|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Społeczeństwo O poliamorii [1] Autor tekstu: Grzegorz Andrzejczyk Bruno, Katarzyna Grunt-Mejer
Rozmowa dotycząca publikacji „Poliamoria: Miłość w sieci" — Anity Zuchory- „Newsweek" nr 27/2013, 1-7.07.3013"
Rozmawiają:
-dr Katarzyna Grunt-Mejer [KGM]:
dr nauk humanistycnych w dziedzinie psychologii, badaczka psychologicznych determinant i konsekwencji konsensualnej niemonogamii. Pracuje w Katedrze Seksuologii Poradnictwa i Resocjalizacji Uniwersytetu Zielonogórskiego. -Grzegorz Andrzejczyk-Bruno [GAB]:
autor strony internetowej www.philianizm.pl
poświęconej poliamorii
***
GAB: Na początku lipca
opublikowano w „Newsweeku" tekst, który odczytuję jako próbę ukazania
czytelnikom zjawiska poliamorii, jak też życia osób określających się jako
poliamoryczne. To było bardzo trudne zadanie — choćby z uwagi na obszerność
tematu w tym dużą różnorodność „poliamorycznych stylów". Czy Pani
zdaniem to się udało?
KGM: Po przeczytaniu artykułu
miałam mieszane uczucia. Z jednej strony podobało mi się, że został oparty
na relacjach osób identyfikujących się
jako poliamoryczne, pokazujących bez skrępowania te aspekty
funkcjonowania relacji, które większość ukrywa. Z drugiej strony, właśnie
przez dobór takiej grupy bohaterów miałam poczucie dużego niedosytu, a nawet
poczucie pokazania poliamorii jako zjawiska obecnego tylko wśród młodych,
nie-mainstreamowych, wciąż szukających swojego miejsca w życiu ludzi. A przecież poliamoria to doświadczenie, które może dotyczyć osób w każdym
wieku, także tych z większym doświadczeniem
życiowym, z większą odpowiedzialnością za innych — za mężów, żony,
dzieci....Artykuł sugeruje, że to raczej luźna zabawa związkami
wśród młodych ludzi, która pewnie (w domyśle) skończy się, gdy się
wyszaleją i ustatkują. Jest to dalece różne od obrazu poliamorii, jaki
powstał u mnie w wyniku kontaktów z osobami deklarującymi się jako
poliamoryczne: wśród nich przeważają relacje osób po trzydziestce, często z dziećmi, czasami ludzi żyjących ze sobą więcej lat niż ma część
bohaterów tego artykułu. Bardziej standardowe badania wykazują, że wiek
partnerów jest znaczący dla sukcesu związku wielostronnego. Osoby po
trzydziestce tworzą stabilniejsze relacje [ 1 ].
GAB: Utkwiła mi w pamięci myśl, o ile dobrze pamiętam przypisywana Sokratesowi — „ustalcie co dane słowo
znaczy a przestaniecie się kłócić". Brakuje mi tego przy dyskusjach dotyczących
poliamorii, zabrakło i teraz. Bo czym jest poliamoria? Czy w tekście mówiono
tylko o niej? Nie jest to zarzut pod adresem autorki tekstu, czy osób udzielających
wywiadu, bo zdaję sobie sprawę, że temat jest na tyle obszerny, że dopiero
pozycja książkowa i to zapewne nie jedna jest w stanie wyczerpująco go
przedstawić. Śledziłem publikacje i komentarze internetowe po ukazaniu się
tego tekstu i w większości odbiór czytelników, był następujący — w uproszczeniu — „poliamoria to intensywne życie seksualne, pozbawione zasad, a skrywane za fasadą słowa miłość, za którą stoi tylko pustka i żądze".
Zresztą jak zauważyły osoby przedstawione w artykule w „Newsweeku", a co umknęło uwadze części
czytelników — nie trzeba być osobą poliamoryczną, by prowadzić intensywne
życie seksualne.
KGM: Niestety w artykule nacisk
został właśnie położony na seks, i praktycznie go zdominował.
Bohaterowie, odwołujący się do orgii seksualnych, czy też dużych potrzeb w tym zakresie, budują jasny wizerunek, czym jest dla nich poliamoria. A szkoda. Właśnie
to zjawisko, pośród kilku typów otwartości seksualnej, jest najsilniej powiązane z intymnością, kochaniem, odpowiedzialnością za uczucia innych osób,
dbaniem o trwałość relacji — w skrócie, z emocjonalną dojrzałością. Dla
amatorów różnorodności seksualnej bardziej odpowiedni byłby zapewne
swinging lub typowy otwarty związek, oparty na szerszych relacjach seksualnych, a wybiórczych emocjonalnie, albo też życie singla. Poliamoria wiązana jest
natomiast w literaturze naukowej bardzo często z wielowiernością, czyli
wiernością w obrębie niewielkiej grupy partnerów. Jak się można domyśleć,
nie sprzyja to licznym i różnorodnym kontaktom seksualnym tak bardzo jak inne
formy niewyłączności.
