|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Społeczeństwo O poliamorii [2] Autor tekstu: Grzegorz Andrzejczyk Bruno, Katarzyna Grunt-Mejer
KGM: Zdecydowanie związki poli
są nastawione na zasady. O samych regułach, normach, prawach (np. weta) w relacjach osób poliamorycznych powstało kilka osobnych artykułów naukowych
[ 4 ].
Nie jest to „wolna amerykanka" ani „emocjonalny chaos". Nie jest to też
tożsame z anarchią relacyjną, pod którą podpisuje się jedna z bohaterek
artykułu, choć duch wolności i nieposesywności jest bliski obu podejściom.
Odnoszę wrażenie, że osoby z „Newsweeka" swoje otwarte związki — bo to najogólniejsze
określenie na niewyłączność seksualną — nazwały poliamorią, nie przejmując
się tym, że termin ten, znany jest w zagranicznej literaturze od ponad 20 lat,
ma już pewne konotacje i nie jest tak bardzo pojemny, jak
by się mogło wydawać. A to ma pewne
konsekwencje: ponieważ artykuł jest w pewnym sensie zwiastunem poliamorii dla
szerszego grona czytelników w Polsce. Istnieje ryzyko, że poliamoria może być
rozumiana inaczej przez Polaka, niż dajmy na to Brytyjczyka, Kanadyjczyka,
Francuza, Portugalczyka itd. I nie dziwi mnie w kontekście takiej „jaskółki zmian", jaką jest
ten artykuł, późniejsze utożsamianie poliamorii ze związkową nonszalancją,
by nie rzec dosadniej: rozwiązłością bez zasad, czy niestabilnością
relacji, co widać już bardzo wyraźnie w komentarzach pod artykułem czy w odniesieniach
do niego w Internecie. GAB: Zgadzam
się, dlatego też w miarę możliwości warto wymieniać poglądy z osobami
poliamorycznymi z innych krajów, z czym w zasadzie nie ma większego problemu — strony poliamoryczne i fora są bardzo liczne i tylko na samym Facebooku
jest ich około setki. Często w publikacjach, które czytam o poliamorii,
pada takie sformułowanie: „twierdzą, że potrafią kochać więcej niż jedną
osobę" z naciskiem na „twierdzą". Pomijam już to, że często osoby, które
zaprzeczają możliwości kochania więcej niż jednej osoby w tym samym czasie,
same tak kochają — z tym, że różną miłością. Poza tym to słowo
„twierdzą" poddaje pod wątpliwość umiejętność, stan faktyczny. To
takie nieeleganckie, w taki sam sposób można powiedzieć o każdym — kto mówi,
że kocha, w tym o osobach mono. Twierdzę, że kocham, czy kocham? Są osoby,
które kochają wiele osób — ja to wiem — to jest udziałem zarówno moim,
jak i wielu osób, które znam.
KGM: W zdaniu „twierdzą, że
potrafią kochać więcej niż jedną osobę" mamy nawet dwa założenia, które w kręty lingwistycznie sposób deprecjonują poliamorię. Tak jak Pan zauważył,
słowo „twierdzą" oznacza przypuszczenie, że nie jest to prawda.
Drugie podejrzane słowo to „potrafią" — co sugeruje, że może i mogą
tak.
GAB: Darzenie miłością kilku
osób w tym samym czasie — czy są badania naukowe na ten temat, by przekonać
osoby, których nie jest to udziałem i na tej tylko podstawie twierdzą, że to
niemożliwe? Coś jak „nie jest możliwe przedostanie się na drugi brzeg
rzeki bez mostu, bo jak wejdę do wody to utonę", nie wszyscy potrafią pływać,
nie wszyscy mają łódki itd.? Takie myślenie z mojego punktu widzenia jest
absurdalne, bo wymusza, by mieć jednego rodzica, jednego przyjaciela, jedno
dziecko, jednego partnera — by spełnić to, że „prawdziwa miłość jest
tylko do jednego człowieka", ale i tak wyszło nam już cztery obiekty miłości,
lub pięć, bo dobrze kochać i siebie samą/samego. Koszmarne pytanie stawiane
dzieciom — a kogo bardziej kochasz, mamusię, czy tatusia? Oboje jesteśmy
rodzicami więcej niż jednego dziecka. Czy kochamy każde z nich i jak je
kochamy? Tekst dotyczył poliamorii a nie zauważyłem w nim zbyt wielu odniesień do miłości, za to wiele do seksu, tak jakby mowa
była nie o poliamorii a o „polierotyźmie". Zatem może słowo o miłości,
spróbujemy ją zdefiniować?
