|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu » Neuronauka
To musi być niebo [2] Autor tekstu: Sam Harris
Tłumaczenie: Julian Jeliński
Istnieje wiele raportów ludzi, którzy będąc w śpiączce doświadczyli podobnych do snów stanów. Oczywiście brak im
logiczności, ale nie ma nic unikalnego w niefortunnym przypadku dr Alexandra.
Uf, czyli przynajmniej moja własna kora mózgowa całkiem
się nie zdeaktywowała. A okazuje się, że jest jeszcze więcej problemów z historią Alexandra. Nie tylko wydaje się być ignorantem w kwestii opisywanej
nauki, ale nawet nie zdaje sobie sprawy jak wielu ludzi doświadczyło podobnych
wizji, gdy ich mózgi były w podobnym stanie. Z tego wywiadu
dowiadujemy się jakie dyskusje prowadzi teraz ze sceptykami:
Wydaje mi się, że ktoś
zawsze może powiedzieć „Twój mózg był najprawdopodobniej w stanie ledwo
co pobudzić świadomość a potem powrócił do stanu chorobowego". To jednak
nie ma dla mnie sensu. Szczególnie, ze hiper-realny stan jest tak niemożliwy
do opisania i tak prawdziwy. Nie przypomina żadnego doświadczenia po wzięciu
narkotyków. Wielu ludzi mówiło mi, „O, to brzmi jak doświadczenie po DMT"
albo "To brzmi jak ketamina". W żadnym wypadku. To w ogóle nie ta liga.
Te argumenty nie tłumaczą
poziomu jasności, bogactwa interaktywności, poziomów rozumienia lekcji
nauczanych przez zmarłych bliskich i duchowe istoty.
„W ogóle nie ta liga"? Jego opowieść brzmi tak bardzo jak odjazd po
DMT, że nie tylko jesteśmy w tej samej lidze, to ta sama drużyna i ten sam
zawodnik. Oto jak Alexander opisuje zaświaty:
Byłem ledwie pyłkiem na skrzydle pięknego
motyla; miliony innych motyli latały wokół nas. Lataliśmy wśród rozkwitających
kwiatów, kwiatostanów na drzewach, i wszystkie ona zakwitały gdy przez nie
przelatywaliśmy… [były tam] wodospady, baseny pełne wody, kolory nie do
opisania, a ponad tym wszystkim tęcze srebrnego i złotego światła oraz piękne
dźwięki wydobywające się z nich. Dźwięki tak cudowne, że nie da się tego
opisać. Później zacząłem nazywać je „aniołami", te tęcze światła
na niebie. Wydaje mi się, że słowo to dobrze do nich pasuje...
Później wykroczyliśmy poza ten wszechświat.
Pamiętam że wszystko się oddalało i początkowo czułem jakby moja świadomość
była w nieskończenie czarnej głębi. To było bardzo kojące, ale mogłem także
poczuć granice nieskończoności i były one, jak się pewnie spodziewacie,
niemożliwe do przełożenia na słowa. Była tam ze mną Boska istota, nie będąca
niczym, co mogłem zobaczyć lub opisać, jedynie czułem jej obecność i oszołamiającą
sferę światła...
Później powiedziały mi, że jest wiele rzeczy,
które mi pokażą, i to też zrobiły. W rzeczy samej, całe to multiwersum wyższych
poziomów było jak niesamowicie złożona, pofałdowana piłka i wszystkie
otrzymane lekcje o tym multiwersum leciały w moją stronę. Część lekcji
dotyczyła stania się wszystkim tym, co mi pokazano. To było nie do opisania.
Ale potem odnalazłem samego siebie, a czas tam
jest czymś całkiem innym niż to, co nazywamy czasem tu. Miałem stamtąd dostęp
do każdego miejsca i czasu i to utrudniło mi zrozumienie wielu wspomnień,
ponieważ zawsze staramy się uporządkować rzeczy i poukładać je w porządku
liniowym. A to po prostu nie działa.
