|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu » Neuronauka
To musi być niebo [1] Autor tekstu: Sam Harris
Tłumaczenie: Julian Jeliński
Pewnego razu neurochirurg, Eben Alexander, zachorował na bakteryjne
zapalenie opon mózgowych i zapadł w śpiączkę. Kiedy leżał bez ruchu w szpitalnym łóżku doświadczył wizji tak niesamowicie pięknych, że zmieniły
wszystko — nie tylko dla niego, ale dla nas wszystkich i dla nauki. Według
„Newsweeka", doświadczenie Alexandra dowodzi, że świadomość jest niezależna
od mózgu, że śmierć jest iluzją, że po śmierci czeka nas wieczność wśród
wspaniałości takich jak anioły, chmury i nasi zmarli krewni,
ale także motyle i piękne kobiety w prostych sukniach. Nasze obecne pojmowanie
rozumu „leży teraz przed nami rozbite na kawałki" ponieważ, jak to ujął
doktor: „to co mi się przytrafiło zniszczyło to rozumienie i zamierzam spędzić
resztę życia badając prawdziwą naturę świadomości i szerząc wiedzę o tym, że jesteśmy czymś znacznie więcej niż tylko fizycznymi mózgami wśród
znajomych naukowców i całego społeczeństwa". Cóż… zamierzam poświęcić resztę tego poranka oszczędzając mu wysiłku
szerzenia tej „wiedzy". Niezależnie, czy czytałeś „Newsweeka" online, czy
wersję papierową, to ten numer powinien być postrzegany jako archeologiczny
artefakt, który upokorzy nas w oczach przyszłych pokoleń. Jego istnienie mówi
znacznie więcej na temat nas i obecnych czasów niż redaktorzy „Newsweeka"
chcieli przekazać: już sama okładka ukazuje upokorzenie i desperację naszego
dziennikarstwa, bankructwo intelektualne i wynikającą z tego nieustępliwość
opartej na wierze religii oraz naszą powszechną dezorientację dotyczącą
natury naukowego autorytetu. Ten artykuł stanowi współczesny ekwiwalent XIV
wiecznego drzeworytu ukazującego prace alchemików, inkwizytorów, krzyżowców i wróżek. Mam nadzieję, że nasi spadkobiercy zrozumieją, że przynajmniej
niektórzy z nas wstydzili się za ten stan rzeczy.
Jak wielu z was zapewne wie, interesuję się „duchowymi" doświadczeniami,
podobnymi do tych, o których opowiadał Alexander. W przeciwieństwie do wielu
ateistów nie wątpię w realność subiektywnych fenomenów: to znaczy — nie
wierzę, że wszyscy twierdzący, że widzieli anioła, albo opuścili ciało
podczas transu, albo stali się jednym ze wszechświatem kłamią lub są chorzy
psychicznie. Wręcz przeciwnie, sam miałem podobne przeżycia podczas
medytacji, podczas świadomego śnienia (a nawet podczas medytowania w trakcie
świadomego śnienia) oraz dzięki różnym psychodelikom (w zamierzchłych
czasach). Wiem, że niesamowite zmiany w treści świadomości są możliwe i mogą wywrzeć psychologiczny wpływ na jednostkę.
I, w przeciwieństwie do wielu neuronaukowców i filozofów, pozostaję
agnostykiem w kwestii pytania o to, jak świadomość ma się do świata
fizycznego. Istnieją oczywiście dobre powody by wierzyć, że powstała w wyniku aktywności mózgu, tak samo jak reszta ludzkiego umysłu. Ale nie wiemy
nic na temat tego, jak taki cud emergencji mógł się odbyć. I, jeżeli
naprawdę świadomość okazałaby się nieredukowalna, a nawet oddzielna od mózgu
tak, jak to rozumiał święty Augustyn, mój światopogląd wciąż nie zostałby
podważony. Wiem, że nie rozumiemy świadomości i nie muszę wycofywać się z tego stwierdzenia by dalej wiedzieć to, co wiem o wszechświecie i dalej
wiedzieć, że większość religijnych przekonań jest fałszywa. Tak więc,
mimo że jestem ateistą, który z pewnością nie odpuści religijnym dogmatom,
nie jestem negatywnie nastawiony do takich twierdzeń, jakie sformułował
Alexander. Z zasady mam otwarty umysł (serio).
Ale opis Alexandra jest tak zły, a jego rozumowanie tak leniwe i tendencyjne, że powinno się o nim jak najszybciej zapomnieć gdyby nie to, że
oszpeciło okładkę poważnego czasopisma. Dodatkowo Alexander z końcem miesiąca
wyda książkę Proof of Heaven: A Neurosurgeon's Jurney into the Afterlife
{P:1|Książka ta ukazała się właśnie na polskim rynku pod tytułem
Dowód.
