Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.423.438 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 697 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:

Złota myśl Racjonalisty:
"Jestem przeciw religii, ale za religijnością. [...] Chodzi o to, że jestem przeciwny kultom zinstytucjonalizowanym oraz ich kapłanom. To siłą rzeczy musi się wyrodzić w biurokrację. Natomiast jestem zwolennikiem religijności, to znaczy uczucia religijnego, które jest bardzo bliskie, jeżeli nie identyczne, uczuciu artystycznemu. [...] Wiadomo zresztą z nauki, z historii, że u początków religii..

Dodaj swój komentarz…
Andrzej Kosela - Polemika z Mariuszem Agnosiewiczem
Polemika z Mariuszem Agnosiewiczem.

Pozwoliłem sobie zacytować cały teskt i w odpowiednich miejscach opatrzyłem go stosownym
komentarzem.

-----------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Pitagorejska ezoteryka racjonalna
>>Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
>>
>>Language mismatch - Niezgodność języka
>>
>>Zarzucono mi, że nie mam kompletnego pojęcia o związku pitagorejskim, o którym napisałem >>dość obszerną pracę (Bractwo pitagorejskie). Opinia dość ryzykowna, mówiąc eufemistycznie. >>Komentator, Andrzej Kosela, wytknął mi przede wszystkim, iż nagiąłem swój rys do "ideologii" >>wyznawanej przeze mnie. Nie uchwyciłem jakoby istoty związku pitagorejskiego, którym była >>"ezoteryka", "święta nauka". Miast tego unurzałem go w racjonalizmie i "zwykłej" nauce. >>Radykalność potępienia mojego szkicu nie budzi zdziwienia, kiedy się weźmie pod uwagę, że >>nauka i racjonalizm nie cieszą się szczególną sympatią wśród "miłośników ezoteryki".

-------------------------------------------

Autor myli tutaj pojęcia, bazując na stereotypach. Należy oddzielić wyraźnie "miłośników
ezoteryki" spod znaku New Age, dla których naprawdę i ja nie mam wielkiego szacunku, od
prawdziwych badaczy i adeptów neopitagoreizmu, neoplatonizmu, dla których okultyzm,
które to słowo oznacza tajemną, sekretną wiedzę, jest niczym innym tylko świętą nauką opartą
na racjonalizmie. Nie jest to jednak racjonalizm autora tekstu, którego bardziej przyrównałbym
do agnostyka i sceptyka, lecz racjonalizm w oryginalnym jego rozumieniu, to znaczy przez takich wielkich mędrców jak Pitagoras właśnie, Platon czy Plotyn. Prawdziwy ezoteryzm to czysta
intelektualna nauka i wiedza, w jej pierwotnej formie, to znaczy nieskażonej przez materializm.
Autor próbuje operować dzisiejszymi pojęciami do zobrazowania starożytnych idei. To się nigdy nie uda.

--------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Pomimo tego nadal uważam, że moje ujęcie pitagoreizmu znacznie lepiej wyjaśnia jego istotę >>niźli oparte na legendach, spekulacjach i przekłamaniach obrazki wielbicieli Niedocieczonych >>Tajemnic,

-------------------------------------------------

Autor wyraża tutaj pogląd jakoby miał monopol na prawdę o Pitagorasie, gdy tak naprawdę jedyne
czym dziś dysponujemy to właśnie legendy, spekulacje i mniejsze lub większe przekłamania o nim...

-----------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>> a że temat uważam za bardzo ciekawy i warty szerszego zainteresowania, na zarzuty odpowiem >>nieco szerzej.
>>
>>Temat pitagoreizmu jest trudny zwłaszcza z tego względu, iż opinie o nim kształtowane są często >>przez pryzmat neopitagoreizmu bądź tego co o Pitagorasie i jego związku pisali pitagorejscy >>epigoni w ich zmutowanej postaci.

--------------------------------------------------

Gdyby autor trochę głębiej przestudiował temat to odkryłby, iż neopitagoreizm (słowo nawiasem mówiąc wymyślone sztucznie w czasach nowożytych, podobnie jak neoplatonizm) w prostej
linii wywodzi się ze Szkoły Pitagorasa w Krotonie, reprezentując te same podstawowe idee i naukę.

--------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Mój tekst miał na celu zrekonstruowanie pierwotnego związku pitagorejskiego. Jest to niemal tak >>trudne jak pisanie o Jezusie i jego sekcie. Mało kto wie, że Pitagorasa spotkało dokładnie to samo >>co Jezusa: jako przywódca sekty został deifikowany, uznany za istotę boską w ludzkiej postaci, >>która potrafi czynić cuda, która zmartwychwstała po śmierci zstąpiwszy wcześniej do piekieł, i >>była założycielem nowej wiary.

--------------------------------------------------

Autor zbyt obficie koloryzuje tutaj swoje braki rzetelnej wiedzy oraz brak rozumienia ezoterycznych symboli śmierci i zmartwychwstania, których ja nie bedę przed nim tutaj wyjawiał. Pitagoras nigdy tak naprawdę nie został deifikowany przez swoich
potomych, a co dopiero za życia. To jest nonsens, pokazujący jak małą tak naprawdę wiedzę autor posiada o Pitagorasie i o filozofii, którą on reprezentował. Jeśli już, to był on uważany za jednego z największych filozofów i mędrców
w historii świata, obok Hermesa, Zoroastra, Ostanesa, Orfeusza, Platona czy Arystotelesa, ale nigdy
za boga.

-------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Oryginalny Pitagoras utonął pod legendami jakie na jego temat powstały w szeregu >>"pitagorejskich ewangelii". Pomimo swego zwulgaryzowania

------------------------------------------------

Zwulgaryzowania? czy może bardziej odkrycia na nowo, przez ludzi którzy mieli dużo większy
dostęp do materiałów źródłowych niż my dziś? Gdybyśmy na przykład posiadali dziś pełną
księgę lub księgi (tutaj zdania wsród badaczy są podzielone) Filolaosa, tego o którym mówi Diogenes
Laertius, iż jako pierwszy opublikował doktryny pitagorejskie, to moglibyśmy z dużą większą dokładnością odtworzyć oryginalny system Pitagorasa. Dostęp do tych ksiąg miał jednak na przykład
Platon, który jak relacjonuje Diogenes, kupił je za dość pokaźną sumę.

