|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Ateizm i Ateologia
O Bogach możliwych, niemożliwych i zbędnych [2] Autor tekstu: Ziemowit Ciuraj
Erotyzm pierwocin bytu nie powinien nas śmieszyć ani cieszyć: po
pierwsze dlatego, że wątek ten przewija się w mitologiach i religiach różnych
kultur, od Indii poprzez Grecję aż po legendy ludów Afryki, Ameryki i Australii; po wtóre dlatego, że ta hipoteza, wyrażona potocznie, mówi, że
życie to nie jest bajka: życie to jest bitwa.
Bóg
Efemeryczny
W przypadku tego Boga szczególnie duże kłopoty stwarza terminologia,
która nie potrafi oddać specyfiki bytu wykraczającego poza wszelkie dostępne
umysłowi kategorie. W ogóle mówienie o Bogu jest trudne, zaś o Bogu
Efemerycznym właściwie niemożliwe, gdyż jego natura polega na wymykaniu się
wszelkim określeniom (zachodzi tu pewna analogia do zasady nieoznaczoności). W tej koncepcji prawdziwe jest zarówno stwierdzenie, że Bóg stworzył świat
jak i odwrotne, że to świat stworzył Boga. Jego istnienie nie jest konieczne,
wbrew temu, co głoszą tomiści; rzeczywiście, konieczność jest jakimś
przymusem a Bóg przymuszony do czegokolwiek nie jest Bogiem absolutnie
suwerennym i nie przysługuje mu atrybut najwyższego stopnia doskonałości.
Nie można zatem powiedzieć ani że Bóg jest, ani, że go nie ma; już raczej
można powiedzieć, że Bóg bywa (co zgodne jest z Jego wolnością od przymusu
istnienia), zaś najlepiej to wyrazić w ten sposób, że łaska boża dotyka
niektórych ludzi z pewnym nieustalonym prawdopodobieństwem. Owa potencjalność
zaistnienia wszelkich pozytywnych zdarzeń, z powstaniem Kosmosu w pierwszej
kolejności, stanowi swoistą Jego Prawie-Obecność i Jakby-Miłość;
aktualizuje się ona wtedy np., kiedy ktoś pomodli się żarliwie o bogactwo,
kupi los na loterii i bankomat w wyniku awarii wypłaci mu całą swoją zawartość.
Takie zdarzenia mają miejsce, jakkolwiek bardzo rzadko (częściej w wyniku
takiej modlitwy spada ulewny deszcz, grad lub pojawia się trąba powietrzna),
ale są jak najbardziej możliwe i tę możliwość nazywamy Opatrznością.
Wojny się zdarzają, gdyż przypadkowej i nieokreślonej nieobecności
Boga towarzyszy na zasadzie dopełnienia obecność szatana, który robi to
samo, co Stwórca, tylko w odwrotnym kierunku: można go interpretować jako
Boga na biegu wstecznym. Fizycy nie umieją wskazać, gdzie konkretnie jest
elektron, bo jest za mały i nie
potrafią wskazać Boga, bo jest za duży.
Bóg — Nirwana
Bóg nie stworzył świata, bo go nie ma. To znaczy świata nie ma, jest
tylko maja, złudzenie, dowolne i pozbawione istniejącego poza nim celu
westchnienie boskiego Absolutu. To, co postrzegamy jako istnienie i zmienność,
będąc źródłem pragnień i niepokojów, prowadzi do cierpienia, najważniejszej
cechy doczesnej rzeczywistości, której doświadczamy tylko po to, by doskonałość
pierwotnej harmonii i Pełni Bytu wzmogła się poprzez kontrast względem nicości,
źródła zła. Świat jest mruczanką Nirwany, mantrą powtarzającą daremność
wszelkich wysiłków, zbyteczność oczekiwań,
kuszącą wygaśnięciem wszelkich pragnień w pełnej jedności z Absolutem i zaniknięciu wszelkiego zróżnicowania.
Wojny są wielkim niepokojem i tym większe jest dzięki nim ostateczne
uspokojenie.
Bóg — Który — Mówi
Bóg stworzył świat z powodu człowieka i opowiedział o tym, po czym
aktywnie uczestniczył w życiu swoich stworzeń, nawiązując z nimi kontakt słowny i wzrokowy. Kosmiczny bałagan wywołany przez inteligencję zamieszkującą
Eden wymagał podjęcia kolejnych wysiłków, mających zbawić człowieka za
pomocą strasznego cierpienia. Sam akt stworzenia dokonany został przez
powiedzenie: „niech stanie się Światłość!"; najważniejsze fragmenty Jego
pouczeń i uwag zostały za boskim przyzwoleniem zapisane, autoryzowane przez
Ducha Świętego i opublikowane. Bóg
poprzez sieć swoich agentów pobiera tantiemy od publikowania Jego wystąpień
oraz grania sztuk dramatycznych Jego autorstwa.
