Dziedziny :
· [1]
· [1]
· [1]
· [2]
· [7]
· [6]
· [1]
· [1]
· [4]
· [6]
· [6]
· [2]
· [3]
· [1]
· [1]
· [2]
· [14]
· [3]
· [3]
· [1]
· [3]
· [10]
Książęta Kościoła. Między słowem pasterskim a godzinkami owieczek Dziedzina: Kościół, krytyka, antyklerykalizm Autor: Horst Herrmann Inne pozycje autora (1) | O autorze Tłumacz: Janusz Murczkiewicz Seria: Biblioteka Club Voltaire Miejsce i rok wydania: Gdynia Wydawca: Uraeus Liczba stron: 420 Wymiary: 14x20 cm Okładka: Twarda+obwoluta Ilustracje: Nie Cena: 42,00 zł (bez rabatów)Rekomendacja Racjonalisty
[ Pozycja niedostępna ] Opis Profesor Herrmann, autor książki Jan Paweł II złapany za słowo, analizuje tym razem funkcjonowanie Kościoła - jako jednej z najpotężniejszych instytucji - na przestrzeni wieków. Czyny, jakimi splamili się „książęta Kościoła" - kłamstwa i defraudacje, kradzieże i morderstwa - to przedmiot badań Herrmanna, który jako teolog o długoletnim stażu naukowym i po własnych doświadczeniach, nabytych swego czasu w Rzymie, jest doskonale obeznany z tym środowiskiem. Dla czytelnika zainteresowanego współczesnością duży walor pracy Herrmanna stanowi ukazana przez niego nieprzerwana kontynuacja tej niechlubnej kościelnej tradycji w czasach obecnych.Fragment lub streszczenie Jak praktycznie kochali przewielebni
Jan Paweł II wypowiedział się stanowczo. W roku 1979, pierwszym swych rządów, nazwał obowiązek celibatu "nauką apostolską", a w roku 1991 powiedział, że sam Chrystus "przyjął" go "z radością". Wprawdzie apostołowie - jak jeden mąż żonaci - byliby bardzo zdziwieni tymi kłamstwami, na temat dwu faktów nie może być jednak żadnej dyskusji: Kościół musi oficjalnie utrzymywać bezżenność swych funkcjonariuszy i musi się pogodzić z faktem, że tylko nieliczni z tych, których ta zasada dotyczy, zachowają się zgodnie z nią. Wywody na temat blasków i cieni bycia eunuchem dla Królestwa Bożego trącą myszką. Arcypasterze nie zrezygnują z przekonania o słuszności swego prawa, a niektórzy z nich wiedzą, jak wiele szczęścia można zaznać po kryjomu. Jak by nie było, kardynała Kurii Jeana Daniélou śmierć dosięgnęła 20 maja 1974 roku akurat w mieszkaniu paryskiej tancerki z klubu nocnego. W tym czasie jej sutener był właśnie nieobecny - w więzieniu.
Prasa kościelna (o jej umiłowaniu prawdy później) zamieściła sprostowanie: kardynał - i zdeklarowany obrońca celibatu - zszedł był nie w, ale przed mieszkaniem tej pani. A tak w ogóle obracał się w tym światku z czysto duszpasterskich powodów. Krótko potem, w grudniu 1975 roku, Papieska Kongregacja Wiary orzekła, że "przestrzeganie chrześcijańskich reguł obyczajowych w zakresie seksualności i ćwiczenie w czystości" są kwestionowane głównie przez "oziębłych chrześcijan". Związki między obydwoma wydarzeniami, śmiercią kardynała i kłamstwem papieskiego ministerstwa moralności, nie zostały w sposób oficjalny stwierdzone.
