|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Mroczne karty historii KK
Krezusowa cena zbawienia [3] Autor tekstu: Lucjan Ferus
„Pius XI /../ pozostawił wielokrotnie pomnożony majątek papieski i precyzyjną politykę inwestycyjną". /../ „Wprawdzie było długą praktyką w Watykanie, że natychmiast po śmierci papieża plądrowano jego prywatne
mieszkanie i zgromadzony przez każdego z piastujących urząd skarb znikał,
ale Pius XII, syn starego rzymskiego rodu, był przezorny i cały majątek -
80 mln. w złocie i dewizach — zabezpieczył u swej rodziny". /../ „Papież
Paweł VI inkasował przeciętnie 2 mln. dolarów rocznie dywidend z posiadanych
akcji fikcyjnych firm. W 1978 r. jego bank /../ zarobił już 120 mln. dolarów;
85% tej sumy przypadło namiestnikowi Chrystusa do swobodnego dysponowania.
Pieniądze leżące na watykańskich kontach zostały zabezpieczone przed
ingerencją jakiegokolwiek urzędu skarbowego". /../ „Pontifex dysponuje na
wszelki wypadek lądowiskiem dla helikopterów i od kilkunastu lat, atomowym
bunkrem, zdolnym pomieścić 500 prałatów".
„Biada jednak, jeśli jest zagrożony choćby ułamek kościelnego
stanu posiadania. /../ Wtedy mobilizuje się potencjał bojowy Kościoła. Wtedy
następuje karanie, inscenizuje się wojny religijne i inkwizycje. Wtedy
owieczki Boże mają posłusznie zacząć nienawidzić /../ Wtedy wielka
owczarnia musi płacić; mobilizowana jest wielka, jednolita wiara, uruchamiane
są wielkie pieniądze. /../ Jedno co pewne, to kasa, dająca się zapełnić
przy pomocy wielkiej liczby i wielkiej wiary. By tych zasobów nie naruszać, opłaca
się każdy arcypasterski lament. Książę von Puckler-Muskau pisał przed
ponad stu laty: "Religia nie spoczywa już w sercach i umysłach, ale stała
się formą martwą, mimo krańcowo niewykształconego katolicyzmu, związaną z mniejszą ilością obrzędów, ale z taką sama nietolerancją i hierarchią
jego kleru, która jednak — poza swą bigoterią i pychą — ma jeszcze za
cel to, by posiadać połowę majątku kraju".
„A państwa? Płacą nadal, jak dotąd. Albo przejmują pewne płatności.
/../ Jeśli państwo odmawia udziału w tej nieczystej grze, a społeczeństwo
poskąpi karmy w kościelnym żłobie, podnosi się arcypasterski krzyk: wtedy
panowie duchowni, którzy zarabiają na chleb ewangelią, gromią takie państwa,
że jakoby wykazują tendencję, by stać się "Antychrystem czasów
ostatecznych". Nie rozpoczynają oczywiście całkowitej rejterady, jak długo
przynajmniej rodzący się Antychryst im płaci. /../ Świętość jest istotnym
czynnikiem gospodarczym. Jest opłacalna nie tylko w wielu ośrodkach
pielgrzymek, gdzie w wielkiej skali wymienia się ją na datki. /../ Dostarcza
ważnych podstaw do ogólnego finansowania Kościoła. Gdyby nie był on — jak
sam się określa — „święty", gdyby nie wiedział jak sprzedawać wszelką
miłą arcypasterzom cnotę jako najwyższą wartość na ziemi, to ludziom mogłoby
przyjść do głowy, by pożegnać arcypasterzy — albo przynajmniej nie obsługiwać
ich już finansowo".
„Wielu ludzi zamyka oczy na to, co widać jak na dłoni. Są
niewolnikami i pragną pozostać w tej niewoli. Kochają swą ślepotę jak jakiś
skarb. Po prostu nie chcą widzieć. Wzbraniają się zrozumieć, że papież i jego biskupi mają niewiele wspólnego z niebem, ale dużo ze światem
doczesnym. Ludzie słusznie nazywani przez swoich papieży "wiernymi", nie
mają prawa poznać, że wszystko może wyglądać inaczej, niż to im ilustruje
ich katechizm. /../ Sitwa funkcjonuje, a niebieskie kliki trzymają się razem:
posiadłości, zdobyte cudzą krzywdą dobra, pozostają bez żadnych odszkodowań w rękach spadkobierców krwawych morderców. A w kręgach pasterskich rosną
dalsze majątki". (wg Książęta Kościoła,
Horst Hermann).
