie z innych powodów. Otóż nasi twórcy, nie mając pod ręką niczego innego, co
by mogło im posłużyć, użyli aluminiowej rurki od mopa w charakterze głównego
elementu konstruowanej laski. (Dlaczego to słowo, podczas sprawdzania pisowni,
określane jest, jako wulgarne?) Do tej rurki wmontowali czerwone diody LED,
czujniki oświetlenia i odległości oraz mechanizm wibrujący, rodem właśnie z sex-shopu, i jakieś bateryjki. Te błyskające diody są po to, aby
niewidomy, lub każdy inny właściciel takiej laski, był widoczny z daleka,
gdzieś tak już z odległości dwudziestu, a nawet więcej, metrów, natomiast
czujnik odległości po to, by uruchamiał rzeczony wibrator, jeżeli laska z właścicielem
znajdą się w odległości około metra od niepożądanej przeszkody. Jeśli
nie weźmie się serio jego łagodnego ostrzeżenia i będzie nadal zbliżało
do ściany lub latarni, wtedy wibrator zaczyna bardziej zdecydowanie wibrować, zaś
uspokaja się, jeśli się człowiek się zatrzyma lub przeszkodę ominie odpowiednio
szerokim łukiem.
Obaj
panowie, których nazwiska i opis wynalazku znalazłem w poważnym piśmie, swoją
konstrukcją, wykonaną własnoręcznie nakładem dwustu złotych, tak
zaimponowali jurorom targów wynalazczości „Brussels Innova 2012", że ci
przyznali im złoty medal, zaś paru producentów zamierza wprowadzić ten sprzęt
na rynek z nadzieją zrobienia na nim dobrego interesu. Życzmy im wszystkim
sukcesu!
Czy
więc mamy powody do martwienia się, że ktoś niewiele wie, a w związku z tym
niewiele umie? To raczej on niech się martwi, ale póki co, żaden nieuk tym się
nie martwi, więc z pewnością zmartwienia same go w odpowiednim momencie
dopadną. Na szczęście, mając dużo swobodnej pamięci, szybko wypełni ją
wiedzą o tym, kto mu tych zmartwień przysporzył. Poczynając od najdawniejszych
czasów, byli to krzyżacy, zaborcy, sanacja, cykliści, komuniści, liberałowie i aktualny rząd. I wszystko jasne!
« Felietony i eseje (Publikacja: 15-02-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8746 |
|