--------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>religia-filozofia neopitagorejska była dużo bardziej elitarna niż np. chrześcijaństwo. >>Chrześcijaństwo zorientowało się na masy, stąd też dziś czcimy "boskiego" Jezusa, a nie >>Pitagorasa, Mitrę czy innego "proroka nowej wiary", jaki musiał się wyłonić z impotencji religijnej >>tradycyjnych religii starorzymskich.

--------------------------------------------------

Zgodzę się z faktem, iż neopitagoreizm był i jest filozofią elitarną. Pitagoras, czy Mitra jednak
nigdy nie byli prorokami. Zachęcam do bliższego zapoznania się z ideami i strukturą Misteriów Mitry, a dopiero później wypowiadania się o mitraizmie. Ze swojej strony polecam "The Mysteries of Mithra", Franz Cumont, wydanie z roku 1903.

--------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Rekonstrukcja pierwotnego pitagoreizmu jest zajęciem interesującym po pierwsze dlatego, że
>>pomimo wielu legend jest pewna ilość materiałów źródłowych, które dają podstawy do rzetelnych >>badań [_1_], po drugie zaś dlatego, że związek krotoński, moim zdaniem, zasługuje na >>szczególną uwagę spośród szkół starożytnych. Dla mnie osobiście, jeśli idzie o starożytną historię >>filozofii, nauki, religii i etyki, pitagoreizm jest numerem jeden. Nie Sokrates, Platon, Arystoteles, >>stoicy, epikurejczycy, cynicy, sceptycy itd., lecz właśnie pitagoreizm przedkładam nad innych >>starożytnych myślicieli i sekty.

-------------------------------------------------

Bardzo mnie to cieszy, iż autor zauważa ważność tej filozofii. Jednakże wydaje mi się, iż jesteśmy winni Pitagorasowi aby jego system był przedstawiany w swoim bardziej prawdziwym świetle niźli zrobił to autor. Wydaje mi się także, iż nie wszyscy ludzie są zdolni do pojęcia jego wyjątkowo subtelnych i ezoterycznych idei. Nawet gdyby posiadali w swojej biblioteczce wszystkie dostępne o nim pozycje, to i tak większość z nich nie pojęłaby głębi i istoty zagadnienia.
Pitagoreizm jak już słusznie autor zauważył nie jest dla mas, to system wywodzący się z tajemnych
nauk chaldejskich magów, to znaczy perskich magów Zoroastra będących pod wpływem astrologii
babilońskiej, reprezentujących system zwany zurwanizmem. To oni wtajemniczyli Pitagorasa
w swoją świętą więdzę podczas jego pobytu w Babilonie w VI w.p.n.e. Z tego samego miejsca i czasu pochodzi także żydowska Kabała, która w swej istocie jest identyczna z systemem Pitagorasa i opiera sie na dekadzie. Stara Akademia Platońska pod przewodnictwem Platona, a pożniej Speuzypa który napisał pracę "O liczbach pitagorejskich", to nic innego tylko szkoła filozofii pitagorejskiej, jak ukazuje nam to Arystoteles opisując niepisane doktryny Platona, które głosił on swoim uczniom.

-------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Pitagoreizm swego czasu odegrał dużą rolę społeczną i intelektualną, a do dziś w naszej kulturze >>obecne są jego owoce.

-------------------------------------------------

Zdecydowanie się z tym zgodzę. Światło ze wschodu, które zapalił w starożytnej Grecji Orfeusz, Ferekydes oraz Pitagoras, do dziś rzuca swój cień na naszą kulturę i ciągle jest widoczne dla tych
którzy wiedzą gdzie go szukać.

-------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Do Pitagorasa i pitagoreizmu nawiązywali później m.in. neoplatonicy, alchemicy, gnostycy, >>neopitagoreiczycy, numerologowie, hermetyści, różokrzyżowcy, okultyści, ruchy New Age, >>wolnomularze, Pico della Mirandola pitagoreizm odczytywał w świetle kabały.

------------------------------------------------

Autor znów myli pewne ruchy. Neoplatonizm to pojęcie sztucznie wprowadzone przez
"badaczy" dziewiętnastowiecznych dla systemu Plotyna (III w.n.e.). Chodziło o udowodnienie, iż jego system jest młodszy niż doktryna chrześcijańska, a dowody były dobierane w sposób sztuczny i z góry przesądzony. Jednak po wnikliwej analizie, system Plotyna i jego nauczyciela Ammoniusza Sakkasa, jest identyczny z systemem Numeniusa żyjącego o wiek wcześniej, a tak naprawdę jego korzenie sięgają Antiochusa z Askalonu (przełom II i I w.p.n.e.) oraz Ocellusa Lucanusa (ok. II w.p.n.e.). To co badacze nazywają neoplatonizmem jest po prostu czystym neopitagoreizmem, który słusznie można też zwać filozofią eklektyczną. To przesuwa datę jego wykształcenia się na II w. p.n.e. Esencją tego systemu było scalenie i harmonizowanie trzech wielkich szkół filozoficznych tamtego okresu, platonizmu (ze Starej Akademii, czyli tak naprawdę pitagoreizmu), myśli perypatetyków oraz stoików. Neopitagorejczycy doskonale wiedzieli, że wszystkie te systemy wywodzą się z myśli Pitagorasa i Orfeusza.

Z neopitagoreizmu wywodzą się także wszystkie inne ruchy, które autor opisuje. Alchemicy w swym pierwotnym
Autor: Andrzej Kosela Dodano: 25-12-2004
Reklama
Andrzej Kosela - Polemika z Mariuszem Agnosiewiczem, część II
znaczeniu byli neopitagorejczykami. Bolos z Mendes, zwany także Psudo-Demokrytem,
miał być jednym z pierwszych, który opisał idee alchemii filozoficznej. W swoich księgach powołuje

się jednakże na Ostanesa i Zoroastra, chaldejskich magów. To oni po raz pierwszy powiązali
metale z siedmioma planetami. W swej istocie prawdziwa alchemia nie ma nic wspólnego z

praktyczną alchemią, z której wykształciła się dzisiejsza chemia. Gdy prawdziwy alchemik mówił o

przemianie ołowiu w złoto, mówił o przemianie ludzkiej duszy, a nie o fizycznej transmutacji metali.

