Złota myśl Racjonalisty: "Precz upiory! Będę teraz mówił o człowieku, którego samo imię ma już moc egzorcyzmu, będę mówił o Immanuelu Kancie! Powiadają, że nocne mary pierzchają z przerażeniem, gdy ujrzą miecz katowski. Jakaż więc trwoga musi je ogarniać, gdy wyciągnie się ku nim dłoń uzbrojoną w Kanta "Krytykę czystego rozumu"! Księga owa to miecz, którym w Niemczech dokonano egzekucji na deizmie. (...) Immanuel..
Jeśli 50 milionów ludzi mówi głupstwa
nie przestają one być głupstwami
Bertrand RUSSELL
Podejmując rozważania nad kontrreformacyjną myślą i praktyką jakie zainfekowały i w efekcie — zaraziły polską mentalność na wieki nie sposób przytoczyć
opinii współczesnego pisarza rosyjskiego, wielkiego przyjaciela Polski, liberała i demokraty (czyli rosyjskiego zapadnika) Wiktora Jerofiejewa
porównującego Polskę do kobiety — obojętnie jakiej proweniencji i konduity — pytającej mężczyznę „Am I sexy?", jednocześnie za pomocą tej przenośni
charakteryzuje dzisiejszy nasz kraj w trzech takich oto kategoriach:
— pierwsza kategoria to wymiar kobiety młodej, fascynującej, z wyzywającym makijażem, seksy, pociągającej: tej Polski już nie ma, gdyż jej blask i
atrakcyjność (tu analogie z seksualnym kontekstem stosunków damsko-męskich jest nad wyraz czytelny) wyparowały — dla Rosjan — wraz ze śmiercią Związku
Radzieckiego. „On był potężny, a zarazem bezradny, był straszny, ale i śmieszny. Na jego tle Polska wyglądała jak oślepiająca piękność, która nosiła
krótkie spódniczki, tańczyła rocka, modliła się w niedzielę w kościołach, czytała Hłaskę i biegała oglądać filmy amerykańskie".
— drugą Polskę porównuje do polskiej prostytutki z berlińskiego burdelu, która go też zapytuje ostatnimi czasy, jak tamta dziewczyna, „Am I sexy?". To
Polki ruszające w świat i wpadające na dno. Jest na dnie, moralnym, zawodowym, estetycznym, ale wg zasady szlacheckiego stanu „zastaw się a postaw się" czy
„boso ale w ostrogach" prawi o papieżu, Maryi, wartościach, patriotyzmie, wyższych racjach. Poucza — przede wszystkim, partnerki swojej profesji: Rosjanki,
Ukrainki, Białorusinki, Litwinki ..… Jerofiejew stwierdza, że dla Zachodu „jest taką samą prowincjuszką, taką samą Azjatką jak jej współtowarzyszki doli i
nie-doli". Dla ukraińskiej kurwy Polka uprawiająca najstarszy zawód świata (razem z nią) jest kompletną wariatką. Amerykanie np. nie odróżniają absolutnie
jego zdaniem (a doświadczenia te wyniósł długoletniej pracy na Uniwersytecie w kalifornijskim Mieście Aniołów) Polaków od Rosjan! Więc po co te napuszone
mowy ......
— i ostatni wymiar Polski w oczach Rosjanina: to kobieta sparaliżowana strachem, bo nie spodziewała się tego „że stanie się taka jak jest" na starość.
Chodzi o to, iż postarzała się nie brzydko, „...ale głupio. Polska stała się nudnym dodatkiem do Europy. Kiedyś w Polsce panował pozytywny brak zaufania do
Rosjan. Najbardziej nieufnym typem był chłop (...) Ale dziś, w tym typie tkwi największe nieszczęście. Chłopski upór, umiłowanie do polowań, niechęć do ludzi
mądrych i bezgraniczne zaufanie do Kościoła niczym miłość do KPZR w Związku Radzieckim stały się flagą polityczną". Miejsca czołowe w polskiej narracji
zajęły „moralność, sprawiedliwość, porządek" ale przenicowane na „druga stronę" medalu etyki. I gdy ta kobieta pyta Rosjanina „Am I sexy ?" brzmi to
pokracznie, kabotyńsko, nieszczerze, faryzejsko [17].
