jestem introwertykiem, nie lubię ludzi i imprez ;)

W religijnych i mądrościowych pismach starożytności można odnaleźć wiele ostrzeżeń przed znalezieniem się w tłumie i udziałem w większych zgromadzeniach. Już przed wiekami dostrzegano, że w grupie i tłumie człowiek traci rozsądek, jest wyjątkowo podatny na sugestię i presję społeczną. Zauważano, że za grupą i tłumem łatwo podążać w złych zachowaniach, także przestępczych i zbrodniczych. W tłumie nieznajomych osób łatwiej stać się ofiarą wykorzystania lub innej formy agresji.
youtu.be/sLw4xds3M_Q
Lepiej bawić się w dużo mniejszym, lecz bardziej doborowym towarzystwie.

Chyba nie jest aż tak źle z miłośnikami muzyki klasycznej sądząc po ilości grup Facebook'owych jak ta :https://www.facebook.com/Muzyka-klasyczna-na-codzie%C5%84-1938864729668706/ Chyba jest trend do bardziej intymnych form przeżywania muzyki aniżeli wysłuchiwania koncertów publicznych z akompaniamentem kaszlących i hałasujących słuchaczy.

Jestem zawodowym muzykiem (na emeryturze) i nie widzę problemu. Wszystko się zmieniło, zwłaszcza w obszarze dźwięków. Koncert, obojętne jaki, podobnie jak przedstawienie teatralne, jest ulotny, pozostaje po nim wspomnienie, nagranie. Obraz czy rzeźba jest konkretem,
należy osobiście obejrzeć i zapamiętać. Żadna fotografia nie odda wartości dzieła. W muzyce mamy nieprawdopodobny skok jakościowy spowodowany urządzeniami do odsłuchu jak i dostępem do milionów nagrań w Internecie. Pustoszejące sale koncertowe są rzeczywistością naszych czasów, bezpieczniej jest w domu.

Zakładając prawdziwość podanego przez autora spadku uczestnictwa w tym czymś, co ma na myśli, przewrotnie dość dodam inny powód, nie rozważany w tym artykule, a mianowicie hałas i jego skutki.
1. Hałas męczy, ogłusza i powoduje trwałą głuchotę - jak ktoś uważa, że jest odporny, to ma problem ze zrozumieniem, nie z hałasem.
2. Tak, jak nie sposób trafić do kawiarni, klubu czy restauracji, w której można normalnie porozmawiać nie będąc zagłuszanym, czy się chce, czy nie, hałasem z głośników, podobnie nie sposób chyba trafić w Polsce na jakiś koncert, gdzie hałas z głośników nie jest nadużywany. Moja prywatna zupełnie teoria to, że dużo łatwiej rozkręcić gałkę wzmaczniacza, niż coś ładnie zagrać.
3. Jak się wychodzi z takiego koncertu, to potraktowany dawką decybeli organizm reaguje podświadomym sprzeciwem na propozycję następnego.
4. Ogłuszeni wykonawcy nawet nie wiedzą, co wystrasza ich słuchaczy, na następnym koncercie rozkręcaja gałkę o kolejną kreskę.

P.S.
Z życia wzięte - zespół grający na ślubie mojego bratanka nie ściszył przeraźliwie hałasujących głośników mimo wielokrotnych próśb ze strony i gości, i co ciekawe, gospodarzy. Dlaczego? Ja nie mam pojęcia. Ale w życiu nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.