Życie książąt Kościoła jako "życie ofiarne"? Zapewne nie z tego powodu, że brak usłużnych pań. Potrzebujący zawsze mieli je pod ręką. Życie ofiarne, ale z własnego wyboru, gdyż pasterz niski rangą okazywał się zawsze dyspozycyjnym, nie skrępowanym żoną i dziećmi narzędziem ludzkim, dzięki któremu mogli panować arcypasterze. Jeśli czuł się do tego grzeszny, bo złamał już raz swe śluby i dotknął kobiety lub pożądał jej "oczyma", to był szczególnie cennym instrumentem: nikt nie służy tak ochoczo, jak grzesznik dającemu odpuszczenie. Wybaczenie oczywiście tylko dla pełnego skruchy. Takiego można by użyć do szpiclowania lub denuncjowania innych. Był świadkiem, jak przyłapanych współbraci torturowano i zabijano (jeszcze w późnym wieku XVII przez arcybiskupa Pederborn), albo - jeśli nie tylko spłodzili dzieci, ale i byli żonaci - jak wypędzano ich z urzędu (obecnie).
Dzieci księży i ich żony: nie tknięty temat arcypasterskiej historii mordowania. Fanatyk Damiani podżega otwarcie w XI wieku przeciw kobietom, tym "miłośnicom księży, kuszącym kąskom szatana, źródłu grzechu, źródłu zepsucia, ugnojonym łapom grubych świń, siedlisku duchów nieczystych". Tak naznaczono winnych; właściwa kobietom lubieżność "zabija w kochankach Chrystusa, który jest głową wszystkich duchownych". Aleksander II dał w roku 1063 sygnał do otwartej wojny domowej w Mediolanie i wysłał swych ludzi przeciwko żonatym księżom. Ludzie papieża odrywali ich od ołtarzy, bili i zabijali, gwałcili "księże dziwki". Grzegorz VII, jego następca, spotwarza żonę biskupa jako "krowę", na której "orał", póki jej "nie wyrzucił".
Już Leon IX (uznany za świętego) ogłosił w połowie XI wieku wszystkie żony księży niewolnicami. Urban II, inicjator pierwszej, bandyckiej krucjaty i kanonizowany w roku 1881, zarządził w przypadku kontynuowanego małżeństwa duchownego sprzedaż prawowitej żony księdza w niewolę. Ich dzieci bez ceregieli zostały uznane za własność Kościoła, który jeszcze wtedy utrzymywał w swojej stolicy _ Rzymie _ instytucję niewolnictwa, gdy nigdzie w Europie już ona nie istniała. Dorzućmy tylko, że kościelna cenzura domów i łóżek księży, szpiclowanie duchownych żyjących w konkubinacie, karanie ich żon i dzieci ma długą, nieludzką historię. Tak samo fakt, że biskupi krwawo tłumili wszelkie sprzeciwy wobec celibatu _ niebiblijnego, ale znakomicie nadającego się do uprawiania polityki z pozycji siły: około roku 1212 tylko biskup Strasburga miał spalić około stu jego przeciwników. Jeden z synodów zadecydował w roku 1284 w Pasawie, że żyjący w konkubinacie ksiądz musi odprawić za karę dwanaście mszy i pościć przez sześć piątków o chlebie i wodzie; gdyby trzymał kochankę we własnym domu, pokuta wzrastała do dwudziestu mszy.
Jednakże książęta Kościoła znają i inne metody, by połączyć teorię z praktyką: każą sobie drogo płacić za milczenie. Prałaci przyamykają oczy na nielegalne stosunki swych księży. Bowiem kto grzeszy i nie chce od tego tak zwanego grzechu odstąpić, czasem bardzo chętnie zapłaci karę swemu arcypasterzowi. Nic dziwnego, że otworzył się nowy rynek; biskupi i papieże tolerowali współżycie duchownych z kobietami, jeśli tylko uiszczona była wymagana taksa, "grosz kurewski". Na Islandii ksiądz płacił biskupowi za każde dziecko swej nałożnicy osiem do dwunastu talarów - i nie niepokojony żył dalej w konkubinacie.