Należy dodać, że zdaniem Jerofiejewa polską mentalność ukształtował idiotyczny wróg pod nazwą kacap, który zgnił i rozpadł się jak nos syfilityka we
współczesnej rzeczywistości. Wraz z utratą tego wroga Polska straciła wolność i duszę. Dla Wschodu. Dodać trzeba, że kacap został utożsamiony (przez
mainstream, a za nim przez gawiedź) z Putinem (Rosja), z Janukowyczem (Ukraina), z Łukaszenką (Białoruś), ze Smirnowem (Naddniestrze). A tym samym
rozciągnięty przez nas na gros społeczeństw ze wschodniej części Starego Kontynentu. Praźródłem tego jest właśnie trwająca w najlepsze kontrreformacja ze
swoimi symbolami, celami, „kontuszem i karabelą", szkodliwą wizją sarmatyzmu, Jezusem, Maryją i ks. Skorupką, świętymi: Bobolą czy Karoliną Kózką [18].
To takie dziwaczne połączenie antykomunizmu, rusofobii, kontrreformacyjnej megalomanii i paternalizmu, z jednoczesnym „pańskim" stylem bycia katolickich
elit na dalekich Kresach I RP (egzemplifikacja mentalności „stanu szlacheckiego" [19]). A na zasadzie sprzężenia
zwrotnego i procesów społeczno-kulturowych nastąpiła wymiana cech i oglądu świata: z jednej strony wszyscy poczuli się sukcesorami tradycji „pańskiej",
szlacheckiej, nosicielami idei „złotej wolności" i liberum veto (wystarczy posłuchać każdego przesiedleńca z Kresów — każdy przed 1939 r. był posesjonatem,
„panem", utracił w wyniku Jałty „niesłychane dobra" i własności choć cywilizacyjna zapaść, bieda i ubóstwo tamtych terenów były przysłowiowe), a z drugiej
— inteligencja zakaziła się tą chłopską niechęcią do inności, do mądrości, do nie tradycyjnych i nieszablonowych sposobów myślenia. Konserwatyzmem,
tradycyjnością, uśpieniem rozumu i leniwością umysłu.
To co było przywilejem i charakterystyką stanu szlacheckiego, immanencją tej warstwy społeczeństwa polskiego w ówczesnej epoce, stało się dziś synonimem i egzemplifikacją polskości. Wszyscyśmy się stali uszlachceni (albo sami się uszlachciliśmy — kolejny mit jakich pełna jest polska historia [20]) — formalnie, kulturowo, religijnie, mentalnie i symbolicznie..
Położenie dzisiejszej Polski, w retrospekcji polskiej historii i dziejów naszego społeczeństwa, tak okrutnie doświadczanego i posiadającego ciągle
przesuwające się granice kraju, w porównaniu z tym co zafundowała nam tak pogardzana powszechnie przez polski mainstream Jałta — 4-11.02.1945 — jest
najkorzystniejsze od końca panowania Jagiellonów (czyli od połowy XVI wieku). Współczesne granice są jak widać optymalne. Kraj jest jednolity etnicznie,
językowo, kulturowo, terytorium jest zwarte (w przybliżeniu — koło), nie ma wkoło nas wrogich sąsiadów. Niepotrzebne antagonizowanie kogokolwiek jest nie
tylko głupie, ale szkodliwe. Świadczy też o pokładach kompleksów i fobii, o bezrozumie, irracjonalności i politycznej głupocie. Co by było — a przykład
rozpadu Jugosławii (czy rzezi Hutu dokonywanych na Tutsich w Rwandzie) i wybuch namiętności oraz nienawiści na tle historii jest tu niesłychanie znamienny
— gdyby Polska po II wojnie światowej pozostała w granicach (na Wschodzie) sprzed 1939 roku i na bazie rozpadu ZSRR niepodległość uzyskałyby Litwa,
Białoruś i Ukraina? Wydarzenia z Wołynia i Małopolski Wschodniej AD'1943 byłyby tylko preludium i niewinną igraszką tego co zapewne by się działo na
tamtych terenach — Srebrenice i Kravice liczone by były na tuziny. Po obu stronach.
