|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Kto czeka, ten się doczeka Autor tekstu: Jerzy Neuhoff
Dzięki
niech będą ramichael, która wskazała ten oto link:
miskidomleka.wordpress.com/2013/02/05/odpierdolcie-sie-od-biologii.
Tytuł linku,
jak każdy zapewne zauważył, zawiera kategoryczny, jednoznaczny postulat
dotyczący stosunku do biologii pewnej grupy osób i zaprzestania prób jej
wykorzystywania do szerzenia bałamutnych teoryjek. Biologia jest nauką o wiele
bardziej interesującą od wielu innych, o czym świadczy choćby niezwykła
popularność telewizyjnych programów przyrodniczych, lecz nie znaczy to, że
przeciętna wiedza biologiczna idzie w parze z tym zainteresowaniem.
Nie
wiem, czy w historii nauki zdarzyła się już taka sytuacja, że ktoś,
zirytowany okolicznościami, wystąpił z takim żądaniem, wyrażonym przy tym w sposób nie budzący żadnych wątpliwości co do swoich intencji. Postulat
wypowiedziany został przy użyciu zaledwie czterech słów, przez co powinien
być zrozumiałym dla każdego, nawet kogoś, kto nie zna sensu słowa
'biologia' albo nie umiałby wskazać obszaru jej dociekań.
Autor
nie posłużył się żadną poprawną politycznie nowomową, którą można
interpretować na wiele sposobów, nie jest to żaden wiele znaczący, lecz nic
nie mówiący postmodernistyczny wykrętas ani zawijas. Niepoprawny politycznie
język jest bardzo komunikatywny i powszechnie zrozumiały, o ile jest słyszany,
na co, w tym przypadku, nie robię sobie nadziei. Sądzę, że właściwi
adresaci, bo internauci prawie jednomyślnie popierają ten postulat, raczej
usztywnią swoje stanowisko, udając, ze to ich nie dotyczy. Jeśli jednak odważą
się zapoznać choćby z częścią wpisów, to przy okazji może dowiedzą się
również, co na ten i zbliżone tematy głoszą różne święte, nieomylne księgi,
na które lubią się powoływać i które, podobno, zawierają najważniejsze
dla nich życiowe drogowskazy.
Pierwsze
słowo tytułu wpisu, zadomowione w polszczyźnie od lat, a może nawet wieków,
starcza za każdy uczony elaborat i nie pozostawia żadnych wątpliwości, co do
celów przyświecających wypowiadającemu. Ma ono zwięzłość i moc wojskowej
komendy, czyli, jak to mówił kiedyś regulamin, rozkazu do natychmiastowego
wykonania. A tak, przy okazji, czy ktoś zna źródłosłów tego słowa?
Jeszcze
inną, niezastąpioną zaletą owego słowa, jest jego uniwersalność. Jak to
pokazuje życie, może ono, kiedy trzeba, mieć charakter łagodnego
napomnienia, a w innych sytuacjach, zwłaszcza poparte jakimś materialnym
argumentem, choćby pięścią, ostatecznie rozstrzygającego skarcenia. Równie
komunikatywnie wyraził się ongiś generał Cambronne, mógł tak też
powiedzieć np. dzielny szeryf Will Kane, rzucając swoją służbową odznakę
pod nogi burmistrza Haydeville.
Co
jednak spowodowało, że autor tego postulatu, może tylko apelu, podpisujący
się miskadomleka, zdecydował się na użycie tego dość drastycznego zwrotu,
dotąd na salonach nauki nie stosowanego, zarezerwowanego raczej dla polemik
politycznych? Któż to ma dać spokój biologii i z jakiego to powodu?
