|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Socjologia
Elity - alienacja - racjonalizm [1] Autor tekstu: Radosław S. Czarnecki
Pułapką jest chcieć za wszelką cenę
ocalić wartości,
podczas gdy fundamentalną
utratą byłaby utrata formy.
Jean Baudrillard
Czy alienacja elit zagraża substancji
cywilizacji Zachodu? I czy taki scenariusz nie jest ostatecznym bankructwem
idei Oświecenia i modelu zachodnioeuropejskiej wolności, demokracji,
solidarności i wizji przyszłej społeczności światowej (postrzeganej jako
wspólnota)? Tezy i spostrzeżenia krążące we współczesnej debacie publicznej -
zwłaszcza w polskim, skarlałym wymiarze — zdają się potwierdzać ów paradygmat.
Wspólnotę ogólnoludzką rozrywają obecnie
zarówno ideologie, wizje, religie czy systemy społeczno-cywilizacyjne uzurpujące
sobie prawo do uniwersalności, zamierzające na dodatek funkcjonować w sposób
totalny. Euforia po upadku ideologicznego podziału świata nie przyczyniła się do
ugruntowanego uszczęśliwienia ludzkości. Wbrew pozorom przybyło zagrożeń. I to
nie triumf demokracji, wolności czy powszechność praw człowieka egzemplifikują
współczesność początków XXI wieku, ale raczej totalny zawód z kolejnego
rozsypania się marzeń. To komunizm miał być wszelakim złem trapiącym ludzkość,
diabelskim pomiotem chorej (bo bezbożnej) myśli
oświeceniowo-zachodnioeuropejskiej, szatańskim dzieckiem odwiecznych dążeń
człowieka do sprawiedliwości, równości i godności (tu kłania się
chrześcijaństwo) i złym demiurgiem ludzkiej wyobraźni. Gdy go zabrakło — okazało
się, iż nie jest tak do końca. Świat i ludzie nie stali się ani odrobinę
lepszymi, ani nie zapanowała powszechna sprawiedliwość, ani spokój nie zagościł
na trwałe w naszych domostwach, ani nawet — wbrew pozorom — nie czujemy się
bardziej wolnymi (tylko śmierć w zapomnieniu, samotnie, opuszczonym i nikomu
niepotrzebnym jawi się nam teraz jako synonim wolności bardziej realnym niźli to
było w cieniu rakiet i potencjałów nuklearnych dwóch molochów uosabiających dwa
przeciwstawne bloki polityczne).
Teraz jego miejsce na flance plag
wszelakich zajęły liberalizm, swobody obywatelskie, wolności sumienia i wyznania, pluralizm światopoglądowy, filozoficzne i mentalne otwarcie na
różnorodność (bez podtekstu misyjności i nawracania). Równoczesny renesans
wszelkiej maści religijnych fundamentalizmów, ortodoksji, purytaństwa i fanatyzmów jest znamiennym znakiem naszych czasów.
Komunizm upadł oficjalnie i formalnie dwie
dekady temu, ale czy to oznacza, że zwycięski system wygrał i tym samym jest
lepszym, bardziej ludzkim, przyjaznym dla człowieka modelem rozwoju i funkcjonowania ? A jeżeli już tak jest, to który model — kapitalizm reński,
anglosaski czy może jeszcze inny ? Te dylematy ponad 20 lat po przełomie
4.06.1989 r. przeżywa także nasz kraj i jej społeczeństwo — marzyliśmy o Szwecji, Niemczech czy Holandii (tak postrzegano w marzeniach u nas kapitalizm
ówczesnej Zachodniej Europy i tak większość ludzi go kojarzyła, nie mogła
imaginować, iż tak samo kapitalistycznymi stosunkami są sytuacje w brazylijskich
favelas, w Paragwaju, Tajlandii czy Kenii). A wyszła zupełnie dziwaczna
hybryda. Liczne wypadki traktowania ludzi jak niewolników (pochodzących z krajów
EU) na plantacjach pomidorów w Południowej Italii czy Hiszpanii (byli to polscy
robotnicy sezonowi) świadczą o tym, iż brutalizacja, bezwzględność (czyli
trzecio-światowe stosunki pracobiorca — pracodawca) wracają do Europy. Strach
jest więc coraz powszechniejszym. Kapitalizm w manchesterskim wydaniu ma się
dobrze nie tylko w Azji czy Afryce — powrócił także do Europy.