PRL wbrew krytykom i zajadłym antykomunistom negującym wszystko co się z tym państwem wiąże, była o wiele bardziej — kulturowo i cywilizacyjnie (w
perspektywie polskiej państwowości i społecznego rozwoju) — „zachodnio-europejska", bardziej „łacińsko-atlantycka" niźli I RP (w przededniu rozbiorów) i II
RP: garb Kresów powodował z jednej strony kolonialno-imperialną (podbudowaną ową misyjną i kontrreformacyjną ideologią katolicko-nacjonalistyczną)
mentalność Polaków, a z drugiej — wiązał stosunki społeczne w tak terytorialnie zakreślonej Polsce ze sposobem gospodarowania na modłę kolonialno-agrarną,
ze swoiście pojmowaną kulturą honoru (i religią tę formę honoru kultywującą) podczas gdy Zachód utożsamiany jest od wieków z tzw. kulturą prawa [21].
Kultura honoru — o której tak plastycznie pisze Izaak Babel — wraz ze swoiście pojętą drabiną wartości, przypisująca sobie jedyną mądrość i moralność,
rację i prawość, etyczność i wolność polsko-centrycznie pojmowaną (to pokłosie katolickiej i kontrreformacyjnej idei narodu wybranego i Polski jako
Chrystusa narodów, cierpiącego na krzyżu katusze od heretyckich sąsiadów i stanowiącego „przedmurze chrześcijaństwa" w średniowieczno-watykańskim wydaniu)
powoduje ludzką nieżyczliwość, ponurość, brak humoru i napuszenie, drażliwość i małostkowość. Ludzie z tych kultur w chwilach gdy nie idzie coś po ich
myśli, gdy sytuacja historyczna (bądź codzienna) wymyka się z ich myślowego schematu, z ich hierarchii wartości, gdy ktoś naruszy ich interesy — co jest
normalne w pluralistycznym i demokratycznym świecie — stają się bezwzględni zarówno w wymiarze indywidualnym jak i grupowym. „Jeśli do tego dodamy
narcystyczne przekonanie o naszej wyjątkowości to mamy niezła mieszankę wybuchową" [22]. W stosunku do Wschodu ta
zależność jest wyraźnie widoczna.
Natomiast kultura prawa — jaka charakteryzuje przede wszystkim Zachód i jaka została zaszczepiona w tamtych społeczeństwa w wyniku długotrwałych procesów
historyczno-społecznych — jest tu, nad Wisłą, Odrą i Bugiem, absolutnie obca. Kultura prawa to przede wszystkim stosunek człowieka wobec prawa. Określić ją
można pokrótce jako „ogół nawyków i wartości związanych z akceptacją, oceną, krytyką i realizacją obowiązującego prawa". Oczywiście w sensie i wymiarze
zbiorowym [23].
Czy w Polsce odbyła się jakakolwiek poważna i pogłębiona dyskusja nad konkretnym i dalekosiężnym projektem polityczno-gospodarczym, obejmującym Unię
Europejska i Rosję (ten projekt należy rozpatrywać na pewno w kontekście całego związku części republik post-radzieckich i euro-azjatyckich skupionych
wokół Rosji oraz stowarzyszonych z nią układami politycznymi i ekonomicznymi) autorstwa prominentnego polityka i analityka około kremlowskiego Siergieja
Karaganowa ? Przecież to nam powinno najbardziej zależeć na harmonijnej współpracy tych dwóch organizmów. Nie, nasza myśl polityczna krąży jedynie wokół
ograniczonego projektu pod nazwa „partnerstwo wschodnie" wykluczającym Rosję (i np. Kazachstan) z tej współpracy.
Karaganow w swym memorandum proponuje ścisłą współpracę, w jak najwięcej liczbie płaszczyzn; gospodarczych, politycznych, wojskowych, kulturowych, wymianie
myśli, ludzi i idei etc. Efektem tego byłoby połączenie sił: sił Rosji w znaczeniu tradycyjnym oraz sił Unii Europejskiej — jako siły idei, siły „słabej"
lecz przyciągającej i pociągającej zarazem.
