|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
| |
Złota myśl Racjonalisty: "(...) wolność, równość, braterstwo! Jest to słowo niezmiernej wagi, słowo rewolucyjne i wzniosłe, które zastąpiło dawny tryptyk pokorny, zrezygnowany i żałosny: wiara, nadzieja, miłość... Wolność - wiarą. Ten sam poryw serca, być może ten sam entuzjazm, ale jakże wielka różnica! Z jednej strony człowiek, który podnosi się i powstaje, który jest silny, który szuka; z drugiej świadomość, która.. | |
| |
|
|
|
|
Kultura » Historia
Abraham Lincoln i jego droga do zniesienia niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych [4] Autor tekstu: Bartłomiej Gajek
W Nowy Rok 1863 roku, Abraham Lincoln złożył podpis pod styczniową proklamacją emancypacyjną. Ten dokument, powołujący się na akt wrześniowy, stwierdzał,
że wszyscy niewolnicy na terytorium stanów rebelianckich są odtąd i mają być na zawsze wolni. Proklamacja apelowała do Murzynów, by powstrzymali się od
rebelii, by pracowali nadal, ale w charakterze wolnych ludzi, za słusznym wynagrodzeniem. Z kolei ci, którzy chcą wstąpić do armii Unii, mogą to zrobić bez
żadnego problemu. W zakończeniu odwoływała się do całej ludzkości i łaski bożej. Niestety, sytuacja Murzynów w stanach lojalnych pozostawała na razie nie
zmieniona. Lincoln uważał, że gdyby objął je proklamacją, to postąpiłby wbrew konstytucji, ponieważ akt usprawiedliwiała konieczność wojenna, a przecież
względem stanów pozostających w Unii, takowej konieczności nie było. Osłabienie stanów skonfederowanych przyniosła głośna aprobata krajów europejskich,
które wypowiedziały się na ten temat jednomyślnie. Trzeba jednak pamiętać, że samo wydanie dokumentu nie załatwiało sprawy. Należało określić prawa
polityczne i cywilne ludności Murzyńskiej, przystosować do sytuacji prawa stanowe, nadać ziemię i zapewnić pracę zarobkową , dać im możliwość pobierania
nauki, zdobywania praktyki zawodowej.
Północ zaczęła tworzyć oddziały składające się z Murzynów, lecz na ich czele stał człowiek biały. Nie tworzono oddziałów mieszanych. Niewolnicy, którzy
wstępowali do wojska otrzymywali wolność wraz z całymi rodzinami, a właścicielom (jeśli byli lojalni) wypłacano odszkodowanie. W końcowych fazach wojny
Murzynom przyznawano te same prawa co białym pod względem umundurowania, zaopatrzenia i uzbrojenia.
Ponowny wybór Lincolna na prezydenta, zniesienie niewolnictwa
Wobec ogromnego napięcia, wojny domowej, naród przystępował do demokratycznych wyborów prezydenta według normalnej procedury. Wynik nie był pewny do
ostatniej chwili, gdyż przez długi czas zanosiło się na to, iż nastąpią radykalne zmiany. Jednak po zwycięstwach pod Gettysburgiem i Vicksburgiem, armia
południowa nie była zdolna do większych walk. Sam Lincoln liczył się z klęską, widać to w piśmie z 23 sierpnia: „Dziś rano, tak jak przez szereg ubiegłych
dni, wydaje się niezmiernie prawdopodobne, że obecna administracja nie zostanie ponownie wybrana. Będzie wówczas moim obowiązkiem tak współpracować z
prezydentem elektem, aby zapewnić bezpieczeństwo Unii w okresie między wyborami a inauguracją". Choć wyniki stanowych wyborów październikowych
przedstawiały się korzystnie dla republikanów, Lincoln wcale nie był pewien co do prezydenckich wyborów listopadowych. Wybory te wypadały 8 listopada 1864
roku, po północy Lincoln wiedział, że został wybrany na prezydenta. W kraju wybory przeszły bez zamieszek, bez rozlewu krwi.