I pewnie jest to jedyna myśl uniwersalna
drążąca dzisiejsze społeczeństwa — zarówno postkomunistyczne jak i postkapitalistyczne (oczywiście traktując kapitalizm wolnorynkowy w stylu
„sprzed" roku A.D.1989 ). Strach przed jutrem, bojaźń przed utrata tego co się
zdobyło, co się już ma, niepewność i brak poczucia bezpieczeństwa nie są dobrymi
doradcami oraz komilitonami dla racji rozumu. Rodzą się wtedy demony
irracjonalizmu, a populizm różnej maści święcić może spektakularne triumfy.
Religijny przede wszystkim.
"Kryzys marksizmu nie oznacza uwolnienia
świata od sytuacji niesprawiedliwości i ucisku, z których marksizm traktując je
instrumentalnie czerpał pożywkę" [ 1 ].
Ta myśl zmarłego Papieża z Polski oddaje sens tezy, iż upadek jednego systemu
nie jest (i nie może być) jednocześnie absolutnym (w wymiarach politycznym,
społecznym i kulturowym) triumfem drugiego modelu. Nie znikają bowiem przyczyny
wcześniejszych antynomii.
Co może nas spotkać ? Jak mamy postrzegać
świat ? Jak należy siebie (czyli moje „ja" w perspektywie zbliżającego się
świata) w tym wszystkim sytuować ?
Konfrontacja kultur ma miejsce i się
nasila. Bo różnice i dysharmonie się (w skali społecznej) pogłębiają.
Raczej niczego dobrego spodziewać się nie
można. Ten pesymizm ogarniający coraz szersze kręgi populacji jest widoczny
gołym okiem. Anioły przeplatają się przecież z Mefistofelesami, Borutami,
Lucyferami. Często same są półszatańskie, półdiaboliczne, półrokicie. Najlepiej
jest więc wycofać się we własny kokon, prywatny krąg zainteresowań i mentalności. Przeczekać, zasklepić się, dotrwać do zgonu. Żyjemy przecież — jak
mówi filozof-egzystencjalista — „ku-śmierci". Postmodernizm twórczo rozwija i kontynuuje ów trend myślenia i opisu świata. Gdy wokoło widać jak wszystko się
sypie, jak coraz bardziej człowiek jest ograbiany przez „zorganizowane totalnie
społeczeństwo otwarte" ze swego „ja" (i z tego co budował przez lata) boi się,
lęka o przyszłość i jest niepewny swej przyszłej egzystencji. A niepewność jest
zabójcza dla ego człowieka. Nie wszyscy są modliszkami, część jest
ślimakami.
Modliszka w swej ofensywności, brutalności,
agresji i furii zjada samca podczas aktu kopulacji. To kulminacja modelu
darwinistycznie pojmowanej przestrzeni społecznej. Czy ślimaki muszą więc
zniknąć z naszej rzeczywistości jako element słabszy, mniej przystosowany,
„introwertyczny" ? Gdyby tak miało się stać w ludzkim czyli społecznie
zorientowanym modelu współpracy (mamy przecież XXI wiek) byłoby to potwierdzenie
racji H.Spencera sprzed ponad 100 laty [ 2 ]. I zaprzeczeniem równoczesnym dorobku naszej myśli w dziedzinie humanistyki,
prawa, stosunków międzynarodowych i międzyludzkich, kultury etc.
Dlatego kolejne kręgi zatacza alienacja
coraz to nowych jednostek z dzisiejszego świata. Odrzucony siłą rzeczy musi
stawać się ślimakiem. Odrzucona modliszka staje się samobójcą-terrorystą. Jej
naturalna potrzeba agresji, wzmocniona ogólnymi trendami zachowań i realnością
dzisiejszego świata, skierowuje się przeciwko temu światu, którego jest
dominującą częścią.
