|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Energetyka
Antygórnicza propaganda i odnawialne źródła energii Ojca Dyrektora Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
| 1. Policja otaczająca szczelnym
kordonem taczkę z kukłą burmistrzyni |
Dziś (6.6.2013) odbyła się
wielka manifestacja w obronie
kopalni Brzeszcze, w której udział wzięło ok. 8 tys. osób, z hasłami w stylu „Brzeszcze chcą żyć".
Chodzi o trasę S1, która ma zostać poprowadzona ekologicznie, czyli
przez pola wydobywcze. Przeciwko poprzednim protestowali ekolodzy. W kierunku urzędu miejskiego poleciały kamienie i jajka.
Milicja pałowała,
gazowała i aresztowała.
Jednocześnie również dziś Grinpis opublikował broszurę propagandową
Węgiel zabija i podżega do walki z polskim górnictwem. Na terenach, gdzie próbuje się budować polskie elektrownie,
gazowo-naftowe
wydziały propagandy i dezinformacji prowadzą wśród mieszkańców „edukację
ekologiczną" i ciągają po sądach budowniczych elektrowni. A medialny mainstream
milczy lub napomyka o tym półgębkowo. Aktualnie na Wirtualnej Polsce i Gazecie.pl jako hot news: Putin rzucił żonę. Z kolei na Onecie: Pawlak rozstał
się z kochanką. Niedawno grzmieli o dętej aferze w polskim górnictwie.
A gdzie
Brzeszcze? [ 1 ]
Medialna propaganda antygórnicza jest potężna i doprowadziła do tego, że górnik bardzo często kojarzony jest jako awanturniczy
roszczeniowiec którego nierentowny zakład pracy musimy utrzymywać z naszych
podatków. Jest to kompletny nonsens wygenerowany przez aparat medialnej
propagandy. Powrócił dawny język opisu protestów pracowniczych górników. „Brzeszcze: chuligani zaatakowali policję na demonstracji" - czytamy w Naszemiasto.pl (Verlagsgruppe Passau), a na zdjęciach widzimy, że z górnikami idą kobiety i dzieci. A owi „chuligani" to po prostu pracownicy, którzy nie stoją z bezradni rozłożonymi rękoma widząc, że barbarzyńcy stają u bram kopalni. Gdyby górnicy nie byli tak twardą grupą zawodową, syreni śpiew o dobroczynnych skutkach likwidacji polskich kopalni już dawno osiągnąłby skutek.
Kopalnie mają okresy koniunktury i dekoniunktury. Kopalnie, które dawni
ministrowie klasyfikowali jako trwale nierentowne dziś funkcjonują nawet jako
jedne z wiodących. Firmy górnicze są zyskowne, rozwojowe i mogą stać się
solidnym fundamentem polskiej gospodarki. O samym górnictwie napiszę jednak
odrębnie, poniżej będzie o górnikach.
Polskie firmy górnicze funkcjonują w oparciu o nieco
inną „filozofię redystrybucji" aniżeli międzynarodowe koncerny, które
maksymalizują zysk, który następnie służy ekspansji międzynarodowej. W firmach
górniczych więcej zysku jest dzielone między pracowników w postaci tak
krytykowanych pensji górniczych. Uważam, że są one całkowicie słuszne choćby z dwóch przyczyn: jest to praca szczególnie szkodliwa i niebezpieczna, a z drugiej
strony strategiczna dla gospodarki. Gdyby nie destrukcyjna polityka niszczenia
polskiego górnictwa a w najlepszym razie zaniedbywania go, byłoby ono w zupełnie
innym miejscu niż jest obecnie, kiedy rośnie zagrożenie tańszym węglem
importowanym.