Mechanika
boskości
Jest to zatem Bóg nie-deistyczny, tylko jak najbardziej tradycyjny, ten,
którego możemy spotkać na kartach Biblii. Tu dochodzimy do zasadniczej
kwestii, podstawowej dla zrozumienia praktycznej istoty ateizmu, która nadal
niedostatecznie klarownie jest wyjaśniana wierzącym.
Otóż teoretycznie rzecz ujmując, nie ma żadnych fundamentalnych powodów,
dla których widzialny, poznawalny metodami naukowymi materialny świat miałby
wykluczać istnienie jakiejś istoty istniejącej poza nim, nie podlegającej
jego prawom (zatem niematerialnej) ale zdolnej ingerować w porządek naturalny
(niezależnie od praw fizyki) zgodnie z własną wolą, wszechwiedzącej i stwarzającej porządek moralny, obowiązujący wszystkich ludzi. To, że
badania naukowe nie wskazują na obecność takiej istoty o niczym nie świadczy,
gdyż nie jest ona przedmiotem, ale podmiotem poznania i jest całkowicie
suwerenna, również i w tym, jak i na ile pozwala się poznać. Można sobie
wyobrazić sytuację, w której, nawet wiedząc to, co wiemy o świecie, Bóg
aktywnie ingeruje w kluczowych momentach, bez rozgłosu, subtelnie wpływając
na ruchy cząsteczek materii i przez to istotnie zmieniając historię ludzkości, w sposób niezauważalny, poza zasięgiem najczulszych badawczych instrumentów.
Teoretycznie tak by właśnie mogło być i, jak podejrzewam, takie wyobrażenie
Boga działającego ukradkiem jest sposobem godzenia wiary religijnej z wiedzą i metodologią naukową wielu badaczy, którzy utrzymują, że między wiarą w Boga a wiedzą naukową o świecie nie zachodzi żaden konflikt. Problem polega
jednak na tym, że praktyka wiary nie jest teorią, której miejsce zawsze
pozostaje w obszarze myśli ludzkiej, lecz jej historyczną rzeczywistością. A ta, nie tylko że skrzeczy, ale wręcz wyje głosem ludzkich ofiar wszelkich
dogmatyzmów.
Gdyby Biblia miała swoją premierę wczoraj i wszyscy dziś dopiero byśmy
się zapoznawali z jej wersetami, zastanawiając się, jak najlepiej uczcić
Boga i oddać chwałę Jego Majestatowi, można by podejść przy odrobinie
dobrej woli do zagadnienia tak, jak to naszkicowałem powyżej. Jednak — o czym
wierzący nie lubią wspominać w dyskusjach na temat wiary — Bóg posiada swoją
kryminalną kartotekę. Nie pojawił się na arenie dziejów wczoraj i mamy już
zgromadzony dostatecznie obfity materiał dowodowy, pozwalający ocenić
wiarygodność oświadczeń na temat Jego istnienia.
Nie miejsce tu, by pogrążyć tekst tego eseju w krwawym bagnie dokonań
wszystkich wielkich religii, na który to temat napisano całe tomy i całe tomy
jeszcze zapewne będą napisane. Wystarczy tu tylko nie podlegający wątpliwości
fakt, że cała masa mniejszych lub większych satrapów, duchownych, królów,
dyktatorów, ludowych trybunów, czy pospolitych cwaniaków powoływało się na
słowa Biblii dla uzasadnienia wszelkich możliwych nieprawości i zbrodni, o ile były dokonywane w imię „obrony wiary" i stanowiły wypełnienie
„woli bożej". Tu dochodzimy zatem do kluczowego punktu, w którym każdy
myślący człowiek powinien sobie zadać pytanie nie
tylko o to, czy te wszystkie inwokacje przywołujące Boga na świadka i zarazem promotora swojej nikczemności miały faktycznie miejsce. Oczywiście każdy
wierzący na to odpowiada, że człowiek jest istotą grzeszną i to, co działo
się pod boskim sztandarem niekoniecznie musiało być zgodne z Jego wolą.
Każdy myślący i współczujący człowiek powinien zadać sobie inne
pytanie: czy historia religii niosącej w sobie obraz rzekomo dobrego Boga tak
chętnie używanego jako oręż w krwawej walce, tym łatwiej, że i ów
wizerunek jest niezwykle krwawy, nie stanowi dowodu
Jego nieistnienia ? Dowodu najmocniejszego z możliwych, tak mocnego, jak stal,
którą wierzący zabijali w religijnym szale tych, których uznali za wrogów
rzekomo istniejącej Wszechmocnej Miłości ? Dowodu wynikającego z bolesnego,
fizycznego zaprzeczenia temu wszystkiemu, czego od Boga byśmy mogli oczekiwać i na co mieć w Nim nadzieję ?
