|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Biblia » Stary Testament » O Biblii inaczej
Dosłowność Biblii [1] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Czyli; dlaczego tylko nieliczni mogą prawidłowo zrozumieć tę księgę?
Motto: "Panu Bogu upodobało się i podoba się jeszcze dziś,
żeby Pismo św. pozostało nieznane, ażeby ludzi do błędów
nie
przywodziło".
papież Grzegorz VII.
Tak
się dziwnie składa, iż ten portal odwiedzają nie tylko ateiści i racjonaliści,
ale też ludzie wierzący religijnie, którzy także i jak najbardziej czują
się racjonalistami. A nawet jak się okazuje, studenci teologii, jak chociażby w przypadku p. Moralewicza, który w swoich komentarzach do mojego ostatniego
tekstu zaprezentował bardzo ciekawą argumentację. Dotyczyła ona problemu dość
często podnoszonego na łamach Racjonalisty i to najczęściej w nadsyłanych
przez czytelników postach. Problem ów, to właściwy
sposób odczytywania Biblii. Inaczej mówiąc, chodzi o właściwą jej interpretację.
Okazuje się, iż zastosowanie właściwej
metodologii poznawczej do jej
odczytania, to bardzo, bardzo skomplikowana sprawa i chyba ci duszpasterze, którzy
czasami zachęcają rodziców do czytania dzieciom Pisma św., muszą nie mieć o tym zielonego pojęcia. Wygląda bowiem na to, że aby prawidłowo odczytać i zrozumieć sens Biblii,.. należałoby zaliczyć wpierw studia teologiczne! Tak,
tak! Oto co pisze ów pan:
„Ludzie nie są powołani do własnego
interpretowania Pisma św., bo trzeba na nie patrzeć właśnie w Tradycji /../
Zatem jeśli ktoś czyta dosłownie, a nie ma względu na komentarz do tekstów
Pisma św., to będzie źle interpretował. /../ nie można interpretować wg własnego
widzi mi się".
Co więc należy wiedzieć i uczynić, przy każdej próbie zrozumienia
jakiegokolwiek fragmentu Pisma św.?: „ Generalnie /../ trzeba odwołać
się do metod badań starożytnych tekstów: do rozpoznania gatunku
literackiego, do różnych form literackich, do historii redakcji ksiąg starożytnych.
Ponadto trzeba uwzględnić kulturę w jakiej żył autor tekstów. Ważne, aby
uwzględnić kontekst całej Księgi, oraz Pięcioksiągu, a jeśli chodzi o rozumienie tego tekstu przez Kościół, trzeba także uwzględnić treść mów
Jezusa /../ Należy też znać pouczenia sapiencjalne, odnoszące się do sfery
duchowej, która wykracza poza historię, a jednocześnie jakoś jest w niej
osadzona. Dlatego egzegeza starożytnych tekstów nie jest wystarczająca do
zrozumienia przekazu. /../ W religiach poznanie musi iść wg modelu
historycznego. /../ Jeśli chodzi o duchowy aspekt prawdy, to w każdej epoce
jawi się z różnych stron i każda z nich musi być brana pod uwagę" (wg
komentarzy p. Moralewicza).
W
taki oto sposób zostałem pouczony w tej materii przez owego studenta teologii,
który niemożność udzielenia szybkiej i prostej odpowiedzi (chodziło mi o wytłumaczenie biblijnego fenomenu owiec Labana, nabywających różnych cech
poprzez „zapatrzenie się" podczas kopulacji), uzasadnił to mocno
skomplikowaną czasochłonną metodologią poznawczą. Zastanawiam się więc
nad następującą kwestią: czy to Bóg Jahwe tak bardzo zagmatwał swój
przekaz do człowieka, a jeśli tak, to po co właściwie? Czy to sami kapłani
tak komplikują celowo ten problem, aby „wybić z głowy" swoim owieczkom dosłowne
odczytywanie i rozumienie Biblii?
Zacznijmy od przeanalizowania, jaki wizerunek boga nam się wyłania z dosłownego
odczytania i zrozumienia tej świętej (dla wiernych tej religii) księgi.
Otóż ukazuje się nam wtedy wizerunek boga, którego osobowość ma wszystkie najgorsze
cechy człowieka. Jest on: zapalczywy, porywczy, okrutny, krwawy,
niesprawiedliwy, małostkowy, karzący za byle przewinienia, wręcz lubujący się w karaniu oraz rzucaniu wyszukanych przekleństw, gniewny, bezlitosny, obłudny,
zawistny, zazdrosny, mściwy, apodyktyczny, zmienny, stronniczy, materialny.