Poza tym należy na te pensje spojrzeć z innej strony:
górnictwo to jedna z ostatnich poważnych gałęzi krajowej gospodarki, które
zachowały lokalny charakter. Dzięki temu najszybciej dogania poziom unijny, tym
bardziej, że jest unijnym liderem branży (Polska produkuje 40% węgla kamiennego w Europie, pomijając Rosję). Problem nie polega na tym, że górnicze pensje rosną
za szybko, lecz na tym, że inne rosną za wolno (wg GUS w 2012 pensja netto w górnictwie: 4,7 tys. zł [ 2 ],
podczas gdy średnia krajowa: 2,5 tys. zł). Paradoksalne jest to, że nasze pensje
szybciej doganiały unijne, kiedy byliśmy poza UE. W latach 1995-2004
średnie płace z uwzględnieniem inflacji wzrosły o 56%, podczas kiedy w latach
2004-2013
jedynie o 18%. Ceny wielu podstawowych produktów rosły przy tym szybciej, czyli w 2013 mamy mniejszą siłę nabywczą niż w 2004 na takie towary, jak: mieszkania,
grunty rolne, benzyna, chleb, mięso, mleko, cukier. Głównym źródłem tego stanu
jest redukowanie potencjału produkcyjnego kraju (często w konsekwencji sprzedaży
przedsiębiorstw zagranicznym koncernom, którym później często bardziej opłacało
się sprzedawać w Polsce towary wyprodukowane w innym oddziale firmy leżącym poza
Polską). Dziesięć lat temu więcej rzeczy produkowaliśmy sami. To nie górnicze
płace są problemem, jak próbują nam wmówić gazeciory, lecz nasze. Górnicze płace
po prostu generalnie trzymają poziom.
Wydaje się, że politycy prowadzący akcję wyprzedażową
bez jakiejkolwiek myśli strategicznej, zdawali sobie sprawę, że taka będzie
konsekwencja ich działań: pod koniec lat 90. stwierdzono, że nie opłaca się
dalej finansować szkolnictwa zawodowego. Wtedy też zlikwidowane zostały szkoły
górnicze, które później zaczęły się odradzać dzięki stymulacji samych firm
górniczych (KW, JSW). Już w 2006 w polskich kopalniach wyraziście odczuto
decyzję o likwidacji szkół górniczych, kiedy stwierdzono drastyczny brak
odpowiednio przygotowanej siły roboczej. Unieważniono wówczas kupowane kilka lat
wcześniej za pożyczki z Banku Światowego zobowiązania zwalnianych górników, że
nie zatrudnią się ponownie w kopalni.
Kopalnia w razie wahań koniunktury lub „otoczenia
prawnego" nie przeniesie fabryki do innego kraju, jak dzieje się to w typowych
koncernach produkcyjnych. Nie może też łatwo wymienić grupy pracowników, bo
doświadczenie jest w tym fachu ważne. Jak ważne, to obrazuje sposób obsadzania
wyższych stanowisk: w kopalniach nawet magister inżynier po AGH swoją
karierę
zaczyna od robotnika pod ziemią, by swoją wiedzę teoretyczną podbudowali
doświadczeniem.
Kiedyś także i na polskiej kolei kierownicy zaczynali od opukiwania wagonów. W latach 90. do PKP — a jeszcze bardziej jak je rozparcelowano
-
zaczęto masowo zatrudniać osoby bez przygotowania zawodowego (np.
w 1997:
7250),
później zlikwidowano szkoły kolejowe, czyli skazano polską kolej na upadek.
Firmy górnicze są dużo bardziej związane ze swoimi
pracownikami niż wiele innych branż. Stąd znacznie mocniejsza pozycja
pracownika. Jaka jest tymczasem aktualna pozycja np. polskiego hutnika? Nasze
huty należą do międzynarodowego koncernu. I pomimo tego, że polski pracownik
jest tańszy, to jednak on idzie na pierwszy odstrzał a nie pracownik z Francji
czy Niemiec, bo tam koncernowi rządy grożą nacjonalizacją. Albo inny zawód:
dziennikarz. Mało który spaczony jest taką skalą patologii jak właśnie ten.
