Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.416.880 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 697 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
(..) przywódcy uświadomili sobie, że siła instytucji religijnej wcale nie zależy od jednolitości wiary; zależy ona od jednolitości deklaracji.
 Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu » Neuronauka

To musi być niebo [1]
Autor tekstu:

Tłumaczenie: Julian Jeliński

Pewnego razu neurochirurg, Eben Alexander, zachorował na bakteryjne zapalenie opon mózgowych i zapadł w śpiączkę. Kiedy leżał bez ruchu w szpitalnym łóżku doświadczył wizji tak niesamowicie pięknych, że zmieniły wszystko — nie tylko dla niego, ale dla nas wszystkich i dla nauki. Według „Newsweeka", doświadczenie Alexandra dowodzi, że świadomość jest niezależna od mózgu, że śmierć jest iluzją, że po śmierci czeka nas wieczność wśród wspaniałości takich jak anioły, chmury i nasi zmarli krewni, ale także motyle i piękne kobiety w prostych sukniach. Nasze obecne pojmowanie rozumu „leży teraz przed nami rozbite na kawałki" ponieważ, jak to ujął doktor: „to co mi się przytrafiło zniszczyło to rozumienie i zamierzam spędzić resztę życia badając prawdziwą naturę świadomości i szerząc wiedzę o tym, że jesteśmy czymś znacznie więcej niż tylko fizycznymi mózgami wśród znajomych naukowców i całego społeczeństwa".

Cóż… zamierzam poświęcić resztę tego poranka oszczędzając mu wysiłku szerzenia tej „wiedzy". Niezależnie, czy czytałeś „Newsweeka" online, czy wersję papierową, to ten numer powinien być postrzegany jako archeologiczny artefakt, który upokorzy nas w oczach przyszłych pokoleń. Jego istnienie mówi znacznie więcej na temat nas i obecnych czasów niż redaktorzy „Newsweeka" chcieli przekazać: już sama okładka ukazuje upokorzenie i desperację naszego dziennikarstwa, bankructwo intelektualne i wynikającą z tego nieustępliwość opartej na wierze religii oraz naszą powszechną dezorientację dotyczącą natury naukowego autorytetu. Ten artykuł stanowi współczesny ekwiwalent XIV wiecznego drzeworytu ukazującego prace alchemików, inkwizytorów, krzyżowców i wróżek. Mam nadzieję, że nasi spadkobiercy zrozumieją, że przynajmniej niektórzy z nas wstydzili się za ten stan rzeczy.

Jak wielu z was zapewne wie, interesuję się „duchowymi" doświadczeniami, podobnymi do tych, o których opowiadał Alexander. W przeciwieństwie do wielu ateistów nie wątpię w realność subiektywnych fenomenów: to znaczy — nie wierzę, że wszyscy twierdzący, że widzieli anioła, albo opuścili ciało podczas transu, albo stali się jednym ze wszechświatem kłamią lub są chorzy psychicznie. Wręcz przeciwnie, sam miałem podobne przeżycia podczas medytacji, podczas świadomego śnienia (a nawet podczas medytowania w trakcie świadomego śnienia) oraz dzięki różnym psychodelikom (w zamierzchłych czasach). Wiem, że niesamowite zmiany w treści świadomości są możliwe i mogą wywrzeć psychologiczny wpływ na jednostkę.

I, w przeciwieństwie do wielu neuronaukowców i filozofów, pozostaję agnostykiem w kwestii pytania o to, jak świadomość ma się do świata fizycznego. Istnieją oczywiście dobre powody by wierzyć, że powstała w wyniku aktywności mózgu, tak samo jak reszta ludzkiego umysłu. Ale nie wiemy nic na temat tego, jak taki cud emergencji mógł się odbyć. I, jeżeli naprawdę świadomość okazałaby się nieredukowalna, a nawet oddzielna od mózgu tak, jak to rozumiał święty Augustyn, mój światopogląd wciąż nie zostałby podważony. Wiem, że nie rozumiemy świadomości i nie muszę wycofywać się z tego stwierdzenia by dalej wiedzieć to, co wiem o wszechświecie i dalej wiedzieć, że większość religijnych przekonań jest fałszywa. Tak więc, mimo że jestem ateistą, który z pewnością nie odpuści religijnym dogmatom, nie jestem negatywnie nastawiony do takich twierdzeń, jakie sformułował Alexander. Z zasady mam otwarty umysł (serio).

