Jak wiadomo, domorośli krytycy Kościoła katolickiego nigdy nie zadali sobie trudum by sięgnąć do jego dokumentów. Powoływanie się na zdanie: "Nie nazwyacjcie nikogo na ziemi waszym ojcem" w tym kontekście ośmiesza autora książki, który nie zadał sobie trudu, żeby poszukać, jak katolicyzm wykłada to zdanie. Niestety- ci, którzy nazywają się racjonalistami, czytają Biblię tak, jak amerykańscy fundamentaliści protestancct- dosłwonie.
W tym duchu da się "zarzut" po "zarzucie" obalić cały fragment.
Brawo natomiast dla Racjonalisty, który sam o sobie najpiękniej zaświadcza, publikując takie fragmenciki jako zachętę. Panowie, skończcie z tą hańbą! ;-)
2008-09-01 - Kowzan
Mój głos to odpowiedź na opinię poprzednika.
Książki jak ta powstają po to, aby na historię Kościoła spojrzeć przez pryzmat innej optyki niź tej, którą prezentuje KK. Dlatego słusznie autor nie opiera się na wykładni katolickiej, którą wszyscy zainteresowani doskonale znają i wielu się z nią nie zgadza. Twój zarzut jest zupełnie nie trafiony. Jak natomiast należy czytać Biblię? Osoby Twoich poglądów powiedzą: dosłownie (kiedy wymagać tego będzie interes Kościoła) i jako metaforę - w analogicznej sytuacji.
Cytat "Jak wiadomo, domorośli krytycy Kościoła katolickiego ..." wskazuje na Twój punkt widzenia na wszelką krytykę tej organizacji, która może mieć wyłącznie charakter "domorosły". Chyba, że jest przepełniona pochwałami. A, to inna sprawa. Wtedy jest jak najbardziej naukowa.
Racjonalisto, więcej takich pozycji, które powodują u osoób pokroju mojego przedmówcy białą gorączkę wstydu i strachu przed poznaniem niewygodnych faktów i w efekcie hańbę Kościoła właśnie ;)
2008-10-22 - Kamil Choda
Biblię należy czytać DOBRZE- nie ma zanczenia w tym wypadku, czy robi to katolik czy akatolik. Uwzględniając np. zawiłości retoryki hebrajskiej, kontekst kulturowy. Nigdy nie będę nikomu nakazywał wiary w wykładnie alegoryczną, ale też nie stosuję jej do tego miejsca, boć wystarczy poczytać wypowiedzi tegoż Jezusa, żeby zobaczyć, że jednak ten zakaz trzeba rozumieć inaczej, niż jako zakaz zwracania się do włąsnego ojca słowami. No, ale żeby tak przeczytać, trzeba nieco wysiłku.
Domorosłą krytyką KRK określam krytykę sensacyjną, w rodzaju krążacych po sieci spisów innowacji, kórymi jakoby KRk skaził pierwotne chrześcijaństwo. Natomiast odczuwam wielki głód rzeczowej krytyki, dokonywanej przez ludzi, którzy temat znają. Tutaj jest dużo do zrobienia, o ile komuś się będzie chciało. Powaznym problemem jest to, że ateiści różnego rodzaju wykazują zwykle fundamentalny brak zrozumienia zjawisk religijnych. Przy czym przez zrozumienie oznaczam tutaj właśnie zrozumienie, a nie akceptację czy partycypację.
Mój Przedmówca myli się ponadto, diagnozując stan mojego ducha podczas lektury Racjonalisty. Zwykle jest to miłe rozbawienie połączone z całymi sekwencjami zdziwień i zadziwnień. No, ale ad personam zawsze lepiej się odnieść, prawda? Zdrowia!
2009-02-08 - Jakub Piątkowski
Powiem tak - irytuje mnie fakt, że w głównym nurcie debaty publicznej w Polsce nie dopuszcza się nawet umiarkowanej i uzasadnionej krytyki Jana Pawła II. Ale równie irytujące jest to, że w efekcie do rangi odważnego nonkonfrmizmu urastają krytyki tendencyjne i napastliwe. Tzn. wiele można JPII zarzucić w związku z odejściem od idei Soboru Watykańskiego II, ale na pewno nie brak ekumenizmu.
Autocenzura mediów budzi bunt. Ważne jednak, żeby buntownik nie zakrzyczał racjonalisty.
Do przedmówcy - dokumenty kościelne mogą być istotne gdy dyskutujemy o strukturach i formułach. Ale np. gdy chodzi o opinie wygłaszane publicznie przez przedstawicieli kościoła, bezpośrednia krytyka nie wymaga ich znajomości. Gdy np. słyszę co dostojnicy kościelni mówią w kwestiach bioetycznych, nie potrzebuję znajomości katechizmu, żeby stwierdzić, że z naukowego i filozoficznego punktu widzenia plotą bzdury...