Poza tym czyniący cuda na pokaz, lubiący woń spalanej ofiary, oraz
przechadzki po rajskim ogrodzie w czasie powiewu wiatru, zwolennik rozróżniania
swych stworzeń na „czyste i nieczyste", mający
bardzo specyficzne poczucie humoru (np.10 plag egipskich, podczas których
utwardzał serce faraona, po to by go nie usłuchał i dzięki temu mógł go dalej karać).
Jego
syn (Jezus Chrystus) posiada nieco lepsze cechy, choć i jemu dużo brakuje
nawet do ideału człowieczeństwa: nie znający przyszłości (czyli także nie
wszechwiedzący), materialny, nie
wszechmocny, czasem miłosierny a czasem mściwy, czasem mówiący o miłości a czasem płonący nienawiścią, czasem mówiący o potrzebie tolerancji, a czasem
nietolerancyjny, porywczy i gniewny, czyniący cuda (prymitywne jak na boga),
poza miejscowością z której pochodził, dobry, wyrozumiały i litościwy,
lecz nie dla wszystkich. Takiego wg Biblii mamy boga, stwórcę nie tylko naszej
Ziemi i nas samych, ale też całego, niewyobrażalnie wielkiego i starego
wszechświata.
W
konsekwencji tych wszystkich cech musiał naprawiać
swoje dzieło w trakcie jego historii, czując się nierzadko zawiedziony i zasmucony mizernymi efektami swych działań. Jest on przerażającym, a zarazem
żałosnym przykładem boga, którego potrzeby jak i pobudki działania pośród
swych stworzeń, nie odbiegają w niczym od zachowań
człowieka w podobnych sytuacjach. Taki jest ten bóg, jak i jego twórca — człowiek; ma ograniczone możliwości, nie zna przyszłości,
aby poznać jakiś jej aspekt, musi wpierw go doświadczyć, nie jest w stanie
zapobiec złu i najlepiej co mu wychodzi, to karanie
winnych, tego stanu rzeczy. I tak jak ograniczony człowiek, zachowuje się
ów bóg podczas kontaktów z ludźmi. W swoim postępowaniu nie widzi niczego złego i o nic siebie nie obwinia. Jest
ponad tym wszystkim.
Dosłowne
odczytanie Biblii ukazuje nam wizerunek boga, który zapragnął dowartościować
się poprzez swoje stworzenia — ludzi, dlatego im się objawił,
aktywnie włączając się w ich ziemską historię. Domagając się od nich
bezgranicznej wiary
w siebie i bezwzględnego posłuszeństwa, oraz bojaźni. Takie ustanowił kryteria pobożności, lub ujmując to lepiej: bogobojności.
Chorobliwie przy tym dbając, aby nikt nie zagroził ani uszczuplił jego władzy nad ludźmi, karząc ich
bezlitośnie za każdy najdrobniejszy przejaw nieposłuszeństwa względem siebie.
W całej cywilizacji chrześcijańskiej dzieci od przedszkola ostrzegane są, żeby broń boże nie traktowały tego dosłownie.
Boga, nie
potrafiącego przewidzieć skutków swoich poczynań, dlatego musiał często karać
swoje stworzenia, nie potrafiąc zapobiec
wydarzeniom, które w jego oczach były obrzydliwe i karygodne. Popełniając
jednocześnie kardynalne błędy w
czasie realizacji swego dzieła, oraz planu opatrznościowego względem ludzi.
I tak np. poddał moralnie dwuznacznej próbie pierwszą parę
ludzi w raju, a kiedy jej nie sprostali (nb. dzięki jego własnemu stworzeniu,
które im w tym „pomogło"), zamiast im przebaczyć tę niesubordynację popełnioną w nieświadomości (dopiero po zjedzeniu owocu zakazanego ludzie
dowiedzieli się jakie będą konsekwencje ich czynu), Bóg obraził się i surowo ich ukarał (w Biblii jest szczegółowy opis tej kary).
Kolejny jego błąd polegał na tym, iż gatunek ludzki wywiódł z wielce ułomnej pary ludzi, którzy z tą zdegenerowaną naturą
absolutnie nie nadawali się na protoplastów ludzkości. O czym powinno dać mu
do myślenia zachowanie jednego z synów owej pierwszej pary, który został pierwszym
mordercą w dziejach ludzkości (i to na tle religijnym; zazdrość o Boga,
który zbyt łaskawym okiem patrzał na jego brata, a nie na niego).
