|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
| |
Złota myśl Racjonalisty: "...powiem o kimś, że umie myśleć naukowo, kiedy potrafi myśli swe formułować jasno, wyrażać jasno, kiedy uznaje i wypowiada tylko te przekonania, które uzasadnić potrafi, kiedy i od siebie, i od drugich z nałogu już wymaga, żeby uzasadniali to, co głoszą, kiedy potrafi ocenić logiczną wartość rozumowań, które napotka, kiedy skutkiem tego nie pyta, kto mówi, ale pyta, co kto mówi i jak to uzasadnia,.. | |
| |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Niezapomniane oko Polifema. Opowiadanie dla licealistów [2] Autor tekstu: Jerzy Drewnowski
Nie wziąwszy z domu kartki podwójnej, pożyczyłem od sąsiada kilka pojedynczych. Przystępując do pisania, bez myśli o jakimkolwiek oszustwie, w prawym
górnym rogu strony umieściłem jedynkę, niechcący sygnalizując, że będą jeszcze kartki następne. Sprawnie i szybko napisałem króciutki wstęp, w którym
uzasadniłem potrzebę przypomnienia najpierw treści utworu, by dopiero potem przejść do meritum sprawy. Lecz ledwo to uczyniłem, zaczęła się najprawdziwsza
męka. Ściąganie było technicznie łatwe — nauczycielka była krótkowidzem, lecz rzeczone połączenie streszczenia z krytyką etosu Homera przerosło moje siły.
Kiedy zadzwonił dzwonek na koniec lekcji, mój urobek stanowiła jedna jedyna stroniczka. Było to niesprzeczne z normą, a przy tym zawierała wywód spójny i
zgrabny. Niestety kończył się on ni w pięć ni w dziesięć, wprost idiotycznie, i zdradzał, że nie wyszedłem poza pierwszy z kilku zamierzonych punktów
treści. Ostatnie zdanie u dołu strony miało brzmieć mniej więcej tak: „I w tym momencie wraził mu włócznię w jego tak spostrzegawcze, lecz jedyne, oko". Na
szczęście, na ostatnie słowo zabrakło miejsca przy końcu linijki i, zanim się zdecydowałem, gdzie to „oko" jakoś wtłoczyć, dyżurny odebrał mi kartkę.
Jeszcze dzisiaj cierpnie mi skóra na myśl, że z lektury mogło wynikać, iż w taki prymitywny sposób, bez jakiegokolwiek uogólnienia lub wniosku, chciałem
zakończyć wypracowanie.
Nastąpił tydzień przykrego oczekiwania, a po nim, wreszcie, dzień rozstrzygnięcia się sprawy. Ranek był wprost nieznośny, wypełniony pytaniami coraz
bardziej dręczącymi. Co sobie o mnie pomyślała i co teraz z jej do mnie sympatią? I jak sformowała swoją ocenę, na pewno nie wyższą niż dostateczna? Do
dziś pamiętam tę udrękę, która zdawała się nie mieć końca. Pamiętam ją zresztą także dlatego, że stała się dla mnie nauczką, by nie do końca wierzyć nawet
w pełni racjonalnym prognozom. Zdarzyła się bowiem rzecz niemożliwa, a może tylko zbyt trudna do wyspekulowania przez umysł tak bardzo zlękniony jak mój w
tamtych chwilach. W każdym razie, na marginesach zwróconej mi kartki — ani jednej negatywnej uwagi, a na prawym u dołu — tylko cyfra, przepiękna brzuchata
piątka!
Zamiast się odprężyć i cieszyć, poczułem się nieswojo, nie w porządku wobec nauczycielki jeszcze bardziej niż przedtem. Wcale się też
nie zdziwiłem, kiedy wychodząc z klasy na korytarz poprosiła, bym do niej na chwilę podszedł. Nie było wątpliwości, że chce mi coś powiedzieć na osobności
i że nie jest to dla niej sprawa całkiem miła. Zapewne wyjaśni mi swą wielkoduszność niezłą jakością tego fragmentu, który zdążyłem napisać, a
niedokończenie wywodu przypisze jakiejś mojej, dającej się usprawiedliwić, niedyspozycji. Mimo jej niewątpliwej dla mnie życzliwości będzie to chyba
rozmowa dla nas obojga dość przykra. Stało się jednak nieco inaczej.
Wyraźnie zmieszana poprosiła, bym jej wybaczył… niedopatrzenie… że chyba z racji zamieszania przy naprawianiu okien… zagubiła moja drugą kartkę...
pierwszy raz w życiu coś takiego...
Już otworzyłem usta, by wyznać, jak było naprawdę, kiedy podszedł do nas dyrektor z czymś ważnym i pilnym. Nasza wymiana informacji w tej kwestii nie
znalazła już nigdy dalszego ciągu. Łączącej nas serdecznej sympatii nie naruszył ani jeden zgrzyt.
Minęło od tamtych licealnych lat pół wieku. Życie w kraju i na globie staje się coraz dramatyczniejsze, prymitywne manipulacje miliardami ludzi
przyczyniają się do coraz to nowych katastrof. Uczone, oficjalne i prywatne perory o niebezpiecznej sytuacji w kulturze, w wielkiej i mniejszej polityce
nabierają dynamiki. Mimo ożywienia umysłów sensownie rozmawiać o świecie coraz trudniej, tak jakby masowa manipulacyjna indoktrynacja, zwykła niewiedza i
prehistoryczne percepcje świata zlały się w jeden żywioł. Bo i jakże lepsze rozumienie ludzkich spraw ma się szerzyć w kulturze, która to rozumienie jakby
celowo tabuizuje! W kulturze pielęgnującej archaiczny nawyk i nakaz, by na każde pytanie o przyczyny jakiejś rzeczy odpowiadać narracją. Narracją lub
wbitym do głów przez szkołę i media dziecinnie głupim i bałamutnym mitem!
