|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Nauka i religia
Granice wiedzy [2] Autor tekstu: Jerzy Neuhoff
Czy
stawianie pytań, szumnie i groźnie nazywanych 'ostatecznymi', właściwie
to ich ciągłe powtarzanie w najrozmaitszych, pomocniczych niejako formach -
np., na czym polega tajemnica życia, śmierci albo pamięci? — jest
wystarczającym powodem do dumy, czy może dowodem 'nędzy filozofii'? I dlaczego samo moje istnienie musi mnie niepokoić? Lepiej byłoby, aby fakt
istnienia cieszył nas i naszych bliskich.
Leszek
Kołakowski przedstawił pokaźny zestaw tego, o co nas pytają wielcy
filozofowie. A my, ludzie prości, chcielibyśmy znać jakąkolwiek odpowiedź,
jednak raz po raz okazuje się, że filozofowie nie mają zbyt wiele do
powiedzenia. W tej sytuacji, każdy z nas musi sam dawać na nie odpowiedź,
zazwyczaj nawet nie wiedząc, że jego życiowe problemy mogły być przedmiotem
zainteresowania uczonych filozofów.
Profesor
Tadeusz Kotarbiński udzielił odpowiedzi, ale tylko w odniesieniu do jednego człowieka,
społeczeństwo zaś nie jest prostą sumą pojedynczych ludzi, czego dowodzi
choćby i to, że jego spokojna argumentacja bywała opacznie rozumiana.
Odpowiedź, udzielona w stosunku do całego społeczeństwa, chyba jedyna do tej
pory, nie sprawdziła się w praktyce, inne nie były jeszcze próbowane.
I
tak powtarza się wciąż te same pytania, zupełnie pomijając fakt, że na
wiele z nich powoli ale systematycznie, odpowiadają różne nauki. Oto jedna z nich:
Odpowiadając na tak
fundamentalne pytania: Czy życie ma jakikolwiek sens? Po co istniejemy? Kim
jest człowiek? — już nie musimy odwoływać się do sił nadprzyrodzonych.
"Wszystkie próby odpowiedzi na to pytanie, datowane przed 1859 rokiem, są
bezwartościowe i będzie lepiej, jeśli zignorujemy je całkowicie.
[ 1 ]
Dlaczego
jednak filozof pędzi do teologów? W dalszej części dyskusji, Prof. Jadacki
przedstawia program filozofii analitycznej, ale jeżeli przyjąć te zasady jako
wytyczne postępowania dla uczonego i dla teologa, to jak się ma do nich zdanie
św. Tomasza z Akwinu „Co do poznania istoty Bożej, najpierw należy przyjąć,
że Bóg jest."?
Niekonsekwencja
jest oczywista. I taka sama niekonsekwencja kieruje filozofa na plebanię, a nie
do pracowni innego uczonego, na tym też polega to uprawianie filozofii wraz z teologią, zamiast w łączności z nauką. Dziś, dowód św. Tomasza, oparty o błędne założenia fizyki arystotelesowskiej, powinien umieć obalić każdy
gimnazjalista. Tylko, który nauczyciel fizyki czyta św. Tomasza?
Znana
jest teza, wypowiedziana w roku 1872 przez Emile’a Du Bois-Reymonda, w wykładzie
„O granicach poznania przyrody", że "nie wiemy i nie będziemy wiedzieć". Dla mnie szczególnie
uderzający jest ten fragment:
Nie mogę
pojąć tego, że jakiejś ilości atomów węgla, wodoru i tlenu ma nie być
obojętne, jak są one ułożone i jak się poruszają, jak były ułożone i jak się poruszały oraz jak będą ułożone i jak będą się poruszały. W żaden
sposób nie da się pojąć, jak z ich wzajemnego powiązania może powstać świadomość.
Trzeba
ironii losu, że dwa lata później wspomniany już van't Hoff (laureat
pierwszej Nagrody Nobla z chemii, w 1901 roku) wykazał, że atomy rozmieszczone
są w określonym porządku przestrzennym, który może dla nich jest obojętny,
ale nie jest obojętny właśnie dla istot żywych. Od tego porządku zależy też,
jak mi się zdaje, moja niecierpliwość w oczekiwaniu na komentarza p. R.
Brzezińskiego, za które jestem mu wdzięczny. Od razu muszę jednak powiedzieć,
że prawdopodobnie nie zdołam już przeczytać tych wszystkich książek, o których
Pan wspomina, choć będę się starał.
