|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Historia powszechna
Dwie wagi, dwie miary Autor tekstu: J. Żak-Bucholc i R. Charroux, Joanna Żak-Bucholc
"Nigdy człowiek nie wyrządza złego
tak wytrwale i tak ochoczo,
jak kiedy czyni to z pobudek religijnych"
Blaise Pascal
I
Pojęcie zła i grzechu nie różni
się tak bardzo od tego, jak je pojmowali niektórzy przedstawiciele Kościoła w średniowieczu, czy nawet znacznie później. Teolodzy i papieże często nadużywali
interpretacji grzechu śmiertelnego. W wiekach średnich odpuszczano wszystkie
grzechy chrześcijanom, którzy zwalczali wrogów Kościoła: muzułmanów,
heretyków, a nawet innych chrześcijan podległych królowi, którzy ze złej
woli popadli w niełaskę Stolicy Apostolskiej. I tak, papież Juliusz II
(pontyfikat 1503-13) oczyszczał z wszystkich grzechów każdego, kto zabił
jednego z członków ekskomunikowanej rodziny Benivoglio! Klemens V (1305-14),
po rzuceniu klątwy na Wenecję, rozgrzeszał i zwalniał z pokuty za grzechy każdego,
kto zabije Wenecjanina. W 1797 roku Pius VI obiecuje tę samą łaskę każdemu,
kto położy trupem republikanina francuskiego! "Ci wszyscy, którzy
zabiją Francuza — mówi papież — uczynią ofiarę miłą Bogu" a ich "imiona
zostaną zapisane pośród wybrańców Pana". Bóg nie był w tym
okresie republikaninem!
Aby zrównoważyć tę pobłażliwą
postawę, Kościół okazywał się nieugięty wobec ohydnych zbrodni, które były
prawdziwymi grzechami śmiertelnymi. Na przykład wypicie łyżeczki tłustego
rosołu w piątek! Innocenty XI ekskomunikował kobiety, które nie zakrywały
biustu, „od piersi aż po szyję". To rozporządzenie zostało
wznowione przez Piusa VII i przez Leona XII, którzy, między innymi, rozciągnęli
swoje surowe zalecenia na szwaczki, modystki, krawców wytwarzających
nieprzyzwoite ubrania. Benedykt XIII rzucił klątwę ,"na grających na
loterii" i na tych" którzy trudnili się prowadzeniem tej gry" .
Klemens XII (173O-41) opowiedział się za tym szlachetnym edyktem, lecz,
ponieważ sam zorganizował loterię w swoich prowincjach, wprowadzał prawo w życie tylko przeciwko tym, którzy tracili pieniądze gdzie indziej!
fragment książki Księga jego
ksiąg, Roberta Charrouxa
II
"Co można rzec przeciw wojnie?
Może to, że ludzie, którzy przecież kiedyś i tak umrzeć muszą, tracą przy tym życie? — św. Augustyn.
"Rycerz
chrystusowy zabija ze spokojnym sumieniem… Chrześcijanin szczyci się, gdy zabija niewiernego ponieważ, przynosi tym chwałę
Chrystusowi" — to słynny Bernard z Clairvaux. Ciekawe co na to powiedziałby
pewien łagodny rabbi z Palestyny… ?
Paradoksalnie
ojcowie Kościoła, w tym Augustyn, w największym stopniu przyczynili się do
zaniechania przestrzegania przykazania „Nie zabijaj" poprzez utworzenie
pewnej sprytnej hybrydy — wykoncypowanie teorii tzw. wojny sprawiedliwej. Nie
zabijaj, chyba, że wroga Kościoła. Kto nie czytał „Folwarku zwierzęcego"
Orwella powinien to uczynić. W pismach chrześcijańskich z III wieku
zabroniono chrześcijaninowi brać do ręki broń, potem zaś grożono
ekskomuniką temu, kto nie będzie chciał jej do ręki wziąć. Pewien papież
wykrzykiwał: „Niech będzie przeklęty ten, który nie chce miecza unurzać
we krwi". Schizofrenia? Nie, kalkulacja. Jakże można było inaczej, kiedy
marzyła się symbioza z cesarstwem — rzymskim, frankońskim, ottońskim....
Chrześcijanie nader chętnie do broni sięgali i nie wojny potępiały
papieskie i biskupie pisma, lecz straszną zbrodnię, jaką jest np. stosunek
przedmałżeński. I tak aż do XX wieku, papież Pius XII nie wypowiadał się
broń boże przeciw Hitlerowi, nazizmowi i holocaustowi, ale przeciw zbyt rozwiązłym
obyczajom — owszem.