Otóż,
powodem wszystkiego jest spór o to, skąd się biorą w społeczeństwie różne
normy, w szczególności moralne. W toku wymiany poglądów, całej tej historii
nie ma sensu przypominać, liczne grono, bo liczące kilkaset osób, bardziej
uważających się za pracowników nauki niż, jak się szybko okazało, będących
nimi w rzeczywistości, podpisało się pod listem, o którym prasa gromkim głosem
doniosła: "Kilkuset naukowców protestuje przeciw skandalicznej nagonce na
… "
Każdy
może sprawdzić, że wśród tych kilkuset pracowników nauki, są tacy, którzy
dopiero w niej 'ząbkują', inni mają już wszystkie możliwe tytuły, ale
nie zauważyłem nikogo w tym gronie, kto by był doktorem honoris causa jakiegoś znaczącego uniwersytetu, o laureatach Nobla
nawet nie fantazjując. Wszyscy podpisani są jednak członkami klubu
obywatelskiego właściwego imienia, co samo w sobie jest dostateczną gwarancją
zdroworozsądkowej nierzetelności, a w przyszłości zapewne naukowej. O politycznej nie wspominam, bo co ma piernik do wiatraka. Jednak sam fakt, że
mogą uzasadnić twierdzenie, iż są pracownikami nauki, obliguje ich do
posiadania ponadprzeciętnej wiedzy, i to nie tylko w swych specjalnościach,
lecz także w każdej sprawie, w której zabierają głos. Jeśli ich wiedza
jest w jakiejś kwestii przeciętną, wtedy powoływanie się na swój status
społeczny nie ma nic do rzeczy, a właściwie to ma, tyle, że jest to zwykłe
oszustwo.
List
zawierał pewne tezy 'uzasadniane' ewolucyjnie, ale publikujący nie zajęli
się jego zawartością merytoryczną, poprzestali tylko na nadaniu sensacyjnie
brzmiącego tytułu, z którego można wnosić, że jego treść nie wzbudziła
żadnych wątpliwości. Powiedziałbym, że ten tytuł także nie pozostawia wątpliwości,
po czyjej stronie są ich sympatie.
Tego
już było za dużo dla biologów z prawdziwszego zdarzenia, i to zajmujących
najwyższą w Polsce półkę naukową, czyli członków Polskiej Akademii Nauk.
Przygotowali więc oficjalne stanowisko, w którym, m. in. posługując się
prostym i ogólnie znanym przykładem, wytykają tym kilkuset epistolografom
zwykłe nieuctwo, ściślej — kompletną ignorancję w kwestiach
biologicznych. O tym stanowisku rzeczywistych uczonych jednak w naszej prasie i telewizji cicho, jakby to już była pora siania maku. Trzeba oddać biologom
pierwszeństwo, bo jak dotąd, nie znalazł się w najwyższych gremiach
naukowych praktycznie nikt, kto by powiedział bez ogródek, co należy myśleć o nieustępliwych poszukiwaczach jedynie słusznej prawdy, choć okazji było
sporo.
Postulat
wyrażony w tytule wyjściowego artykułu, nie jest zatem gołosłowny, ani tym
bardziej jednostkowy. Nie! Jest to wniosek w sposób uzasadniony wynikający z dołączonej do niego rozprawy, ściśle biologicznej, której wnioski są zbieżne z treścią listu uczonych z PANu. Przede wszystkim zaś są one prawdziwe,
rzetelnie udokumentowane i wielokrotnie sprawdzone, w odróżnieniu od gołosłownych
'argumentów' akademickich obywateli. Jednak zdobycie jakiejś szerszej
wiedzy w innej dziedzinie, wystarczającej aby bez ryzyka pod czymś się
podpisać, nie może ograniczyć się do wybranych fragmentów, tych pasujących
do wygodnych przyzwyczajeń.
Od
czasu 'katastrofy smoleńskiej polskiej nauki', jak to określił prof.
Henryk Bem, widać wyraźnie, że naukowe argumenty nie mają dostępu do niektórych
głów, zwłaszcza tych oświeconych światłem i mocą prezesowskiego
objawienia. W końcu znalazł się jednak ktoś odważny i kompetentny, który językiem
przystępnym nawet dla wykwintnego umysłu prawniczego, wyjaśnia o co chodzi, a nade wszystko wskazuje właściwy kierunek postępowania. Autor wezwania
doskonale wie, że argument musi być dostosowany do możliwości słuchacza, co
już dawno postulowała erystyka, i takiego właśnie użył. Na coś takiego
czekałem, sądzę, że nie tylko ja.
« Felietony i eseje (Publikacja: 19-02-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8759 |
|