|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Wielkie postacie nauki
Przyjemność poznawania Richarda Feynmana [1] Autor tekstu: Dagmara Kwitek
"Kiedy (śmiech)...nie znam się na tym, nie wiem, o co tu
chodzi i co jest czego warte, ale jeśli ludzie ze Szwedzkiej Akademii
decydują, że X, Y albo Z dostaje Nagrodę Nobla, to niech tak będzie.
Nie obchodzi mnie Nagroda Nobla… to jest jak wrzód na...(śmiech).
Zaszczyty mnie drażnią. Cenię je ze względu na pracę, jaką wykonałem
i dlatego, że inni ją cenią, i wiem, że wielu fizyków korzysta z wyników
mojej pracy, niczego więcej nie potrzebuję, nie wydaje mi się, żeby coś poza
tym miało znaczenie. Nie sądzę, żeby coś wynikało z tego, że ktoś ze Szwedzkiej
Akademii zdecyduje, że ta czy inna praca predestynuje do nagrody -
ja już odebrałem nagrodę. Nagrodą jest przyjemność poznawania, porażenie
odkryciem, świadomość, że ludzie wykorzystują [moją pracę] — to są
rzeczywiste wartości, zaszczyty są dla mnie nierzeczywiste. Nie dbam o
zaszczyty, irytują mnie, są męczące, zaszczyty to epolety, zaszczyty to mundur".
Rok 1918, na świat przychodzi Richard Feynman, dla przyjaciół Dick. Gdy się urodził, jego ojciec z wszelką stanowczością stwierdził, że ten chłopak będzie
naukowcem, i nie miał nawet pojęcia ile w jego stwierdzeniu było racji.
Richard Philip Feynman był jednym z najwybitniejszych, najbłyskotliwszych i najbardziej nieokrzesanych umysłów XX wieku. Wielu liczących się ludzi w
świecie nauki, stawia go zaraz po Albercie Einsteinie, on sam, podejrzewam, wybuchnąłby gromkim śmiechem na takie porównanie, a po chwili, przyznałby, że
jednak coś w tym jest.
W artykule pragnę przedstawić sylwetkę tego wybitnego człowieka, jego postawę życiową oraz stanowczy stosunek dążenia do wiedzy, będącą, można bez ogródek
stwierdzić, jego największą miłością. Życie Feynmana stanowi przykład istnienia pochłoniętego bezkompromisowym stosunkiem do nauki, ale również
pseudonauki, którą zwalczał na każdym kroku i udowadniał jej bezpodstawność. Cenił przede wszystkim poznanie naukowe, dzięki któremu możemy wykorzystać
możliwości współczesnego nam świata, a najważniejsze, lepiej go zrozumieć i poznać prawa rządzące nim. Rzeczywistość stanowiła dla niego największą
zagadkę, czekającą tylko na odkrycie.
W niniejszym tekście nie będę analizować wkładu Feynmana w mechanikę kwantową, który jest jak najbardziej oczywisty. Dzięki niemu dokonał się postęp w
kwantowej teorii pola oraz w jego ujęciu widać przejście od mechaniki kwantowej do mechaniki klasycznej, nad czym inni fizycy wcześniej pracowali. Pomimo
niewątpliwego wkładu Feynmana we współczesną fizykę, pragnę zająć się jego podejściem do nauki rozumianej szerzej, wykraczając poza metodologię i
przechodząc do czystego poznania, które, według niego, dawało prawdziwą i niepohamowaną radość i przyjemność. W pewnym wywiadzie Feynman powiedział:
„Physics is like sex: sure, it may give some practical results, but that's not why we do it."
RICHARD FEYNMAN — genialny naukowiec?
Trzeba przyznać, Richard Feynman był wielkim ignorantem wobec innych dziedzin oraz innych naukowców. Uważał, że jeżeli ktoś potrafi dojść wcześniej do
podobnych wniosków, on sam również jest w stanie podążać podobną drogą i spokojnie nawet wyprzedzić swojego poprzednika. Nie interesowała go w ogóle
literatura naukowa, czy jakakolwiek literatura, nie czytał, nie zagłębiał się w osiągnięcia swoich kolegów fizyków, a gdy przeglądał artykuł naukowy,
zapoznawał się jedynie z problemem, a następnie sam dochodził do wniosków autora. Dopiero wtedy, czasami, łaskawie sprawdzał ostatnią stronę, lecz nie
zawsze. „Widzę dwa sposoby, które mogą pomóc wam zrozumieć to, o czym mówimy. Możecie zapamiętać podstawowe idee, iść do domu i próbować wyobrazić sobie
komendy, których potrzebujecie i upewnić się, że o żadnej nie zapomnieliście. Możecie utworzyć dłuższy lub krótszy zbiór, jak wolicie, ale spróbujcie
zrozumieć, a co tu chodzi, rozwiązując jakikolwiek problem. Ja bym tak zrobił, bo to jest mój sposób działania! Tak właśnie się uczę — zrozumieć coś
sprawdzając, jak to działa, lub, mówiąc inaczej, zrozumieć coś tworząc to. Nie tworząc w stu procentach, oczywiście; ale znajdując drogowskazy pokazujące
kierunek, w którym trzeba iść, nie troszcząc się o szczegóły. Te opracujcie na własne potrzeby".