Dowód. Prawdziwa historia neurochirurga, który przekroczył granicę śmierci i odkrył niebo, wydana przez wydawnictwo Znak (przyp. tłum.)},
która z pewnością stanie się bestselerem. I mimo że niesamowicie wręcz
chciałbym zignorować kolejne sceny tej farsy, byłoby to z mojej strony
niedopuszczalne.
Ale zacznijmy od początku — naprawdę musicie przeczytać ten artykuł
[ 2 ] Wydaje mi się, że po przeczytaniu go zaczynacie się obawiać, że nasz
doktorek stanowi kolejny przykład chrześcijanina w wersji amerykańskiej. W końcu,
mimo że twierdzi, iż był niewierzącym przed jego doświadczeniami w śpiączce,
tak się opisuje:
Pomimo, iż uważałem się za wierzącego chrześcijanina,
była to bardziej etykieta niż opis mojej wiary. Nie zazdrościłem tym, wierzącym,
że Jezus był kimś więcej niż ledwie dobrym człowiekiem, który cierpiał w swym życiu. Głęboko sympatyzowałem z tymi, którzy chcieli wierzyć, że
gdzieś istnieje Bóg, który kocha nas bezwarunkowo. Co więcej, zazdrościłem
im pewności ich wierzeń i braku wątpliwości. Ale jako naukowiec, po prostu
wiedziałem za dużo, by w to wierzyć.
Czym miałoby być bycie „wierzącym chrześcijaninem" bez „wiary"
niestety nie jest wyjaśnione, ale niewielu niewierzących zaskoczy nagła
przemiana naszego bohatera, gdy jego religijne uwarunkowania pokonają naukowy
sceptycyzm. Większość z nas już nie raz się z takim przypadkiem spotykało.
„Byli ateiści" tacy jak Francis Collins spędzili wiele lat na granicy
wiary, tęskniąc za tym, jakie emocjonalne pocieszenie przynosi niczym zgłodniały
wampir tęskni za krwią. I wystarczył lekki podmuch wiatru, by wpadli w otchłań
religijnej wiary. Jak może pamiętacie, dla Collinsa tym podmuchem stał się
widok zamarzniętego wodospadu, by móc uwierzyć w boskość Chrystusa i nadchodzące zmartwychwstanie. Alexander potrzebował innego podmuchu — przejażdżki
na psychodelicznym motylu. Ale w obu wypadkach nie powinniśmy zazdrościć im
doznania piękna, a całkowitego braku intelektualnej powagi przy
interpretowaniu swoich doznań.
Cała — dosłownie cała — wersja Alexandra opiera się na powtarzanym
zapewnieniu, że jego wizje nieba miały miejsce gdy jego kora mózgowa była
„wyłączona", „nieaktywna", „całkowicie wyłączona", „totalnie
offline" i „ogłuszona do pełnej nieaktywności". Ale dowody jakie
przytacza, by poprzeć to twierdzenie są nie tylko niezadowalające; sugerują
wręcz, że Alexander nie wie nic istotnego dla nauki o mózgu. Możliwe, że te
najmocniejsze argumenty przedstawi w książce, ale po tym, jak przesłuchałem
godzinny
wywiad z nim, bardzo w to wątpię. W artykule z „Newsweeka", Alexander
twierdzi, że przerwy w aktywności korowej były „wolne od ostrości i czasu
trwania jak w przypadku mojego zapalenia opon mózgowych oraz od całkowitego wpływu
kory mózgowej udokumentowanego przez tomografię komputerową i badania
neurologiczne". Dla redaktorów „Newsweeka", to prawdopodobnie brzmiało jak
neuronauka.
Niebo sprzedaje się jak
woda.
Ale przecież „tomografia komputerowa i badania neurologiczne" nie mogą
ocenić czy nie ma aktywności neuronalnej — w korze mózgowej lub
gdziekolwiek indziej. I Alexander nie odwołuje się do żadnych danych, które
można było uzyskać za pomocą obrazowania metodą rezonansu
magnetycznego (fMRI), pozytonowej tomografii emisyjnej (PET) czy
elektroencefalografii (EEG). Co więcej, zdaje się nie zdawać sobie sprawy, że
tylko tego typu dowody mogły uwiarygodnić jego opowieść. Teraz jego kora mózgowa
działa (w końcu napisał książkę), więc jakiekolwiek zmiany ukazała
tomografia komputerowa nie mogły być „całkowite" (jeżeli by były,
twierdziłby, że jego kora mózgowa uległa zniszczeniu i odrosła). Stan śpiączki
nie oznacza całkowitego wygaśnięcia aktywności kory mózgowej. A nie poparte
niczym założenia Alexandra dość szybko się mnożą. Skąd on to wszystko
wie? W końcu jest neurochirurgiem który przeżył śpiączkę i twierdzi
teraz, że zamierza obrócić do góry nogami naukowy światopogląd na
podstawie tego, że jego kora mózgowa była całkowicie nieaktywna dokładnie
wtedy, gdy doświadczał najlepszego dnia w swoim życiu w towarzystwie aniołów.
