Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.013.570 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Autorytety umacniają władzę. Ich zniewalająca siła zmniejsza krytycyzm na tyle, że niektórzy uznają czyjś autorytet wbrew racjom swojego rozumu, przystosowując się do opinii otaczających ludzi. Są to autorytety - nazwałabym urzędowe."
« Państwo i polityka  
Aktualna sytuacja w Polsce [1]
Autor tekstu:

Z diagnozą obecnej sytuacji dającą się sprowadzić do „divide et impera" nie sposób się nie zgodzić. Stwierdzenie to jest jednak zbyt ogólne i każe szukać tego lub tych, którzy chcą dzielić. Oznacza to kolejny, niekończący się spór często w sferze przypuszczeń, poszlak i spekulacji. On i tak się już toczy, warto więc moim zdaniem skierować swoją uwagę na pewne zachodzące procesy, które zdają się być przyczyną niezadowolenia różnych grup. Procesy, które miały wpływ na działanie systemu i które źle zdiagnozowane i niezatrzymane będą mu wciąż szkodzić. Sposób prowadzenia sporów, niezadowolenie i demonstracje, rodzaj narracji wskazuje już na pierwszy rzut oka, że obecny system boryka się z problemami i wydaje mi się, że źródła tych problemów nie są wystarczająco jasno i wyraźnie określone.

Zanim przejdę do rzeczy chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że nie jest moim celem jakakolwiek krytyka tego czy innego polityka, partii czy choćby opowiedzenie się po którejś ze stron bieżącego sporu. Jest nim wyłącznie zlokalizowanie wspomnianych szkodliwych procesów. Jeśli wnikliwy Czytelnik natknie się na osobiste poglądy polityczne autora w poniższym tekście proszę aby pamiętał, iż to nie różne poglądy czy światopoglądy są problemem demokracji. Prawidłowo działająca powinna zapewnić nam wszystkim równość i prawo do posiadania takowych. Ich ewentualne pojawienie się w tekście, który z założenia ma ich nie zawierać będzie tylko i wyłącznie świadectwem braków warsztatowych piszącego te słowa.

Nie ulega wątpliwości, że dopóki ludzie są podzieleni, potrzebni są wyraziści politycy, władza, liderzy czy „zbawiciele". Podziały to paliwo dla władzy i w interesie polityków jest ich utrzymywanie, a one same jak wspomniałem nie są problemem. Będą one istnieć tak długo, jak długo istnieć będą różne światopoglądy. Zadaniem polityków (jeśli uznamy, że jednym z celów skutecznego polityka jest zdobycie władzy) jest ich odpowiednie odczytanie i odpowiednie wkomponowanie się w nie, ich zagospodarowanie. Łatwiej jest zjednoczyć ludzi przeciw komuś, niż wokół wspólnego dobra. Niestety, takie zarządzanie strachem jest niebezpieczne. Problemy rozpoczynają się wówczas, kiedy spora grupa ludzi nie czuje się odpowiednio reprezentowana. Mam wrażenie, że współczesna Polska jest książkowym przykładem takich podziałów, choć wcale nie musimy być tutaj wyjątkiem.

Oczywiście dopóki dyskusje prowadzone są w parlamencie i nie mamy do czynienia z dyktaturą większości, kiedy to wszystkie sprawy i spory rozwiązywane są większością głosów, demokracja funkcjonuje nieźle. Raz lepiej, raz gorzej, z potknięciami — ale jest dość odpornym systemem. U nas jednak nastąpiły poważne zakłócenia i nie stało się to dziś czy wczoraj. Opozycja (dzisiejsza władza), choć miała własnych posłów, mogła bardzo niewiele, gdyż wszelka krytyka z jej strony zostawała zbywana frazesami o „świętym prawie opozycji". Krytykowali, ponieważ byli w opozycji a nie dlatego, że proponowane rozwiązania czy działania były złe. Warto tutaj dodać, że w tym kontekście ogromne znaczenie ma tu nie tyle rzeczywista, merytoryczna jakość krytyki ze strony opozycji, a bardziej subiektywne odczucie osób przez nią reprezentowanych. Coraz większa odwaga (by nie powiedzieć zuchwałość), z jaką posługiwano się argumentem większości nie spotykała się z praktycznie żadnym oporem tych osób, które dzisiaj protestują przeciwko dokładnie temu samemu zjawisku. Jeśli brak protestów wówczas wynikał z tego, że wtedy to „nasi" rządzili to nie mówmy dzisiaj o obronie demokracji.