Rosję — jego zdaniem — traktuje się jak pokonanego w starciu Zachodu z komunizmem (choć komunizm — na ten fakt zwraca uwagę wielu uczonych i myślicieli z
obu części Starego Kontynentu i o czym pisałem już w niniejszym materiale — był ideologią poza-narodową, a jej korzenie tkwią w kulturze i myśli
zachodnio-europejskiej). Uważam, że ten aspekt wystąpienia Karaganowa — zwycięstwo nad komunizmem — przyjęto w Polsce za aksjomat, tradycjonalistycznie,
resentymentalnie i kontrreformacyjnie w elitach rządzących naszym krajem od 1989 roku, jako asumpt do odgrzewania „idei jagiellońskiej" oraz włączenia się
naszego kraju do nowego sposobu „kolonizacji" Wschodu przez Zachód.
Karaganow proponując Związek Europejski czyli połączenie w luźny, partnerski konglomerat sięgający od Atlantyku po Władywostok i Kamczatkę, oparty na
wzajemności — ale wolny od biurokratycznych form z niezliczoną ilością regulacji i pozornych przepisów porządkujących przestrzeń — widzi w tej strukturze
coś, co w znacznym stopniu stabilizowałoby sytuacje na Ziemi, będąc jednocześnie opozycją dla projektu amerykańskiego (to USA i cały jej entourage zwany
Nowym Światem) i azjatyckiego (Chiny, Daleki Wschód, Indie) [24].
To stąd, z takich doświadczeń i schematów myślowych np. czerpią natchnienia i pożywienie pokłady rusofobii Ministra Spraw Zagranicznych Polski Radosława
Sikorskiego gdy porównuje budowę gazociągu Nord-Stream po dnie Bałtyku do „paktu Ribbentrop — Mołotow". Gdy szef polskiego MSZ stwierdza w wywiadzie dla
International Herald Tribune, iż to „Rosja jest jednym z głównych problemów polityki zagranicznej UE, a ponieważ starzy i nowi członkowie 28-ki nie są
zgodni w sprawie relacji z Kremlem, negocjacje Brukseli z Moskwą często tkwią w impasie" [25] — wypowiada się nie jako
pan-europejski dyplomata, ale jak polska, zakompleksiona, z bagażem historii, rusofobicznie ukształtowanym i zaprogramowanym, Polka z tekstu Jerofiejewa
ciągle pytająca Europę i ..… Rosję: Am I sexy? Bo gdy się nie ma nic pozytywnego do zaproponowania to szuka się odniesień — negatywnych — w przeszłości,
aby przykryć pustkę projektów na przyszłość.
O tej „pańskiej", paternalistycznej i wyniosłej postawie Polski i Polaków wobec całego Wschodu Europy — naszych było nie było dawnych kolonii, wzmocnionej
przez epokę kontrreformacji przewagami religijnymi z podbudową ideologiczną „narodu wybranego" — niech świadczą relacje w rodzimych mediach na temat
EURO-2012 jakie przekazywane z Ukrainy; "....Znakomita większość medialnych doniesień na temat przygotowań do EUR0 2012 w naszej byłej kolonii oraz przebiegu
turnieju dotyczyła tego, jak fatalnie się to wszystko odbyło i jak bardzo Ukraina cywilizacyjnie odstaje od zmodernizowanej Polski: przeciekające dachy
stadionów rozkopane dworce, pazerni hotelarze, skorumpowani działacze sportowi, nieudolne władze, wybijanie bezdomnych psów itp. itd. Wisienką na torcie
była znana dywagacja Kuby Wojewódzkiego na temat ukraińskich sprzątaczek i ich gwałceniu (jakkolwiek ironiczna, dobrze jednak wpisywała się w swoiste,
polskie wydanie mission civilisatrice, której najczęściej towarzyszy też przecież mission violatrice)" [26]. Można
sobie taki proces prezentacji „Innego" objaśnić jasno mając do dyspozycji marksowsko-psychologiczną koncepcję ideologii. Obraz Ukrainy w miejscowym
przekazie i schematach (ale też i Rosji, Białorusi czy Litwy) ma wyraźnie postkolonialny, resentymentalny i uwarunkowany ideologicznie — tu mieści się też
absolutnie wymiar religijny — charakter.
