Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.416.674 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 697 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Jan Wójcik, Adam A. Myszka, Grzegorz Lindenberg (red.) - Euroislam – Bractwo Muzułmańskie

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Gdybym został królem świata, to bym się nazywał Walery Armata… Pewnie nic bym nie robił. Uważam, że najlepiej się ludziom nie wcinać. Pozostawić ich samym sobie, z ich własną aktywnością. Wtrącać im się w jak najmniej rzeczy. Zapewnić szeroko pojęte bezpieczeństwo, możliwość osądzania tych, którzy szkodzili by innym i nic więcej. Pozostawić sobie wpływ na wojsko, policję i sądy, a do niczego..
« Felietony i eseje  
Czy rodzimy się racjonalistami?
Autor tekstu:

Wielu ateistów lubi powtarzać twierdzenie, iż każdy rodzi się ateistą. Jest w tym twierdzeniu sporo prawdy, bo rzeczywiście nikt nie rodzi się chrześcijaninem, muzułmaninem, czy hinduistą. Zgadzam się z Richardem Dawkinsem, gorąco protestującym przeciwko nazywaniu dzieci chrześcijanami, muzułmanami, judaistami etc.

Uczynienie dziecka wyznawcą danej religii polega na wdrukowaniu mu pewnych twierdzeń bez pokrycia, przy wykorzystaniu nie tyle samodzielnego namysłu dziecka, ale jego rozwijającej się, po części bezbronnej psychiki, która w pewnym momencie jest otwarta na wszelkie, najbardziej nawet absurdalne i niedorzeczne twierdzenia. Dla dziecka, które dopiero uczy się analizować rzeczywistość, automatycznymi autorytetami są ludzie starsi, a zwłaszcza rodzice i osoby przez rodziców darzone autorytetem.

W młodym wieku łatwo zatem wmówić człowiekowi najgorsze bzdury, które często ten człowiek niestety będzie po części lub w całości powtarzał przez całe życie, wdrażając je również w głowy swoich własnych dzieci. Idee wmawiane w wieku dziecięcym są de facto mentalnymi wirusami i stawia to pod ogromnym znakiem zapytania twierdzenie, iż idee nie mają silnego wpływu na nasze życie. Filozof - ateista, Michael Schmidt Salomon , w swojej najnowszej książce Poza dobrem i złem przychylił się wręcz do koncepcji, iż nasza świadomość jest w zasadzie zlepkiem różnorodnych idei, czy też memów. Zdaniem Schmidta Salomona ludzka świadomość nie jest zatem obiektywnym lustrem, w którym różne twierdzenia i idee co najwyżej się odbijają i są poddawane niezależnej ocenie. Filozof przypuszcza, iż takie lustro w ogóle nie istnieje, tak samo jak nie istnieje w mózgu suwerenne „ja", czyli układ centralny posługujący się różnorodnymi podporządkowanymi mu narzędziami mentalnymi. Nasza świadomość najpewniej składa się z różnych niezależnych układów, które w wyniku mniej lub bardziej chaotycznych procesów dochodzą do głosu wyciszając inne. Ku takiej tezie przychyla się w wielu swoich dziełach filozof umysłu, bazujący na odkryciach neurologii Daniel Dennett. To co nazywamy „ja" jest zatem wypadkową chaotycznej magmy próbujących dojść w naszej głowie do uświadomionego głosu uczuć i konceptów. To, że ujmujemy to w jakąś w miarę jednorodną i linearną całość jest procesem wtórnym, przypominającym tworzenie opowieści sennej po przebudzeniu na podstawie niespójnych odczuć i obrazów.