Mieszał wszelkie nazwiska, przekręcał litery. Jako dziecko nie rozumiał, czemu system oznaczeń matematycznych i fizycznych, jest tak mało intuicyjny i
niepraktyczny. Stworzył swój własny język symboli i denerwował się, że nie potrafi porozumieć się z nauczycielami i kolegami z klasy. Jednak jego główną
zasadą, którą zawsze powtarzał było: "Gdy się urodziłem, nic nie wiedziałem i miałem mało czasu żeby się czegoś dowiedzieć ".
Posiadał rzadko spotykany, w tamtych czasach, styl naukowy, który stanowił mieszankę poszanowania i lekceważenia konwencjonalnych prawd. We wszystko wątpił
i odczuwał wewnętrzną potrzebę samemu sprawdzenia i dochodzenia do 'prawdy', jednak również posiadał wątpliwości, by jakakolwiek prawda istniała. Dla niego
liczyła się przede wszystkim skuteczność i funkcjonalność, dzięki którym rozumiemy lepiej prawa natury. Feynman był chłopcem, który widzi, że cesarz jest
nagi, ale przez cesarza możemy rozumieć innych naukowców, ale również naturę, którą obdzierał ze wszelkich tajemnic, co stanowiło dla niego jeszcze większą
tajemnicę i wzmacniało fascynację. Czytał w naturze jak w otwartej karcie, poprzez tworzenie własnych, intuicyjnych metod, a następie, z lekkością,
opowiadał o czym się dowiedział, bez żmudnej analizy i zbędnego formalizmu, przy tym tryskając swoim dowcipem.
Trzeba się jednak zastanowić, co posiadał w sobie takiego Feynman, co podnosi go do rangi wielkiego, wybitnego naukowca, jakich mało, a wręcz geniusza,
dzięki któremu odkryliśmy nieznane. Tak naprawdę nie było w nim nic wyjątkowego, oprócz ogromnej ciekawości świata, będącej motorem jego dążenia do wiedzy.
Feynman nie brał pod uwagę nagród, wyróżnień, tytułów, wszystko to było jedynie dodatkiem, dodatkiem do wielkiej przygody, jaką niosła ze sobą fizyka,
która była dla niego narzędziem do rozszyfrowywania reguł gry natury. Tajemnica, zagadka, gra, wszystko to było wielką zabawą, a rzeczywistość placem
zabaw, na którym może wykorzystać swoje narzędzia i zbudować solidne fundamenty dla przyszłych pokoleń, a był genialny w zgadywaniu nieodkrytych kart i
przenoszeniu skomplikowanych reguł, na prostszy, nieformalny grunt, dzięki któremu wzrastała świadomość społeczna dotycząca nauki.
Nienawidził jednej rzeczy, mianowicie pseudonauki, bezkompromisowo ją potępiał. W następnej części zajmę się rozróżnieniem nauki od pseudonauki, w
rozumieniu Feynmana, i przeanalizuję czy jego podział jest nadal aktualny, wyjaśnię również dlaczego, jego zdaniem, pseudonauka jest niebezpieczna i
należy, nawet współcześnie, ją zwalczać.
NAUKA A PSEUDONAUKI
Podczas jednego ze swoich wykładów Feynman powiedział, że gdyby w wyniku jakiejś katastrofy miałaby zostać doszczętnie zniszczona cała wiedza naukowa, i
moglibyśmy zachować jedno pytanie, bądź wskazówkę, mogącą przyczynić się do ponownego zaszczepienia idei naukowej w ludzkość i pomóc przywrócić naukowe
poznanie w ludzkie istnienie, byłoby to pytanie dotyczące atomów, czy wręcz sugestia, że świat składa się z małych cząsteczek, a dokładniej jest z nich
zbudowany każdy obiekt we Wszechświecie. Te malutkie cząstki to atomy, poruszające się nieustannie, przyciągające się, gdy się oddalają, i odpychające, gdy
je zbytnio zbliżyć. Jedno zdanie dotyczące atomów wyrażałoby ogromną porcję informacji, mówiące wiele o naszym świecie i rozbudziłoby ponownie ludzką
wyobraźnię i chęć dążenia do wiedzy.