Problem braku reprezentacji, braku możliwości uczestnictwa nie znika, może tylko przestać być na czas jakiś widoczny. Za jego widoczność odpowiadają media. Za dopuszczenie do takich zachowań wobec opozycji również. Wystarczy porównać skalę prezentowania tej sytuacji dzisiaj i przez poprzednie lata.

Istnienie problemu mogą sygnalizować różne, na pierwszy rzut oka niezwiązane ze sobą zjawiska — np. hejt, który jest niczym innym, jak agresją, a ta jest naturalną reakcją na strach, obawy, niepewność. Twarde liczby, jak np. wzrost liczby samobójstw [ 1 ]. I naprzeciw takich wskaźników diagnoza społeczna, która mówi, że jesteśmy szczęśliwsi [ 2 ]. Rośnie liczba zamożnych [ 3 ] i jednocześnie liczba biednych [ 4 ]. Jestem daleki od formułowania jednoznacznych wniosków na podstawie tych przykładów. Choć zdaje się to naturalne, że różnimy się w ocenie sytuacji i na nic się zda prowadzenie sporu o to, czy ogólna sytuacja jest dobra czy zła to jednak to się dzieje. Być może dlatego, że oceny te są skrajne, i towarzyszy im zniekształcony obraz podawany przez media, o czym wspomnę dalej.



Różnice występują też naturalnie pomiędzy pokoleniami. Poprzednie pokolenie ma punkt odniesienia w postaci poprzedniego systemu. Z takiej perspektywy dzisiaj jest zdecydowanie lepiej. Ale trzydziestolatkowie takiej perspektywy nie mają i wiedzą przede wszystkim to, że coś tutaj dzisiaj nie gra, jest dysonans, jest niepewność [ 5 ]. Na to wszystko nakłada się aspekt, o którym już w latach 30. José Ortega y Gasset pisał: „[...] powiązanie owych trzech pokoleń w każdej teraźniejszości wywołuje zmiany w poszczególnych czasach. Pokolenie synów zawsze nieco różni się od pokolenia ojców, reprezentuje jakby nowy poziom, na którym człowiek doświadcza egzystencji. Zazwyczaj różnica między synami a ojcami jest bardzo mała, tak iż przeważa wspólne jądro zbieżności; synowie uważają siebie wówczas za tych, którzy jedynie kontynuują i doskonalą sposób życia, jaki prowadzili ojcowie. Niekiedy zaś ów dystans staje się ogromny: nowe pokolenie nie znajduje prawie nic wspólnego z poprzednim. Wówczas mówi się o kryzysie historycznym." [ 6 ] Czasy się zmieniły, przyspieszyły i tego rodzaju zmiany następują znacznie częściej. Czy osoby, które nie uważają transformacji za udaną nie mają prawa dążyć do zdecydowanych zmian? Czy cały okres od 89 r. nie został nam dany na kredyt, aby dokończyć zmiany? Co trzydziestolatkowie mają (lub mogliby) kontynuować?

Zdawanie sobie sprawy z takich i pewnie jeszcze innych różnic jest niezwykle ważne. Równie ważne jest, aby interesy takich grup miały swoją rzeczywistą reprezentację i były brane pod uwagę. W przeciwnym razie napięcia będą rosły, a jeśli potrzeby te nie będą wyartykułowane, tym większe będzie zaskoczenie. Młodzi ludzie nie czuli, że są odpowiednio reprezentowali. Spora ich część nie brała udziału w wyborach, do polityki byli raczej zniechęcani. A kiedy postanowiła wziąć udział, zagłosowała na partie nowe i opozycyjne. W tym momencie na nic się zdały krzyki, by „nie oddawać Polski g**niarzom".

Wydaje mi się, że oczekiwanie by w takich warunkach po zmianie władzy ta strona sporu, która przez lata była ignorowana uszanowała zdanie oponentów jest nieporozumieniem. Powinno tak być, to jasne. Ale tak nie będzie, przynajmniej przez czas jakiś, dopóki wygrani nie uznają, że już można. Jeśli w ogóle uznają. A co stanie się, jeśli bez systemowych zmian kolejne wybory wygra dzisiejsza opozycja?