Olbrzymia rzesza wyrobników dziennikarskich haruje za marne grosze, nie mając
tym samym pola do rozwinięcia własnej autonomii. Upierdliwego dziennikarza o wiele łatwiej wymienić niż górnika: nie ma tutaj bowiem jakichś specjalnych
kwalifikacji, a branża akademicka ma tak dużą nadprodukcję humanistów, którzy
potrafią klecić zgrabne zdania, że nie stanowi to problemu.
W polskiej branży górniczej jest znacznie mniej
patologii quasikolonialnych niż w wielu innych profesjach. Naturalnie, łatwo
przy tym o sprowokowanie resentymentów antygórniczych, które perfekcyjnie są
rozgrywane przez prasę krajową.
Trudno się później dziwić, że wielu górników, zwłaszcza
ze zlikwidowanych kopalń, garnie do Tadeusza Rydzyka, który wcielił się w
Bicz Boży na Transformację i zagospodarował do własnych celów jej słusznie sfrustrowane ofiary, nie pomagając w realnym rozwiązaniu żadnych ich problemów. Radio Maryja zainstalowało nawet
swój „jastrzębski nadajnik" na terenie kopalni Zofiówka. Gdyby Tadeuszowi
Rydzykowi leżało na sercu dobro górników to smagałby z anteny francuski koncern
EDF, że przerabia toruńskie elektrociepłownie, by ogrzewać miasto rosyjskim
gazem zamiast polskim węglem, czym nie tylko przyczynia się do pogrążania
polskiego górnictwa, ale i drenowania konsumentów dodatkowymi kosztami. Zamiast
tego ojciec dyrektor sam poszedł w odnawialne źródła energii, które mają w najbliższych latach odebrać węglowi część rynku. Po wybudowaniu radia, gazety,
telewizji, szkoły wyższej i sieci komórkowej, dyrektor Radia Maryja postanowił
zostać baronem energetycznym. Rozpoczął poszukiwanie złóż geotermalnych w Toruniu.
Potencjalnie mogła to być całkiem sensowna idea: ciepło z zakładu geotermalnego
jest wprawdzie droższe niż z elektrociepłowni opartych o węgiel, ale jest tańsze
od ciepła z elektrociepłowni gazowej, czyli Fundacja Lux Veritas mogłaby
zaoferować części torunian ciepło w cenach konkurencyjny wobec EDF. Ekonomiści
Radia Maryja doszli jednak do wniosku, że zamiast potępiać czy konkurować z EDF,
lepiej będzie z nimi współpracować. Do złóż gorącej wody redemptorysta dobrał
się już w 2008, a w 2011 trysło z odpowiednią mocą. Teraz nad złożem budowany
jest park geotermalny, toruńskie termy rekreacyjno-rehabilitacyjne o potencjale 1400 osób/dobę. Będzie aquapark, hotel, spa, 25 basenów i niecek.
Geoterma toruńska ogrzewać ma także uczelnię, wielki budowany obecnie kościół:
Wotum za Jana Pawła II. A to co zostanie będzie sprzedawane przez sieć
ciepłowniczą Cergii, czyli sieć należącą do EDF, firmy państwa francuskiego,
będącej
głównym europejskim partnerem Gazpromu. W ten sposób walczy się o wszechpolskie interesy. A zwalniani z kopalń górnicy
dostaną może rabat na spa wotywne.
Przypisy: [ 2 ] Poza wypłatą górnicy otrzymują także nagrody z zysków kopalni, np. JSW w
2012 wypłaciła pracownikom 130 mln zł nagród, co daje ok 6 tys. zł na
pracownika, w 2013: 90 mln zł; w typowych przedsiębiorstwach nagrody
przypadają na ogół jedynie menedżerom. « Energetyka (Publikacja: 07-06-2013 Ostatnia zmiana: 27-09-2014)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9007 |
|