No i jeżeli mainstreamowy polityk polski, Ryszard Czarnecki, na swym blogu cytuje słowa XIX wiecznej piosenki-wiersza Rajmunda Suchodolskiego, powstańca
listopadowego (czyli — czynnego uczestnika i ofiary irredenty najgłupszej, najbardziej nie fartownej w polskiej historii) przedstawiając je za clou
patriotyzmu i tożsamości Polaków w XXI wieku:
"Kto powiedział, że Moskale
Są to bracia nas, Lechitów,
Temu pierwszy w łeb wypalę
Przed kościołem Karmelitów.
Kto nie uczuł w gnuśnym bycie
Naszych kajdan, praw zniewagi,
To, jak zdrajcy, wydrę życie
Na niemszczonych kościach Pragi"
to po prostu opadają nie tylko ręce, ale i spodnie. A rozum i pragmatyzm głęboko są zakopane pod nieszczęsnymi zwojami dziejów tego nadwiślańskiego kraju.
Ale czego oczekiwać od tego polityka (a taka świadomość nie jest osamotniona wśród mainstreamu politycznego i medialnego w naszym kraju) jeśli on na łamach
Gazety Polskiej pisząc felieton deklaruje się: „Jestem Sarmatą, jasna sprawa. Choćbym chciał uciec od tego przeznaczenia, cóż, "taką miłością nas
przebodli" — nie ucieknę. Zresztą my, Sarmaci, przecież nie uciekamy" [27]. A sarmatyzm w naszej historii to przede
wszystkim kontrreformacja, jezuityzm, kolonizacja Wschodu, bigoteria i dewocja (bez refleksji krytycznej i samodzielności myślenia), kult konsumpcji (barok
jest tego najlepszą egzemplifikacją), paternalizm elity wobec przeważających mas ludu (to wtedy utrwalił się czytelny — do dziś niestety aktywny — podział
na elity i chamów), oligarchizacja (i jednoczesna — ochlokracja) życia publicznego. Czyli wszystko co najgorsze i ciążące nam jak kula u nogi w postępie
cywilizacyjnym i kulturowym rozwoju.
Kontrreformacja trwa ciągle w polskich umysłach, świadomości i decyzjach politycznych. Od przeszło 300 lat.
[1]
— S.Huntington, ZDERZENIE CYWILIZACJI, Warszawa 1998,
[2]
— P.Jasienica, POLSKA PIASTÓW, Warszawa 1990, s. 203
[3]
— Dominat (łac. — dominus et deus — pan i bóg) — termin używany przez współczesnych historyków na określenie ustroju Cesarstwa rzymskiego (III w.) po
reformach Dioklecjana. Charakteryzowała go absolutna władza Cesarza używającego tytułu dominus et deus (pan i bóg).
[4]
— Takiemu postrzeganiu władzy doczesnej sprzyjał też fakt, że cesarze rezydowali wówczas w różnych miastach Imperium, zaś we wczesnym Średniowieczu
Cesarz, będący kontynuatorem imperialnych tradycji władzy urzędował w Konstantynopolu. Na tym tle dochodziło przez wieki schyłkowego Antyku i wczesnego
Średniowiecza do konfliktów politycznych, religijnych, tytularnych i administracyjnych pomiędzy Konstantynopolem, a Rzymem (później dołączyły do nich
Trewir i Akwizgran).
[5]
— Cuius regio, eius religio (łac — Czyj kraj, tego religia) — łacińska sentencja streszczająca ugodę zawartą przez cesarza Karola V z książętami
niemieckimi. Zasada została zapisana w kończących wojny religijne, będąca ustaleniami pokoju augsburskiego (1555).
[7]
— Pod pojęciem „Greków" rozumiano wówczas całe chrześcijaństwo wschodnie — od patriarchatu konstantynopolskiego i tradycji (greckiej) Bizancjum będącej
w opozycji do łacińskiego Rzymu.