Jak pisał już Zosimus z Panopolis (III w.n.e.): "Kamień filozoficzny nie jest kamieniem". Hermetyzm
helleński, ktory był podstawą alchemii to jak dowodzą moje badania, których wyniki ukażą się w

swoim czasie w Polsce w formie książkowej, wywodzi się (przynajmniej w większości) nie ze

starożytnej religii egipskiej (tzn. sprzed podboju Egiptu przez Persów w VIw.p.n.e.), lecz jego

podłożem jest właśnie neopitagoreizm, mitraizm, czyli w konsekwencji zurwanizm chaldejskich

magów Zoroastra. Poimandres ze swoją kosmologią i "drabiną" sfer planetarnych po której wstępuje

i zstępuje dusza to czysty zurwanizm. Tak naprawdę perski zurwanizm z Babilonu VI.w.p.n.e.

poprzez pitagoreizm, platonizm, mitraizm, alchemie, astrologie, hermetyzm, gnostycyzm leży u

podstaw całej okultystycznej filozofii świata zachodniego.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>W wolnomularstwie Pitagoras, obok Hirama (architekta i budowniczego świątyni Salomona), jest

>>uznawany za głównego patrona duchowego ruchu masońskiego, przede wszystkim jako twórca

>>elitarnego zakonu ezoterycznego, ale także ruchu polityczno-społecznego, co w działalności

>>masonerii ma istotne znaczenie. Nowożytna masoneria była jedną z ważniejszych sił

>>kształtujących, zwłaszcza poprzez wychowywanie i stymulowanie, wolnościowe przemiany

>> ustrojowo-społeczne społeczeństw zachodnich. Jej znaczenie w wiekach XVIII i XIX było zbliżone

>>do znaczenia związku krotońskiego w okresie staropitagorejskim, kiedy "myśl i praktyka działania

>>pitagoreizmu nierzadko decydowała o politycznym i ustrojowym obliczu miast greckich

>>południowej Italii". Cicero był przekonany, że przy organizacji wielu instytucji rzymskiego życia

>>publicznego wzorowano się na związkach pitagorejskich. Etyka i doskonalenie moralne były

>>jednymi z najważniejszych aspektów działalności związków pitagorejskich, podobnie jest w

>>masonerii, która pielęgnuje szczególną postać laickiej moralności. Nie tylko na tych podstawach

>>można mówić, że istnieją podobieństwa między nowożytną masonerią a związkami

>>pitagorejskimi. Stąd też niektórzy współcześni badacze (m.in. F. Cumont, J. Carcopino, G.

>>Freyburger) wiążą ze sobą te nurty i stowarzyszenia. Z drugiej strony, jak wspomniano, także

>>wolnomularze chętnie nawiązują do Pitagorasa (np. masońska konferencja w Rzymie

>>zorganizowana była pod szyldem: "Pitagora 2000"; pewna amerykańska organizacja masońska

>>dla młodzieży nosi nazwę "Rycerzy Pitagorasa")

------------------------------------------------

Jestem skłonny do pewnego stopnia zgodzić się tutaj z powyższymi wywodami autora.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Część jednak wymienionych powyżej ruchów i nurtów ezoterycznych opierała się na legendarnym

>>obrazie pitagoreizmu. Główny zarzut, jaki mi uczynił komentator, brzmi: "Autor nie dostrzega że

>>esencją pitagoreizmu była ezoteryka, a we właściwym rozumieniu tego słowa oznacza to nic

>>innego jak świętą naukę, która jednak z dzisiejszą materialistyczną nauką współczesności ma

>>mało wspólnego, a raczej dzisiejsza nauka jest tylko przedsionkiem tego co wiedzieli

>>pitagorejczycy, choć inaczej ujętym". Twierdzę, że jest to: a) nieporozumienie (ezoteryka jako

>>esencja), b) ignorancja (nieznajomość głębi współczesnej nauki), c) naiwność (pitagoreizm

>>bardziej zaawansowanym systemem poznawczym niż współczesna nauka).
>>Co oznacza ezoteryka?
>>Duże znaczenie dla wyjaśnienia wielu nieporozumień związanych z pitagoreizmem mają kwestie

>>terminologiczne. Nie ulega wątpliwości, że związek pitagorejski miał charakter ezoteryczny, mówi

>>się też, że Pitagoras "szerzył doktrynę ezoteryczną". Dziś z pojęciem tym, z racjonalistycznej

>>optyki, wiąże się pejoratywne skojarzenia. Wynika to z faktu, że za ezoteryką, szczególnie

>>obecnie modną, kryją się dziś na ogół różnej maści szarlatani i ich pseudonaukowe teorie.

------------------------------------------------

I dlatego należy odróżnić to co ja nazywam prawdziwym ezoteryzmem od popłuczyn ezoteryzmu

dzisiejszej doby New Age. Autor najwyraźniej w pierwszym artykule nie zrobił tego, wrzucając

wszystkich do jednego "worka".

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Ezoteryka nie oznacza wszelako jakiejś konkretnej doktryny czy systemu, lecz jest cechą

>>formalną. Wiedza ezoteryczna, w przeciwieństwie do egzoterycznej, jest przeznaczona tylko dla

>>wybranych. Związek ezoteryczny jest miejscem gdzie profan powinien poszukiwać owej

>>"elitarnej" wiedzy i jeśli na nią zasługuje, dostąpi wtajemniczenia, na ogół poprzez specjalne

>>rytuały, aby stopniowo mógł zgłębiać ową wiedzę.