Niewiara uwalnia od ciężaru tych dylematów. Nie wystarczy jednak strząsnąć z siebie pył pozostawiony przez tę egipską mumię, która kiedyś rzekomo
dokonała czynów przekraczających ludzkie pojmowanie; warto odkryć i pokazać
światu ten ukryty za kulisami religijnego teatru mechanizm, którego działanie
odpowiada za całe zło wiary w Boga — Który — Mówi.
Mechanizm ten można odtworzyć, badając historię zorganizowanej wiary.
Zdecydowana większość religii, o ile nie wszystkie, wykształciła szczególną
grupę społeczną, którą stanowią kapłani. Rola kapłanów zarówno
pierwotnie jak i dziś jest podobna: pośredniczą między „zwykłymi ludźmi" a Bogiem, przez to znajdując się na wyższej, nadrzędnej względem ogółu
ludności pozycji hierarchicznej, co ma zapewne związek zarówno z samoorganizacją społeczeństw jak i powstawaniem władzy. Przyjmują więc na
siebie rolę Głosu Pana, spełniają funkcję uobecnienia Boga wśród ludzi. A stąd już tylko maleńki kroczek do konstatacji, że kapłani są wcieleniem
Boga na ziemi. I tu właśnie mieści się ta maszynka, która równie dobrze może
być maszynką do robienia pieniędzy, jak i maszynką do mielenia mięsa.
Religia oparta na Słowie Bożym posiada jedno bardzo ważne założenie,
które stanowi źródło zła tego rodzaju systemów społecznych. Jest to
przekonanie, że Bóg stale obecny jest wśród ludzi i poprzez swoich wybrańców
przekazuje ludziom swoją wolę. Że wciąż mówi, a człowiek musi (lub
przynajmniej powinien) Go słuchać. Taka była funkcja proroków, fundatorów
tych konstrukcji i taka jest też funkcja kapłanów. Gdyby Bóg, dodajmy, dobry
Bóg rzeczywiście mówił ustami swoich przedstawicieli i posiadał dostęp do
sumień ludzkich (które ponoć stanowią głos Boga w każdym człowieku)
mielibyśmy zgoła inną historię, z pewnością zaś pozbawioną przemocy i zbrodni wszędzie tam, gdzie Bóg zechciałby szepnąć choć jedno słówko.
Ale wiemy dobrze że tak nie jest i nigdy nie było. Bóg — Który — Mówi wszakże
jest w swoim iluzorycznym istnieniu dobrze poznany przez tych, którzy szczególnie
chętnie i bezczelnie, nie obawiając się żadnych konsekwencji, przywdziewają
pióropusz boskiego natchnienia i pohukują w tanecznym rytmie przywołując
Jego imię i zagrzewając lud do boju. I jako taki, faktycznie nieistniejący,
stanowi idealne, niezniszczalne i potężne narzędzie psychomanipulacji,
Immunitet Wielkiego Kłamcy.
Sofistyka żyje i nadal ma się doskonale, zwłaszcza w teologii. Wbrew
temu, co niewierzący naukowiec — przyrodnik mógłby powiedzieć o tej
dyscyplinie twórczości, teologia
jest jedną z najważniejszych sztuk . Nie nauk, ale sztuk właśnie. Jej
zadaniem jest podtrzymywanie funkcjonowania tej cudownej maszynki, opartej na
istniejącym rzekomo kanale transmisji boskich słów, który został zapoczątkowany
przez biblijnych proroków i działa aż po dziś dzień. Wprawdzie na tej
religijnej scenie jedyny możliwy Bóg, który się pojawia, to deus
ex machina, ale żywione przez nieprzebrane ludzkie masy przekonanie, że coś
za całą tą sakralną scenografią się kryje jest wciąż źródłem nabożnej
czci i lęku, dyspozycji psychicznych, które specjaliści od boskiego przekazu
potrafią doskonale wyzyskać. A potrafią wywierać wpływ tak wielki, że — aż
do obecnych czasów — żaden inny system przepływu informacji nie był w stanie
wywołać tak wielkich spustoszeń i mobilizować ludzi do tak radykalnych
zachowań, jak instytucjonalne religie, w których centralną figurą jest Bóg — Który — Mówi.
1 2 3 Dalej..
« Ateizm i Ateologia (Publikacja: 30-06-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9068 |
|