Gdyby
Du Bois-Reymoind napisał: "nie mogę
pojąć", byłby w zgodzie z prawdą, wykazał by się przy tym pewną
dalekowzrocznością lub ostrożnością, ale wolał wypowiedzieć się za
wszystkich i ostatecznie. Wyznaczył więc granicę, która została natychmiast
wymazana, podobnie jak ta, którą wyznaczył A. Comte.
Podobnie
brzmi także cytowane zdanie Prof. J. Kostrzewskiego, że "problem ukształtowania
się psychiki ludzkiej może być rozpatrywany tylko (podkr. moje) w kategoriach zjawisk nadprzyrodzonych". Jeżeli psychikę, ludzie, jako
gatunek, otrzymali w wyniku działania sił nadprzyrodzonych, to wnioski z tego
faktu są równie proste, jak przerażające.
Te
znaczące, moim zdaniem, przypadki, dowodzą, że można uprawiać filozofię w całkowitym oderwaniu od nauki, i że może to robić nawet ten sam uczony. Jakże
inaczej niż 'nie mogę pojąć' brzmi wypowiedź Dawida Hilberta
przedstawiającego listę nierozwiązanych problemów matematycznych, — "Musimy wiedzieć. Będziemy wiedzieć."
O
istnieniu granic poznania jest też przekonany ks. prof. M. Heller, który
wymienia trzy takie granice: Dlaczego istnieje coś, niż nic, dlaczego świat
jest racjonalny, i dlaczego nauka jest wartością?
Mógłbym
odpowiedzieć, że jeżeli zrozumiemy, co to jest to 'coś', to zrozumiemy
co, to jest 'nic', a więc i dlaczego istnieje raczej 'coś' niż
'nic'. Dwie pozostałe granice, jak sądzę, że są źle zakreślone. Świat
nie został stworzony dla rozumu, lecz rozum, będący 'dzieckiem' świata,
odkrywa jego naturę, dlatego mówienie o racjonalności świata jest pytaniem
nieracjonalnym, złudnym co do swej głębi. Ponadto słowo 'racjonalny'
bardzo łatwo podstawić innym, np., 'sensowny', 'uporządkowany',
'dobrze urządzony', i inaczej rozumieć, np. jako 'celowo
zaprojektowany' i mamy to, przed czym się broni Autor tych wątpliwości,
czyli kreacjonizm. Pozornie precyzyjne słowo, w rezultacie okazuje się zbyt
wieloznaczne, by mogło być w tej sytuacji przydatne.
Nauka
jest wartością, bo sprawdziła się na każdym etapie rozwoju ludzkości i nic
nie wskazuje na to, by miała tę cechę utracić. Nie ma 'wartości' w ogóle,
jest tylko wartość konkretna, nie ma też wartości i nauki bez człowieka i to ludzie nadali nauce jej wartość. Są to jednak zbyt proste odpowiedzi, by
nie dało się ich szybko, werbalnie zakwestionować, zaś na ich rozwijanie nie
ma tu akurat miejsca.
Jest
też problem, — Kto miałby takie pytania o granice postawić i jakie będzie
kryterium prawdziwości ich istnienia? Czy istnieją jakiekolwiek obiektywne
podstawy, poza osobistym przekonaniem, że takie granice istnieją?
Uczeni,
na gruncie swoich szczegółowych nauk, takich granic nie powinni formułować,
choćby dlatego, że zamknęliby sobie drogę do badań. Czasem jednak to robią,
jednak przy bliższym rozpoznaniu ich wątpliwości okazuje się, że np.
wynikają one z pesymizmu, co terminu rozwiązania jakiegoś problemu, mogą też
sformułować problem błędnie albo błędnie odpowiedzieć na rzeczywisty,
nawet mogą fałszować wyniki albo wykradać je bardziej utalentowanym. Tylko,
że to nie ma żadnego związku z granicami poznania.
W
identycznej sytuacji znajdują się filozofowie, oczywiście, jeżeli zajmują
się rzeczywistą nauką, starają się uogólnić wyniki nauk szczegółowych,
wskazywać powiązania między nimi i odkrywać dalekosiężne implikacje.
