Stała się, moim zdaniem, rzecz niezwykle ważna i w naszych
polskich realiach niezwykła. Otóż wydana została ateistyczna książka dla
dzieci, autorstwa znanego z „Humanizmu ewolucyjnego" Michaela Schmidta — Salomona (treść) i Helge Nyncke (rysunki). Wydawcami tej ślicznie wydanej
książeczki są Instytut Wydawniczy „Książka i Prasa", oraz prezes
Towarzystwa Humanistycznego i weteran walki o świeckość naszego kraju,
Andrzej Dominiczak. Andrzej wiele interesujących pozycji wydał również
samodzielnie, starczy wspomnieć książkę o św. Teresie z Kalkuty napisaną
przez nieodżałowanego Hitchensa. Drugi współwydawca, mieszkający w Niemczech Andrzej Lipiński, jest niemniej istotny, gdyż jest również tłumaczem
książki, jak i propagatorem niezwykle ważnej twórczości publicystycznej
Michaela Schmidta — Salomona, o czy wie każdy niemal czytelnik znakomitego
„Humanizmu ewolucyjnego". Na ostatniej stronie książeczki znalazły
się symbole dwóch jej patronów medialnych i ideowych, czyli jak możecie się
domyślić, stylizowana galaktyka Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów i sylwetki ludzkie wpisane w "H" będące symbolem świeckiego
humanizmu, a w naszym wypadku Towarzystwa Humanistycznego.
Zacząłem
bardzo uroczyście, gdyż od dawna czekałem na tę pozycję po polsku. Miałem
okazję się z nią zapoznać w wersji oryginalnej podczas wizyty niemieckich
wolnomyślicieli we Wrocławiu i wtedy myślałem sobie z zazdrością o tym,
kiedy nasze dzieci będą mogły dostać od rodziców tego typu lekturę. No i proszę — stało się, a polski egzemplarz otrzymałem w bardzo miłej chwili,
bowiem podczas II Wielkopiątkowego Tłustego Bankietu Wolnomyślicielskiego, który
odbywał się w przededniu uroczystych obchodów rocznicy stracenia Kazimierza
Łyszczyńskiego, przygotowanej przez PSR Warszawa.
Nie chcę
zdradzać całej fabuły tej dość krótkiej z uwagi na małych czytelników
książeczki. Uważam jednak, że jest ona bardzo przemyślana i za konieczną
prostotą skrywa się w tym dziele solidny i błyskotliwy intelekt Michaela
Schmidta — Salomona. Nie przypadkiem bohaterami książeczki są zwierzątka, a wśród nich Prosiaczek, w dialogach nawet bardzo oczytany dorosły czytelnik łatwo
wyłapie finezyjne smaczki, w precyzyjny i metaforyczny sposób obnażające
absurdy i niemoralność religii mojżeszowych.
Kanwą
opowieści jest plakat, na który natrafiają nasi bohaterowie, Jeż i Prosiaczek. Głosi on, iż „Kto nie zna Boga, temu czegoś brakuje".
Znamy oczywiście tego typu plakaty i deklaracje nie tylko z bajek, ale z życia
codziennego, choć treść ta wyrażona jest w nich zazwyczaj dużo agresywniej,
niż w bajce Schmidta — Salomona. Zwierzątka, przejęte tym, że „czegoś
im brakuje", robią to, co raczej nie zdarza się wierzącym, czyli starają
się dojść do prawdy. W bajce nie poznajemy rodziców zwierzątek, ale możemy
przypuszczać, że Jeżyk i Prosiaczek nie byli indoktrynowani przez panią Jeż i panią Świnię. W celu dojścia do prawdy, nasze zwierzątka robią kolejną
rzecz, która nie zdarza się raczej wierzącym, to znaczy odwiedzają różne
świątynie i wysłuchują opinii Rabina, Imama i Księdza. Te opinie na
tyle nie zadawalają Jeżyka i Prosiaczka, że pozwalają sobie oni na pewne
krytyczne uwagi, co wprawia w szał wspomnianych duchownych. Gdyby nie to, że
każda z religii mówi, iż tylko ona ma rację, zwierzątka pewnie nie oddaliłyby
się tak łatwo i bajka skończyłaby się źle. A tak czytające dzieci mogą
zapoznać się z pytaniami Prosiaczka i Jeżyka zadanymi Księdzu, Imamowi i Rabinowi. Myślę, że większości młodych czytelników nie zdziwi po tych
pytaniach i odpowiedziach duchownych finał opowieści, w którym zwierzątka
wykreślają z plakatu jedno słówko, co owocuje treścią bardziej przystającą
do rzeczywistości, a brzmiącą tak: „Kto zna Boga, temu czegoś
brakuje".