Ale opis Alexandra jest tak zły, a jego rozumowanie tak leniwe i tendencyjne, że powinno się o nim jak najszybciej zapomnieć gdyby nie to, że oszpeciło okładkę poważnego czasopisma. Dodatkowo Alexander z końcem miesiąca wyda książkę Proof of Heaven: A Neurosurgeon's Jurney into the Afterlife {P:1|Książka ta ukazała się właśnie na polskim rynku pod tytułem Dowód. Dowód. Prawdziwa historia neurochirurga, który przekroczył granicę śmierci i odkrył niebo, wydana przez wydawnictwo Znak (przyp. tłum.)}, która z pewnością stanie się bestselerem. I mimo że niesamowicie wręcz chciałbym zignorować kolejne sceny tej farsy, byłoby to z mojej strony niedopuszczalne.

Ale zacznijmy od początku — naprawdę musicie przeczytać ten artykuł [ 2 ] Wydaje mi się, że po przeczytaniu go zaczynacie się obawiać, że nasz doktorek stanowi kolejny przykład chrześcijanina w wersji amerykańskiej. W końcu, mimo że twierdzi, iż był niewierzącym przed jego doświadczeniami w śpiączce, tak się opisuje:

Pomimo, iż uważałem się za wierzącego chrześcijanina, była to bardziej etykieta niż opis mojej wiary. Nie zazdrościłem tym, wierzącym, że Jezus był kimś więcej niż ledwie dobrym człowiekiem, który cierpiał w swym życiu. Głęboko sympatyzowałem z tymi, którzy chcieli wierzyć, że gdzieś istnieje Bóg, który kocha nas bezwarunkowo. Co więcej, zazdrościłem im pewności ich wierzeń i braku wątpliwości. Ale jako naukowiec, po prostu wiedziałem za dużo, by w to wierzyć.

Czym miałoby być bycie „wierzącym chrześcijaninem" bez „wiary" niestety nie jest wyjaśnione, ale niewielu niewierzących zaskoczy nagła przemiana naszego bohatera, gdy jego religijne uwarunkowania pokonają naukowy sceptycyzm. Większość z nas już nie raz się z takim przypadkiem spotykało. „Byli ateiści" tacy jak Francis Collins spędzili wiele lat na granicy wiary, tęskniąc za tym, jakie emocjonalne pocieszenie przynosi niczym zgłodniały wampir tęskni za krwią. I wystarczył lekki podmuch wiatru, by wpadli w otchłań religijnej wiary. Jak może pamiętacie, dla Collinsa tym podmuchem stał się widok zamarzniętego wodospadu, by móc uwierzyć w boskość Chrystusa i nadchodzące zmartwychwstanie. Alexander potrzebował innego podmuchu — przejażdżki na psychodelicznym motylu. Ale w obu wypadkach nie powinniśmy zazdrościć im doznania piękna, a całkowitego braku intelektualnej powagi przy interpretowaniu swoich doznań.

Cała — dosłownie cała — wersja Alexandra opiera się na powtarzanym zapewnieniu, że jego wizje nieba miały miejsce gdy jego kora mózgowa była „wyłączona", „nieaktywna", „całkowicie wyłączona", „totalnie offline" i „ogłuszona do pełnej nieaktywności". Ale dowody jakie przytacza, by poprzeć to twierdzenie są nie tylko niezadowalające; sugerują wręcz, że Alexander nie wie nic istotnego dla nauki o mózgu. Możliwe, że te najmocniejsze argumenty przedstawi w książce, ale po tym, jak przesłuchałem godzinny wywiad z nim, bardzo w to wątpię. W artykule z „Newsweeka", Alexander twierdzi, że przerwy w aktywności korowej były „wolne od ostrości i czasu trwania jak w przypadku mojego zapalenia opon mózgowych oraz od całkowitego wpływu kory mózgowej udokumentowanego przez tomografię komputerową i badania neurologiczne". Dla redaktorów „Newsweeka", to prawdopodobnie brzmiało jak neuronauka.


Niebo sprzedaje się jak woda.

