|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Felietony, bieżące komentarze
Komentarz do bieżącej sytuacji w Egipcie Autor tekstu: Hillary Clinton
Tłumaczenie: Caden O. Reless
Michele Kelemen (National
Public Radio): Na początku serdecznie dziękuję, że znalazła Pani czas, by z nami
porozmawiać.
Hillary Clinton: Oczywiście.
Czy myśli Pani, że naród
egipski może zaufać procesowi przemian, którego losy najwidoczniej znalazły się w rękach wojskowych i byłego szefa służb specjalnych, Omara Suleimana? Cóż, sądzę, że naród egipski
poszukuje obecnie jakiegoś sposobu na dokonanie przemian ustrojowych, które
doprowadzą do wolnych i uczciwych wyborów.
To jest zresztą to, na czym Stanom Zjednoczonym zawsze zależało. Wkładamy
wiele wysiłku, aby zyskać pewność, że zapoczątkowany proces dialogu będzie
doniosły i transparentny, i że doprowadzi do konkretnych rozwiązań. Sam naród i przywódcy różnych grup działających w ramach egipskiego społeczeństwa
ostatecznie zadecydują, czy spełnia on ich oczekiwania czy też nie. Dziś
dowiedzieliśmy się, że Bractwo Muzułmańskie zdecydowało się na wzięcie udziału
[w rozmowach — przyp. tłum.], co wskazuje, że przynajmniej są zaangażowani w dialog, do którego zachęcaliśmy. Teraz zamierzamy czekać i obserwować, jak to
się będzie rozwijało. Ale jednocześnie wyrażamy jasno, czego oczekujemy.
Niektórzy ludzie na ulicach
mówią, wie Pani, że "Suleiman to ktoś na kształt Mubaraka II", że zachowa on
wiele starych układów. Czy jego osoba daje według Pani pewność, że sprawy
potoczą się zupełnie inaczej niż dotychczas?
Spójrzmy na to w ten sposób.
Przeprowadziliśmy liczne rozmowy z nim i innymi osobami; zarówno ja, jak i pan
wiceprezydent [Joe Biden] rozmawialiśmy z nim w ciągu ostatnich kilku dni. Mamy
wrażenie, że są bardzo zaangażowani w tę sprawę, a kiedy kładliśmy nacisk na
podjęcie konkretnych kroków w określonym czasie, zapewniano nas, że zostaną one
podjęte. Ale w końcu trzeba powiedzieć, że przecież nie jesteśmy w tej sprawie
sędziami. To naród Egiptu jest teraz sędzią. I dochodzi do nas wiele głosów
świadczących o tym, że istnieje świadomość potrzeby zmian. Jest pewna potrzeba,
żeby podjąć próbę podążenia tą drogą, zobaczenia, jak to się rozwinie, i my ją
popieramy.
Co w takim razie stanie się z Hosni Mubarakiem? Mam na myśli to, czy Stany Zjednoczone nadal zachęcają go do
usunięcia się ze sceny politycznej, czy też ostatecznie zrezygnowały z forsowania tego rozwiązania?
Po raz kolejny podkreślam, że
ta decyzja należy do egipskiego narodu. Chcę postawić sprawę jasno -
określiliśmy pewne zasady, których się trzymamy. Żądamy powstrzymania się od
stosowania przemocy i konsekwentnie zwracaliśmy się do środowisk wojskowych i rządowych, by wzmocnić to przesłanie. Chcielibyśmy być świadkami pokojowych
protestów, wyrażających, w każdym razie do tej pory, żądania, które uważamy za
uzasadnione. I chcielibyśmy być świadkami sprawnych przemian, przeprowadzonych
zgodnie z konstytucją. Uważam, że trzeba przyznać Amerykanom, przedstawicielom
innych narodów i innym zainteresowanym grupom prawo do wyrażenia, czego
oczekują, ale ostatecznie to do narodu egipskiego należy podjęcie tych decyzji
we własnym imieniu.
