|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Ateizm i Ateologia
O Bogach możliwych, niemożliwych i zbędnych [1] Autor tekstu: Ziemowit Ciuraj
Pamięci
Kazimierza Łyszczyńskiego.
"Boga
rzadko postrzega się jako oczywisty fakt, który można traktować
jak każdy
inny istniejący przedmiot. Dziś wiele ludzi straciło wolę
dokonania tego
wysiłku wyobraźni. Nie musi to oznaczać katastrofy."
Karen
Armstrong, Historia Boga
Można czasem usłyszeć tę znaną opinię, że nie ma ludzi prawdziwie
niewierzących i każdy nosi w sobie jakąś intuicję Boga. Ten pogląd, szczególnie
popularny wśród wojujących teistów (byli tacy; ciekawe, dlaczego do
wojowania mieliby się garnąć wyłącznie niewierzący?) jest podstawą dużo
poważniejszego zjawiska, jakim bywa postrzeganie ateistów jako zaprzańców i ludzi świadomie walczących z Bogiem, w którego istnienie w głębi duszy nie
wątpią, ale którego za sprawą szatańskiego uroku znienawidzili. Przeważnie
nie warto podejmować prób uleczenia tego rodzaju dysfunkcji poznawczych, gdyż
nasze zaangażowanie w dyskusji będzie zazwyczaj przyjmowane z radością jako
potwierdzenie wyobrażenia ateisty jako wampira, dla którego obdarcie swojego
adwersarza z wiary i wyssanie zeń duszy są życiowym celem. Jednak chciałbym
przedstawić w tym kontekście problem innego rodzaju, niedostrzegany przez
wierzących i chyba zaskakujący również dla wielu sceptyków, agnostyków i niewierzących, a mianowicie problem wielości możliwych jedynych Bogów
(pisanych wielką literą) i trudności rozeznania się w tym poniekąd kłopotliwym
bogactwie Wszechmocnych Stwórców.
Ateizm w potocznym odczuciu utożsamiany jest z odrzuceniem
transcendentnego Boga będącego twórcą materii i człowieka, wszechmocnego,
wszechwiedzącego i ponad ludzkie wyobrażenie dobrego. Wydaje mi się zasadne
mniemanie, że ateizm, wynikający z samodzielnych przemyśleń i stanowiący
wynik pewnych wysiłków poznawczych oraz duchowych, czy też intelektualnych wędrówek,
które prowadzą często ścieżkami wiary i religii, staje się światopoglądem
ugruntowanym nie tylko przez intelektualną spekulację (jak wiadomo, pewne
atrybuty Boga pozwalają Mu na zawsze ukryć się przed ciekawskimi) ale nawet w większym stopniu przez odczuwanie, intuicję i szeroko rozumianą sferę
emocjonalną. Tę samą, która ściśle łączy się z przeżyciami natury
religijnej i odpowiada za gratyfikację, której wierzący zaznają poprzez
uczestnictwo w różnych formach praktykowania swojej wiary.
Dotkliwy brak (wiarygodnych) cudów, doskwierający wierzącym i niewierzącym,
którzy gotowi są uwierzyć (są tacy), brak regularnych komunikatów z Niebiańskiej
Centrali, sprzeczne interpretacje tego, co zostało kiedyś za takowe wzięte, z biegiem czasu musiały być powodem rozmaitych konfuzji i prób wypełnienia dręczącej
ciszy panującej w relacjach między niebem a ziemią. Jedni poszli drogą, którą
przetarli założyciele wielkich
religii, użyczając swojego głosu Stworzycielowi i oddając Mu bez reszty swój
umysł i ciało. To byli prorocy i mistycy. Inni znowu (tych nazywamy
filozofami) uparli się, by nadać mglistej idei Boga ręce i nogi i umieścić
go na tyle daleko, by nie dosięgły go swym unicestwiającym wzrokiem niegodne
człowiecze istoty, jednak na tyle blisko, by mógł im od czasu do czasu przyłożyć
rodzicielskiego klapsa. Filozofowie ci, niecnoty, nie zdawali sobie sprawy, jak
bardzo niebezpieczne są takie zabawy. Filozofia spopularyzowana w wersji
ilustrowanej, podbarwiona tłem
historycznym i ciekawą opowieścią, napędzana paliwem nadziei, potrafi bowiem
niczym bijak cepa rozetrzeć w drobny mak zalążki krytycznej myśli.
