|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Kartka z podróży Autor tekstu: Joanna Wilkońska
Lot Ryanairem z Paryża, a ściślej z małego lotniska
Bovais (coś na kształt naszych Pyrzowic) był standardowy. Ciżba
francusko-polskich pasażerów, płaczące dzieci, niewygoda, tłuściutkie
stewardessy oferujące towary luksusowe oraz mniej luksusowe, płatne posiłki.
Norma europejskich podróży tanimi liniami. Nuda przymusowego bezruchu, zapalić nie można, zjeść się
nie opłaca, co robić? Rozglądam się więc w poszukiwaniu wrażeń i tematów
do przemyśleń. Startujemy. Obok mnie polski mężczyzna w średnim aczkolwiek
zaawansowanym wieku, wykonuje zamaszysty gest prawą dłonią: żegna się na
wszelki wypadek, nigdy przecież nie wiadomo, co komu pisane. A jeśli nawet
pisane, to może dobry Bóg zlituje się w ostatniej chwili i oszczędzi nieszczęśnika a przynamniej jego żonę, której — zaobserwowałam kątem oka — przeżegnać
się nie chciało. A może to działa na parę, nie wiem. Pomyślałam mimo
wili, że w sumie, to mnie też może ochronić w razie czego, w końcu siedzimy w jednym szeregu. Żachnęłam się
jednak na tę myśl płochą i rozglądam się nadal.
Patrzę na rząd niewygodnych siedzeń po drugiej stronie
cieśniny korytarza i coś mnie intryguje, choć sama nie
wiem, co. Przyglądam się więc
bardziej przytomnie i dostrzegam trzy kobiety w wieku mniej więcej mojego sąsiada
(tego, który mimowolnie ratuje mnie od śmierci w pożarze spadającego
samolotu) i jakoś nadal nie rozumiem, o co mi chodzi. Jest w nich coś, co je
wyróżnia, nieuchwytna aura odrębności, inność jakaś. Na pozór trzy zwykłe
kobiety, nader skromnie odziane — rzekłabym- wręcz po męsku. Proste spodnie,
trzewiki, bezkształtne żakieto-kapoty oraz ciasno przylegające do głowy
chusty. Naturalnie na surowych twarzach nieskażonych żadnym kosmetykiem, brak
śladów najlżejszego makijażu. Myślę, siostry zakonne bezhabitowe. Ale nie,
chustki na głowach oraz karnacja i fizjonomia twarzy sugerują tradycję
religijną nieco młodszą od poczciwego, starego chrześcijaństwa. Tak,
wyznawczynie islamu, myślę inteligentnie. No i cóż z tego, w końcu lecimy z Paryża, jesteśmy w nowoczesnej Europie, do mieszanki etniczno-kulturowej jesteśmy
nawykli, uważamy się za światłych i tolerancyjnych ludzi. No i co z tego, że
muzułmanki? — powtarzam sobie, zirytowana swoim kołtuństwem. A jednak, jakoś dziwnie. Musiałam pochylić się nad tą „dziwnością" i uchwycić intelektem, o co mi się tak naprawdę rozchodzi.
Trzy figurki, nieruchome niczym Czarny Kamień w Al-Kabie,
dłonie równiutko ułożone na kantach spodni, niewidzący wzrok wbity w jeden
punkt (wydawało mi się, że powieki nie mrugnęły ani raz), dumnie uniesione
brody, usta zaciśnięte, twarze niewzruszone, nietknięte żadną emocją, bez
cienia wyrazu. Podczas startu — nic. W powietrzu — nic. Przy lądowaniu — też
nic. Jak na komendę wstały w zwartym szeregu i karnie opuściły pokład. W trakcie lotu nie odezwały się do siebie słowem, choć znały się dobrze, to
pewne, może nawet były spokrewnione. Gdy tak na nie spoglądałam z ukosa, wciąż
zastanawiałam się, co znaczą te zastygnięte pozy. Modlą się bezgłośnie,
wielbiąc Allaha w szahadzie, czy myślą o czymś — dajmy na to — sprośnym?
Jakoś raptownie i niemalże z oburzeniem na samą siebie odrzuciłam drugą
opcję, modlitwa pasowała bardziej, choć — przyznajmy — wariant ten nie łamał
mentalnych stereotypów.
Przyglądałam im się bezwstydnie, tym niemniej ukradkiem,
obezwładniona posągową aurą i jakąś dystynkcją bijącą z tych przeciętnych
kobiet. Cały czas zastanawiałam się nad tym, co to jest, co mnie tak niepokoi i ciekawi zarazem. Może to duma z nich przeziera, pewność wyższości
tradycji i kultury oraz siła wiary w jedynego prawdziwego Boga oraz szczególne
posłannictwo kobiety, czy wręcz przeciwnie: skrywane poczucie odmienności,
społecznego wykluczenia, nieoswojonej i niechcianej inności? Wiem, duma
pomieszała mi się z pogardą, niechcący. Nowa myśl przemknęła mi tymczasem
niczym błyskawica: żołnierze wyciszeni przed akcja bojową. Tak, to taki
rodzaj koncentracji, zapadnięcia się w sobie, kontemplacji przed niechybną śmiercią.
Zawieszenie pomiędzy światami, dotknięcie granicy, bycie w sytuacji
ekstremalnej. W maleńkim, choć tłocznym samolocie, miałam do czynienia z potężną
siłą enklawy w obliczu mglistego zagrożenia większości. Trzy nieme,
szarobure kobiety w różnobarwnym, rozedrganym, ponowoczesnym tłumie
europejskich turystów z niższej półki.
Znikły mi z oczu, wtopiły w pulsujący ruch lotniskowego
żywiołu. Czy inność ich osłabnie gdzie indziej?
Chodząc teraz po ulicach miasta bezwiednie wypatruję
trzech figurek, wabiona tajemnicą innego świata.
« Felietony i eseje (Publikacja: 13-06-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9025 |
|