------------------------------------------------

Co do definicji ezoteryzmu podanego przez autora zgadzam się, można by jednakże polemizować,

czy owe rytuały są konieczną jego cechą. Ezoteryzm to po prostu synonim słowa okultyzm (z łac.

occultus, tajemny), to wiedza tajemna. Obecność specjalnych rytuałów do jej przekazywania
nie jest tutaj elementem niezbędnym i mogą one wogóle nie występować. Kluczowe są one

natomiast jedynie w misteriach, które też należą do ezoteryki, ale samo to słowo ma znaczenie

szersze.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>> Ezoteryczność związku może też wiązać się nie tyle ze zdobywaniem w nim tajemnej doktryny,

>>ale sposobu i metod jego działania, obrzędów, symboli itd. Jest naturalne, że w związkach tego

>>rodzaju będą się skupiać zwłaszcza szarlatani różnej maści, gdyż nimb tajemności jest tarczą

>>ochronną przed sceptykami i innymi niedowiarkami, którzy chcieliby ową wiedzę poddać

>>racjonalnym próbom.

------------------------------------------------

Po pierwsze, to szarlatani i oszuści w związkach reprezentujących prawdziwy ezoteryzm
długo raczej by miejsca nie zagrzali bo już na etapie nowicjatu, studiów wstępnych zostali by
odsiani od prawdziwie czystych i godnych posiadania owej tajemnej wiedzy. Zgodzę się jednakże, że

tam gdzie nimb tajemniczości, tam więcej znajdziemy szarlatanów niż gdziekolwiek indziej. Wiąże

się to już z naturą człowieka, która jest bardzo krucha i szybciej dąży do złego niż do dobrego. To

nieuniknione; wierzę jednak, iż ci którzy są naprawdę godni tej prawdziwej wiedzy, zdobędą ją, a

szarlatani byli, są i będą zawsze.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Mogę sobie jednakże bez trudu wyobrazić różne oblicza naukowej, racjonalnej czy po prostu

>>niepodszytej blagą ezoteryki. Takie związki ezoteryczne mogą powstawać wszędzie tam, gdzie

>>mamy do czynienia z wiedzą, która nie powinna być znana szerokiemu ogółowi, oraz tam, gdzie

>>sposoby i metody osiągania pewnych celów społecznie pożądanych, lepiej realizują się w

>>towarzystwie tajności czy dyskrecji. Inna ezoteryka nie zasługuje na miano racjonalnej: co do

>>zasady wiedza i działania powinny być maksymalnie jawne, transparentne, ekshibicjonistyczne.

>>Ideał oświeceniowy głosi, iż wiedzę należy czynić maksymalnie powszechną i dostępną.

------------------------------------------------

Czy owce są w stanie zamiast trawy zostać nakarmione naukowymi wywodami na temat botaniki?
Czy zrozumiałyby idee i zamysł autora? Oczywiście że nie, one muszą otrzymać pokarm taki jaki jest

dla nich odpowiedni. Tak samo profani nie są godni prawdziwie świętej wiedzy ezoterycznej

ponieważ i tak by jej nie zrozumieli, a co więcej, jej okruchy mogłyby wyrządzić u nich więcej złego

niż dobrego. Dlatego była ona między innymi tak ściśle ukrywana, gdyż jej elementy mogą być użyte

tak do czynienia dobra jak i największego zła. Czymże było stworzenie bomby atomowej jeśli nie

wynalazkiem paru adeptów czarnej magii? Czy wiedza ta może być dana w ręce mas? czy gdyby

każdy w zaciszu swojego domostwa byłby w stanie skonstruować małą bombę atomową, to jak

długo nasz świat by przetrwal? Warto o tym pomyśleć, następnym razem wypowiadając myśli o

celowości upowszechniania wsród mas wszelkiej wiedzy.
Wracając do niezbędnych etapów jej zgłębiania, możemy stwierdzić, iż nie jest to element mało

istotny. Czy bez znajomości podstawowych pojęć z dzisiejszej matematyki i fizyki, można zrozumieć

fizykę kwantową? Czy bez znajomości uruchomienia komputera możemy nauczyć się programować

w języku C++? To też jest ezoteryka. Tak samo prawdziwej wiedzy okultystycznej nie jesteśmy w

stanie opanować bez długich studiów i wysiłku. Hasła dzisiejszych sekciarzy w rodzaju: "i ty możesz

zostać magiem po jednym kursie" wrzućmy między bajki i oszustwa finansowe. To nigdy nie była

wiedza dla mas i nigdy taką nie będzie. Dopiero po wstępnych studiach, często trwających wiele lat,

nowicjusze byli dopuszczani do usłyszenia ezoterycznych prawd, ich umysły były niejako

przygotowywane na to. Przeciętny śmiertelnik nie jest w stanie pojąć tak wysublimowanych idei,

potrzeba ludzi niejako urodzonych do tego, poświęconych bezgranicznie studiowaniu okultyzmu.

Każdy musi otrzymać wiedzę dostosowaną do jego poziomu intelektualnego, dlatego istnieje

egzoteryczna religia i chwała jej
Autor: Andrzej Kosela Dodano: 25-12-2004
Andrzej Kosela - Polemika z Mariuszem Agnosiewiczem, część III
za to, ona jest ostatnią ostoją moralności dla mas.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>W takim ujęciu kwestii terminologicznej sprzeciwiłbym się też tezie, iż wiedza ezoteryczna to >>koniecznie najbardziej zaawansowana, wręcz "boska", dotykająca najgłębszych problemów >>człowieka i świata. Otóż nie, ezoteryczną nazwałbym wiedzę utajnionej receptury jakiejś potrawy >>czy piwa, przekazywanej np. w ramach rodziny, z ojca na syna. Nierzadko zresztą towarzyszą >>temu swoiste obrzędy czy zasady, w jakich wiedza ta jest przekazywana, które mogą być uznane >>za odpowiednik sformalizowanego wtajemniczenia np. w sektach ezoterycznych.

------------------------------------------------

Zgadzam się z powyższym. Samo słowo wiedza ezoteryczna jest pojęciem dość szerokim, ja jednak mówiąc o świętej i boskiej wiedzy ezoterycznej użyłem jej w pewnym specyficznym znaczeniu, zawężając ją do systemu Pitagorasa.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Węższym od ezoteryzmu określeniem wiedzy tajemnej będzie "okultyzm" - pojęcie związane z >>wiedzą tajemną o siłach i zjawiskach nadprzyrodzonych, nadzmysłowych (warto jednak dodać, że >>pojęcie to etymologicznie związane jest z łacińskim słowem occulere 'ukrywać, zatajać'; z kolei >>pojęcie "ezoteryczny" związane jest z greckim słowem esoterikós 'wewnętrzny').