GAB: Przy temacie poliamorii
wiele mówi, pisze się o seksie, a dlaczego nie np. o wspólnych posiłkach,
spacerach, finansach, wychowywaniu dzieci? W tekście, o którym teraz
rozmawiamy jest kilka moim zdaniem ważnych stwierdzeń między innymi
Agnieszki Weseli, która mówi o tym, że poliamoria, przybiera różne
formy — jednak autorka nie rozwija tego wątku. Dziennikarka ukierunkowuje
swoimi pytaniami część z wywiadami na sferę seksu. A przecież praktyka związków
poliamorycznych bardzo często jest taka, że
seks zazwyczaj ich nie dominuje, co więcej, nie we wszystkich relacjach jest
obecny. Dlatego nie zgodzę się z twierdzeniem jednego z rozmówców, że „poliamoria
jest dla ludzi, dla których seks jest w życiu ważny", bo znam
poliamoryczne osoby aseksualne, ale i takie osoby poli, które seksu nie
uprawiają, mimo miłości, którą kogoś darzą. Seks i miłość to dwie różne
sprawy — przecież możliwa jest miłość bez seksu, jaki i seks bez miłości.
Czasem mam wrażenie, że „głodnym chleb na myśli", bo najczęściej o seksie w kontekście poliamorii nie piszą sami poliamoryści, a osoby z nią
nie związane.
KGM: Wiadomo, że generalnych
stwierdzeń nie można forsować, gdy człowiek opiera się tylko na swoim doświadczeniu,
więc lepiej, zamiast projektować czym jest poliamoria dla ludzi, odwołać się
do badań, przeprowadzanych najlepiej na dużych próbach. A z nich się
dowiemy, że aktywność seksualna
poliamorystów jest tylko minimalnie większa niż średnia w społeczeństwie
[ 2 ], a niektóre badania wskazują, że seks jest dla
poliamorystów mniej istotny niż rozmowy, intymność inna niż seksualna, czy
czas spędzany razem [ 3 ].
GAB: Tak,
zgodzę się z Panią, takie są i moje obserwacje. W tekście zabrakło również zaznaczenia, że poliamoria nie stawia
sobie za cel dyskredytowania monogamii! A tak jak ona, jest jedną z możliwości
wspólnego życia z innym człowiekiem, z innymi ludźmi. Piszą o tym między
innymi w swoich książkach autorki „Puszczalskich z zasadami" i „Poliamorii",
które ukazały się w ciągu ostatnich dwóch lat nakładem Wydawnictwa
„Czarna Owca". Wykazywanie na przykład wyższości poliamorii nad monogamią,
bądź odwrotnie, uważam za pozbawione większego sensu (w dodatku
niepotrzebnie antagonizuje) — są ludzie dla których monogamia będzie
optymalną formą relacji, podobnie jak dla innych będzie nią poliamoria, czy
życie singla, a i to nie wyczerpuje przecież wszystkich rozwiązań. Według
mnie poliamoria pozwala na konstruowanie związków „na miarę", dla
konkretnych osób, oczywiście z zachowaniem jej fundamentalnych zasad. To
niejednokrotnie trudne, bo nie ma współcześnie, w tej części świata
gotowych, powszechnie dostępnych wzorców. Tak jak jest to w przypadku
monogamicznego związku hetero. Stąd może i problemy części psychologów,
seksuologów, terapeutów w podejściu do osób poli i pracy z takimi osobami,
ich związkami — odniosę się jeszcze do tego.
KGM: Zdecydowanie popieram Pana
opinię — każda z wymienionych przez Pana form związku jest odpowiedzią na
pewne problemy, występujące w innych z tych form. A więc nie ma ideału
relacji, nie ma relacji „najdojrzalszej". Jeśli uwzględnimy pojawiający
się ostatnio, zarówno na gruncie socjologii, jak i biologii, podział na (nie)monogamię
społeczną (dzielenie życia), emocjonalną (czyli kochanie danej osoby) i seksualną, zobaczymy, jak wiele jest możliwości relacji, z których część
spełnia bardziej, a część mniej oczekiwania konkretnej osoby. Poliamoria
jest odpowiedzią na zdolność kochania romantycznego i erotycznego więcej niż
jednej osoby w tym samym czasie, swinging jest odpowiedzią na potrzebę różnorodności
seksualnej, ale jednocześnie potrzebę relacji emocjonalnej z jedną osobą, to
samo można powiedzieć o typowym związku otwartym.
GAB: Z tekstu czytelnik może
wyciągnąć wniosek, że poliamoryści nie są, czy też nie bywają zazdrośni.