Tradycyjna humanistyka w zdolności pojmowania człowieka i kultury niewiele przez ów czas zmądrzała. Do jej centralnej problematyki, antropologicznej,
etycznej, filozoficznej, wnoszą najwięcej, jak dziewiętnastym stuleciu, ludzie z zewnątrz. Socjolodzy, psycholodzy, psychiatrzy, zoolodzy, etolodzy
zwierząt, a także — ci humaniści, którzy z tych dziedzin czerpią. Poszerzając poznawczy widnokrąg człowieka, wzbudzają zainteresowanie nieraz bardzo żywe,
lecz w sumie — przegrywają. Permanentna kontredukacja ku głupocie, bredni, ciemnocie zwycięża i współrządzi z możnymi panami banków i marketów.
Do Homera rzadko kto sięga. Gramatyka z analizą dawnych tekstów spoczęła w rupieciarni urządzeń bezdochodowych. Kultura cytatu i kryptocytatu znikła bez
śladu, logiczny dyskurs zastąpiły potoczyste sekwencje mglistych skojarzeń. Pytanie o argument lub uzasadnienie poglądu zakrawa na impertynencję, brak
wychowania i złośliwość. Głośny namysł nad znaczeniem słowa budzi podejrzenie, że chcemy imponować uczonością. Oczywiście, nie o czymś takim marzyłem,
chodziło o coś zupełnie innego. O zwykłą równowagę między elementarzem i bajką a myśleniem dorosłym. Marzono o tym, ze sporą nadzieją.… już przed co
najmniej dwustu laty… Duszno mi bardziej niż przed półwieczem.
*
"Ale miałeś, Wujku, szczęście z tym Homerem!" — słyszę za plecami głos wnuczki przyjaciela, czekającej z powodu planowanej wspólnej
wycieczki, aż skończę tę swoją opowieść. „Dzisiaj pisałbyś o Inteligentnym Projekcie! Albo o Świętych Kozach Dziewictwa! Naprawdę!"
Dopisuję te jej słowa, bo dziewczyna nad wyraz inteligentna, w szkole pierwsza z pierwszych. Dziękuję bardzo serdecznie: niewykluczone, że i tym razem, jak
przed laty, z braku czasu mogło zabraknąć w mym tekście zakończenia i czegoś na kształt wniosku.
**
Na schodach — znowu wspomnienie, lecz jednorodnie miłe i całkiem niedawne: rozmowa z przyjacielem o symbolice, którą można nadać nieszczęściu Polifema: że
to jego jedno jedyne oko to przecież wypisz wymaluj owa wąskospektralna humanistyka — do dobrego widzenia nie wystarczająca, ale lepsza od braku oczu. I
jeszcze jeden możliwy symbol. Kto mianowicie wykłuł owo oko Polifemowi? Odys — prototyp nie gardzącego zadawaniem śmierci globalnie działającego kupca! A
kogóż to on oślepił? Rolnika, hodowcę owiec — przedstawiciela klas społecznych już i tak szczególnie łatwych do trzymania w ciemnocie! Czyż to nie piękne!
Gdybym to już w szkole zaczął gustować w takich efektownych a prostych interpretacjach! Jakże szybko mógłbym pisać wypracowania! A gdybym do tego, nauczył
się jeszcze krytycyzmu ostrożnego jak kochający honory naukowiec? O kulturze i ludzkiej naturze dyskusja ze mną byłaby czystą przyjemnością łagodną jak
spożywanie tortu! Ale też i do wycieczek z krytycznymi córkami i synami przyjaciół mniej byłoby napędów. Lecz koniec myślenia o dopiskach! Wsiadamy do
samochodów, jedziemy do Łodzi. Tam również nie brak wyjątków wolących teorie i fakty niż mity.
W Jedlni Letnisku 11. kwietnia 2015
1 2
« Felietony i eseje (Publikacja: 23-04-2015 )
Jerzy DrewnowskiUr.1941, historyk nauki i filozof, były pracownik PAN, Akademii Lessinga i Uniwersytetu Technicznego w Cottbus, kilkakrotny stypendysta Deutsche Forschungsgemeinschaft i Biblioteki Księcia Augusta w Wolfenbüttel. Współzałożyciel Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Pracował przez wiele lat, w Polsce i w Niemczech, nad edycją „Dzieł Wszystkich” Mikołaja Kopernika. Kopernikowi, jako uczonemu czynnemu politycznie, poświęcił pracę doktorską. W pracy habilitacyjnej zajął się moralną i społeczną samoświadomością uczonych polskich XIV i XV wieku. Od 1989 r. mieszka w Niemczech, wiele czasu spędzając w Polsce - w Jedlni Letnisku koło Radomia, gdzie wraz ze Stanisławem Matułą stworzył nieformalne miejsce spotkań ludzi duchowo niezależnych z kraju i zagranicy. Swoją obecną refleksję filozoficzną zalicza do „europejskiej filozofii wyzwolenia”. Nadaje jej formę esejów, wierszy i powiastek filozoficznych. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 24 Pokaż inne teksty autora Poprzedni tekst autora: Bestialstwa człowieka a prywatyzacja rozumu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9837 |
|