------------------------------------------------

Ezoteryzm i okultyzm w pierwotnym znaczeniu tych słów to synonimy. Autor błędnie także
definiuje słowo okultyzm, korzystając z utartych nieprecyzyjnych definicji wymyślonych przez
ludzi, którzy z prawdziwym okultyzmem nie mieli nic wspólnego. Tak naprawdę w okultyzmie
nie ma nic "nadprzyrodzonego", cudownego. Zjawiska te wydają się nadprzyrodzone jedynie dla
ludzi, którzy nie znają przyczyn ich powstawania. Przyrodą rządzą te same, niezmienne i odwieczne prawa, których nieznajomość jedynie powoduje, iż staramy się coś wytłumaczyć na gruncie cudowności i zjawisk nadprzyrodzonych. Okultyzm to czysta i pełna nauka o przyrodzie.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Mogę sobie wyobrazić także naukową organizację ezoteryczną. Otóż wyobraźmy sobie, że kiedyś >>gdzieś pewna grupa naukowców dochodzi do przekonania, że pewne odkrycia, badania czy >>ogólnie nauka jako taka jest "bronią" zbyt potężną, aby można było ją czynić w całości >>powszechnie dostępną. Nasza hipotetyczna grupa naukowców-humanistów dochodzi do >>przekonania, że określone odkrycia, efekty prac w laboratoriach, dociekania mogą nie sprzyjać >>szczęściu ludzkości lub też, że istnieje zbyt łatwa możliwość ich katastrofalnie >> nieodpowiedzialnego zastosowania, a przecież rozwój nauki i techniki, jak się czasami dziś słyszy, >>nie idzie w parze z rozwojem moralno-etycznym. Jednak w związku z tym, że powstrzymanie nas >>od pasji badania, dociekania, odkrywania jest absolutnie niemożliwe, gdyż nasza naukowa natura >>nie uznaje kompromisów z ciekawością, zakładamy przeto ezoteryczny związek >>naukowo-etyczny, w ramach którego adepci będą się doskonalić naukowo i etycznie, oraz >>poznawać najgłębsze tajemnice świata i człowieka. Nie wnikam w to, czy byłoby to moralnie fair >>wobec ludzkości, ani też, czy związek taki mógłby efektywnie funkcjonować. Mogę sobie >>wyobrazić argumenty zarówno na tak, jak i na nie, jednak niewątpliwie mogę sobie wyobrazić >>"naukową ezoterykę".

------------------------------------------------

Wspominam o tym wyżej przy moich refleksjach nad stworzeniem bomby atomowej.
Dodam także, że prawdziwa ezoteryka może być tylko "naukowa", inaczej nie jest to już
prawdziwa ezoteryka, a szarlataństwo.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Uwypuklenie znaczenia szerokiego, ahistorycznego, formalnego ezoteryki, daje nam lepsze >>wyjaśnienie dlaczego tak wiele doktryn ezoterycznych nawiązywało do Pitagorasa. Jeśli były to >>często nawiązania oparte na legendach lub na formalnym charakterze związku krotońskiego, to >>oczywistym jest, że faktyczne związki pitagoreizmu ze szkołami, które się nań powoływały na >>przestrzeni wieków, mogą być nikłe, powierzchowne lub zgoła żadne.
>>
>>Często tak się dzieje, że "uhistorycznienie" określonego pojęcia utrudnia nam ujęcie jego istoty, >>bowiem dane pojęcie kojarzy się nam przede wszystkim z jakimś swoim historycznym >>odniesieniem. Jan Skoczyński podkreśla to w odniesieniu do "gnozy": gnoza uhistoryczniona >>kojarzy się przede wszystkim z początkami chrześcijaństwa i gnostycznymi sektami >>chrześcijańskimi. Jest to jednak ujęcie wąskie. W ujęciu ahistorycznym definiuje Skoczyński >>gnozę jako rodzaj poznania, w którym dominuje czynnik emocjonalny; staje się więc gnosis >>wypadkową napięcia między biegunami wiedzy i wiary, wyrazem ogólnoludzkiej tęsknoty >>osiągnięcia wyższej jedności między wiedzą i wiarą. Poznanie gnostyczne będzie miało charakter >>jednoczącego, miłującego, służącego. Będzie tym samym różne od "poznania diabolicznego", >>czyli naukowego, od episteme, które "dzieli i rozbija", służy beznamiętnemu i rozumnemu opisowi >>rzeczywistości. Takie ujęcie gnozy pozwala Skoczyńskiemu doktrynę Jana Stachniuka (tzw. >>kulturalizm) określić mianem "polskiej neognozy" [_2_].
>>Numerologia a numerozofia
>>Nie przeczę bynajmniej, że związek krotoński można określić ezoterycznym, że pielęgnował >>"świętą naukę" i w moim tekście dałem temu niejednokrotnie wyraz. Problem w tym, że owe >>"święte nauki" poddałem racjonalnej analizie, racjonalistycznemu zachwytowi, a przede >>wszystkim, że wyraźnie odciąłem je od niemal całej późniejszej i współczesnej "ezoteryki", jako >>w gruncie rzeczy dość prymitywnych i naiwnych zabaw dla ludzi z rozbudzoną fantazją, >> niezdyscyplinowanych intelektualnie, ale z potrzebami poznawania i rozumienia, acz bez >>solidnego zaplecza wiedzy niedostępnej owym "ezoterystom" przez fakt jej zaawansowania, czyli >>wiedzy naukowej.

