|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Wprowadzenie Wprowadzenie: Chrystianizm Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Racjonalista odrzuca również chrystianizm, jednak należy odnotować
czym był ten wielki ruch sprzed dwóch tysięcy lat, należy to dostrzec i docenić :
"to nietylko 'wielkie ustanowienie', ale najpotężniejszy
rozmach duchowy, jaki przekształcił dusze i nadal się w nich rozwija. Ten wpływ
winniśmy po części to idyllicznej, to znów tragicznej piękności legendy,
więcej jeszcze temu, co nazywają moralnością Ewangelji, taką, jaka się
wydobywa z przypowieści i przemów, przypisywanych Zbawicielowi. "Duch
Ewangelji, mówi słusznie ksiądz Loisy, jest najwyższym objawieniem świadomości
ludzkiej, szukającej szczęścia w sprawiedliwości".
(Tak, jest objawieniem tych poszukiwań, ale nie jest tożsamy z samą
sprawiedliwością, rozsądkiem czy mądrością. Jest emanacją PRAGNIENIA szczęścia i oparcia w pojmowanej absolutnie sprawiedliwości, której wyrazem ma być
nieuniknione osądzenie każdego człowieka, ważny jest również czynnik pewności
kary boskiej dla tych, którym ludzkość nie wymierzyła sprawiedliwości -
przyp. Mariusz Agnosiewicz.). Zapewne, moralność chrześcijańska
nie jest oryginalną, nie więcej, niż jakakolwiek moralność religijna lub świecka;
jest etyką ówczesnych szkół żydowskich, takiego Hillela lub Gamaljela; ale
ukazuje się w Ewangeliach uwolniona od wszelkiej scholastyki, od wszelkiego
pedantyzmu rytualistycznego, czerstwa i w prostym stroju, jak przystoi
doktrynie, co rusza na podbój świata. Jest to moralność szkoły bez szkoły,
oczyszczona i jakby przefiltrowana w duszach pałających, z całym wdziękiem i z całą mocą przekonania, właściwą koncepcjom ludowym. Nie jest społeczną,
zaniedbuje obowiązków człowieka względem gminy politycznej, ponieważ
zmierza do doskonałości, do czystości indywidualnej; ale przygotowuje
człowieka do lepszego wypełniania swych obowiązków społecznych, potępiając
nienawiść i gwałt, nauczając braterstwa. (...) Moralność
chrześcijańska była tylko regułą postępowania chrystjanizmu, zresztą
zawsze źle przestrzeganą; pozostało udziałem św. Pawła osadzić ponad ta słodką
etyką cierpką doktrynę grzechu pierworodnego, odkupienia i łaski, która
wzbudzi 18 stuleci jałowych dysput i cięży jeszcze na ludzkości, jak
zmora" (Reinach). Nie jest to obrona Nowego Testamentu. Bynajmniej. To obrona ducha
ewangelicznego, który zdaje się gdzieś miejscami przebijać przez ten mrok
naiwności. Chrystianizm powstał jeszcze przed naszą erą, przed chrześcijaństwem. Wraz z nastaniem tzw. ery chrześcijańskiej — umarł, bo przyszedł Paweł, przyszły
podziały i kłótnie. To pragnienie szczęścia i sprawiedliwości zostało na
powrót zakute w kajdany dogmatu i rytuału. Później przyszedł Augustyn,
zniszczył resztkę chrystianistycznej pozostałości. Siedemnasty wiek odrzucił
Augustyna, czy to jednak mogło obudzić trupa? Ostał się jeno folklor... Zadajmy sobie jeszcze pytanie, czy ów chrystianizm był czymś
pięknym i doskonałym? Przyjdzie i na to odpowiedzieć negatywnie. Piękną,
choć niewyczerpującą, odpowiedź dadzą poniższe dwa listy czytelników FiM:
"Uczciwiej jest być ateistą niż
wierzącym (to jest również wznioślejsze, jeśli oczywiście
poparte było solidnymi refleksjami, a nie jedynie poprzez wychowanie przez
ateistów — przyp. M.A.). Przecież ta wiara jest
na wskroś interesowna. Wierzę, bo mam obiecane zmartwychwstanie i życie
wieczne w niebie. Muszę spełnić wszystkie warunki, które zaleca Kościół i mogę spać spokojnie. Co za wspaniała perspektywa, propozycja nie do
odrzucenia. Każdy człowiek wie, że jest śmiertelny i boi się śmierci. Nie
chce pogodzić się z myślą, że śmierć to koniec wszystkiego
(tutaj ukazuje się przywiązanie każdego chrześcijanina do sfery
biowegetacyjnej, której substytutu usilnie poszukuje; nie jest uduchowiony, gdyż
nie wystarcza mu pozostawienie po sobie ducha swych ziemskich dokonań,
znamienia swego bytu, on chce istnieć dalej, kontynuując swój ciąg
emocjonalny gdzieś w krainie szczęścia i radości — przyp. M.A.).