KGM: Zdefiniujmy miłość? Wielu już próbowało robić to na przeróżne
sposoby i stąd między innymi w popularnej książce Wojciszke mamy 6
podstawowych typów miłości [ 5 ].
Do tego zaznacza się, że miłość tzw. przyjacielską możemy odczuwać nie
tylko do partnera, ale też do dzieci, przyjaciół, a nawet większej grupy
ludzi. Skąd więc to założenie, że nie można kochać na raz dwóch czy
trzech osób?
Jeśli nawet wyjmiemy z rozważań
wszystkie typy miłości, które obejmują relacje inne niż intymne, wciąż
mamy do czynienia z trzema udowodnionymi neuropsychologicznie typami miłości:
erotycznym silnym pociągiem (możemy mieć wątpliwość co do nazwania tego miłością,
ale obezwładnieni nią tak właśnie spostrzegają swój stan), miłością
romantyczną (często obsesyjną, koncentrującą się wokół dowiedzenia się
wszystkiego o ukochanej osobie) i długotrwałym przywiązaniem, budzącym
uczucie ciepła, bliskości, zaufania. Bardzo ciekawie przedstawia te typy Helen
Fisher w książce „Dlaczego kochamy" [ 6 ].
Co więcej, możemy odczuwać różne miłości na raz — i to do różnych osób.
Bardzo głęboka intymność i doskonała znajomość partnera niestety obniża
nasz pociąg seksualny i to chyba jest jedna z pułapek miłości. Bo jeśli ktoś
mówi: „już cię nie pociągam, więc już mnie nie kochasz", to w świetle
tej koncepcji jest zupełnie odwrotnie. Paradoks ten podkreśliła Marianne
Brandon, która „włożyła kij w seksuologiczne mrowisko", pisząc artykuł
udowadniający, w jaki sposób monogamia przyczynia się do problemów
seksualnych w trwałych związkach [ 7 ].
GAB: Wracając do tekstu pojawia
się następująca wypowiedź — „Psychologowie ostrzegają, że koszty związków
poliamorycznych mogą być jeszcze poważniejsze. — Niebezpieczna wydaje mi się
niestabilność." Z kilku powodów nie mogę się z tym zgodzić. Nie znam
wyników badań, statystyk, które by taki stan rzeczy potwierdzały. Poza tym,
co miało by być tu mierzone: czas trwania relacji — zazwyczaj jest ich kilka i zmieniają formę, ilość spraw spornych, dynamika związków, satysfakcja? Tak
jak Pani wspomniała, mi również znane są związki poli o kilkudziesięcioletnim
stażu, ale też i kilkuletnie związki mono zakończone spektakularnymi
rozwodami.
KGM: Martwi mnie brak
„odrobionej lekcji" u zapytanych specjalistów przed udzieleniem wywiadu.
Ani panie psycholog, ani pan seksuolog nie zajrzeli do badań, bo gdyby to
uczynili, nie byłoby tych przypuszczeń, które swoją drogą jasno obrazują
uprzedzenia wobec odpowiedzialnej niemonogamii. Jednym z bardziej znaczących
badań jest podłużne studium Rubina [ 8 ],
który badał pary otwarcie
niemonogamiczne w przeciągu wielu lat. Badania te ukazują, że zarówno
satysfakcja małżeńska, jak i stabilność małżeństwa jest taka sama u osób
seksualnie otwartych i wyłącznych. Szerokie badanie nad poliamorystami w Ameryce, które obejmowało ponad 4000 poliamorycznych osób, ukazało większe
zadowolenie z życia u osób poliamorycznych niż u tzw. zwykłych osób i znacząco
większe poczucie równości w małżeństwie u polikobiet (porównano wyniki z próbą generalną społeczeństwa) [ 9 ].
GAB: Niestety, mało jest
terapeutów afirmatywnie pracujących z osobami niemonogamicznymi — tworzę właśnie
ich bazę, by osoby poliamoryczne mogły korzystać w razie potrzeby z porad
profesjonalistów (seksuologów, terapeutów, psychiatrów, coachów) z aktualną
wiedzą naukową w tej dziedzinie. Obawiam się, że wobec nagłaśnianego tzw.