W roku 1864 w Kongresie podjęto akcję zmierzającą do uchylenia niewolnictwa na całym terytorium Stanów Zjednoczonych, wykorzystując normalną procedurę,
czyli uchwalenie poprawki konstytucyjnej większością dwóch trzecich głosów i zatwierdzenia przez legislaturę przynajmniej trzech czwartych stanów. Senat
uchwalił poprawkę w kwietniu, ale nie przyjęła jej Izba Reprezentantów. Lincoln zwrócił się do Kongresu o rozpatrzenie sprawy na dorocznym grudniowym
orędziu. Głosowanie zostało wyznaczone na 21 stycznia 1865 roku. Poprawka przeszła trzema głosami. Na sali zapewne zapanował wielki entuzjazm.
Druga uroczysta inauguracja obyła 4 marca 1865 roku. Pierwszy przysięgę składał wiceprezydent, Andrew Johnson, po nim ukazał się Lincoln, witany przez
ogromny tłum zgromadzony przed Kapitolem. Stojąc na portyku gmachu prezydent rozpoczął swoje przemówienie: "Współrodacy. Występując powtórnie z okazji
złożenia przysięgi prezydenckiej, nie widzę powodu do obszernego przemówienia (...). Postępy naszego oręża, od których wszystko inne głównie zależy, są
równie dobrze znane społeczeństwu, jak i mnie, i są one, sądzę, dostatecznie zadowalające oraz dodające wszystkim otuchy (...). Żadna ze stron nie
spodziewała się wojny ani takich jej rozmiarów (...). Każda liczyła na łatwy triumf. Obie czytają tę samą Biblię i modlą się do tego samego Boga i każda
wzywa jego pomocy przeciwko drugiej (...). Modlitwy obu stron nie mogły być wysłuchane (...). [Bóg] zsyła zarówno na Północ jak i na Południe tę straszną wojnę
jako karę należną tym, którzy się dopuścili ciężkich przewinień (...). Dążymy do ukończenia podjętego dzieła, opatrzenia ran narodu, zaopiekowania się tymi,
którzy dźwigali ciężar walki oraz wdowami i sierotami — do zrobienia wszystkiego co może przyczynić się do osiągnięcia i umiłowania słusznego i trwałego
pokoju (...)". Kiedy powtórzył rotę przysięgi, prezydent — zgodnie ze starą tradycją — pochylił się i pocałował otwartą Biblię, po czym ukłoniwszy się,
opuścił portyk Kapitolu.
Richmond, jako stolica konfederatów, został zajęty 3 kwietnia. W dniu następnym Lincoln udał się do zdobytego miasta na statku „River Queen". Ludność
wybiegała na ulicę, chcąc zobaczyć prezydenta Lincolna, Murzyni wiwatowali, każdy z nich chciał dotknąć go, albo nawet kawałek jego ubrania. Do prezydenta
dochodziły pytania dotyczące losów mieszkańców zdobytej stolicy, na co Lincoln odpowiadał, by traktować ich łagodnie. 11 kwietnia, po ogłoszeniu
zwycięstwa, potężny tłum ludzi zebrał się przed Białym Domem, by usłyszeć od Lincolna słowa: „Zjednoczmy się w dokonywaniu aktów niezbędnych w celu
przywrócenia normalnych stosunków między stanami i Unią". Zwracał się do zebranych, by wybaczyli pokonanym. Tolerancyjnego stanowiska Lincolna nie
podzielali również ludzie z jego własnej partii. Dużo osób myślało o zemście, o pozbawieniu mieszkańców Południa praw politycznych i o bezwzględnych
konfiskatach majątków.
Śmierć prezydenta
Wielki Piątek w roku 1865 wypadł 14 kwietnia, dzień był piękny i wiosenny. Trwał radosny nastrój obchodu zwycięstwa, wszędzie powiewały flagi. Tego dnia w
Charlestonie miały odbyć się uroczystości powieszenia flagi federalnej na forcie Sumter, miejsca, którego zdobycie stało się hasłem do wybuchu wojny.
Lincoln od wczesnych godzin rannych pracował w swoim gabinecie, zebrał posiedzenie rządu koło południa. Dyskutowano, jak należy się ustosunkować do
ludności Południa, do jej przywódców, jak przystąpić do odbudowy administracji na tych terenach. „Mam nadzieję, że nie będzie prześladowania i krwawych
rozpraw po zakończeniu wojny. Niech nikt ode mnie nie oczekuje brania udziału w wieszaniu i zabijaniu, nawet najgroźniejszych z tych ludzi. Wystraszcie ich
z kraju, otwórzcie bramy, opuśćcie bariery, wypłoszcie ich. Dość już poświęcono życia ludzkiego. Musimy puścić w niepamięć nasze urazy, jeśli oczekujemy
harmonii i ponownego zjednoczenia" — przemawiał Lincoln. Około czwartej popołudniu udał się na przejażdżkę powozem wraz z żoną, by trochę odpocząć.