A kto w Boga nie wierzy i nie słucha
zaleceń księży, nie będzie zbawiony tylko potępiony ? Przecież to kłamstwo.
Jak wspaniale, uczciwie, godnie i pięknie żyją ateiści
(należy sprostować — jak mogą żyć, jeśli są ludźmi rozumnymi, a przecież
ten ostatni epitet to nie synonim słowa 'ateistyczny' — przyp. M.A.) !
Oni nie oczekują żadnego zbawienia. Umierają godnie, bez strachu i bez księdza.
Żyją w zgodzie z przyrodzonymi prawami natury, w zgodzie z zasadą:
'nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe'. I jest to największa nagroda
dla ateisty — szacunek i pamięć innych. Dla mnie opinia 'był
dobrym człowiekiem' więcej znaczy niż opinia 'był pobożnym człowiekiem'.
Dobry, to dobry, a pobożny ?
To religia zawłaszczyła sobie
wszystkie zdobycze ludzkości na przestrzeni wieków. Te tak zwane „wartości
chrześcijańskie" to nic innego jak normy moralne i etyczne wypracowane
przez ludzkość na przestrzeni tysięcy lat przed Chrystusem. To nie są moim
zdaniem żadne Prawa Boskie tylko normy postępowania gatunku ludzkiego. Przecież
na całym świecie żyją ludzie, którzy nigdy o naszej religii nie słyszeli,
ani o jej wartościach, a żyją „jak Bóg przykazał". A przed
powstaniem chrześcijaństwa to była czarna dziura, a ludzie żyli jak zwierzęta?
Przecież tysiące lat temu istniały państwa, narody. Ludzie się rodzili,
umierali, kochali się, rodzili dzieci i opiekowali się nimi. I do dziś nic się
nie zmieniło. Przybyło tylko oszustów i cwaniaków" (Andrzej Maszerowski, nr 32/2000).
Rekapitulacją powyższego błyskotliwego listu była odpowiedź
pana Władysława Salika z Zielonej Góry:
"W moim odczuciu tzw. katolik, czy wyznawca
jakiejkolwiek innej religii, nie czyni dobra dla samej potrzeby jego świadczenia.
Robi to albo:
— z wyrachowania — w nadziei na tzw. zbawienie wieczne, albo
— ze strachu — przed tzw. potępieniem wiecznym.
Tymczasem sama natura, świat, w którym żyjemy, jego wartości i piękno (tak, świat jest piękny, nawet przy całym swym okrucieństwie;
sztuką jest jednak widzieć to piękno, gdyż mało kto nam w tym pomaga,
kultura judeochrześcijańska na światło wydobywa głównie złe jego strony,
symptomatyczne jest zwłaszcza to, że każdy kolejny etap jego ewolucji
zaznaczony był zmasowanym fatalizmem pseudointeligentów; tak jest również w naszych czasach — przyp. M.A.) zasługują na to, abyśmy postępowali
szlachetnie i dobrze. Sam człowiek, nasz bliźni, zasługuje na to, aby służyć
mu wszelką pomocą bez podpierania się jakąkolwiek ideologią (bardzo ważne
antyideowe zdanie wypowiedział Kazik: "Nie giń za ideę, żadna
idea nie jest warta życia")" (nr 36/2000)
« Wprowadzenie (Publikacja: 14-05-2002 Ostatnia zmiana: 09-12-2002)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9 |
|