Ale to przecież
administracja prezydenta Obamy wysłała do Kairu byłego ambasadora, Franka
Wisnera, by powiedział Mubarakowi, że już nadszedł czas. Wisner był właśnie… -
powiedział właśnie wczoraj wieczorem na konferencji bezpieczeństwa w Monachium,
że Mubarak odegrał krytyczną rolę w tym procesie przemian. W takim razie wygląda
na to, że Stany Zjednoczone w końcu musiały zaakceptować, że Mubarak wcale tak
szybko nie opuści sceny politycznej.
No cóż, przede wszystkim bardzo
cenimy pracę, jaką przez wiele lat Frank Wisner wykonywał dla naszego kraju.
Dlatego został poproszony o wyjazd i wysondowanie pozycji Mubaraka i jego
otoczenia, gdyż znał go osobiście od wielu lat. Jednak nie reprezentował on
amerykańskiego rządu i jego polityki. I od samego początku wyrażaliśmy jasno
stanowisko, że oczekujemy przekazania władzy na drodze konstytucyjnej.
W samym Egipcie odbywa się
obecnie debata, nie tylko w łonie rządu, ale również w egipskim narodzie, w jaki
najlepszy sposób można to osiągnąć. Na przykład, zgodnie z konstytucją w przypadku ustąpienia [Mubaraka], na co wskazują zarówno przedstawiciele
opozycji, jak i środowiska przychylne obecnemu rządowi, byłoby 60 dni na
rozpisanie nowych wyborów. Nie jestem ekspertem w sprawach związanych z egipską
konstytucją, nie zamierzam się wypowiadać na jej temat, ale to stanowczo za mało
czasu, dla wszystkich. Dziś rano oglądałam wywiad z przywódcami Bractwa
Muzułmańskiego, którzy utrzymują, że przygotowania [do wyborów] wymagają czasu.
Kolejny raz chcę podkreślić, że
sformułowaliśmy już nasze oczekiwania: zero przemocy, pokojowe protesty,
przekazanie władzy w zgodzie z zasadami konstytucyjnymi, w sposób transparentny,
sprawny, prowadzący do przeprowadzenia wolnych i uczciwych wyborów. Niemniej
jednak uznajemy, że ostatecznie podjęcie tych decyzji leży tylko i wyłącznie w gestii egipskiego narodu.
W jaki sposób pozostali
przywódcy w świecie arabskim patrzą na tę sytuację? Czy przychodzą do was i zadają pytania w rodzaju: „czy jeszcze nas popieracie?"
Są zaniepokojeni — podobnie jak
wszyscy inni — tym, co się jeszcze może wydarzyć. I mówimy im to samo, co mówimy
wam, że należy na to patrzeć przez pryzmat zasad, które już wcześniej
określiliśmy. Ale, jak sama wiesz, w zeszłym miesiącu wygłosiłam przemówienie w Doha, gdzie powiedziałam: „Osuną się fundamenty usadowione na piaskach. Te rządy i ci liderzy muszą zrozumieć, że ich powinnością jest odpowiedzieć na
uzasadnione żądania reform gospodarczych i politycznych, padające ze strony
ludności, a zwłaszcza ze strony ludzi młodych, którzy reprezentują od jednej
drugiej do dwóch trzecich populacji w wielu z tych krajów".
A tu, w Monachium, nazwała
to Pani „Perfect Storm" [ 1 ]
Zgadza się.
W takim razie zastanawiam
się, jakie rady daje Pani arabskim przywódcom na przetrwanie tego huraganu?
No cóż, dajemy im te same rady,
jakie dawaliśmy od lat, niezależnie od tego, czy administracja była w rękach
Republikanów czy Demokratów. Uważamy, że demokracje są bardziej stabilne niż
autorytarne reżimy. Wyrażamy przekonanie, że reformy gospodarcze, które
sprzyjają szerokiej dystrybucji dobrobytu wśród całej populacji, które wspierają
klasę średnią, które nie służą jedynie bogaceniu się elit, że zwalczanie
korupcji — że to wszystko zapobiega niszczeniu zaufania obywateli do przywódców
politycznych. Mamy na te kwestie bardzo spójne amerykańskie spojrzenie,
częściowo uformowane na podstawie naszej własnej historii, ale również na
podstawie obserwacji tego, co wydarzyło się w innych częściach świata. Tak więc
nasze przesłanie, to wyrażane oficjalnie, jak i prywatnie, pozostaje takie samo.