Potem przyszło opamiętanie. Filozofowie słusznie zauważyli, że
trzeba zatrzymać jakoś rącze rumaki teologii, zanim dyliżans cywilizacji
runie w odmęty paleolitu. I tak właśnie na arenę historii myśli ludzkiej
wkroczył deizm, pogląd, uznający wprawdzie istnienie Boga — Stwórcy, jednak
Boga z ludzkiego punktu widzenia bezużytecznego, gdyż odwróconego do świata
plecami. Cóż za nonsens! Chciałbym
więc krytycznie przyjrzeć się pewnym koncepcjom Boga, pokrewnym owemu
deistycznemu wyobrażeniu, jednak ożywionych przynajmniej odrobiną Jego błogosławionego
albo przeklętego zainteresowania naszym światem
i — jest to pewien ukłon w stronę wierzących — wyrazić swój pogląd,
który polega nie na apriorycznej negacji istnienia Najwyższej Istoty, tylko na
niemożliwości uznania pewnych jej atrybutów, które są dla zdecydowanej większości
teistów podstawą i sensem ich światopoglądu. Niestety, obawiam się, że nie
obędzie się bez krótkiego omówienia Boga biblijnego.
Jaki więc Bóg jest możliwy?
Bóg — Artysta
Bóg stworzył świat w twórczym szale, w porywie geniuszu, jako jedyną w swoim rodzaju galerię obejmującą nieskończoną mnogość wszelkich możliwych
form materii ożywionej i martwej. Celem takiej kreacji nie jest człowiek, lecz
satysfakcja twórcza. Bóg nie wnika w stany psychiczne swoich dzieł, podziwia
jedynie ich czysto zewnętrzne, materialne piękno; człowieka na równi z jego
posągowym przedstawieniem, świętego na równi z majestatyczną wyniosłością
kłębiastych cumulonimbusów spiętrzonych na wschodnim nieboskłonie,
zabarwionych purpurą promieni zachodzącego nad rajskimi plażami wysp Pacyfiku
słońca. Cieszą go jednakowo wszystkie religie, o ile ich świątynie czynią
zadość jego artystycznym gustom; wszak to, co brzydkie i niedoskonałe,
eliminuje. Doskonali formy sztuki w ogniu współzawodnictwa, ambicja ludzka to
rylec tego rzeźbiarza, kształtujący w wielkim wyścigu do chwały coraz
wspanialsze dzieła. Treść religii nie ma dla niego żadnego, najmniejszego
znaczenia, liczy się jedynie piękno i harmonia form sprawowania kultu:
podziwia swoje dzieło i cieszy się nim. Radość sprawiają Mu pięknie
wykaligrafowane hebrajskie litery Tory, ale nie dyktuje ani nie czyta ich, tylko
kontempluje. Rozkosz sprawiają Mu dźwięki „Jesus bleibet meine Freude" z kantaty nr 147 Jana Sebastiana Bacha, ale nie wie, co to jest
„Jezus".
Holokaust mógł się wydarzyć, bo jakiś kantor w pewnej
prowincjonalnej synagodze niemożliwie fałszował.
Bóg — Eksperymentator
Bóg stworzył świat wiedziony ciekawością, jaki będzie świat przez
niego stworzony. Rzecz jasna nie mógłby się tego dowiedzieć tak czy inaczej
nie pomyślawszy go — a więc nie stworzywszy uprzednio. Ciekawość zatem jest
tu nie tylko pierwszą fazą istnienia, ale utożsamia się z samym aktem powołania
do istnienia widzialnego świata. Co więcej, ciekawość boska aby wyrazić się w pełni, wymaga przeciwwagi w postaci tajemnicy, którą by mogła zgłębiać.
Tak więc świat jest dla samego Stwórcy wielką, niewyczerpaną zagadką, w której
badaniu i rozważaniu znajduje upodobanie. Zwiedzając labirynty bytu doznaje
radości odkrywcy i odczuwa zaskoczenie, zdumienie lub zachwyt — podobnie, jak
owładnięty badawczą pasją badacz, który poświęca życie dla swojej
ukochanej dziedziny wiedzy. Świat jest dla niego nieustannym koncertem zmieniających
się zależności i najbardziej zaskakujących konfiguracji, kontrapunktem
prostoty i złożoności, które dzieją się bez Jego udziału, co tym bardziej
wprawia go w zdumienie, że czyni Go zbędnym dla podtrzymywania biegu wspaniałego
mechanizmu, który skonstruował. Bóg doskonały tworzy doskonały świat -
taki, który jest całkowicie samowystarczalny. Niestety, człowiek jest tu również
jedynie jednym z licznych dzieł, między które została rozdzielona twórcza
miłość Wielkiego Eksperymentatora. Cywilizacja ciekawi Go i absorbuje dokładnie
tak samo, jak kultura bakterii hodowanych w szalce Petriego.
Wojny są dla Boga zjawiskiem niezwykłym i szczególnie interesującym.