Tak
ukształtowane pojęcie wojny trafiło i do nas, do Polski. Nawet duchowni broń
nosili, a statuty kaliskie Mikołaja Trąby głoszą, że owszem, godzi się
duchownym tak czynić, bo wszystkie ustawy, wszystkie prawa zgadzają się, by
siłę odpierać siłą. O nadstawianiu drugiego policzka jakoś tu głucho, a hasło zło dobrem zwyciężaj widocznie
jest dla maluczkich. Możny pan papież w Rzymie, a biskup w diecezji wiedzieli
lepiej. Czy naprawdę tak trudno dostrzec i to, że sama instytucja kapelana
wojskowego jest może zgodna z tradycją wojowniczego Kościoła, ale chyba niekoniecznie z nauczaniem ewangelicznym?
Światły
polski uczony Stanisław ze Skarbimierza napisał traktat o wojnach
sprawiedliwych (jak może pamiętamy pisał też o nich Frycz Modrzewski), gdzie
znalazł się ciekawy passus. Autor mianowicie podniósł jako argument „za"
fakt, iż sam Kościół aprobuje wojnę („sprawiedliwą"), gdy bój toczy
się o wiarę i jest
ograniczony do przelewu krwi dotykającego wyłącznie ludzi
świeckich. (Cyt. za: Tadeusz Witczak „Literatura średniowiecza", s.
79). Czyli: wojna — tak, ale nie wtedy, gdy niebezpieczeństwo grozi duchownym!
Choć to oni wzywali do wojen, krucjat, obrony rzekomo zagrożonej religii itp.
"Co
można rzec przeciw wojnie?"… Gdy w 410 roku wódz Wizygotów Alaryk zdobył
Rzym, rabował miasto przez trzy dni, ale świątyń katolickich nie tykał.
Wierzono przecież, że co jak co, ale wystąpienie przeciw ludziom i bogactwu
Kościoła może spowodować skutek w postaci… nagłej śmierci! Czy to nie myślenie
magiczne w służbie Kościoła? Pozazdrościć pomysłu.
W
tym świecie może bez wojny obejść się nie da, ale głosząc taką Ewangelię, mając usta pełne słów o pokoju i miłości,
jednocześnie przeklinać tego, kto miecza we krwi unurzać nie chce?! Wtykać
oręż władcom i nawoływać do krucjat? W ustach kapłana Chrystusa brzmi to
cokolwiek niesmacznie. Nie słychać jakoś takich wezwań z ust lamów
buddyjskich, Mahatma Gahdhi wyzwolił Indie, dzięki ruchowi non-violence, bez
przemocy.
No,
ale stosunek ludzi Kościoła do zabijania i śmierci ludzkiej zawsze był
dwuznaczny. Oto mistrz ceremonii dworu
papieskiego niejaki Spina odpowiadając na pytanie, rzekł: " Dlaczego Bóg
zezwala na śmierć niewinnych? Czyni to słusznie. Jeżeli bowiem nie umierają z powodu popełnianych grzechów, umierają zawsze winni grzechu pierwotnego."
.
Nie kijem go to pałką… Jakie więc wartości przyniósł światu ten Kościół?
Stosunek
do wartości najlepiej może określą znamienne tytuły dzieł: papież
Inocenty III swemu dał tytuł "O marności ludzkiego życia", a jeden z włoskich humanistów
Manetti napisał w opozycji do niego dzieło, które zatytułował "O godności i wspaniałości człowieka" (umieszczone zresztą na indeksie). Można
się zapytać czego właściwie można spodziewać się po religii, która ma
tak pesymistyczną wizję sensu życia ludzkiego tu, na ziemi (przypomnijmy tu słowa
ojców Kościoła, którzy nieustannie powtarzają „jestem prochem",
„jestem łajnem" itp.), która zakazywała zabaw, tańców i widowisk
teatralnych jako grzesznych, dla której większą zbrodnią był „niewłaściwy"
stosunek do seksu niż wyrzynanie ludzi; „zabijajcie wszystkich, Bóg rozpozna
swoich" jak powiedział pewien katolicki hierarcha podczas rzezi miasta Bezier w czasie krucjaty przeciw katarom na południu Francji.
Tak
jest i u nas w ojczyźnie miłej — seks jest bardziej piętnowany niż przemoc i wojna. I tak na przykład przewodniczący komisji sejmowej wywodzący się z ugrupowania ceniącego niezmiernie „wartości chrześcijańskie" powierzył
podczas pielgrzymki do sanktuarium maryjnego w Skarżysku Kamiennej przemysł
zbrojeniowy i lotniczy Matce Boskiej Ostrobramskiej. I nikogo to nie szokuje, to
zestawienie: Matka (z natury rzeczy dająca Życie) Boska i broń, która ma nieść
śmierć… Zresztą wpisywanie figury Maryi w konteksty wojenne ma długa tradycję,
także w Polsce. Z kolei tym, którzy
przeforsowali zapis o „wartościach chrześcijańskich" do ustawy dot. mediów
publicznych nie przeszkadzają stosy trupów w filmach akcji, ale broń boże
pokazać kawałek ostrej sceny erotycznej. A już zupełnie wykluczona jest
jakakolwiek krytyka jakiegokolwiek księdza. Po „wartościach" ich poznanie?