Po
wielu wiekach, kiedy już się zorientował, że rozwój rodzaju ludzkiego idzie w złym kierunku (a gdzie miał iść?), żałował,
że stworzył ludzi i postanowił ich wszystkich potopić
wraz ze wszystkimi stworzeniami żyjącymi na ziemi. Z ogólno światowego
potopu zapragnął uratować tylko Noego z najbliższą rodziną, oraz po parze
zwierząt z każdego gatunku żyjącego na ziemi, aby z nich odrodzić
po potopową ludzkość i świat zwierzęcy.
To był następny błąd Boga Jahwe (chociaż wtedy jeszcze się
tak nie nazywał), bo dzięki własnemu prawu dziedziczności cech gatunkowych,
„odrodzona" po potopie ludzkość (i zwierzęta), była także skażona
grzechem pierworodnym, więc jej sytuacja (jeśli chodzi o moralne
prowadzenie się) po potopie w niczym się nie różniła od tej sprzed potopu.
Późniejszy
błąd biblijnego Boga był taki, iż zrezygnował z opieki nad wszystkimi swymi
stworzeniami — ludźmi. Wybrał sobie jeden naród
spośród wielu wtedy żyjących na ziemi i nad nim wyłącznie postanowił
sprawować opiekę, nie dbając wcale o resztę ludzi, będących także — było
nie było — jego dziećmi. Ta „boża opieka" polegała na tym, iż
prowadził ich od wojny do wojny z pobliskimi plemionami, nakazując im bezlitośnie
mordować wszystkich bez wyjątku; mężczyzn, kobiety, dzieci, a nawet zwierzęta (te w najlepszym wypadku okulawiać). Także rabować ich
dobytek i zasiedlać ich urodzajną ziemię. Jego naród wybrany przelał morze krwi przy jego aprobacie i z jego nakazu, bo taką miał
obsesję ów Bóg, aby położyć sobie pod stopy wszystkich wrogów tego
narodu.
Po
wielu, wielu wiekach „użerania się" ze swym narodem wybranym, Bóg Jahwe
zmienił koncepcję co do zasadności swego wyboru i postanowił pomóc w zbawieniu innych ludzi. Przeznaczył do tego zadania swojego
jedynego Syna, którego spłodził (posługując się w tym celu Duchem św.) z ziemianką i w którego wcielił się on sam, jako swój Syn. Po uzyskaniu dorosłości
miał on zostać zamęczony w bestialski i poniżający sposób (śmierć na
krzyżu) przez ludzi i dzięki tej jego krwawej ofierze, miał odkupić
grzechy tych wszystkich, którzy w niego uwierzą i zbawić
ich nb. nieśmiertelne dusze przed ogniem piekielnym. Natomiast tych
wszystkich ludzi, którzy żyli wcześniej
nim urodził się jego Syn, oraz tych, którzy o nim nie słyszeli, jak i tych,
którzy w niego nie uwierzyli -
czekały oczywiście wieczne męczarnie w czeluściach piekła,
gdzie będzie „płacz i zgrzytanie zębów" (jak to obrazowo opisywał
Syn Boży).
Błąd
jaki przy tej okazji popełnił Bóg Jahwe, pospołu ze swym Synem i Duchem św.
(Trójca św.) jest taki, iż tę krwawą ofiarę ze swego Syna, będącego nim
samym, Bóg złożył samemu sobie, po to, by przebłagać/przekupić nią
siebie za swe nieudane stworzenie — człowieka. Jest to chyba największy teologiczny
paradoks w tejże religii, spośród wielu innych, które zawiera jej
doktryna. Drugi natomiast jest taki, iż człowiek w żaden sposób nie może
sobie zasłużyć na zbawienie, obojętnie
jak bardzo moralnie by żył, ile czasu przesiedział by w kościele i ile pieniędzy
by na niego łożył, oraz ile dobrych uczynków by zrobił. Ponieważ zależy
ono od łaski bożej, a nią jak
wiadomo Bóg obdarza kogo chce i kiedy chce; człowiek nie ma na to żadnego wpływu.
1 2 Dalej..
« O Biblii inaczej (Publikacja: 09-11-2013 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9408 |
|