Całkiem zatem możliwe, że to co nam wmówiono w dzieciństwie jest ogromną częścią naszej tożsamości i naszego prywatnego obrazu „ja". Takie postawienie problemu tłumaczy silne zrośnięcie się poczucia własnej wartości ludzi religijnych z bliskimi im ideami religijnymi. W przypadku dyskusji z osobą wierzącą nie tyle prowadzimy dyskusję, co raczej toczymy jakąś walkę. Religijny rozmówca broni dogmatów swej religii niczym integralności własnego ciała. Być może nie jest to wcale metafora, ale określenie dość bliskie rzeczywistości. Być może dogmaty religijne stanowią po prostu integralną część osobowości osoby, której je wdrukowano w dzieciństwie. Aby to zrozumieć, spójrzmy na prostszy przykład — większość z nas przynajmniej w większości wypadków myśli przy użyciu języka. Ów język też jest automatycznie przekazywany dziecku w dzieciństwie. Dziecko ma silne predyspozycje aby uczyć się nieświadomie mowy, w której otoczeniu żyje. Na ile to, że myślimy po polsku, czy angielsku jest częścią nas samych? Na ile wpływa to na nasz obraz świata? Sądzę, że wpływ języka na naszą tożsamość jest ogromy. Przykład wchłaniania mowy w dzieciństwie pokazuje dwie istotne rzeczy. Po pierwsze różne procesy biologiczne, wyrosłe z ewolucji sprzyjają zjawiskom kulturowym. To, że mamy nieświadomą łatwość nauki języka z otoczenia w okresie dziecięcym jest dziełem ewolucji. Same podstawy, składnia, ogólna definicja tego, czym jest język i jak ma być „wchłaniany" przez młody mózg, to również, moim zdaniem, cechy wrodzone, przekazywane naszemu gatunkowi poprzez geny, a nie edukację. Natomiast to, że mówimy po polsku, chińsku, czy angielsku to już zjawisko kulturowe, choć sama tendencja do dywersyfikacji mowy znów ma podłoże czysto biologiczne. Gdy żyliśmy w małych grupach, zróżnicowanie języków pomiędzy grupami pomagało w rozróżnieniu na swoich i obcych. Grupowa solidarność bazowała często na doborze krewniaczym i chęć odcięcia się od innych grup, wraz z automatyczną wobec nich wrogością i nieufnością, sprzyjała sukcesowi rozrodczemu osobników w danej grupie, wobec której inne grupy były konkurencyjne.

Rodzimy się zatem ateistami, ale nie rodzimy się ze zdolnością racjonalnej oceny faktów i informacji. Przez długi czas naszego rozwoju jesteśmy podatni na automatyczne wdrukowanie nie tylko informacji, ale i sposobów myślenia. Osoba wychowana w określonych warunkach, nigdy nie będzie dążyć do całościowego, racjonalnego spojrzenia na świat. Doskonałym przykładem siły wdrukowania są wierzący naukowcy, znakomici w swoich dziedzinach, z drugiej zaś strony wierzący w zmartwychwstanie Jezusa, w dziewictwo Najświętszej Panienki, i może przede wszystkim w to, że religia rodziców jest „prawdziwa", zaś religia obcych na pewno „nieprawdziwa". Oczywiście łatwość dzielenia ludzi na swoich i obcych, na „prawdę stada" i „zewnętrzną nieprawdę" też ma najpewniej silne genetyczne uwarunkowanie, z którym dopiero trzeba walczyć na gruncie racjonalnego myślenia.

Wdrukowanie zachodzące w dzieciństwie nie sprowadza się do prostych haseł i etykiet. Nie wystarczy stwierdzić „nie wierzę w boga, jestem ateistą", aby pozbyć się wielu innych elementów wdrukowanych w okresie, kiedy dorastaliśmy. Wystarczy wspomnieć stosunek do kobiet, do mniejszości seksualnych, do własnego ciała, do śmiertelności, do celów i wartości życia...

Niektórzy przypuszczają, iż religie były namiastką naukowych teorii na temat rzeczywistości. Moim zdaniem trudniej o bardziej błędne przeświadczenie. Jedną z fizycznych cech ludzkiego mózgu jest szukanie najprostszych rozwiązań, które nie muszą być satysfakcjonujące na gruncie logiki, starczy, że dają spokój emocjonalny. Obok tego idzie intencjonalność. Genetycznie jesteśmy skupieni na osobnikach z naszego stada, inne rzeczy są tłem. Ciężko nam zatem zaakceptować bez racjonalnej pracy nad sobą fakt, że większość rzeczy dzieje się przypadkowo na skutek fizycznych, niezwiązanych z niczyją osobowością, ani intencjami procesów. Bez odrobiny sceptycznego myślenia będziemy zawsze zakładać, że za naszym szczęściem i nieszczęściem ktoś musi stać. Jednocześnie mamy w naszym mózgu „podzespoły" wyspecjalizowane w rozpoznawaniu twarzy nawet w bardzo niewyraźnym obrazie. Dzieje się tak dlatego, iż relacje grupowe stanowiły najpewniej główne źródło rozwoju ludzkiej inteligencji i na to nastawiony jest nasz umysł. Szybkie rozpoznawanie twarzy ułatwiało nam błyskawiczne rozpoznawanie uczestników naszego codziennego dramatu i odnoszenie się do ich zachowań. Efektem ubocznym są twarze dostrzegane w drzewach, w chmurach, w rozlanych substancjach, czy maskach samochodów. Przy innych naszych skłonnościach łatwo zatem było o wszelakie „święte miejsca". Trzeba racjonalnego treningu nad samym sobą, aby unikać w myśleniu intencjonalności, aby zrozumieć wszechobecną rolę przypadku we wszystkim i by nie popadać w wielkie, bądź małe teorie spiskowe. Małymi teoriami spiskowymi są różnego typu zabobony, z progiem drzwi i czarnym kotem na czele. Wielkimi teoriami spiskowymi są choćby religie, teksty typu Protokoły mędrców Syjonu (schlebiające też podziałowi na swoich i obcych, podobnie zresztą jak większość wierzeń), czy zupełnie typowe teorie spiskowe, takie jak mit zamachu smoleńskiego, czy sfingowania wyprawy na Księżyc, albo zamachu na WTC.