Biskupi dostawali w każdym razie swoje pieniądze. Na dalekiej Północy kazali płacić taksę wyrównawczą, a gdzie indziej wpadali w gniew, jeśli duchowni chcieli się oficjalnie żenić i zaoszczędzić sobie "kurewskiego grosza". Bowiem wtedy znikało ogromne źródło dochodów: na początku XVI wieku miało przyjść na świat w diecezji konstancjańskiej 1500 księżowskich dzieci i przynieść arcypasterskiej kasie 7500 guldenów (dla porównania: Luter w owym czasie zarabiał jako profesor w Wittenberdze jakieś osiem guldenów rocznie). Również konkubiny trzeba było rok w rok "odkupywać" od biskupa.
Nie dość na tym. Biskupi brali "kurewski grosz" _ skarżyli się Niemcy w roku 1520 _ nawet od cnotliwych księży, mówiąc, że potrzebują pieniędzy. A ci, którzy zapłacili, mieli wtedy do wyboru albo zostać w stanie "czystości", albo postępować jak w małżeństwie. W Norwegii i Islandii książęta Kościoła poszli jeszcze dalej i od księży żyjących w celibacie brali podwójną opłatę z powodu "wykroczenia przeciw obyczajom ojców".
Rozkosze łoża zostały teoretycznie wygnane; tym pikantniej dają się opowiadać historie łóżkowe: celibatariusze, zwłaszcza wyższej rangi, zamiast jednej odmówionej im kobiety, mieli kochanek na kopy. Nie było pasterskich małżeństw, ale pasterski harem to reguła. Już w VIII wieku święty Bonifacy mówi o panach, którzy "mają w nocy w łożu cztery, pięć, a nawet więcej konkubin. I w tym stanie zostają księżmi, ba, nawet biskupami". Margrabina Toskanii każe w Rzymie uczynić ze swego kochanka Jana najpierw arcybiskupa, a później papieża Jana X (914--928). Jej córka Marozja, przez którą ów Jan zakończy życie w więzieniu, jest konkubiną papieża Sergiusza III, później wynosi na tron namiestnika Chrystusa na ziemi ich wspólnego syna, dwudziestopięcioletniego Jana XI, wkrótce jednak zamordowanego w więzieniu. Jan XII, już w wieku 18 lat uczyniony następcą Piotra, przemienia Rzym w burdel, sypiając w świętych miejscach z pątniczkami, także z własnymi siostrami, i pędzi znany wszystkim lubieżny żywot papieża. Benedykt IX dzięki łapówkom osadzony na rzymskim tronie i za jeszcze większe pieniądze z niego strącony, miał wyrazić życzenie ożenku, a nawet _ według innego źródła _ je zrealizować.
Jacy papieże, tacy biskupi. Książęta Kościoła zmieniają się niechętnie; ich rzekomo ponadczasowy urząd dyskwalifikuje ich jako reformatorów. Biskup Fiesole w XI wieku żył w otoczeniu całej czeredy konkubin i ich dzieci, gdy wstąpił na urząd. Biskup Iuhell z Dol ożenił się oficjalnie i uposażał potomków dobrami kościelnymi. Arcybiskup Besancon, który wycisnął swą owczarnię do ostatniego grosza, utrzymywał w XI wieku stosunki z krewną, opatką; z nim zaszła w ciążę jedna z zakonnic, a sypiał jeszcze oficjalnie z córką któregoś ze swych księży. Arcypasterz Henryk z Leodium musiał zostać upomniany przez papieża Grzegorza X (zm. w r. 1276) żeby nie chwalił się tak otwarcie sukcesami seksualnymi: "Podczas uczty w przytomności wszystkich obecnych bezwstydnie wyznałeś, że w ciągu 22 miesięcy spłodziłeś czternastu synów. Kilku z nich przyznałeś kościelne beneficja, nie bacząc, że byli jeszcze nieletni".
