|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Antropologia filozoficzna
Uczta z głupim czyli nocne rozmowy o tym, dlaczego sensowność jest urojeniem [1] Autor tekstu: Kamil Wieczorek
Koło z natury swej ontologicznej jest okrągłe.
To dobrze. Jednak cały ambaras zaczyna się
wtedy, kiedy w koło wpadniemy i ουσία
tego koła zamyka nas w obłędzie.
Straszniejszej ponad to rzeczy nie znam.
Wstęp
Byłem niedawno uczestnikiem pewnej dyskusji. Temat jej przebiegał, w całej swej rozciągłości, bardzo filozoficznie. Nawet mimo tego, że odbywała się na
przyjęciu u przyjaciela, gdzie zdecydowana większość gości była zainteresowana zupełnie czymś innym. Była to późna noc, długo po północy, a większość z
uczestników już dawno miała dość i zmęczona udała się na spoczynek. Mój przyjaciel Gospodarz był znany z tego, że zawsze na swoje przyjęcia zapraszał
pewnego osobnika — bardzo nielubianego przez nas wszystkich. Nie wiem jakie pobudki kierowały Gospodarzem, ale póki zapewniał nam rozrywkę — nikt nie
oponował. Desmond — bo tak był przez nas nazywany ów jegomość — za każdym razem się z kimś wykłócał, zaprzeczając prawdom oczywistym i pewnym! A były one
tak jasne i wyraźne, że (w imię zasady Descartesa) każdy rozumny człowiek uznawał je za prawdziwe. Jak można przeczyć oczywistej oczywistości, naprawdę nie
wiem.
Co prawda zawsze wspólnymi siłami wykazywaliśmy błędy Desmodna, ale on dalej wierzył w swoje urojenia. W końcu zacząłem studiować filozofię i szukać
Wielkich Myślicieli, którzy wyraźnie i dostatecznie wykazali, że to on się myli — a my mamy rację!
Przyczynkiem do napisania tej pracy była ogromna potrzeba ostrzeżenia wszystkich normalnie myślących ludzi przed tym szarlatanem i jego sofizmatami.
Niestety, zdarzają się takie złe i okropne jednostki w naszym społeczeństwie. Dobrze byłoby się zapoznać z jego argumentacją by nie dać się oszukać i
wiedzieć, że my się mylić nie możemy, bo jesteśmy przecież posiadaczami prawdy. Rozum nas dostatecznie o tym informuje, a i kilka innych instytucji także.
I jak mi powiedział pewien lekarz — nie można rozdrabniać się i tak wszystkiego szczegółowo analizować. Ludzie ci [myślący] z życia nic nie mają, a tylko
je innym uprzykrzają. Bo on znał takich ludzi i stwierdził, że zadawanie się z nimi to istna mordęga, porównywalna z katorżniczą pracą na Syberii.
Zatem opowiem Wam jak wyglądała uczta z głupim, z którym nie warto się zadawać, tak by ominęła Was zsyłka do gułagu.
UCZTA Z GŁUPIM
OSOBY DIALOGU:
Desmond
Olek
Kamil
Dawid
Gospodarz
Część I
[wchodzę do pokoju]
Wszedłem do pokoju i akurat usłyszałem fragment rozmowy Desmonda i Gospodarza. Ten pierwszy z poważną miną mówił jakby to była kwestia życia i śmierci. Ten
drugi słuchał, ale jakby z lekceważeniem.
— (...) i wychodzi na to, moim zdaniem oczywiście, że ontologia nie powinna być niczym innym jak ontologią antropologiczną. Innej nie można uprawiać.
Wszystko co jesteśmy w stanie nazwać bytem odnosi się tylko do pojmowania ludzkiego. Do reszty nie dotrzemy. Zatem należy zająć się człowiekiem, a nie
metafizycznym ubzduranym bytem samym w sobie, bo to bajdurzenie zwykłe. Jakby nie było, wszystko jest antropologią. Toteż nie ma nauki większej od niej.
A to ciekawe pomyślałem i postanowiłem wtrącić się do dyskusji.
— Drogi Desmondzie, wszedłem w trakcie i usłyszałem konkluzję, ale nie to co cię do niej skłoniło. Mógłbyś mi może wytłumaczyć?