Jasne wydaje się też, że nie ma symetrii pomiędzy sytuacją opozycji dzisiaj a tej kilka miesięcy temu. I nie ma symetrii w poczuciu braku reprezentacji wśród obywateli. Sytuacja ta — choć oczywiście podobna, trwa o wiele krócej a czas ma tutaj spore znaczenie. Wydaje się więc, że dla osób, które dziś są reprezentowane wynik wyborów niesie nadzieję na zmiany i to chęć zmian czy też niezadowolenie z obecnej sytuacji było głównym motorem działań. Dla osób, które utraciły reprezentację istotne było utrzymanie poprzedniego stanu rzeczy. W tej sytuacji, jeśli aktualna sytuacja nie okaże się dla nich gorsza, np. w sensie materialnym, życiowym, motywacja do działania znacznie zmaleje. Inaczej rzecz ujmując — negatywne nastawienie wyborców poprzedniej opozycji rosło z czasem bez dodatkowych bodźców, negatywne nastawienie wyborców obecnej opozycji będzie początkowo maleć z czasem i będą potrzebne nowe bodźce (spadek jakości życia, nagłaśnianie działań rządzących itp.). Dzisiaj jest to raczej niezadowolenie związane z utratą reprezentacji, które dopiero z czasem może przerodzić się w niezadowolenie z jej trwałego braku.

Wróćmy jednak do szkodliwych procesów. Warto zwrócić uwagę na problemy w sferze języka i ogromną rolę, jaką odegrali także tutaj dziennikarze (lub raczej ci, którzy się za nich podają). Posługujemy się innymi definicjami tych samych słów, więc obu stronom sporu chodzi o demokrację, sprawiedliwość, prawo, Polskę. Sam często zauważam, że padam ofiarą tych prób wypaczeń i próbuję się wyrwać z niebezpiecznych sideł. Używam np. słowa dziennikarz wobec nieodpowiednich ludzi. Już sama świadomość tego rodzaju problemów w komunikacji jest wystarczająca, aby prowadzić rozmowę czy przedstawiać sądy. Dałem jej wyraz na początku tekstu ponieważ uważam, że tego rodzaju nieporozumienia jeśli pozostaną nieuświadomione powodują, że nawet najmniejszy problem może stać się nierozstrzygalny.

Tylko rzetelne dziennikarstwo mogłoby pokazać, czy dla polityków ważne jest to, co kryje się pod tymi słowami. Wskazywać sprzeczności, dbać o odpowiednią jakość sporu i prowadzenie go na tej samej płaszczyźnie. Dbać o język tego sporu. Dbać o to, aby mógł on się uczciwie odbywać w parlamencie. Zdaje się że to właśnie rzetelne dziennikarstwo jest narzędziem do tworzenia obowiązujących w społeczeństwie definicji. Niestety „dziennikarze" robią to ale wyłącznie dla swoich obozów. Takie działania to przecież nic innego, jak propaganda.


1 2 Dalej..
 Zobacz komentarze (46)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Wojciech Staszewski, Dlaczego wybieramy samobójstwo? Staliśmy się masą: cierpiącą i zapracowaną, Newsweek dn. 02-07-2015 (dostęp: 20.12.2015)
[ 2 ] Paula Szawczyk, „Diagnoza Społeczna": Polakom żyje się lepiej, Newsweek dn. 17-09-2015, (dostęp: 20.12.2015)
[ 3 ] Sylwia Zadrożna, Bogatych i zamożnych Polaków prawie milion, ale i tak jesteśmy w ogonie UE, PolskieRadio.pl dn. 8.12.2015, (dostęp: 21.12.2015)
[ 4 ] Patrycja Maciejewicz, Skrajnie biednych w Polsce przybywa. W sześć lat 700 tys. osób, Wyborcza.biz dn. 22.06.2015, (dostęp: 21.12.2015)
[ 5 ] Marek Beylin, Prekariat. Jakoś to znosimy. Jeszcze [BEYLIN], Wyborcza.pl dn. 20.06.2015, (dostęp: 21.12.2015)
[ 6 ] José Ortega y Gasset, „Po co wracamy do filozofii?", Warszawa 1992, s. 146

« Państwo i polityka   (Publikacja: 22-12-2015 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Piotr Jaskółka
Ur. 1984, mieszka w Rzeszowie. Stara się zrozumieć rzeczywistość ponieważ tylko zrozumienie umożliwia zastąpienie nieracjonalnych działań lub bezradności przez działania racjonalne. Stąd zainteresowanie m. in. filozofią i polską szkołą cybernetyczną. Swoją wiedzę wykorzystuje w działalności zawodowej (reklama, ochrona wizerunku). Współpracuje z serwisem videosejm.pl

 Liczba tekstów na portalu: 13  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 2  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Dlaczego Polacy nie chodzą na koncerty?
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 9951 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365