„kryzysu małżeństwa" — co ma miejsce i w tym tekście, poliamoria może
być traktowana jako jedno z jego źródeł. Pojawia się to na przykład w jednej z wypowiedzi, której autorka widzi w tworzeniu związków
poliamorycznych lęk przed pogłębioną relacją, samotnością, porzuceniem, a możliwość uzyskania realnego poczucia bezpieczeństwa widzi w trwałej
relacji z jedną osobą. Według mnie żyjemy obecnie nie tyle w okresie kryzysu
małżeństwa czy monogamii — co w czasie dostrzegalnych zmian kulturowych w tym względzie. Poza tym nie obserwuję u znanych mi osób poliamorycznych lęku
przed pogłębioną relacją jako motywacji w tworzeniu kolejnych relacji. Według
mnie jest dokładnie odwrotnie i z całą pewnością związki poliamoryczne nie
należą do powierzchownych. Moim zdaniem tezy te dotyczyć mogą różnych osób,
niezależnie od ich orientacji relacyjnej. Dlatego przypisywanie ich osobom
poliamorycznym — niepoparte badaniami — uważam za nadużycie.
KGM: Co ciekawe, nieliczne różnice,
jakie wychodzą w badaniach pomiędzy osobami poliamorycznymi i innymi otwartymi
seksualnie a osobami deklarującymi się jako monogamiczne, dotyczą cech nie
związanych z zaburzeniami. Różnica w otwartości na doświadczenie jest jedną z tych nielicznych różnic, co chyba nie dziwi [ 10 ].
Natomiast przytoczone przez Pana wypowiedzi ekspertów ukazują tylko, jak
bardzo ich normatywność jest zakotwiczona w kontekście kulturowym hołubiącym
monogamię i orientację ku heteroseksualnej parze. Aby złamać ten kontekst można
wyobrazić sobie odmienny punkt widzenia: „Osoby pragnące monogamii
odczuwają neurotyczny lęk przed opuszczeniem, dlatego utrzymują symbiotyczny
związek, obwarowując go społecznymi i religijnymi przysięgami przy świadkach"
albo: „Monogamiści mają problemy z adaptacją do zmian i nowości".
Oczywiście z punktu widzenia danych empirycznych twierdzenia te są absurdalne,
dokładnie tak samo jak absurdalne jest natychmiastowe łączenie niemonogamii z czymś w rodzaju zaburzenia. Są to po prostu dwa różne style życia, w których
zalety jednego są odpowiedzią
na wady drugiego.
GAB: Nie sposób — nie czyniąc
tego tekstu długim, a przez to nużącym dla części czytelników — odnieść
się do wszystkich twierdzeń osób z tekstu zawodowo zajmujących się
psychologią, seksuologią. Zatem jeszcze tylko jedna z wielu moim zdaniem
nieuzasadnionych opinii, która mówi o kłopotach z poczuciem własnej wartości w związkach poliamorycznych. Jak też presji powodowanej lękiem przed zakończeniem
związku, skutkującym ciągłym udowadnianiem własnej wartości i atrakcyjności.
Co wynika z badań na ten temat?
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 4 ] por. Wosick-Correa K (2010) Agreements, rules, and agentic fidelity
in polyamorous relationships. Psychology and Sexuality 1(1): 44-61. [ 5 ] Wojciszke, B. (2009). Psychologia
miłości. GWP [ 6 ] Fisher,
H. (2004). Dlaczego kochamy? Rebis [ 7 ] Brandon, M. (2011). The challenge of
monogamy: bringing it out of the
closet and into the treatment room. Sexual and Relationship Therapy, Vol.
26, No. 3, August 2011, 271-277 [ 8 ] Rubin,
A. M. (1982). Sexually open versus sexually exclusive marriage: A comparison
of dyadic adjustment. Alternative Lifestyles, 5(2), 101-106. oraz: Rubin,
A. M., & Adams, J. R. (1986). Outcomes of sexually open marriages. The
Journal of Sex Research, 22(3), 311-319 [ 10 ] por. Peabody, S. (1982). Alternative Life Styles To Monogamous
Marriage: Variants of Normal Behavior in Psychotherapy Clients. Family
Relations, 31(3), 425. « Społeczeństwo (Publikacja: 20-07-2013 Ostatnia zmiana: 23-07-2013)
Katarzyna Grunt-MejerDoktor nauk humanistycznych w dziedzinie psychologii, badaczka psychologicznych determinant i konsekwencji konsensualnej niemonogamii. Pracuje w Katedrze Seksuologii Poradnictwa i Resocjalizacji Uniwersytetu Zielonogórskiego. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9121 |
|