Niektórzy przywódcy słuchają lepiej niż inni. Wszyscy jednak będą musieli pojąć,
że dalsze wstrzymywanie reform gospodarczych i politycznych nie pozostaje w dłuższej perspektywie żadnym rozwiązaniem.
Ale przecież Stany
Zjednoczone polegały na autokratycznych rządach na Bliskim Wschodzie,
wpierających politykę Stanów Zjednoczonych, która jest bardzo niepopularna w tym
regionie. Dlatego zastanawia mnie to, wie Pani, co wielu analityków mówi
obecnie, że niezależnie od tego, jak to wszystko w końcu się rozegra, na Bliskim
Wschodzie będziemy mieli teraz do czynienia z przywódcami, którzy będą musieli
bardziej wsłuchać się w głos opinii publicznej we własnych krajach. To może
stwarzać pewne problemu dla amerykańskiej polityki w wielu obszarach. Zastanawia
mnie, czy jesteście gotowi na tego rodzaju nowy Bliski Wschód.
No cóż, Michele, sadzę, że
działania sił, z którymi mamy do czynienia, szczególnie w związku z rozwojem
technologii komunikacyjnych, nie można już odwrócić. I Stany Zjednoczone to
rozumieją. Dlatego chcemy odegrać konstruktywną rolę w udzielaniu pomocy krajom,
tak by stały się bardziej otwarte, bardziej demokratyczne, w większym stopniu
zapewniały obywatelom uczestnictwo w życiu publicznym i dostęp do rynku, i innych rzeczy, które uważamy za ważne.
Cały problem polega na tym, że w pewnych krajach przemiany będą następować w różnym tempie. Spoglądając na
sprawę z perspektywy historycznej, utrzymywaliśmy relacje z wieloma krajami,
których rządów nie akceptowaliśmy. Tak jest i dziś. Nie ma prostej odpowiedzi na
pytanie o to, w jaki sposób zajmować się tym, co leży w interesie Ameryki. Gdyż,
ostatecznie, moja praca, praca prezydenta [Obamy] polega na zapewnianiu
bezpieczeństwa i na obronie interesów Stanów Zjednoczonych.
W takim razie, czy w ciągu
ostatnich pięćdziesięciu lat robiliśmy interesy, utrzymywaliśmy relacje i wspieraliśmy rządy, z którymi nie zawsze dzieliliśmy wspólny punkt widzenia?
Oczywiście. Chodzi mi o to, że taki jest świat, w którym żyjemy. Jednocześnie
nasze przesłanie jest zgodne z tym, co — jak uważamy — leży w najlepszym
interesie Stanów Zjednoczonych, czyli więcej demokracji, więcej otwartości,
więcej współuczestnictwa. Ta zasada jest niezmienna i dlatego musimy jakoś
radzić sobie z tym wszystkim, co z niej wynika.
Będziemy musiały kończyć.
Bardzo dziękuję Pani za poświęcony czas, szczególnie, że jest Pani w trakcie
podróży. Rozumiem, że właśnie pobiła Pani rekord najczęściej podróżującego
sekretarza stanu, i to w ciągu pierwszych dwóch lat [sprawowania funkcji].
No cóż, tak w istocie o mnie
mówią. I jest wiele dni, gdy sama to po prostu czuję. Dziękuję.
Dziękuję za poświęcony czas.
Monachium, Niemcy, 6 lutego
2011
Przekład (nieautoryzowany): C.
O. Reless
Źródło:
U. S. Department of State
Przypisy: [ 1 ] Perfect storm — sztorm doskonały; Hillary Clinton
chodzi zapewne o to, że w wielu krajach arabskich występują obecnie warunki
demograficzne bardzo sprzyjające niepokojom społecznym i przemianom politycznym, a zawirowania społeczno-polityczne przenoszą się szybko z jednego kraju na drugi i wzajemnie się podsycają; por. 1991 Perfect Storm « Felietony, bieżące komentarze (Publikacja: 08-02-2011 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 909 |
|