Dużo jest tych cytatów, to prawda. Ale też jest niesamowicie duże zakłamanie w tym aspekcie naszej religii. Tak duże, że gdyby chcieć wyliczyć wszystkie
grzechy Kościoła katolickiego, to zapełniłyby one niejeden opasły tom. Ja, siłą
rzeczy ograniczyłem się tylko do niektórych publikacji podejmujących ten
bolesny temat i tych fragmentów, które ukazują je w miarę
„skondensowanej" formie, pozbawionej mniej istotnych szczegółów. Jeszcze
tylko na koniec przedstawię pewien znamienny przykład ukazujący mechanizmy owego procederu, dobitnie świadczący o tym, że w istocie rzeczy zawsze chodziło kapłanom
o pieniądze. Właściwie o dużo
pieniędzy. Dotyczy on tzw. „Roku Świętego" i jego niewątpliwych
zalet dla ludzi Kościoła. Oto stosowne fragmenty:
„Bonifacy VIII ogłosił rok 1300 Rokiem Świętym. Miał on przypadać
raz na sto lat. Największą atrakcją miały być hojne odpusty dla odwiedzających
bazylikę i odbywający się co tydzień pokaz chusty św. Weroniki. Bonifacy
jako papież zajmował się głównie gromadzeniem bogactw i rozszerzaniem swej
władzy. Rozpętał całą biurokratyczną machinę w Roku Świętym, mającą głównie
na celu sprawne przyjmowanie ofiar, które wyrażałyby pobożność pielgrzymów.
Niewiele natomiast interesował się stroną religijną uroczystości. /../ Według
relacji ówczesnych kronikarzy, duchowni dniem i nocą zgarniali ofiary przy użyciu
grabi".
„Klemens VI /../ zgodził się rok 1350 ogłosić drugim z kolei Rokiem
Świętym, łamiąc w ten sposób zasadę stuletniej przerwy, ogłoszonej przez
Bonifacego VIII. Z siedmioletnim wyprzedzeniem zapowiedział uroczystości w proklamowanej przez siebie bulli. Gwarantował także odpusty pielgrzymom, oddającym
cześć chuście św. Weroniki. Tłumy pielgrzymów były tak ogromne, że wielu
zostało stratowanych i uduszonych. To zagrożenie skłoniło władze kościelne
do wznowienia prywatnych pokazów za specjalnym zezwoleniem i — rzecz jasna — specjalną ofiarą. /../ Rok Święty był więc dla Kościoła kolejną
okazją do zdobycia bogactw".
"W 1389 r. Urban VI nie mogąc doczekać się końca wieku, ogłosił
rok 1390 Rokiem Świętym. Zapowiedział jednocześnie, że odtąd kolejne
jubileusze będą się odbywać co 33 lata. /../ Prawdopodobnie więc, że w tym
czasie dostojnicy kościelni mogli wpaść na pomysł /../ aby całun turyński
przynosił im zyski podobne jak znana już od dwóch wieków chusta św.
Weroniki. Papieże walczyli wówczas uparcie o tron, chroniąc jednocześnie
chustę i przenosząc ją z bazyliki w coraz to bezpieczniejsze miejsca. W roku
1423 Marcin V zorganizował obchody Roku Świętego, przestrzegając ustalonej
przez Urbana VI formuły trzydziestoletniej przerwy /../.
„Mikołaj V, zrezygnował z trzydziestoletniego cyklu pokazywania
chusty i rok 1450 ogłosił Rokiem Świętym. Ten rok okazał się szczególnym
sukcesem, wziąwszy pod uwagę liczbę uczestników. Ogromne rzesze pielgrzymów
zginęły wówczas z powodu zimy i zarazy. /../ Jeden z następnych papieży
Paweł II zarządził, by Rok Święty obchodzić co 25 lat. Roku Świętego
1475 jednak nie dożył. Zapiski kronikarzy świadczą o tym, że chustę
pokazywano częściej — nie tylko w latach jubileuszowych, ale nawet co roku.
Na pokazy wybierano Wielkanoc. Papież udzielał wówczas specjalnych odpustów, a wierni nadal tratowali się w tłumie. Następni papieże także strzegli
chusty, mając na uwadze fakt, jakie może im przynieść zyski. /../ Aleksander
VI czynił także przygotowania do Roku Świętego 1500".
„W 1506 r. papież Juliusz II kładł u podstawy obecnego filaru św.