Robią
to natomiast teolodzy, bez zahamowań i w sposób kategoryczny, wykluczający
jakikolwiek sprzeciw. Czynią to, mimo, że żadna teologia nie jest w stanie
powiedzieć nic wiarygodnego w kwestiach dotyczących świata rzeczywistego, a co byłoby wnioskiem płynącym z jej źródeł. Wręcz przeciwnie, opisy w nich
zawarte odpowiadają wyobrażeniom ludzi żyjących w czasach powstawania tych
natchnionych rzekomo ksiąg, co udowodniły liczne badania historyczne. Choć
teolodzy są najmniej uprawnionymi do zabierania głosu na temat istnienia bądź
nieistnienia granic naukowego poznania, ich nieopanowana chętka do wtrącania
się w sprawy nauki jest argumentem za trafnością zdania wypowiedzianego przez
Wernera Heisenberga:
Nie należy zamykać
oczu na fakt, że ogromna większość ludzi chyba nigdy nie może mieć należycie
uzasadnionych poglądów dotyczących słuszności pewnych ogólnych idei i doktryn. Dlatego słowo „wiara" dla tej większości może znaczyć nie
poznanie prawdy, lecz „uczynienie czegoś podstawą życia". Łatwo zrozumieć,
że wiara w drugim sensie tego słowa jest o wiele silniejsza i trwalsza; może
ona okazać się niewzruszona nawet wtedy, gdy doświadczenie będzie jej bezpośrednio
przeczyć, a wobec tego może jej nie zachwiać nowo uzyskana wiedza.
[ 2 ]
Aby
uzasadnić swe tezy, teolodzy z ogromną łatwością tworzą pojęciowe zbitki,
które mają utwierdzać każdego w przekonaniu o istnieniu obiektywnych
ograniczeń dla ludzkiego intelektu. Można więc usłyszeć o 'granicach
pojmowania' i 'skończoności' rozumu, która sama przez się jest dla
niego ograniczeniem, o 'nieprzekraczalnych granicach' albo o 'naturalnych
ograniczeniach' czy 'przyrodzonych ograniczeniach', a gdy to nie
wystarcza, to o 'wrodzonych słabościach' rozumu. Rozum ma też być
trzymany na uwięzi po to, by badał rzeczywistość 'w granicach wyznaczonych
przez jego naturę'. Wszystkie te sformułowania, oczywiście, wywierają
odpowiednie wrażenie, lecz, gdy przyjrzeć im się w szerszym kontekście, można w nich dostrzec żonglowanie słowami i pojęciami. Słowo 'rozum' raz jest
używane w stosunku do intelektu pojedynczego człowieka, a ten rzeczywiście
bywa na różne sposoby ułomny, drugi raz w stosunku do całego ludzkiego
rodzaju, a ten jest w stanie ciągłego niedosytu i potrzeby rozwoju.
Odpowiednio mieszając jedno z drugim, zawsze, w sposób werbalny, można osiągnąć
zamierzony cel, co udowadniali już starożytni. Chodzi więc o to, aby akceptując
te rzekome, wewnętrzne, naturalne ograniczenia rozumu, uczeni jednocześnie
zaakceptowali kuratelę duchowych przewodników po 'bezdrożach' nauki.
Byłoby
grubą przesadą twierdzić, że podejmowane są próby totalnego zahamowania
rozwoju nauki czy jej bezwarunkowego podporządkowania religii. Aż tak źle nie
jest, ponieważ teolodzy doskonale wiedzą, że autonomia nauki jest niezbędna
dla jej rozwoju, a nauka jednak się przydaje. Chodzi tylko o to, by uczeni właściwie
interpretowali wyniki swoich badań, właściwie je naświetlali. Wskazuje na
to, moim zdaniem, pkt 51 encykliki "Fides et Ratio", który mówi:
Ponadto,
kiedy trwa dziś mnożenie się systemów, metod, pojęć i argumentów
filozoficznych, nierzadko bardzo szczegółowych, narzuca się wielka potrzeba
ich krytycznego rozeznania w świetle wiary. Przedsięwzięcie to jest niełatwe,
skoro bowiem już samo określenie naturalnych i niezbywalnych zdolności
rozumu, wraz z jego ograniczeniami konstytutywnymi i historycznymi, nastręcza
znaczne trudności, to tym bardziej problematyczne bywa czasem odróżnienie w poszczególnych propozycjach filozoficznych tego, co jest w nich cenne i owocne z punktu widzenia wiary, od treści błędnych i niebezpiecznych.
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Cyt. wg: R. Dawkins,
Samolubny gen, Prószyński i S-ka, Warszawa 1996, s. 17 [ 2 ] W. Heisenberg, Fizyka a filozofia, KiW, Warszawa 1965, s. 212 « Nauka i religia (Publikacja: 22-04-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8917 |
|