Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.013.641 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"
Mariusz Agnosiewicz - Zapomniane dzieje Polski
Mariusz Agnosiewicz - Heretyckie dziedzictwo Europy

Złota myśl Racjonalisty:
Nie było wielkiego geniuszu bez przymieszki szaleństwa.
 Nauka » Nauka i religia

Granice wiedzy [1]
Autor tekstu:

Wydaje się oczywistym, że żaden historyk nigdy nie będzie w stanie podać dokładnej daty dziennej np. narodzin Mieszka I, żaden meteorolog nie opisze pogody, jaka panowała w Gnieźnie, w dniu koronacji Bolesława Chrobrego, ani żaden geolog nie obliczy co do grama masy Ziemi. Dużo trudniej przychodzi nam zrozumienie twardego faktu, że nie da się jednocześnie wyznaczyć prędkości i położenia elektronu, a już zupełnie niezrozumiałym jest fakt, że szóstka w Toto Lotka, zawsze przytrafia się komuś innemu.

Podobnych niemożliwości można wyszukać do woli w każdej dziedzinie nauki. Mają one jedną ważną cechę — są bardzo skonkretyzowane, niemal jednoznaczne i wskazują, jak się wydaje, nieprzekraczalne granice możliwości poszczególnych nauk. Nie musimy więc specjalnie powstrzymywać się przed stwierdzeniem, że każda nauka ma jakieś swoje, naturalne granice, ani przed ich wskazywaniem. Znajomość niektórych faktów, jak np. owej daty narodzin, choć byłaby to interesująca ciekawostka, niczego w naszej wiedzy o początkach państwa Polan nie zmieni, właściwie do niczego nie jest potrzebna, a uzyskanie jej nieprawdopodobnie kosztowne. Nie ma więc sensu nawet próba przekraczania owej granicy.

Taka łagodność i wyrozumiałość jest możliwa w stosunku do historii i wielu jeszcze innych nauk, jednak, gdyby fizycy w swoim czasie nie odkryli, że istnieje 'granica' sprawności maszyn, do dziś wynalazcy próbowaliby skonstruować perpetuum mobile. Można więc wykazać, że uświadomienie sobie istnienia tej konkretnej granicy, było wynikiem społecznie pożytecznym i pozwoliło zaniechać podejmowania wysiłków skazanych z góry na niepowodzenie. Dla ścisłości dodam, że spotkałem się z człowiekiem przekonanym, że taką maszynę skonstruował.

Zetknąłem się też z poglądem, że, skoro nie wszystko zostało odkryte, to wszystko jest do odkrycia. Tak dobrze jednak nie jest. Perpetuum mobile nie jest do skonstruowania, i jest ono prawdopodobnie jedną z niewielu rzeczy niemożliwych do zrobienia, ponieważ stoi w sprzeczności ze znanymi prawami fizyki, przynajmniej tak uważa Michio Kaku, którego pogląd podzielam.

Niekiedy przypuszczenia, że istnieje taka wyraźna granica, bywała mało uzasadniona. Boltzmann np., sądził, że dowodów istnienia atomów nauka nie dostarczy w ciągu najbliższych 200 lat, a znalazły się kilka lat po jego śmierci, inni sądzili, że budowa aparatów cięższych od powietrza, które będą mogły latać, leży poza granicami technicznych możliwości, jeszcze inni mieli takie same wątpliwości co do bomby atomowej, zaś chemik Adolf Kolbe wykpiwał innego chemika, van't Hoffa, gdy ten opublikował artykuł, w którym pokazywał przestrzenne rozmieszczenie atomów.

Te pesymistyczne dowody niewiary można też niekiedy widzieć jako wiarę w coś przeciwnego. Jeżeli np., ktoś wierzy w próbę ognia, to jednocześnie nie wierzy, że ogień zawsze działa z równą skutecznością. Jeżeli ktoś wierzy literalnie w to co napisano w Biblii, to nie wierzy w ewolucję, ale kto nie wierzy w ewolucję, może być zdania, że właściwe wyjaśnienie jeszcze jest przed nami, niekoniecznie więc musi być kreacjonistą.