— Z całym mym szacunkiem do istot żywych, ale jestem zmuszony stwierdzić, mój drogi Kamilu, że głupi jesteś, człowiekiem o naprawdę bardzo małym rozumku,
więc nie zrozumiesz — powiedział Desmond, a ilekroć kogoś obrażał uśmiechał się bardzo przyjaźnie.
— Oj, nie Desmondzie — stwierdził mój przyjaciel Olek, który widać jakiś czas siedział z boku, musząc przysłuchiwać się rozmowie. — Tego już za wiele. Mogę
słuchać Twoich bredni, ale obrażać innych nie pozwolę. Zważ na to, że to ty się tu mylisz — wszyscy zebrani ci to powiedzą. Koniec, miarka się przebrała.
Wychodzę!
— Ależ nie, Olku, źle mnie zrozumiałeś, poczekaj!
[Olek opuszcza pokój]
— I coś narobił? — zapytałem Desmonda, który nie przejmował się konwenansami.
— Nie, źle mnie zrozumieliście. Olek dlatego się obruszył, bo pomieszał dwa różne pojęcia! Już śpieszę z tłumaczeniem. Byłem razu świadkiem przemowy pewnej
kobiety. Dziwiła się ona nad taką kwestią: jak to możliwe, że skoro ludzie są tacy mądrzy (rozwój naukowo-kulturalny) — dalej prowadzą wojny, zabijają się
nawzajem i są dla siebie niemili. Chciałem wtedy wyraźnie oponować, ale kobieta ta była autorytetem, a z tym walczyć się nie da. Bo nie ważne czy ludzie na
piedestale rację mają, czy też nie — i tak 9/10 ludzkości pójdzie za ich bałamuceniem [1]. Z tej racji powstrzymałem się
wtedy od komentarza. Ale tobie Kamilu już tłumaczę, czemu nazywając cię głupim, wcale ciebie nie obraziłem! Ludzie mają olbrzymią tendencję do mieszania
pojęć. A te, im dalszy dystans przebyły na drodze abstrakcji rozumowej, stają się coraz bardziej puste [2]. Nie można
mieszać mądrości z inteligencją! A ta kobieta to zrobiła! A to dlatego, że drugie pojęcie wyraża empirycznie mierzony współczynnik zdolności naszego
intelektu, umiejętność wrodzoną, tego na ile trafnie jesteśmy w stanie ujmować związki przyczynowo-skutkowe na różnych podłożach [3] i nic poza tym. Gdybym stwierdził, że jesteś bardzo nieinteligentny — wyraźnie bym Cię obraził. Co się natomiast
tyczy mądrości i głupoty: nie można jej empirycznie niczym zmierzyć. Stwierdzając, że jesteś głupi, wyraziłem się tylko, że nie mieścisz się w moim
paradygmacie myślenia. Bo tym właśnie jest mądrość — niczym innym a nazwą na oznaczenie ludzi podobnie mi myślących. I o ile Hegel był z pewnością
człowiekiem szalenie inteligentnym, o tyle całkowicie głupim. I stąd też ludzie dokonują postępów i zabijają się od zarania swych dziejów — bo jesteśmy
inteligentni i dlatego rozwijamy się na polu naukowo-kulturalnym, ale zarazem głupi dla kogoś, kto uważa, że zabijanie jest złe. Pierwsze jest empirycznie
potwierdzalne, drugie to tylko paradygmat myślenia, bardzo subiektywny. Również fakt, że inteligentny i mało inteligentny może zabijać zmusza nas do
oddzielenia tych dwóch wyrazów — inaczej powstają nieporozumienia.
— Bez sensu to całe rozróżnienie — stwierdziłem. — Zbytnio się rozdrabniasz. Poza tym, czy ty właśnie zasugerowałeś, że zabijanie nie jest czymś złym?
Każdy ci zaprzeczy! Spójrz na naszą cywilizację i nasze prawo! Jesteś aż tak zdemoralizowanym degeneratem? — oburzyłem się święcie.