[8]
— J.Tazbir, POLSKA XVII WIEKU: PAŃSTWO, SPOŁECZEŃSTWO, KULTURA, Warszawa 1969, ss. 46-47
[9]
— Primus inter pares (łac. „pierwszy wśród równych sobie"). Określa się w ten sposób osobę, która posiada pewien autorytet wśród pozostałych członków
grupy, do której należy, jednak nie wiąże się on z żadnymi specjalnymi przywilejami. Czasem określa się w ten sposób osobę, która jest nieoficjalnym
liderem danej grupy.
[10]
— R.S.Czarnecki, Myślenie kontrreformacyjne wczoraj i dziś, www.racjonalista.pl s. 6398 oraz Krucjata jako
esencja kultury Zachodu, www.lewica.pl (2011).
[11]
— L.Stomma, Pogarda idiotów [w]: POLITYKA nr 8/2693, z dn. 21.02.2009 , s. 96
[13]
— A.de Lazari, „Spoglądając na Moskwę (szkic do "Nauki o polskiej polityce wschodniej")" [w]: PRZEGLĄD z dn. 14.08.2005, ss.46-48
[14]
A.Karpiński, Treści demokracji współczesnej. Możliwości i zagrożenia procesów integracyjnych, [w]: WSCHÓD — ZACHOD. PŁASZCZYZNY INTEGRACJI, Gdynia
2001, s. 9
[15]
— Z.Stachowski, DYKTAT, PROTEST I INTEGRACJA W KULTURZE, Warszawa-Tyczyn 2002, s. 6
[16]
— [za]: Co się stało w Reform Plaza ? [w]: GAZETA WYBORCZA z d. 1-2.-7.2001
[17]
— [za]: W.Jerofiejew, Trzy Polski, [w]: GAZETA WYBORCZA z dn. 24-25.03.2007, s. 16
[18]
— To tylko dwa przykłady kanonizacji osób związanych z konfliktami polsko-rosyjskimi (a w zasadzie katolicko-prawosławnymi — narodowość tu ma mniejsze
znaczenie, liczyła się przede wszystkim konfesja). Przykładem prozelityzmu polskich duchownych i ich gwałtownej, tragicznej, śmierci w czasach
Kontrreformacji, nie biorącej się z zaświatów, są m.in. postaci Melchiora Grodzieckiego i Jan Sarkandra (zamordowanych przez protestantów w Koszycach i
Ołomuńcu)
[19]
— [patrz]; P.Jasienica, RZECZPOSPOLITA OBOJGA NARODÓW (tom I — III), Warszawa 1989
[20]
— Jerzy Giedrojć miał stwierdzić, że „Nieszczęściem Polski jest to, że jej historia jest zakłamana jak nigdzie na świecie" (AUTOBIOGRAFIA NA CZTERY
RĘCE, Warszawa 2000, s. 216)
[21]
Patrz; D.Cohen, R.E.Nisbett, B.F.Bowle, N.Schwartz, Insult, Aggression and the Southern Cultur of Honor, [w]: JOURNAL PERSONALITY AND SOCIAL
PSYCHOLOGY, may 1996, vol. 70, Rzeczpospoolita obojga narodów, [w]: POLITYKA, 17.05.2011
[22]
— Wywiad z prof. Wiesławem Łukaszewskim, Polacy, smutni sabotażyści, [w]: GAZETA WYBORCZA z dn. 4-5.05.2013 ,ss. 16-17
[23]
— A.Podgórecki, PRESTIŻ PRAWA, Warszawa 1966, s. 179
[24]
— S.Karaganow, Postawmy na Związek [w]: GAZETA WYBORCZA z dn. 28-29.08.2010, s. 19
[25]
— informacja PAP z dn. 26.11.20121 [patrz]: http//www.wprost.pl/ar/179844/Zblizenie-UE-do-Rosji-w-rekach-Polski-i-Niemiec
[26]
— J.Sowa, Od folwarku na kresach do Jarmarku Europa, [w]: LE MONDE DIPLOMATIQUE nr 6/88/2013, s.40
[27]
— R.Czarnecki, Jestem Sarmatą [w]: GAZETA POLSKA nr 27 z dn. 3.07.2013
Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.