Tak właśnie Feynman odbierał naukę, jako coś co ma pobudzać i wyjaśniać, za pomocą faktów i informacji, a nie górnolotnych opinii. Wierzył, że gdyby
rzeczywiście miałoby dojść do podobnego zdarzenia, przyszłe pokolenia, nie zaakceptowałyby po prostu powyższego zdania, ale od niego zaczęłyby badania i
poszukiwania. Według Feynmana, na tym polega nauka. Oczywiście, wpierw, pewnie targałyby ich niepewności i wątpliwości, czy aby na pewno owe zdanie jest
sensowne, ma przełożenie na ich świat i czy można zbudować z niego solidne fundamenty, ale o to chodzi. Feynman powiedział, że właśnie to odróżnia naukę od
pseudonauki, że w pierwszej, jak najbardziej, obecne są niepewność i wątpliwość, a nie pewność i nieomylność, nie chodzi tutaj, w żadnym wypadku o kwestie
moralne czy etyczne, tym naukowiec się nie zajmuje. Przynajmniej nie powinien, ponieważ odwraca to uwagę od jego pracy.
Wyróżnił trzy rodzaje nauki i na tym podziale bazował, by odróżnić ją od pseudonauki.
Pierwszym była technika, czyli tworząc nowe rzeczy i je robiąc, spełniamy warunek nauki, jakim jest stosowalność. Ze stosowalnością wiązało się wytwarzanie
rzeczy, które mogą stanowić zagrożenie dla świata, co jest oczywiste. Jednak stosunek Feynmana do tego problemu jest dość ciekawy, ponieważ był
bezpośrednio zaangażowany w tę sprawę. Uczestniczył w projekcie Manhattan w Los Alamos i pomagał przy tworzeniu bomby atomowej, która została później
zrzucona na Hieroshimę i Nagasaki, i pozbawiła życia wiele istnień. „Każdy człowiek otrzymuje klucz do bram niebios. Ten sam klucz otwiera wrota piekieł".
Sama umiejętność wytwarzania nowych rzeczy ma wartość, jego zdaniem, lecz czy skutek działania jest rzeczą dobrą bądź złą, wykracza poza zainteresowania
naukowe. To ludzie popełniają czyny, nie nauka. Nauka jest takim kluczem do niebios, ale również otwierającym wrota piekieł. Nikt nas nie poinstruował,
która brama jest która. Ale czy to oznacza, że powinniśmy wyrzucić klucz i nigdy nie obejrzeć, ani nie doświadczyć niebios? Czy może stanowi to wyzwanie i
problem, który należy rozwiązać i się z nim mocować, póki nie dojdziemy do wniosków, w jaki sposób najlepiej wykorzystać dany nam klucz? Ale jedno jest
pewnie, nie można zaprzeczyć, że taki klucz otwierający bramy niebios jest niezwykle cenny.
Czy rzeczywiście jest słuszne podejście Feynmana, polegające na założeniu rąk i uznaniu, że nie jest to naukowców problem? Bo ewidentnie dawał w swoich
wykładach do zrozumienia, że ludzie nauki powinni robić swoje, a gdy już coś wytworzą, skonstruują i dadzą światu, to wtedy inni, osoby odpowiedzialne za
kwestie moralne, etyczne, polityczne, społeczne, mają za zadanie zająć się tymi rzeczami i dokonać oceny, w jakich wypadkach mogą one doprowadzić do
tragicznych skutków lub do dobrobytu. Podejrzewam, że pewnie w swoim życiu, spotkał się z oskarżeniami, że powinien, lub uczeni powinni, być bardziej
odpowiedzialni za swoje czyny, za swoje oddziaływanie na społeczeństwo, dlatego dobrze wiedział, że naukowcy nie znają się na tych kwestiach zbyt dobrze i
stanowczo nie powinni się tym zajmować. Nie mają oni wpływu, jak zostaną wykorzystane wyniki ich badań, lecz zajmują się tym, na czym się znają najlepiej,
czyli wyjaśnianiem świata za pomocą faktów, a nie jego oceną moralną. Zadanie i życie naukowca wygląda mniej więcej tak: „A tak przy okazji, ludzie pytają
mnie: po co lecieć na Księżyc? Ponieważ to jest wielka naukowa przygoda. To również służy rozwojowi techniki. Żeby polecieć na Księżyc, trzeba zbudować
rozmaite instrumenty — rakiety i tak dalej — a rozwój technologii jest bardzo ważny. Takie przedsięwzięcie uszczęśliwia uczonych, a jak uczeni są
szczęśliwi, to może wymyślą coś innego, przydatnego dla wojska". Nie ma tutaj ani odrobiny etycznych zawiłości, jedynie czysta zabawa i przyjemność z
poznania, a tym właśnie prawdziwi uczeni żyją.
1 2 3 4 Dalej..
« Wielkie postacie nauki (Publikacja: 23-05-2014 )
Dagmara Kwitek Absolwentka Uniwersytetu Opolskiego na kierunkach filozofii i kulturoznawstwa. Pasjonatka aikido, boksu i biegania. Uczestniczy w akcjach na rzecz obrony praw zwierząt. Mieszka w Gliwicach. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9661 |
|