— Prawo jest tylko konwencją ludzką, więc nie dowodzi dobroci i zła danych czynów. Jest nadbudową obecnej kondycji ludzkości [4], przez co nie jest podstawą dostateczną dla moralności. I nie rozumiem czym się tak ekscytujesz. Wy wszyscy ludzie
mówicie o moralności z taką pewnością i taką oczywistością. A ta ciągle ulega zmianom i modyfikacjom. Pamiętasz chociażby Kodeks Hammurabiego? Dziś już
zdezaktualizowany. Obiektywne istnienie moralności jest tylko naszym złudzeniem, tak samo jak wolna wola i kilka innych rzeczy, o których nie wspomnę ze
względu na szacunek dla Gospodarza.
— Po pierwsze Kodeks został spisany około XVIII wieku przed naszą erą — zaprotestowałem. — To były czasy barbarzyńskie, kiedy człowiek jeszcze nie
korzystał ze swego rozumu. Ludzie ci nie dorośli do prawdziwej moralności. Po drugie, z tobą jest coś nie tak. Przeczysz moralności i wolności woli!
Przecież one narzucają się w tak oczywisty sposób, że nie sposób im zaprzeczyć! Każdy wie, że zabicie drugiego jest złe. A wolność? Przecież mogę robić to,
co chcę! Oczywiście, jeśli nie ogranicza mnie jakaś przeszkoda fizyczna [5] — jak np. niewolnika jego pan. Ale poza tym
jestem wolny! Przecież nikt mnie nie zmusza do robienia tego, co robię!
— Odpowiem po kolei: mówisz, że były to czasy barbarzyńskie. I widzę, że chcesz łączyć rozum z moralnością i ją obiektywizować. Ostrzegam cię, nie idź tą
drogą. Już Kant ze swoim imperatywem kategorycznym próbował to zrobić. Jak sam widzisz, nie wyszło mu. Dlaczego? Ponieważ nikt nie stosuje się do nakazów
rozumu praktycznego. Czynienie zła jest u Kanta czymś zaprawdę niewytłumaczalnym. Zważ także na to, że obiektywizowanie moralności na wzór nauki jest
wysoce niebezpieczne. Przykładem może być tu cała nazistowska propaganda o rasie aryjskiej i nadczłowieku, gdzie próbowano pseudonaukowo udowodnić wyższość
Niemców! A działo się to w wieku XX, a nie w czasach panowania króla Hammurabiego. Z całą pewnością nie można łączyć intelektu (czy wyrażonego punktowo
jego ilorazu) z poczuciem moralności. Może jest Ci znany przypadek Theodorea Kaczyńskiego? Studiował m.in. na Harvardzie. Zajmował się matematyką, a jego
IQ wynosiło 170 w skali Stanforda-Bineta. Powiesz: człowiek szalenie mądry. Na pewno wie, czym jest prawdziwa moralność. Niestety, zmartwię cię. Kaczyński
przez siedemnaście lat wysyłał listy-bomby, bo uważał, że technika niszczy wolność człowieka (sic!). Stąd właśnie należy rozróżniać inteligencję od
mądrości. Ta pierwsza nie niesie z sobą niczego ponad percepcyjną zdolność gorszego, bądź lepszego dostrzegania związków koniecznościowych zachodzących w
świecie. To, co należy do mądrości i tego, jakie jej kryteria stawiamy — jest sprawą konstytucji charakterologicznej człowieka, czyli większej bądź
mniejszej wrażliwości. Porównaj sobie jeszcze stanowisko intelektualizmu etycznego Sokratesa [6]. Tu także zachodzi
kwestia mylenia pojęć. Ten starożytny filozof stwierdza mniej więcej coś takiego: ludzie nie czyniliby zła, gdyby wiedzieli, co jest dobre. Ale co to
znaczy wiedzieć? Bo można:
1) wiedzieć i mieć coś w intelekcie, na zasadzie ujmowania intelektualnego, które pozwala mi więcej pojmować i więcej pamiętać, co bezpośrednio nie wiąże
się z moralnością;
2) wiedzieć i mieć coś w rozumie, na zasadzie ujmowania abstrakcyjnego, kiedy operując pojęciami najbardziej uogólnionymi i najbardziej pustymi uzyskanymi
dzięki rozumowi [7], wychodzę poza obszar ujmowania przyczynowo-skutkowego i oddaję się beztroskiemu mieszaniu podstaw
dostatecznych i bezowocnemu wynikaniu [8].
1 2 3 4 Dalej..
« Antropologia filozoficzna (Publikacja: 13-10-2014 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9747 |
|