Zbadał i zrozumiał ich przyczyny i, nie tracąc nic z zachwytu nad możliwościami
materii, której nadał impet, zaintrygowany śledzi zmienne losy cywilizacji i mrowisk.
Bóg
Podniecony
Bóg stworzył świat, bo, będąc Nieskończoną Potencją, potrzebował
pełnego silnych wrażeń, różnobarwnego, wielopostaciowego, realizowanego na
wymyślne sposoby poprzez rozmaite organizmy i ich grupy seksu. Dla takiego Stwórcy
treścią i celem istnienia świata są ekstremalne przeżycia: znajduje
satysfakcję zarówno uczestnicząc w pożyciu małżeńskim bogobojnych purytanów
jak i w pedofilskim gwałcie kapłana; swoje szczęście i spełnienie swej twórczej
mocy znajduje zarówno w replikacji prątka gruźlicy czy ośmiopłciowych
grzybków, co w pełnej dostojeństwa kopulacji słoni afrykańskich. Na tym
jednak nie koniec zabawy: uczestniczy w pewien sposób również w zabijaniu, w pościgu i ucieczce towarzyszącej ciągle wszelkiemu żywemu stworzeniu,
wcielając się to w drapieżnika, to w ofiarę, odczuwając masochistyczną
rozkosz w przedśmiertnym spazmie gazeli rozszarpywanej przez lwicę i w odrętwieniu
skazańców stojących na deskach szafotu; smakuje mękę tysięcy gladiatorów
przybitych do krzyży wzdłuż rzymskiej Via Appia oraz zwierzęcą radość
zwycięzców, czyniących wszystko to, co nazwano bezprawiem wojny. Religie
dostarczają mu podniet w postaci ofiar, również ofiar z ludzi.
Wojny w świecie wykreowanym przez takiego władcę są czymś oczywistym i powszednim, jak wieczorny seans telewizyjny. Szatan jest potrzebny jako
kamuflaż dla własnych bezeceństw, alibi i zasłona dymna, za którą Wielki
Samiec Alfa folguje swoim upodobaniom.
Bóg
Znudzony
Bóg stworzył świat z nudów. Dokładniej zaś — nie myślał wcale o stwarzaniu czegokolwiek, tylko pomyślał o Niczym. Myśl boska ma moc twórczą,
powstała Nicość, która — jak wiemy z filozofii — jest niemożliwa. Niemożliwość
sama-w-sobie Nicości zderzona z wszechmożliwością wszędzie-poza-sobą Boga
doprowadziła do powstania stanu nieskończenie nietrwałego a w następstwie do
straszliwej eksplozji, która rozerwała Boga na strzępy i stworzyła widzialny
Wszechświat (i wszystkie pozostałe, jeśli jakieś są). Nuda doprowadziła więc
do Pierwszej Rozrywki, zwanej potocznie Big Bangiem. Fragmenty Boga tworzące
materię próbują się ponownie zespolić w pierwotnej harmonii (stąd oddziaływania
fizyczne i symetrie, którymi tak zachwycają się naukowcy). Stopniowo postępujący
proces dochodzenia Boga do siebie po konsekwencjach nieprzemyślanej zabawy z Nicością wiedzie kolejno przez powstanie kwarków, nukleonów, atomów,
gwiazd, galaktyk, planet, bakterii i człowieka; doprawdy, perspektywy w tym
wariancie są więcej niż obiecujące.
Wojny zdarzają się, gdyż żydowskie i nie-żydowskie fragmenty boskie
zespalają się niezależnie od siebie w różnym tempie, co często prowadzi do
dysharmonii i konieczności przetasowania składowych elementów. Ta idea jest
podobna do pewnych spekulacji zawartych w kabalistycznej księdze Zohar.
Osiemnastowieczni chasydzi studiując te mądrości wpadli na pomysł zbierania
„bożych iskier". Nie wiadomo, czy udało im się odtworzyć Boga.
Bóg — Kobieta
Bóg nie stworzył, tylko zrodził świat, zaś Big Bang był Wielkim
Orgazmem. Są pewne fragmenty Pisma
Świętego, sugerujące żeńską naturę Boga. Wedle tej koncepcji świat
powstał, gdyż Bóg chciał się mieć w czym przejrzeć, ładnie wyglądać i mieć się w co ubrać. Wojny są potrzebne, by przypominać pozostałej części
ludzkości, jak wielkim złem są mężczyźni i utrzymywać ich populację na
optymalnym (z punktu widzenia konieczności utrzymania domu, drobnych napraw i rozrywek kulturalnych) poziomie.
1 2 3 Dalej..
« Ateizm i Ateologia (Publikacja: 30-06-2013 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9068 |
|