Oczywiście są i takie osoby, i to nie tylko poliamoryczne, jednak zazdrość w poliamorii jest obecna. To częsty temat poruszany na forach i tytuł jednego z paneli dyskusyjnych w ramach tegorocznego „Cyklu dyskusji o poliamorii"
zorganizowanego przez Stowarzyszenie „BEZ!MIAR", wreszcie obszerne rozdziały
książek poświęconych wielomiłości, choćby "Puszczalskich". A jakie są
Pani obserwacje w tym względzie?
KGM: Poliamoryści bywają
zazdrośni tak samo jak monogamiści. Przy czym traktują zazdrość jako coś,
co nie skłania do zamykania związku, lecz raczej jako objaw złości lub
strachu, na przykład przed utratą czegoś istotnego w związku, przed
opuszczeniem, poczuciem bycia gorszym/gorszą. Tak więc samo uczucie zazdrości
to drzwi do autoanalizy: czego się boję, w jakich momentach czuję się
niepewnie, jakie automatyczne destruktywne myśli mną kierują? Czasami obawy
te są uzasadnione — partner może nie być dojrzały i ubierać w piękne słowa
dążenie do ekscytacji seksualnej, mając za nic potrzeby innych, może też
nie być szczęśliwy w związku i pod „przykrywką" poliamorii szukać
kolejnej osoby do tak naprawdę monogamicznego związku. Takie same obawy mają
przecież miejsce również w monogamicznych związkach, stąd seryjna monogamia — znak naszych czasów. Ale, znowu, obawy te nie muszą być prawdziwe i mogą
mieć źródło w naszych mniejszych i większych traumach, których wpływ możemy
zmniejszyć, jeśli stawimy im czoło. Zauważałam podczas konsultacji par
wiele motywów złej, niszczącej zazdrości, które bardzo rzadko miały
podstawy w zachowaniu partnera. Dlatego bardzo do mnie przemawia wykorzystanie
zazdrości do analizy i zmian na poziomie jednostki, zanim przejdziemy do
relacji z inną osobą. Swoją drogą, redukcja zazdrości, jej analiza,
szukanie bodźców ją wyzwalających stanowi chyba najbardziej obszerną część
literatury samopomocowej dla osób poliamorycznych, skąd się więc wzięło
przekonanie seksuologa z artykułu — nie wiem. Zresztą jeden z bohaterów
artykułu stwierdza, że musiał nad zazdrością popracować, a więc nie jest
tak, że jej w ogóle nie ma.
GAB: W tekście, o którym
rozmawiamy zabrakło również ważnego moim zdaniem elementu — zasad jakie
istnieją w relacjach poli. Z tego powodu zmuszony jestem nie zgodzić się ze
stwierdzeniami jakie tam przeczytałem. Mianowicie, że poliamoria nie jest dla
osób które potrzebują jasno określonych zasad, czy też, że jeśli się coś
komuś nie podoba to „droga wolna". To zbyt daleko idące uogólnienia, bądź
wypowiedzi wymagające rozwinięcia. Związki poliamoryczne są związkami
konsensualnymi, zatem opartymi właśnie na ustaleniach, ale i jasnych zasadach.
Owszem są dość plastyczne — zasady można zmieniać, dzieje się to w czasie rozmów, dyskusji, ale i sporów. Zasady dotyczą najróżniejszych
rzeczy, spraw — bo i różne rzeczy, sprawy są dla konkretnych osób ważne.
Niejednokrotnie czeka się na czyjąś na coś zgodę (tygodnie, miesiące i lata), bo właśnie coś dla kogoś jest w jakimś okresie zbyt trudne, ktoś
czegoś chce, czy też czegoś nie chce. Stąd też nawiązując do tego, o czym
mówiłem wcześniej, o ile coś dominuje związki wielomiłosne, to nie seks, a na przykład rozmowy. Wielokrotnie od samych poli słyszałem, że na seks
zostaje niewiele czasu, bo pochłaniają go właśnie dyskusje, rozmowy,
szukanie rozwiązań.
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Ramey,
J. (1975),W. Intimate groups and networks: Frequent consequences of sexually
open marriage. The Family Coordinator, 24(4), 515-530. [ 2 ] Fleckenstein, Bergstrand i Cox, (2012).What Do Polys Want?: An
Overview of the 2012 Loving More Survey. dostępne na stronie: badania LoveMore [ 3 ] Peabody, S. (1982). Alternative Life Styles To Monogamous
Marriage:
Variants of Normal Behavior in Psychotherapy Clients. Family
Relations, 31(3), 425 « Społeczeństwo (Publikacja: 20-07-2013 Ostatnia zmiana: 23-07-2013)
Katarzyna Grunt-MejerDoktor nauk humanistycznych w dziedzinie psychologii, badaczka psychologicznych determinant i konsekwencji konsensualnej niemonogamii. Pracuje w Katedrze Seksuologii Poradnictwa i Resocjalizacji Uniwersytetu Zielonogórskiego. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9121 |
|