Weroniki kamień węgielny pod budowę nowej bazyliki św. Piotra. Koszty tego
przedsięwzięcia miały być ogromne, dlatego też system odpustów został
absurdalnie wyolbrzymiony, aby liczyć na tym większe zyski" /../ Papież Jan
Paweł II poczuł się wreszcie nawet zmuszony do ogłoszenia roku 1983 za
„nadzwyczajny rok święty", który miał przysporzyć pielgrzymów i pieniędzy.
Ponieważ i to nie pomogło w dostatecznym wymiarze, spróbowano sprzedawać płyty,
mające upowszechnić wśród ludu przemówienia namiestnika Chrystusa z podkładem
muzycznym; w samym tylko 1987 r. prałaci obliczyli czysty zysk na 13 mln. dolarów z 30 mln. płyt, sprzedawanych możliwie wszędzie". (Robert
A. Haasler, Zbrodnie w imieniu Chrystusa).
Co
mogę do powyższego dodać od siebie? Wg mnie wymowa zaprezentowanych faktów
historycznych jest tak jednoznacznie druzgocząca dla „duchowych" pasterzy
Kościoła katolickiego, że uwalnia mnie od wymyślania jakiegokolwiek podsumowania.
Czyż te przykłady „zbawicielskiej" działalności owych „sług bożych"
nie mówią same za siebie? Nie przekonują w sposób nie budzący żadnych wątpliwości,
iż metoda, którą posługują się od siedemnastu wieków pasterze Kościoła
katolickiego podczas „zbawiania" ludzi, ma się nijak do nauk jezusowych zapisanych w ewangeliach?
Powiem więc tylko tak: kto nie zna historii Kościoła katolickiego i dworów
papieskich, ten może łudzić się, iż "Księżom i biskupom naprawdę nie
zależy na władzy, tylko na zbawieniu jak największej liczby dusz i nawróceniu
na wiarę jak największej liczby ludzi. Błędem jest myślenie, że tu chodzi o jakąś władzę, być może na początku chrześcijaństwa tak, ale teraz,
dzisiaj chodzi o przekazanie wiary" (fragment komentarza jednego z czytelników).
Albo ją znać i okłamywać ludzi, jak arcybiskup Canterbury Rowan
Wiliams, który podczas debaty w Cambridge z udziałem Richarda Dawkinsa, raczył
stwierdzić, iż religia i Kościół „zawsze były platformą do zacieśnienia
więzi międzyludzkich, budzenia współczucia dla bliźnich i ważnym narzędziem
budowania jedności w społecznościach ludzkich, jedności, która bez religii
byłaby niemożliwa". Arcybiskup podkreślił, że Kościoły różnych wyznań
„zawsze okazywały współczucie i wsparcie najsłabszym, tym, którzy żyją
na marginesie społeczeństw" (XXI wiek bez religii, Marek Tyl)
Kto natomiast zna tę historię (lecz nie tę pisaną przez apologetów) i nie jest zakłamany, może tylko przytaknąć za Fryderykiem Nietzsche, który
wyraził swój stosunek do tej zakłamanej instytucji, takimi oto — mocnymi,
ale jakże stosownymi w zaistniałych okolicznościach — słowami:
„Potępiam chrześcijaństwo, podnoszę przeciw Kościołowi chrześcijańskiemu
najstraszniejsze ze wszystkich oskarżeń, jakie kiedykolwiek oskarżyciel jaki
miał na ustach. Jest mi on największym zepsuciem, jakie pomyśleć sobie można,
wola jego dążyła do ostatecznego, jakie tylko być może, zepsucia. Kościół
chrześcijański nie pozostawił żadnej rzeczy nietkniętej swym zepsuciem,
uczynił z każdej wartości bezwartość, z każdej prawdy kłamstwo, z każdej
rzetelności nikczemność duchową. Ważcie mi się jeszcze mówić o jego
"humanitarnych" błogosławieństwach!" (Antychryst).
"Ludzi nie można winić za to, że chcą posiadać, ani za to, że chcą
posiadać więcej — ale za to, że kiedy mają więcej, chcą jeszcze więcej, a gdy mają jeszcze więcej… i to im nie wystarcza! Po prostu nie ma takiej
granicy, przy której powiedzieli by: "Dość!".. I o to można ludzi winić!".
(niestety nie znam autora tej
trafnej konstatacji).
1 2 3
« Mroczne karty historii KK (Publikacja: 18-03-2013 Ostatnia zmiana: 14-10-2017)
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8834 |
|