Zatem
można zapytać — jakie to chrześcijańskie wartości mają na myśli politycy
prawicowi: czy rzeczywiście te leżące w tradycji
Kościoła: stosy, zakaz myślenia i swobodnej twórczości, prześladowania
innowierców, palenie książek, nagonki na Żydów, wojny religijne, wyprawy
krzyżowe, podtrzymywanie obskurantyzmu, opłakany stan higieny (święci asceci
chwalili się, że nigdy się nie myją, przecież ciało jest grzeszne), a potem także opozycję wobec praw człowieka i wolności słowa?! Oto bowiem
takie są realne, praktyczne, społeczne efekty tej religii.
A
jak żyli ci, którzy byli jej orędownikami? Sięgnijmy po dzienniki z XIII w., z czasów potęgi papiestwa i Kościoła. Autorem dziennika jest niejaki Rigault,
spowiednik króla Ludwika Świętego. Powołując się na jego zapiski pisze
Michelet (op. cit. s. 51): "Kościelni władcy lenni, seniorzy-mnisi
budzą dreszcz (...). Jest to odstraszający obraz wyuzdanego, barbarzyńskiego
rozpasania. Zakonni seniorzy rzucają się zwłaszcza na klasztory żeńskie."
Autor dziennika zwiedzając klasztory, notuje co widział: widział uzbrojonych,
pijanych, skorych do pojedynków, zapalonych „duchownych" — myśliwych, a przy ich boku zakonnice, wszędzie za ich sprawą ciężarne. Budujący obraz
dla wiernych.
A
oto na koniec tego rozdzialiku wielki poeta Petrarka: List do przyjaciela, 1340-1353, pisany w czasie tzw. awiniońskiej
niewoli papiestwa, (cyt. za dokumentem internetowym wg J.H. Robinson „Readings
in European History", Boston, 1904, s. 502):
"
… Teraz przebywam we Francji, w tym Babilonie Zachodu. Słońce w swoim biegu
nie ogląda niczego bardziej obrzydliwego niż to miejsce na brzegach dzikiego
Renu, przywodzącego na pamięć piekielne strumienie Cocytus i Acheron. Tutaj
panują następcy biednych rybaków z Galilei, którzy w jakiś dziwny sposób
zapomnieli o swoich początkach. Zdumiony jestem, gdy myślę o ich
poprzednikach i widzę tych ludzi obciążonych złotem i obleczonych w purpurę,
chlubiących się ze złupienia
książąt i narodów,
gdy widzę luksusowe pałace i obwarowane wzniesienia
(...). Nie widzimy już prostych sieci, których niegdyś używano, aby zyskać
skromne utrzymanie z Jeziora Galilejskiego, i którymi nic nie złapawszy przez
cala noc, o poranku schwytali mnóstwo ryb w imieniu Jezusa. Dzisiaj ze
zdumieniem słyszymy kłamiące języki i widzimy bezwartościowe pergaminy,
zamienione pieczęcią z ołowiu w sieci, które w imieniu Chrystusa, ale z kunsztem Beliala są używane do łowienia tłumów
nieświadomych chrześcijan. Te ryby są też oprawiane i kładzione na płonących
węglach niepokoju, zanim napełnią nienasycony kałdun tych, którzy je
schwytali. Zamiast świętego odosobnienia, znajdujemy zgraje złoczyńców i tłumy najbardziej niesławnych służalców; zamiast trzeźwości lubieżne
bankiety, zamiast pobożnych pielgrzymek, nienormalne i obrzydliwe lenistwo,
zamiast gołych stóp apostołów, przelatują obok nas białe konie żołdaków,
konie ozdobione zlotem i karmione za złoto, a niebawem podkute zlotem, jeśli
Pan nie ukróci tego niedorzecznego zbytku. Mówiąc krótko, zdaje się, że
jesteśmy pośród królów Persów lub Partów, przed którymi musimy upadać
na twarz i oddawać im cześć i do których nie można się zbliżyć nie
ofiarując im darów".
Joanna
Żak-Bucholc
« Historia powszechna (Publikacja: 06-07-2002 Ostatnia zmiana: 07-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 989 |
|