Rozmawiali zapewne o planach na przyszłość, o tym, że czekają ich kolejne cztery lata w Waszyngtonie. Sam Lincoln chciał po skończeniu drugiej kadencji
wyjechać za granicę, albo zająć się praktyką prawniczą w Springfield.
Wieczorem tego dnia Lincolnowie wybierali się do teatru Forda, gdzie grano komedię „Nasz amerykański kuzyn". Prezydent nie miał ochoty wybierać się do
teatru, ale uległ namowom żony, poza tym nie chciał robić przykrości widzom, którzy tłumnie zebrali się w teatrze, by zobaczyć prezydenta. Lincoln zaprosił
do towarzystwa majora H. R. Rathbone’a wraz z narzeczoną — Clarą Harris. Abraham sprzeciwiał się przydaniu mu ochrony osobistej, gdyż jak sądził, żadna
czujność nie pomoże, bo spiskowiec pod takim czy innym pozorem bez trudu do niego dotrze. Na miejsce Lincolnowie przybyli na 20.30. Wprowadzono ich do loży
na pierwszym piętrze, tuż nad sceną. Rathbone i jego narzeczona usiedli w pierwszym rzędzie, natomiast prezydent z małżonką uplasował się w kącie loży.
Tymczasem zamachowcy odbywali w pobliżu swe zebranie. Na ich czele stał znany aktor — John W. Booth, liczący wtedy 26 lat. Był nie tylko świetnym jeźdźcem,
lecz także wyśmienitym strzelcem. Na dodatek był skrytym orędownikiem Południa, choć nawet nie wstąpił w szeregi armii konfederatów. Początkowo planował
porwać prezydenta, aby następnie dokonać wymiany na jeńców wojennych. Kiedy plan ten okazał się nierealny, sam postanowił zamordować prezydenta. Wspólnicy
mieli dokonać zamachów na innych przywódców Północy, przede wszystkim chodziło o Sewarda i wiceprezydenta Johnsona. Początkowo mieli wyruszyć we trzech,
ale ostatecznie do równoczesnej akcji przystąpił Booth i Lewis Payne. Na scenie grano właśnie trzeci akt sztuki. Booth udał się do foyer przylegającego do
lóż. Nie zastał przed drzwiami członka ochrony osobistej prezydenta — Johna F. Parkera, ponieważ ten, zamiast strzec loży, zszedł na dół, by podziwiać
spektakl. Bezszelestnie wsunął się do loży ze sztyletem i jednostrzałowym, dużego kalibru rewolwerem. Strzelił w tył głowy prezydenta z odległości około
dwóch metrów. Zaalarmowany strzałem major Rathbone rzucił się na napastnika, lecz został raniony sztyletem w ramię. Booth wyskoczył z loży przez balustradę
na scenę, łamiąc sobie nogę. Podobno wykrzyknął wtedy: „Sic semper tyrannis" (tak zawsze tyranom), a następnie zbiegł ze sceny, tylnymi drzwiami wyszedł na
zewnątrz, po czym wsiadł na wcześniej przygotowanego konia i odjechał.
Kula raniąca prezydenta weszła z tyłu głowy, zatrzymując się w pobliżu prawego oka. Nieprzytomnego Lincolna przetransportowano do domu, który stał
naprzeciwko teatru. Miasto obeszła informacja o zamachu na prezydenta oraz na Sewarda, który odniósł ciężkie rany. Następnego dnia, 15 kwietnia 1865 roku,
o 7.22, Abraham Lincoln oddał ostatnie tchnienie, a Ameryka straciła Wielkiego Emancypatora. Dopiero po śmierci Lincoln znalazł powszechne uznanie. Stał
się bohaterem świętej sprawy, zbawcą ojczyzny.
Bibliografia
— Berlin Ira, Pokolenia w niewoli, Warszawa 2010.
— Korusiewicz Leon, Abraham Lincoln, Warszawa 1975.
— Rusinowa Izabella, Tom czy Sam. Z dziejów Murzynów w Ameryce Północnej, Warszawa 1983.
— Smith Adam, Wojna secesyjna, Kraków 2011.
1 2 3 4
« Historia (Publikacja: 17-08-2015 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9888 |
|