Nawet jeżeli cała jego kora mózgowa naprawdę była wyłączona (ponownie -
to wręcz nieprawdopodobne twierdzenie), skąd
on wie, że jego wizje nie nastąpiły w czasie, gdy aktywność korowa już
powróciła?
Przyznaję, dla mnie tezy Alexandra są tak niesamowicie nienaukowe, że zacząłem
się martwić, że coś się dzieje z moim mózgiem. Dlatego też poprosiłem o opinię Marka Cohena,
pioniera na polu neuroobrazowania, pracującego na UCLA na wydziałach
Psychiatrii i Nauki Biobehavioralnej, Neurologii, Psychologii, Radiologii oraz
Bioinżynierii (Cohen był też promotorem mojej pracy magisterskiej). Oto część z tego, co mi powiedział:
Ta poetyczna interpretacja jego doświadczeń nie
jest poparta żadnymi dowodami. Jak słusznie zauważyłeś, stan śpiączki nie
równa się ani „dezaktywacji kory mózgowej" ani „całkowitemu wyłączeniu
funkcji mózgowych wyższego rzędu" ani „ogłuszeniu neuronów mojej kory mózgowej
aż do pełnej nieaktywności". Te cytaty opisują śmierć mózgu, czyli
zawsze stan śmiertelny. Istnieje wiele świetnych naukowych artykułów zajmujących
się zdefiniowaniem śpiączki (np. tu
i tu).
Nie zostaliśmy wtajemniczeni w wyniki jego EEG,
ale wysoka aktywność alfa jest częsta w przypadkach śpiączki. Równie częste
są przypadki „płaskiego" EEG. EEG może wydawać się płaskie nawet w przypadku wysokiej aktywności, gdy ta aktywność nie jest jednocześnie
synchroniczna. Na przykład: EEG daje płaski wynik w regionach związanych z bezpośrednim przetwarzaniem zadań. Fenomen ten jest znany jako „event-related
desynchronization"
(setki przypisów).
To przypadek mylenia prawdy z autorytetem, co dla
ciebie pewnie oczywiste. A przecież neurochirurdzy rzadko są dobrze obeznani z funkcjonowaniem mózgu. Dr Alexander kroi mózg, nie bada go. „Nie istnieje
naukowe wyjaśnienie faktu, że w czasie gdy moje ciało znajdowało się w śpiączce,
mój umysł — moje świadome, wewnętrzne ja — żyło i miało się dobrze.
Gdy neurony w mej korze mózgowej były ogłuszone aż do całkowitej nieaktywności
przez bakterie, które je zaatakowały, moja wolna od mózgu świadomość…"
To prawda, nauka nie potrafi wyjaśnić świadomości bez mózgu (pozamózgowej).
Oczywiście nauka nie potrafi wyjaśnić nawet samego fenomenu świadomości.
Jednak w tym przypadku odrzucenie twierdzenia, że świadomość istnieje przy
nieaktywności aktywności mózgowej jest co najmniej logiczne. Albo jego mózg
był aktywny gdy doświadczył tych snów, albo stanowią fantazjowanie na temat
tego, co miało miejsce w stanie minimalnie świadomej śpiączki.
1 2 Dalej..
Przypisy: « Neuronauka (Publikacja: 08-08-2013 )
Sam HarrisAutor bestsellerowej ("New York Times"), wyróżnionej PEN Award książki - "The End of Faith: Religion, Terror, and the Future of Reason" (2005) oraz "Letter to a Christian Nation" (2006). Ukończył filozofię na Uniwersytecie Stanforda, studiował poza tym religioznawstwo, obecnie pracuje nad doktoratem z zakresu neuronauki. Udziela się medialnie w radio i telewizji, ostrzegając o niebezpieczeństwach związanych z wierzeniami religijnymi we współczesnym świecie. Mieszka w Nowym Jorku. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 28 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Tajemnica świadomości | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9173 |
|