------------------------------------------------

Do pewnego stopnia zgodzę się z Janem Skoczyńskim. Rzeczywiście w oryginalnym znaczeniu słowo gnoza to wiedza duchowa, tworząca harmonię między wiarą a wiedzą. Nie zgodzę się
jednakże z definicją poznania "naukowego" przytoczoną przez autora. We właściwym rozumieniu
słowa takie jak poznanie rozumowe, intelektualne, prawdziwa nauka i gnoza to synonimy. "Poznanie diaboliczne", te które "dzieli i rozbija" to jedynie materialistyczny, pozbawiony Boga, zimny i suchy opis natury, oparty wyłącznie na zewnętrznych zmysłach, częściowy i wyrwany z całości. To tak jakby przedszkolak opisywał telewizor, "pudełko, które świeci", lecz
nie zna on źródła tego światła oraz jego istoty. Autor Mariusz Agnosiewicz raz za razem widzę
stara się uwypuklić różnicę jaka w jego mniemaniu (ograniczonym poprzez jego wąskie poznanie świata) dzieli "wiedzę okultystyczną, ezoterykę", a "wiedzę naukową, racjonalną". Nie zdaje sobie
sprawy, że jedno równa się drugiemu jak w równaniu matematycznym. Miesza szarlataństwo z prawdziwą wiedzą i nauką okultyzmu. Wynikać to może z faktu, iz albo jeszcze nie dotarł do żadnej
prawdziwej wiedzy ezoterycznej na swojej drodze życiowej, lub też, że wyznaje poglądy, o które
posądziłem go na początku, mianowicie materializm, sceptycyzm i agnostycyzm. Lecz
nie mają one tak naprawdę zbyt dużo wspólnego z pojęciem nauki, wiedzy wyznawanym przez
starożytnych, jeśli już, to bardziej z poglądami reprezentowanym w niektórych kręgach współczesnej nauki materialistycznej.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Współczesna "ezoteryka" jest wyjątkowo zwulgaryzowana - "wtajemniczenia" można dostąpić na >>seansie u pani Zosi vel Adelajdy za określonym "co łaska". Jest bowiem "ezoteryka" dziś głównie >>modnym towarem niuejdżowym dla znudzonych gospodyń. Aby ocenić współczesną "ezoterykę" >>wystarczy się udać do jednej z większych księgarń ezoterycznych...

------------------------------------------------

W zupełności zgadzam się z autorem. Dzisiejsza ezoteryka spod znaku New Age nie ma nic wspólnego z prawdziwą ezoteryczną nauką prezentowaną przez wielkich mędrców przeszłości takich jak Hermes, Zoroaster, Ostanes, Orfeusz, Pitagoras, Platon, Arystoteles, Nikomachus, Numenius, Ammoniusz Sakkas, Plotyn, Porfiriusz, Jamblich, Proklos, Damaskios, Teon, Hypatia, Thabit ibn Qurra, Raymond Lully, Roger Bacon, Marsilio Ficino, Johannes Trithemius, Cornelius Agrippa, Pico della Mirandola, czy Athanasius Kircher.
Dlatego uważam, iż autor postępuje wyjątkowo niesprawiedliwie, wielkich uczonych minionych czasów wrzucając do tej samej przegródki co lokalnych "uzdrowicieli" New Age. Oszuści z kręgu
integracji oddechem i innych podobnych sekt nie mają miejsca wsród prawdziwej ezoteryki.
To zwykli szarlatani. To słowo zostało już od dłuższego czasu tak spaczone, iż większości ludziom kojarzy się ono z seansami wrózenia z kart czy innymi wypaczeniami naiwnie głupich ludzi, którzy bedąc w posiadaniu jedynie łupin prawdziwej wiedzy ezoterycznej, nawet i te zniekształcili do tego stopnia, że znalezienie tam czegokolwiek pożytecznego jest wręcz niemożliwe dla szanującego się
badacza prawdziwego okultyzmu. Jak napisał Theophrastus Philippus Aureolus Bombastus von Hohenheim znany szerzej jako Paracelsus: "Czarostwo, sztuczki zostałe nazwane magią, lecz Prawdziwa Magia to Mądrość, a nie ma żadnej mądrości w czarostwie".

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Eksponowanie ezoteryczności związku pitagorejskiego mogłoby się przyczyniać do >>nieporozumień, a moim zdaniem fakt jego otoczenia tajemnością czy istnienia w nim >>wtajemniczeń nie jest kluczowo ważny dla zrozumienia jego istoty i znaczenia.
>>Wiedza "ezoteryczna" pitagorejczyków była związana z liczbami, jednak nie była to żadna >>numerologia, jak się czasami pisze, gdyż badania związane z liczbami miały u pitagorejczyków >>zasadniczo naukowe
Autor: Andrzej Kosela Dodano: 25-12-2004
Andrzej Kosela - Polemika z Mariuszem Agnosiewiczem, część IV
podłoże w zdrowym sensie tego słowa. Numerologia natomiast docieka >>liczbowej natury człowieka, uczy, jak za pomocą liczb wpływać na nasze życie, jest swoistą >>psychologią liczb i systemem wróżebnym.

------------------------------------------------

Nic bardziej błędnego. Autor jeszcze raz stara się dzisiejsze definicje słów używać do pojeć starożytnych. W oryginalnym znaczeniu tego słowa, numerologia to po prostu nauka o liczbach. Nie ma ona nic wspólnego z dzisiejszą numerologią New Age. Zdanie autora "badania związane z liczbami miały u pitagorejczyków zasadniczo naukowe podłoże w zdrowym sensie tego słowa" rozumiem jako "miały podłoże czysto matematyczne i nic więcej". Otóz nie. Pitagorejczycy rozumieli liczby przede wszystkim w sposób symboliczny, a dopiero później matematyczny, albo możemy też powiedzieć, iż ich sposób rozumienia matematyki był zgoły odmienny od stosowanego dziś powszechnie. To, że pitagorejczycy wyznawali pewien rodzaj mistycyzmu liczbowego jest dość dobrze udokumentowany w pismach tego nurtu, które dotarły do naszych czasów. Już w zachowanych fragmentach z Filolaosa (V w. p.n.e.) czytamy:

"I zaprawdę wszystkie rzeczy które istnieją mają liczbę. Bo jest niemożliwym iż cokolwiek może
być zrozumiane albo poznane bez tego. "

Pitagorejczycy znali cztery rodzaje liczb: arytmetyka była czystymi liczbami, geometria była
liczbami połączonymi z przestrzenią, muzyka była liczbami w czasie, a astronomia była połączeniem
liczby, przestrzeni i czasu.