Obrazki
do książki są wykonane bardzo dobrze, ale w dość charakterystycznym stylu.
Początkowo miałem do nich pewne zastrzeżenia, ale muszę Wam powiedzieć, że
gdy oko się trochę przyzwyczai, obrazki naprawdę zaczynają się podobać. Są
bardzo kolorowe, ciekawie wykorzystane są też skróty perspektywiczne i ujęcia
postaci pod nieco zwariowanym kątem, co wydobywa charakter postaci i jest dość
pracochłonne, więc nieczęsto w ilustracjach dla dzieci się zdarza. Sądzę,
że rysunki Helge Nyncke mogą stać się wartościową inspiracją dla dziecka
uzdolnionego plastycznie.
Pamiętam,
że gdy opowiadałem w Lublinie o idei zorganizowania obozów ateistycznych
przez PSR, jeden ze słuchaczy wyraził obawę, że oto wchodzimy na ścieżkę,
którą chadzają osoby religijne, pełną ideologicznej propagandy i jaskrawego
dogmatu. Wyjaśniłem mojemu rozmówcy, iż nie można się stać ateistą
poprzez indoktrynację, a jedynie przez samodzielne myślenie. Aby jednak móc
myśleć samodzielnie, zwłaszcza, gdy się jest młodym, trzeba być chronionym
przed sprzedawcami łatwych i fałszywych idei (chrześcijaństwo, islam etc.),
zwłaszcza, gdy są one masowe i stoi za nimi nieprzebrana ilość środków
materialnych, jak i całe tłumy ludzi bezrefleksyjnie je uznających od pokoleń.
„Jak Jeżyk z Prosiaczkiem…" również nie zawiera w sobie żadnego
elementu indoktrynacji. Książeczka pokazuje po prostu typowe reakcje
duchownych na niewygodne pytania. Dziecku zostawiona jest decyzja, czy podobnie
jak bohaterowie, stwierdzi, iż koncepcja Boga nie wypełnia żadnych braków, a wręcz przeciwnie, sama je powoduje.
Mam
nadzieję, że książeczka Michaela Schmidta — Salomona jest początkiem
lawiny. Dla wszystkich dzieci wielką szansą zachowania otwartości umysłu byłby
wysyp tego typu publikacji. Pamiętam, jak dzielny dziennikarz TVN, Maciej Kliś,
pytał w księgarni, czy są jakiekolwiek książki mówiące małym dzieciom o prawdziwym początku naszego wszechświata.
Sprzedawczyni nie znalazła ani jednej takiej pozycji, nie brakowało natomiast
opowiastek biblijnych, traktowanych przez większość tak młodych czytelników
jak prawda absolutna (i jak wiemy, to czasem zostaje...). Nie było nawet opowieści o prapoczątkach związanych z innymi mitologiami, niż ta chrześcijańska. Młode
pokolenie Polaków naprawdę musi mieć sporo szczęścia i charakteru, aby nie
ulec biblijnej indoktrynacji...
Dalszą
część rozważań o tym, czym się różni propagowanie samodzielnego myślenia
od propagandy, oraz czy ateizm można propagować bez zatracenia jego
najcenniejszych elementów, zawarłem w kolejnej bezbożnej pogadance, do której
obejrzenia serdecznie Was zapraszam:
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.