Wszystko, co Alexander opisuje tu oraz w artykule z „Newsweeka", w tym także
fragmenty, których nie cytowałem opisywali też ludzie po DMT. Podobieństwo
jest uderzające. A oto jak nieżyjący już Terence McKenna opisuje typowy trans
pod wpływem DMT:
Pod wypływem DMT świat staje się arabskim
labiryntem, pałacem, klejnotem z Marsa, przepełnionym motywami wpływającymi
do otwartego umysłu ze złożonością i pozbawionym słów podziwem. Kolory i poczucie odkrywania sekretów rzeczywistości przenikają całe doświadczenie.
Pojawia się poczucie innego czasu, powrotu do własnego dzieciństwa, cudów,
cudów i jeszcze więcej cudów. To jak audiencja u kosmicznego nuncjusza. W środku
doświadczenia doznaje się Wieczności, która będzie na końcu ludzkiej
historii, gdy otworzą się bramy jej broniące w wyniku zawirowania
niewypowiadalnej pustki pomiędzy gwiazdami, w Wieczności.
Wieczność, jest niczym
dziecko bawiące się kolorowymi kulami, jak Heraklit to przewidująco opisał.
Znajdziesz tu wiele drobnych istot — dzieci, samo przetwarzające się
mechaniczne elfy hiperprzestrzeni. Czy to ich przeznaczeniem jest dać początek
ludzkości? Można odnieść wrażenie, że wkracza się do ekosystemu dusz, który
istnieje poza tym, co naiwnie nazywamy śmiercią. Nie wiem. Czy to
synestezyjne, inkarnacje nas jako Innych, czy Innych jako nas? Czy to elfy, z którymi
straciliśmy kontakt, gdy magia dzieciństwa powoli gasła? Znajduje się tu
tremendum nie do opisania, objawienie wykraczające poza najśmielsze marzenia.
To rzeczywistość dziwniejsza niż możemy to sobie wyobrazić. To żyjąca
tajemnica, nietknięta, tak nowa jak gdy nasi przodkowie doznawali jej 15 tysięcy
lat temu. Byty tryptaminowe oferują dar nowego języka, śpiewają niebiańskimi
głosami, które spływają niczym kolorowe płatki i unoszą się w powietrzu
niczym rozgrzany metal, by przeistoczyć się w zabawki i prezenty, które
bogowie mogliby podarować swym dzieciom. Poczucie więzi emocjonalnej jest porażające i intensywne. Tajemnice odkryte są prawdziwe i gdyby zostały ujawnione, obróciłyby
do góry nogami cały nasz mały świat, w którym tak nam źle.
To nie ten nieprzewidywalny świat UFO, który
wzywa się z opuszczonych wzgórz; to nie syreni śpiew o zaginionej
Atlantydzie, który wydobywa się z przyczep kempingowych szalonej Ameryki. DMT
nie jest jedną z irracjonalnych iluzji. Wierzę, że to, czego doświadczyliśmy
dzięki DMT to prawdziwe wiadomości. To bliski nam wymiar — przerażający,
transformatywny, przekraczający zdolności ludzkiej wyobraźni, ale jednocześnie
możliwy do doświadczenia tradycyjnymi drogami. Musimy wysłać nieustraszonych
ekspertów, cokolwiek miałoby to znaczyć, by zbadali i donieśli nam o tym, co
odkryli. (Terence McKenna, Food of the Gods,
s. 258-259)
Alexander wierzy, że przyćmiony przez bakterię E. coli mózg nie potrafiłby
stworzyć jego wizji ponieważ były zbyt „intensywne", zbyt „hiper-rzeczywiste",
zbyt „piękne", zbyt „interaktywne" oraz zbyt przesiąknięte
znaczeniem, by nawet zdrowy mózg mógł je wyczarować. Ponadto zdaje się uważać,
że niezależnie od pozaczasowego odczucia, jego wizje nie mogły pojawić się w minutach lub godzinach, gdy jego kora mózgowa (która z pewnością ani na
moment nie została wyłączona) funkcjonowała. Jasne jest, że nie wie nic o doświadczeniach ludzi (posiadających w pełni sprawne mózgi) pod wpływem
psychodelików. Nie wie też, że wizje tego typu, jakie opisuje McKenna, pomimo
że zdają się trwać latami, potrzebują zaledwie chwili biologicznego czasu. W przeciwieństwie do LSD i innych psychodelików działających przez długi
czas, DMT zmienia świadomość na ledwie kilka minut. Alexander miałby więcej
niż wystarczająco czasu, by doświadczyć tej nierealnej ekstazy gdy wychodził
ze śpiączki (niezależnie, czy jego kora mózgowa się restartowała, czy
nie).