Drżenie o swój byt, niepokój o przyszłość,
trwoga o dzieci czy przyszłe pokolenia — te reakcje i sposób myślenia nadają ton
dzisiaj coraz szerszym rzeszom ludzi, do niedawna obywateli, reprezentantów
klasy uważanej za średnią. Ten powszechny niepokój, paraliżujący szerokość myśli i jej swobodny przepływ, korelujący z wszechogarniającą kulturą konsumpcji i przemocy (oba pojęcia się w dzisiejszej realności niesłychanie przeplatają
stając się jednym konglomeratem), bezwładną agresją tysięcy kolorowych i rozmigotanych obrazów, brakiem intymności oraz ciągłym byciem „w oku cyklonu"
chaotycznych newsów tłumaczą rozwój (jako formę ucieczki, obrony czy
bezsensownego buntu na zasadzie niszczenia dla samego niszczenia), popularność
czy atrakcyjność terroryzmów różnej maści. Glajchszaltowane kultury lokalne,
zasadzające się dotąd na zupełnie innych podstawach i hołdujące diametralnie
różnym wartościom niźli totalny produkt Made in McLuhan bądź Made in
Huxley próbują wydać bezsilny skowyt w taki właśnie sposób. Terroryści -
samobójcy to hipermodliszki dzisiejszej mody na ofensywność, brania spraw w „swoje ręce" czy korelacji wartości ogólnoludzkich z przedsiębiorczością.
Ludzie, których motorem działania nie jest
racjonalizm i najszerzej pojmowany „rozwój" (człowieka, rodziny, zbiorowości,
firmy itp.), ale strach przed utratą pracy, dochodu, poziomu życia — a jest to
coś na kształt strącenia w niebyt, gdyż niszczy to coś co do tej pory budował
mozolnie element po elemencie, w pocie czoła, dzień po dniu — nie są w stanie
współczuć, pochylić się nad „Innym", chyba że w formie jałmużny, łaski,
„ochłapu". Słaby, przegrany, odrzucony jest wart tylko pogardy, politowania,
obojętności. Sam sobie jest winien, bo nie przystosowany, bo introwertyczny, bo
passe (czyli nie trendy). Nie rozumie poza tym „ducha czasów" i nie płynie z prądem. A takie tendencje wzmacniane są też przez media,
fetyszyzujące sukces i pozycje „topowe". Pomoc czy współczucie są prezentowane
zawsze w postaci ckliwych opowiastek, melodramatycznych wyciskaczy łez czy
nierzeczywistych mydlanych oper. Czyli — irracjonalizm i anty-oświeceniowa
rzeczywistość.
Kultura rynku przemienia wszystko w towar.
Towar to zysk. Stąd rodzą się te poniżające gesty wobec przełożonych różnych
szczebli mających w zasadzie pełnię władzy. To oni decydują o tobie — czyś
przeznaczony na Olimp czy do Hadesu. Poza tym "...praca nie umożliwia dziś
człowiekowi duchowej swobody — wymaga natomiast swoistego posłuszeństwa
sprzecznego zarówno ze szlachetnymi frazesami o wolnym rynku, jak i najbardziej
nawet minimalnymi standardami społeczeństwa liberalnego" [ 3 ].
Postępujący rozpad sfery publicznej przy
jednoczesnym wzroście znaczenia sfery indywidualnej, także własności i zdecydowanego prymatu jednostki nad wspólnotą, prowadzi z jednej strony do
wzrostu tendencji ku egoistycznie pojmowanej roszczeniowości, a z drugiej do
ostrych podziałów między osobami ludzkimi, grupami społecznymi, warstwami
społeczeństwa oraz między władzą (pojmowaną zarówno jako centrum jak i organy
lokalno-samorządowe tej władzy) a społeczeństwem. Brak zrozumienia dla
najszerzej pojętego bonum comunae powoduje w efekcie zanik „publicznego"
kształtowania się poglądów co z kolei powoduje pasywność opinii publicznej, jej
bierność i wycofywanie się jednostek „w prywatność" (i tak nie mam na nic
wpływu).
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Jan Paweł II, Centesimus Annus,Wrocław 1991, s. 53 [ 2 ] Herbert Spencer (1820 — 1903) to angielski, konserwatywny filozof i
socjolog, twórca tzw. organicyzmu w socjologii; zwolennik teorii
K.Darwina. Twórczo rozwinął tezy ewolucjonizmu przenosząc go ze świata
przyrody w przestrzeń kultury i nauk społecznych. [ 3 ] C.Robin, "Żywot człowieka zatrudnionego" [w]: GAZETAWYBORCZA
zdn. 16-17.3.2002,na podstawie książek; B.Ehrenreich, Nicel and
Dimed: On not Getting by in Boom-Time America oraz J.A.Frazera
White Collar Sweat Shop: Tehe Deterioration of Work and its Reward in
Corporate America « Socjologia (Publikacja: 10-02-2011 )
Radosław S. CzarneckiDoktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu. Liczba tekstów na portalu: 129 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Return Pana Boga | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 913 |
|