Cała sytuacja jest tym bardziej niezwykła z uwagi na to, że nasz gatunek istnieje od około stu tysięcy lat w takiej formie, w jakiej jesteśmy teraz. Niemowlę porwane przez podróżnika w czasie z tysiącznego wieku przed naszą erą i wychowane przez współczesnych rodziców zachowywałoby się tak samo jak każdy z nas. Tymczasem pierwsze zalążki cywilizacji, miast, praw, większych grup społecznych nie sięgają dalej niż dziesięciu tysięcy lat, nawet rolnictwo jest niewiele starsze. Przez 90 tysięcy lat Homo sapiens żył na poziomie niewiele odbiegającym od stad szympansów (przynajmniej porównując ten stan z naszą współczesnością). Jednocześnie rządziła naszymi taka sama potrzeba tłumaczenia wszystkiego na skróty i dopatrywania się we wszystkim intencjonalności. Wtedy też powstały nośne mity (a raczej główne komponenty wszystkich późniejszych mitów), wirusy umysłu, wobec których do dziś większość przedstawicieli naszego gatunku jest niemal bezbronna. Lekarstwami na to są najpewniej demokracja, oraz idący za nią dostęp do jak najlepszej powszechnej edukacji. Ta demokracja musi mieć charakter równościowy, nie neoliberalny, gdyż wtedy obok klasy bogatych sceptyków będziemy mieć nieuniknioną, zanurzoną w mitach większość. Do tego modelu pasują niestety Stany Zjednoczone, gdzie studenci elitarnych uniwersytetów często są racjonalnymi ateistami, ale wobec idei szerzenia tego poglądu wśród amerykańskiego „prostego ludu" czują oni wręcz opór. Powoduje to, w warunkach działającej dobrze demokracji, nacisk na podporządkowywanie edukacji na poziomie podstawowym religijnym mitom. Tego chce przecież większość… O ile Ameryki przed klerykalizacją państwowych szkół (warto jednak pamiętać, że są też szkoły prywatne) broni konstytucja, o tyle Wielka Brytania boryka się z jeszcze większymi naciskami na osłabienie edukacji, na dostosowanie jej do religijnych mitów. W dalszej perspektywie zamyka to dostęp do racjonalizacji myślenia większościowym grupom społecznym, zmniejsza obszar z którego brać się mogą przyszli wielcy naukowcy i buduje społeczny opór wobec rozwoju naszej cywilizacji, który darzony jest coraz mniejszym zrozumieniem, nie wspominając o wzbudzaniu pozytywnych emocji u przeciętnego „zjadacza chleba".

Reasumując. Rzeczywiście rodzimy się ateistami, ale w wielu wypadkach łatwo ów ateizm tracimy. Nawet jeśli nie stajemy się uczestnikami wielkiej, zorganizowanej religii, łatwo ulegamy płynącym z innych stron zachętom do magicznego, nieracjonalnego myślenia. Niektóre istotne dla tego eseju wątki rozwinąłem w moim wykładzie dla oddziału łódzkiego PSR, który miał miejsce po Nadzwyczajnym Zjeździe Delegatów:

http://www.youtube.com/watch?v=cFrJFPDJ2fU&feature=c4-overview&list=UUSX8gwUDzjBld5uokOz-_Sg
http://www.youtube.com/watch?v=qhvOOU83z4U&feature=c4-overview&list=UUSX8gwUDzjBld5uokOz-_Sg
http://www.youtube.com/watch?v=h6OXS7awRgE&feature=c4-overview&list=UUSX8gwUDzjBld5uokOz-_Sg 

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (60)..   


« Felietony i eseje   (Publikacja: 05-11-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jacek Tabisz
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu.

 Liczba tekstów na portalu: 118  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Klerykalizacja, czy sekularyzacja?
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 9398 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365