« Felietony i eseje Mur religii Autor tekstu: Bartłomiej Gajek
Pracuję w bibliotece naukowej. Moje stanowisko pracy znajduje się w dużej sali z półkami,
na których znajdują się książki o różnorodnej tematyce. Począwszy od
astronomii, aż do historii Kościoła. Niedawno wyższy hierarcha kościelny
postanowił zafundować wybudowanie obok działu religijnego,
małej kaplicy. Patrzyłem na budowę oniemiały, bo zamiast małej, skromnej
kapliczki, postawiono ogromny budynek. Przyjeżdżali do niej pielgrzymi z całego
świata, gdyż była to pierwsza kaplica połączona z biblioteką naukową. Nie
na długo.
Poranek był piękny, promienie słońca delikatnie wpadały do
biblioteki. Siedziałem przy biurku i czytałem książkę na temat ewolucji. Będąc w tym miejscu bibliotekarzem, zdołałem nauczyć się niesamowitych rzeczy, co
tylko uatrakcyjnia wykonywany przeze mnie zawód.
— Dzień dobry. — Usłyszałem czytając fragment o doborze
naturalnym. Podniosłem wzrok i ujrzałem młodego człowieka w stroju
robotniczym, z zaprawą murarską i cegłami obok. Na mojej twarzy malował się
wyraz konsternacji pomieszanej ze zdziwieniem.
— Witam pana. Nikogo nie zamawialiśmy. Nie mamy też żadnych dziur w ścianach.
— Rozumiem, że nie został pan poinformowany. Już tłumaczę. Otóż główny
przewodniczący do spraw kaplicy przy bibliotece zlecił mi zadanie, które mam
wykonać.
— Ale jakie zadanie? Ma pan postawić kolejną kaplicę? — odłożyłem
książkę na bok i wstałem. — Nie, proszę pana. Mam wybudować mur.
— Mur?
— Tak jest. Najprawdziwszy mur.
— A gdzie ten mur ma powstać? — zapytałem.
— Pomiędzy strefą naukową w bibliotece, a religijną.
— Mogę wiedzieć dlaczego? — zapytałem zdenerwowany.
— Przewodniczący wyraził troskę o swych współwyznawców, którzy
przychodzą do kaplicy. Boi się, że zejdą na złą drogę.
— Nic nie rozumiem. Chce pan powiedzieć, że nauka to zła droga? Co w tym złego, że pielgrzymi chcą i mogą poczytać książki naukowe?
— To zła droga. Osobiście wolę czytać książki religijne. Są o wiele prawdziwsze, niż te, które znajdują się wokół tego biurka.
-Z chęcią zadzwonię do
przewodniczącego.
— W takim razie zaczynam — odpowiedział murarz.
Młody człowiek ochoczo wziął się za budowę muru. Wiedziałem, że
muszę zadzwonić do przewodniczącego. Wziąłem telefon i wpisałem numer.
— Wszyscy święci radują się w niebie, a twoja droga jest wyznaczona
przez niego, masz ochotę na modlitwę wciśnij jeden, masz ochotę na święte
słowa, wciśnij dwa, chciałbyś dostać pamiątkę z kaplicy przy bibliotece,
wciśnij trzy, masz możliwość wyboru, pamiętaj! Jeśli chcesz porozmawiać z przewodniczącym, wciśnij cztery — usłyszałem w słuchawce, gdy tylko
zadzwoniłem na zapisany numer.
Wcisnąłem przycisk z cyfrą cztery.
— Witamy w kancelarii przewodniczącego. Jeśli masz ochotę na spokojną
rozmowę, wciśnij jeden. Chciałbyś dostać medalik, wciśnij dwa. Masz dzieci i chciałbyś je ochrzcić w jeszcze nie zakupionej chrzcielnicy ze stu
procentowego złota, wciśnij trzy i wpłać pieniądze na nasze konto. Jeśli
chcesz porozmawiać z przewodniczącym, wciśnij cztery.
Kolejny raz wcisnąłem przycisk z cyfrą cztery. Do tej pory, młody
murarz zdołał postawić mały murek. Pięknie, po prostu pięknie.
— Poczekaj na swoją kolej — usłyszałem w słuchawce. Ten człowiek
musi być zarobiony po łokcie, skoro nie może odebrać telefonu.
— Słucham? — w końcu udało mi się usłyszeć głos przewodniczącego.
— Dzień dobry. Dzwonię z biblioteki naukowej. Chciałbym się dowiedzieć,
dlaczego jest tutaj budowany mur.
— Drogie dziecko. Mur jest po to, by był mur.
— Po pierwsze, nie jestem pana dzieckiem, po drugie nie rozumiem pana
argumentu.
— Nie trzeba rozumieć, wystarczy mi uwierzyć.
— Nie ma pan nic do powiedzenia na ten temat?
— Proszę się nie denerwować. To mur nadziei.
— Czego? — zapytałem, będąc mocno zdenerwowany.
— Nie mam czasu z panem rozmawiać. Proszę zgłosić swój wniosek do
mojej sekretarki, siostry Luizy.
— Do pana siostry?
— Tak jest. Polecam odmówić modlitwę, to pomaga na zdenerwowanie.
Rozmowa zakończyła się nagle. Trzymałem przez chwilę słuchawkę
telefonu w ręku, po czym odłożyłem ją na miejsce, wstałem i podszedłem do
młodego murarza, który wybudował już mur o wysokości dwóch metrów.
— Nie może pan przestać? — zagaiłem.
— Nie mogę. Takie jest polecenie odgórne.
— Zasady są po to, by je łamać.
— Nie można ich łamać, bo to brzydki uczynek.
Dałem za wygraną. Oddaliłem się, by poukładać książki na półkach,
które zostały po mojej stornie. A trzeba powiedzieć, że to duża część
sali. Zmierzałem w stronę działu matematycznego, obok był dział fizyczny,
niedaleko chemiczny. Zaraz za nim biologia, astronomia i wiele, wiele innych
działów związanych z nauką. Gdy tylko skończyłem odkładanie książek od
czytelników na swoje miejsce, popatrzyłem na mur, wybudowany przez młodego człowieka.
Był to mur od podłogi do sufitu, całkowicie odgradzający bibliotekę naukową.
Usiadłem przy biurku. Odbierałem telefony od czytelników. Pytali czy są
dane pozycje, czy mogą przyjść i je odebrać, czy nie są wypożyczone.
Zapraszałem do odwiedzenia biblioteki. Miałem chwilę dla siebie. Zacząłem
czytać przerwaną lekturę o ewolucji. Wtem odezwał się telefon.
— Biblioteka naukowa, słucham? — powiedziałem do słuchawki.
— Witam. Miałem się zgłosić po odbiór książek — usłyszałem w telefonie.
— W takim razie proszę śmiało do nas przyjść — odparłem.
— W tym problem, że to nie takie proste.
— Dlaczego?
— Dlatego, że przed sobą widzę mur.
« Felietony i eseje (Publikacja: 15-05-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8966 |