Czy Alexander wie, że DMT istnieje w mózgu jako neuroprzekaźnik? Czy jego
mózg doświadczył nagłego napływu DMT gdy był w śpiączce? To oczywiście
tylko spekulacja, ale o wiele bardziej prawdopodobna niż hipoteza, że jego
kora mózgowa „wyłączyła się" uwalniając jego duszę, by mogła dotrzeć
do innych wymiarów. Jak już poinformował go jeden z dziennikarzy — takie doświadczenia
można uzyskać dzięki ketaminie, która stanowi środek znieczulający
stosowany przy operacjach oraz czasem by chronić uszkodzony mózg. Czy Alexander
otrzymał ketaminę gdy przebywał w szpitalu? Czy choćby uznał to za istotne
gdyby faktycznie ją otrzymał? Jego zapewnianie, że psychodeliki typu DMT i ketamina „nie tłumaczą takiej jasności, bogatej interaktywności, warstwy
za warstwą zrozumienia", którego doświadczył to prawdopodobnie najbardziej
zadziwiające zdanie jakie wypowiedział od kiedy wrócił z nieba. Powszechnie
wiadomo, że tego typu specyfiki wystarczą w zupełności. I większość
naukowców jest przekonana, że miarodajne efekty brania psychodelików wskazują,
że mózg co najmniej bierze udział w produkcji takich marzycielskich stanów o jakich opowiada Alexander.
Powtórzmy to: nie podważam doświadczeń Alexandra. Brzmią
naprawdę wyjątkowo. I tego typu doświadczenia pokazują nam, jak dobrze może
się czuć ludzki umysł. Problem tkwi w tym, że wnioski, jakie Alexander wysnuł
ze swego doświadczenia (ciągle przypominając nam, że zrobił to jako naukowiec)
oparte są na oczywistych błędach w rozumowaniu i lukach w rozumieniu.
Pozwolę sobie zasugerować: niezależnie czy niebo
istnieje, Alexander wypowiada się dokładnie tak, jak naukowiec NIE powinien,
gdy nie wie, o czym mówi. A jego artykuł to nie jest coś, co redaktorzy
niegdyś-istotnego-czasopisma powinni publikować jeżeli mają nadzieję
odzyskać choć odrobinę szacunku, który stracili.
This must be Heaven
Blog Sama Harrisa, 12 październikia 2012r.
1 2
« Neuronauka (Publikacja: 08-08-2013 )
Sam HarrisAutor bestsellerowej ("New York Times"), wyróżnionej PEN Award książki - "The End of Faith: Religion, Terror, and the Future of Reason" (2005) oraz "Letter to a Christian Nation" (2006). Ukończył filozofię na Uniwersytecie Stanforda, studiował poza tym religioznawstwo, obecnie pracuje nad doktoratem z zakresu neuronauki. Udziela się medialnie w radio i telewizji, ostrzegając o niebezpieczeństwach związanych z wierzeniami religijnymi we współczesnym świecie. Mieszka w Nowym Jorku. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 28 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Tajemnica świadomości | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9173 |
|