Ale przecież „tomografia komputerowa i badania neurologiczne" nie mogą ocenić czy nie ma aktywności neuronalnej — w korze mózgowej lub gdziekolwiek indziej. I Alexander nie odwołuje się do żadnych danych, które można było uzyskać za pomocą obrazowania metodą rezonansu magnetycznego (fMRI), pozytonowej tomografii emisyjnej (PET) czy elektroencefalografii (EEG). Co więcej, zdaje się nie zdawać sobie sprawy, że tylko tego typu dowody mogły uwiarygodnić jego opowieść. Teraz jego kora mózgowa działa (w końcu napisał książkę), więc jakiekolwiek zmiany ukazała tomografia komputerowa nie mogły być „całkowite" (jeżeli by były, twierdziłby, że jego kora mózgowa uległa zniszczeniu i odrosła). Stan śpiączki nie oznacza całkowitego wygaśnięcia aktywności kory mózgowej. A nie poparte niczym założenia Alexandra dość szybko się mnożą. Skąd on to wszystko wie? W końcu jest neurochirurgiem który przeżył śpiączkę i twierdzi teraz, że zamierza obrócić do góry nogami naukowy światopogląd na podstawie tego, że jego kora mózgowa była całkowicie nieaktywna dokładnie wtedy, gdy doświadczał najlepszego dnia w swoim życiu w towarzystwie aniołów. Nawet jeżeli cała jego kora mózgowa naprawdę była wyłączona (ponownie - to wręcz nieprawdopodobne twierdzenie), skąd on wie, że jego wizje nie nastąpiły w czasie, gdy aktywność korowa już powróciła?

Przyznaję, dla mnie tezy Alexandra są tak niesamowicie nienaukowe, że zacząłem się martwić, że coś się dzieje z moim mózgiem. Dlatego też poprosiłem o opinię Marka Cohena, pioniera na polu neuroobrazowania, pracującego na UCLA na wydziałach Psychiatrii i Nauki Biobehavioralnej, Neurologii, Psychologii, Radiologii oraz Bioinżynierii (Cohen był też promotorem mojej pracy magisterskiej). Oto część z tego, co mi powiedział:

Ta poetyczna interpretacja jego doświadczeń nie jest poparta żadnymi dowodami. Jak słusznie zauważyłeś, stan śpiączki nie równa się ani „dezaktywacji kory mózgowej" ani „całkowitemu wyłączeniu funkcji mózgowych wyższego rzędu" ani „ogłuszeniu neuronów mojej kory mózgowej aż do pełnej nieaktywności". Te cytaty opisują śmierć mózgu, czyli zawsze stan śmiertelny. Istnieje wiele świetnych naukowych artykułów zajmujących się zdefiniowaniem śpiączki (np. tu i tu).

Nie zostaliśmy wtajemniczeni w wyniki jego EEG, ale wysoka aktywność alfa jest częsta w przypadkach śpiączki. Równie częste są przypadki „płaskiego" EEG. EEG może wydawać się płaskie nawet w przypadku wysokiej aktywności, gdy ta aktywność nie jest jednocześnie synchroniczna. Na przykład: EEG daje płaski wynik w regionach związanych z bezpośrednim przetwarzaniem zadań. Fenomen ten jest znany jako „event-related desynchronization" (setki przypisów).

To przypadek mylenia prawdy z autorytetem, co dla ciebie pewnie oczywiste. A przecież neurochirurdzy rzadko są dobrze obeznani z funkcjonowaniem mózgu. Dr Alexander kroi mózg, nie bada go. „Nie istnieje naukowe wyjaśnienie faktu, że w czasie gdy moje ciało znajdowało się w śpiączce, mój umysł — moje świadome, wewnętrzne ja — żyło i miało się dobrze. Gdy neurony w mej korze mózgowej były ogłuszone aż do całkowitej nieaktywności przez bakterie, które je zaatakowały, moja wolna od mózgu świadomość…" To prawda, nauka nie potrafi wyjaśnić świadomości bez mózgu (pozamózgowej). Oczywiście nauka nie potrafi wyjaśnić nawet samego fenomenu świadomości. Jednak w tym przypadku odrzucenie twierdzenia, że świadomość istnieje przy nieaktywności aktywności mózgowej jest co najmniej logiczne. Albo jego mózg był aktywny gdy doświadczył tych snów, albo stanowią fantazjowanie na temat tego, co miało miejsce w stanie minimalnie świadomej śpiączki.


1 2 Dalej..
 Zobacz komentarze (19)..   


 Przypisy:
[ 2 ] Po polsku „Newsweek" wysmażył artykuł pt.: Śpiaczka czyli wspomnienia z-nieba (przyp. tłum.)

« Neuronauka   (Publikacja: 08-08-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Sam Harris
Autor bestsellerowej ("New York Times"), wyróżnionej PEN Award książki - "The End of Faith: Religion, Terror, and the Future of Reason" (2005) oraz "Letter to a Christian Nation" (2006). Ukończył filozofię na Uniwersytecie Stanforda, studiował poza tym religioznawstwo, obecnie pracuje nad doktoratem z zakresu neuronauki. Udziela się medialnie w radio i telewizji, ostrzegając o niebezpieczeństwach związanych z wierzeniami religijnymi we współczesnym świecie. Mieszka w Nowym Jorku.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 28  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Tajemnica świadomości
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 9173 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365