Poeta Petrarka opowiada o siedemdziesięcioletnim pasterzu, którego konkubina tylko wtedy szła z nim do łóżka, gdy ukazywał się jej w kardynalskim ornacie. Kardynał Hugo z St. Cher wyjawia po zamknięciu synodu powszechnego w roku 1245 w Lyonie: "Gdy przybyliśmy, znaleźliśmy tylko trzy czy cztery burdele, odchodząc zostawiamy tylko jeden, ale rozciąga się od krańca do krańca miasta". W XIII stuleciu Innocenty III nazywa swych pasterzy "bardziej nieobyczajnymi od świeckich", a Aleksander IV potwierdza, "że lud, zamiast być poprawiany, jest przez duchownych całkowicie psuty". Duchowni "gniją jak bydło w gnoju", mówi inny papież tej epoki.
W następnym stuleciu postrzega pewien kaznodzieja Kościół jako "burdel Antychrysta". W XV wieku "cuchnące zewłoki" usiłują zdobyć siedziby biskupie. Przyjmowany uroczyście teolog d'Oresme w obecności papieża Urbana V nazywa prałatów "sprośnymi psami". W czasie soboru w Konstancji, który nakazał spalić ku większej chwale Boga "kacerza" Jana Husa, jest obecnych 300 biskupów _ i 700 ladacznic do ich obsługi _ nie licząc tych, które arcypasterze przywiedli ze sobą. Biskupi, uskarża się pewne staronorweskie źródło, dają zły przykład: "Uwodzą cudze żony częściej niż inni nierozumni, niewykształceni ludzie i nie wstydzą się składać fałszywego świadectwa i fałszywych przysiąg". W Danii chłopi w XIII wieku dla ochrony swych żon i dzieci przed napastowaniem ze strony pasterzy żądają natychmiastowego zniesienia celibatu. Pius II stwierdza jeszcze trzysta lat później, że Fryzowie nie pozwalają, "by do urzędu byli dopuszczani nieżonaci księża", bowiem w innym przypadku "łoża małżeńskie innych ludzi" nie pozostają czyste. Mieszczanie Würzburga wzbraniają się podczas niemieckiej wojny chłopskiej wyjść w pole za swego arcypasterza, bo "nie byliby pewni, że ich kobiety w domu są bezpieczne przed chutliwymi klechami". W owym czasie oficjalnie mówi się, żePodziel się swoją opinią o tej książce.. Opinie naszych czytelników: 2007-03-09 - sfonia Zamurowalo mnie.Czytalam kiedys,ze w sali audiencyjnej papieza biegaly dzieci watykanskie,ale o takiej wrecz rozpuscie nie slyszlam.Straszenie Bogiem i pieklem odnosilo skutek.Wlasnie dlatego wolalam nie czytac takich ksiazek.Zawsze widzialam oblude,ale poniewaz bylismy zaszczuci roznymi doktrynami,trzeba bylo w owym czsie trzymac wode w ustach. Teraz wolnosc otwiera nam oczy.Dostepnosc do zrodel jest mozliwa,stad nagle przebudzenie w narodzie.Jestem wierzaca w Boga, lecz widze w kosciele od dawna pyche,bute,oblude,grabienie polskiego budzetu.Polska byla ostatnim bastionem kosciola.Co dalej?
2007-06-09 - goerlitz milosc chrzescijanska ma sie tak do milosci jak demokracja socjalistyczna do demokracji
2008-06-05 - asasello Pozycja naprawdę warta przeczytania, chociażby ze względu na bardziej przejrzysty język niż w książce "Jan Pawel II schwytany za slowo". Jedyny minus to teksty zródłowe - autor bardzo dużo opiera się na dziełach Deschnera, które mimo iż znakomite, to nie powinny być jedyną wykładnią, choć zaznaczam z góry że i pozycji innych autorów tu nie brakuje. jednym słowem - warto.