Czytając Nikomachusa "Wprowadzenie do arytmetyki" oraz skompilowaną przez Jamblicha "Teologię arytmetyki", która najprawdopodobniej zawiera bardzo duże fragmenty pracy Nikomachusa pod tym samym tytułem, dochodzimy do wniosku, jak głębokim symbolem była dekada dla Pitagorasa. Najlepszym dowodem na potwierdzenie tezy, iż pitagorejczycy rozumieli liczby przede wszystkim w sposób symboliczny, jest analiza liczby 1, monady. Symbolizowała ona dla nich jedność wszechrzeczy, z której dopiero wyłania się diada, wielość. Jedność jest dla nich podstawą i bytem wszystkich innych liczb, to z monady one wszystkie pochodzą i w niej potencjalnie się zawierają. Gdyby myśleli w kategoriach czysto matematycznych, należałoby uznać iż 2, diada była by dla nich tylko podwójną monadą. Tak jednak nie było.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>W słowniczku numerologa szalenie ważne jest pojęcie "wibrowania", które wyjaśnia związek liczb >>z naszą naturą i osobowością: otóż, mówią numerologowie, jesteśmy zbudowani z atomów w >>których wirują elektrony, a cyfry i litery na jakich operują numerologowie po prostu >>"odzwierciedlają kształt tych wibracji, opisując go w formie ludzkich zachowań".
>>Poddawszy się numerologicznym testom dowiedziałem się paru miłych banałów na swój temat, z >>których część była "prawdziwa", a część "nieprawdziwa" (w dobrodusznej interpretacji mogę >>uznać, że jeszcze nie całość numerologicznej prawdy o mojej osobie została przeze mnie >>odkryta). Sumując cyfry daty mojego urodzenia i dokonując tzw. redukcji teozoficznej, >>dowiedziałem się, iż jestem numerologiczną Czwórką. Czwórka, jako liczba mojej karmy, >>oznacza, że osiągnę w życiu sukces, że jestem ambitny i wytrwale dążę do celu; że moje >>marzenia wykraczają poza przeciętność; że moją domeną jest umiejętność logicznego i >>analitycznego a także zdroworozsądkowego myślenia, tudzież inteligencja; że mam dobrze >>rozwinięte poczucie moralności i sprawiedliwości; że irytuje mnie rozmowa o niczym a jako osoba >>o materialistycznym podejściu do życia "rozważania duchowe" pozostawiam innym; że najlepiej >>odnalazłbym się w zawodzie urzędnika, księgowego tudzież mechanika, jednak i żołnierz byłby ze >>mnie niezgorszy. Wiem wreszcie, że moja optymalna partnerka powinna być numerologiczną >>Dwójką, Szóstką bądź Siódemką.
>>
>>Numeroanaliza własnej osobowości zawiera kilka aspektów (m.in. liczba przeznaczenia, >>osobowości, serca, wyrazu; powinniśmy jednak zwrócić uwagę, że pomiędzy numerologami >>występują tutaj pewne dystynkcje terminologiczne, np. pani Natasza, numerolożka Radia Zet, >>dwie ostatnie określa mianem - Liczby Duszy i Liczby Ekspresji Zewnętrznej). W badaniu mej >>osobowości odkryłem drobne nieścisłości zachodzące na poziomie poszczególnych aspektów >>numerologicznych. I tak, jeden orzekał, że jestem stały i odpowiedzialny, inny - żem niestały i w >>sumie lekkomyślny; jeden twierdził, że jestem sybarytą, duszą towarzystwa, inny przekonywał, >>że jestem nierozumianym przez otoczenie dziwakiem, którego bardziej kręci wiedza tajemna niż >>życie towarzyskie. Niedowiarkom od razu wyjaśniam, że jest wyjaśnienie tych pozornych >>sprzeczności: "Liczbę tę [osobowości] jednak należy zawsze rozpatrywać w łączności z Liczbą >>Urodzenia i z etapami Drogi Życia, bacząc czy te wibracje są zharmonizowane, czy wspierają się i >>wzmacniają, czy może odwrotnie: tworzą dysonans, specyficzne wyzwanie domagające się od >>nas indywidualnego sposobu przezwyciężenia uosabiających nas sprzeczności". (Jeśli w >>zrozumieniu sensu owego wyjaśnienia przeszkodą jest specyficzny żargon "ezoteryczny", >>informuję, że rudymenty numerologii można zdobyć via Internet.) Oto wyjaśnienie, jakiego nie >>powstydziłby się i najlepszy apologeta biblijny!
>>
>>Numeroanaliza nie jest sztuką dla sztuki, albowiem ogląd liczbowy samego siebie pozwala nam >>dokonywać "świadomej już korekty losu przy pomocy technik numerologicznych". Ważną sprawą >>jest jednak konsultacja z biegłym numerologiem ewentualnego planu zmiany imienia czy >>nazwiska, bo nieświadom numerologicznego aspektu tej czynności mogę sobie przysporzyć >>nieopisanych szkód. Wraz ze zmianą nazwiska zmienia się przecież Portret Numerologiczny >>osoby, który wiąże się z liczbową reprezentacją tej nazwy własnej, a tym samym z jej "wibracją" >>(tzw. WWW - Wibracja Wyrazu Własnego), cokolwiek to znaczy. W odpowiedzi na pytanie: jak to >>możliwe? - otrzymujemy ezoteryczny wymiar numerologii. Otóż: "Tu właśnie dopatrywać się >>trzeba jednej z wielkich tajemnic i zagadek numerologii - pisze pewna numerolożka - która, >>ujmując w precyzyjne obliczenia liczbowe cały "mikrokosmos" człowieka, stwarza metaforyczny >>obraz jego motywacji, ukrytych dążeń, predyspozycji, działań, oceny przez innych itd., co zbliża >>ją raczej do poezji i dywinacji niż do nauki. Duch czasu podpowiada jednak coraz wyraźniej, że >>nauka - przy całym uznaniu dla jej zasług - straciła monopol na dociekanie Prawdy, a >>racjonalistyczne dziedzictwo Oświecenia coraz częściej ustępuje miejsca tzw. nowemu >>paradygmatowi - który pełnymi garściami czerpie z na nowo docenionych zasobów różnorodnych >>tradycji duchowych Zachodu i Wschodu, z mitologii (...), a także z magii, szamaństwa i gnozy".
>>
>>Jako redaktor Racjonalisty otrzymałem ponadto informację tej treści: "Zamiłowanie do perfekcji >>może ich zaprowadzić daleko, ale cel osiągają samotnie - współpracownicy dawno już odpadli >>gdzieś po drodze, nie mogąc wytrzymać narzuconego tempa". Jakże więc bym mógł dać wiarę >>takim "wróżbom"!?...