Inaczej jest w filozofii. Filozofowie mylili się w swoich spekulacjach dotyczących świata. Mylił się np. Platon co do możliwości budowy idealnego państwa, państwo pruskie nie było takim, choć tak mniemał Hegel, mylił się Demokryt, kiedy wyobrażał sobie atomy jako kulki, ostrosłupy czy inne bryłki. August Comte też palnął głupstwo twierdząc, że skład chemiczny gwiazd pozostanie dla nauki na zawsze zagadką. Te niepowodzenia filozofów wynikają, jak przypuszczam, po części z tego, że w filozofii nie można pojęcia granicy 'zmaterializować' w takim znaczeniu, w jakim daje się to zrobić w każdej innej dziedzinie nauki. Jakimi problemami zajmuje się filozofia będzie dalej.

Pan R. Brzeziński, w komentarzu do mojego poprzedniego artykułu, wskazał w nim kilka dyskusyjnych tez, wskazał też poważniejszych ode mnie zwolenników innych niż moje, poglądów. Związane są one z istnieniem bądź niestnieniem granic naukowego poznania, także z stosunkiem nauki do światopoglądu.

Z niektórymi poglądami Prof. Wacława Stróżewskiego, w sposób nader fragmentaryczny, zapoznałem się dzięki stronie http://aktorun.pl/_archiwalna/Razem/AK_Razem_7.html.

Zrozumiałym chyba jest, że nie obędzie się bez cytatów. Otóż w pewnym momencie dyskusji Profesor zapytuje i natychmiast sobie odpowiada: 

Czy jednak da się uprawiać filozofię bez teologii? Tak. Ale wtedy grozi jej coś niedobrego: pewna szczególna jednostronność, szczególne skrzywienie: albo zamknięcie się w jakimś skrajnym racjonalizmie albo odwrotnie: pójście drogą irracjonalizmu, gdzie wszystko jest dozwolone.

Następnie tak charakteryzuje rolę filozofii: 

Filozofia jest wielka przez to, że jest podporządkowana Prawdzie. Z istoty swej musi być jej podporządkowana, bo inaczej nie byłaby filozofią. (...) Nie ma mądrości, jeżeli nie jest ona zakotwiczona w Prawdzie, albo jeżeli do tej Prawdy wszelkimi siłami nie dąży. Wielkość filozofii polega ponadto na tym, że stara się ona ogarnąć możliwie najszersze obszary wiedzy. (...) Racjonalność filozofii polega także na tym, że w sposób racjonalny potrafi ona określić swoje ograniczenia. Autentyczna racjonalność i autentyczny racjonalizm znają granicę swoich kompetencji. Nagle okazuje się, że przychodzi moment, w którym filozof mówi: ja dalej nie wiem — ale chętnie bym się dowiedział. I, być może, jest coś takiego, co pozwoli mi rozjaśnić te mroki, które w tej chwili przede mną stoją i co będę mógł zaakceptować bez popadania w sprzeczność z tym, co już uznałem za prawdziwe, za uzasadnione, za trafne. Na tym m. in. właśnie polega sens filozofowania: żeby w pokorze poszukiwać prawdy. Właśnie w pokorze. Bez jakiegoś zadufania w to, że rozum może wszystko.

I nieco dalej: 

Głębia filozofii polega na tym, że stawia ona pytania ostateczne. Pytania dotyczące samej istoty bytu, źródeł bytu, podstaw bytu, sensu naszego istnienia. Istnienie jest tym problemem, który filozofa musi niepokoić niezależnie od tego, do jakiej szkoły należy. (...) Fałszywa jest myśl, że filozofia jako dziedzina całkowicie racjonalnej myśli ma iść tylko i wyłącznie drogą rozumu.

No właśnie! Filozofowie sądzą, że stawiają pytania ostateczne, a dla patrzącego z boku, zwłaszcza nieżyczliwego obserwatora, są niczym ten Staś Pytalski. Pytania jakie sobie stawiają, wprawiają publiczność w większe zakłopotanie, niż pytanie w którym miejscu zaczyna się kula, dlaczego wirujący bączek nie przewraca się albo dlaczego mleko kwaśnieje? Na te, odpowiedź można znaleźć niemal wszędzie, na pytania filozofów czasem nie sposób odpowiedzieć.

Wydaje się, że pytający filozof powinien zwrócić się do uczonego w innej dziedzinie, w tej, z której problem akurat nie daje mu spokoju. Jeżeli jest to kula, to do matematyka, jeżeli wirujący bączek, to do fizyka, jeśli kwaśniejące mleko, to do chemika, jeśli czuje się niezdrów, to do lekarza, a jeśli jego pies ma zbyt ciepły nos, to do weterynarza.

Zapytajmy jednak filozofa, — A co chciałbyś konkretnie wiedzieć? Co nam odpowie? Obawiam się, że zazwyczaj: — To, czego nie wiem, że chcę wiedzieć. W tej sytuacji nie ma już o co dalej pytać. I co wtedy robi filozof? Pędzi do teologii, a raczej do teologów, przynajmniej tak zaleca Profesor, bo bez teologii filozofia stanie się jakaś pokraczna, lub, co nie daj Boże, racjonalistyczna.

Z tego co zacytowałem wyżej, wynika też pytanie, ­ czy można uprawiać filozofię bez nauki? Bo nauka też jest podporządkowana Prawdzie, może przez trochę mniejsze 'P', ale jednak.

A wracając do poprzedniego artykułu — czy ta pewna szczególna jednostronność [filozofii], szczególne skrzywienie, albo zamknięcie się w jakimś skrajnym racjonalizmie, to jest jedyna możliwość rozminięcia się filozofii z 'neutralnością światopoglądową'? Odnoszę wrażenie, że cała wypowiedź jak najbardziej dystansuje się od najlżejszej bodaj sugestii, aby filozofia mogła się porywać na jakąś neutralność. Prawdą znaną nie od dziś jest, że filozofia nie zachowuje żadnej neutralności, a na pewno światopoglądowej i politycznej, tego dowodzi zarówno jej historia jak i losy filozofów.

Rozum powinien być świadomy swoich granic, — ależ oczywiście! Takimi granicami są choćby prawa fizyki i chemii czy twierdzenia matematyczne, w innych naukach, mniej ścisłych, to co nazywamy regułami sztuki. Każdy kto wie o istnieniu prawa Archimedesa, rozumie dlaczego pływa wykonany ze stali statek, tonie zaś maleńki gwoździk, nikomu też nie uda się narysować na kartce trójkąta o innej niż 180 stopni sumie kątów, zaś archeolog nie przełoży z miejsca na miejsce żadnej skorupki, bez uprzedniego sporządzenia dokładnej dokumentacji rysunkowej.

Twierdzenie, że "istnieją specyficzne metody poznania, dla takich obszarów poznania, które niestety nie są dostępne poznaniu naukowemu" wymagałoby choćby próby wskazania zarówno tych specyficznych metod, jak i tych specyficznych obszarów poznania. Jeżeli takie obszary istnieją, to nie są one w żaden sposób poznawalne, jeżeli natomiast wiemy o ich istnieniu, to znaczy, że w jakiś sposób swoje istnienie przejawiają. A jeżeli coś się przejawia, to daje się zarejestrować, choćby w formie opisu słownego czy rysunku, a te dają się już badać metodami naukowymi.

Każdy doświadcza istnienia rzeczy bardzo ulotnych, niemal nieuchwytnych i jednostkowych; takimi są np. sny lub chwilowe wrażenia świadków jakichś wydarzeń, ale i one mogą być i są badane, znajdowane są w nich pewne wspólne cechy, nadające się do uogólnienia. Badania takie znajdują swoje zastosowanie w medycynie, kryminalistyce i wiktymologii.

Teza, że istnieją obszary poznania, do których nie mają dostępu metody naukowe, jest nienaukowa, natomiast jest faktem naukowym istnienia zwolenników takiego poglądu. Jeżeli teza ta byłaby prawdziwa, to sensowne będzie np. rozprawianie o życiu erotycznym centaurów lub o barwie piór skrzydeł anielskich, niezależnie od innych problemów, które mogą zostać wskazane.

Teza o istnieniu takich pozazmysłowych obszarów wiedzy i poznania i ich niedostępności, nie jest taka absurdalna. Bez jej podtrzymywania, Kościół jako instytucja, musiałby wyrzec się wielu cudów i kultów wielu świętych cudotwórców, a to miałoby poważne skutki materialne. Z tej to też przyczyny nader niechętnie godzi się na naukowe badania przypadków widzeń, ekstaz czy stygmatów.


1 2 3 Dalej..
 Zobacz komentarze (21)..   


« Nauka i religia   (Publikacja: 22-04-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jerzy Neuhoff

 Liczba tekstów na portalu: 97  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Paradoks
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8917 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365