------------------------------------------------

Powyższe rozważania autora pozostawiam bez komentarza domyślając się, iż jest to specyficzny
styl wypowiedzi, mający na celu ośmieszenie dzisiejszych oszustów spod znaku New Age. Jeszcze raz jedynie stwierdę, iż nie należy mieszać prawdziwej numerologii, czyli nauki o liczbach, z numerologią fałszywych guru dzisiejszych czasów.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Pomimo, że numerologowie powołują się na Pitagorasa jako na jednego ze swych >>najważniejszych protoplastów, jest to jednak uzurpacja. Znacznie bliższa jest numerologia np. >>tradycji wedyjsko-chaldejskiej czy żydowskiej kabale z jej gematrią i kodami numerycznymi, niż >>pitagoreizmowi. Dla podkreślenia tych różnic, pitagorejską "świętą naukę" o liczbach nazwałem >>numerozofią.

------------------------------------------------

Numerozofia bądz numerologia to we właściwym rozumieniu tych słów to samo. Jednakże zgodzę się, iż warto oddzielać to co dobre, od tego co złe, a numerologia w dzisiejszym wydaniu jest
rzeczywiście zajęciem głupców. Polemizowałbym jednakże co do odrzucenia przez autora
tradycji chaldejskiej czy żydowskiej kabały jako systemów nic nie mających wspólnego z pitagoreizmem. Tak naprawdę jest wręcz odwrotnie, właśnie te systemy, które autor wspomniał są bezpośrednio i bardzo ściśle z nim powiązane. Jak już wspomniałem wyżej, tak pitagoreizm jak i żydowska kabała wywodzą sie w prostej linii z tradycji zurwanistycznej chaldejskich magów Zoroastra. Korzenie tego systemu sięgają Babilonu VI w.p.n.e., gdzie jak wiadomo żyli żydzi, a biblijny prorok Daniel, jak mówią nam starożytne podania, był najwyższym wsród wszystkich magów, tak za panowania Babilończyków, jak i później Persów. To z tego okresu pochodzi najprawdopodobniej Sefer Jecirah. System kabały i pitagorejczyków poddany wnikliwej analizie
ukazuje iż jest tym samym systemem. Oba najważniejsze symbole obu filozofii, tetraktys składające się z dziesięciu punktów, oraz drzewo życia, także składające się z dziesięciu sefirot, dzielą się na
cztery światy, 1+2+3+4 oraz odpowiednio atziluth, briah, yetzirah, assiah (powiązane także z Yod He Vau He), korespondując ze sobą ściśle odnośnie przedstawianych idei. Drzewo życia i tetraktys to przedstawienie tego samego odwiecznego symbolu reprezentującego całą tajemnicę bytu i stworzenia. Ten kto pojął tylko prawdziwą głebię tego jednego znaku, pojął już wszystko co możliwe jest do zrozumienia dla umysłu człowieka. Na dogłębnej analizie tego symbolu opiera się cała kabała, oraz z drugiej strony pitagoreizm tak samo rozważa tetraktys.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Wiedza tajemna pitagorejczyków
>>
>>Na czym polegała numerozofia? Była przede wszystkim kwintesencją ich wiedzy ezoterycznej, >>swoistą mistyką liczb. Pra-zasadą świata
Autor: Andrzej Kosela Dodano: 25-12-2004
Andrzej Kosela - Polemika z Mariuszem Agnosiewiczem, część V
jest liczba, wszechświatem rządzić mają liczby, >>odkrywanie liczbowych stosunków tworzących rzeczywistość jest najdoskonalszym sposobem >>wtajemniczenia i poznania.
>>Ezoteryczność tej wiedzy to nie tyle fakt ukrywania nauk i doktryny, co przede wszystkim >>przekonanie, iż stanowi ona najgłębsze tajemnice wszechświata. Wydzierając przyrodzie jej >>tajemnice, możemy nad nią zapanować. Rozumienie racjonalnej struktury wszechświata >>przyczynia się do oczyszczania duszy, która zarazem sama staje się coraz bardziej racjonalna. >>Studiowanie racjonalnej i uporządkowanej struktury wszechświata, zamiast jego irracjonalnej i >>chaotycznej powłoki, ma moc wyzwalania duszy z ciała [_3_]. Nie tyle przypomina to nam >>mistykę np. kabalistyczną, co Einsteina "kosmiczne uczucie religijne", o którym pisał: "Religia >>przyszłości będzie religią kosmiczną. Przekroczy ona osobowego Boga i odrzuci dogmaty i >>teologię. Będzie opierać się na religijnym zrozumieniu, wypływającym z doświadczania natury i >>duchowości jako pełnej znaczenia jedności", "jestem usatysfakcjonowany tajemnicą wieczności >>życia i spojrzeniem na cudowną strukturę istniejącego świata, wraz z pełną oddania próbą pojęcia >>choćby maleńkiej części Rozumu, który ukazuje się w naturze".

------------------------------------------------

Zgadzam się tutaj w zupełności z Einsteinem, z małym jedynie ale. Teologia właściwie
pojmowana nie ma dużo wspólnego ze scholastycznym chrześcijaństwem, a jest jedynie nauką
o Bogu, czyli jedyną prawdziwą nauką o Jedności. Teologiem był Pitagoras i Platon, czy także ich oddany, pokorny sługa i propagator ich filozofii, autor ninejszego komentarza do tekstu Mariusza Agnosiewicza.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Jeśli chodzi o tajemność samych odkryć, to krążyło podanie o tym, jak jeden z adeptów sekty >>został utopiony, gdyż wyjawił profanom pewne odkrycia związane z liczbami (niewymiernymi). >>Nie wiadomo jednak, na ile wiarygodne a na ile legendarne są to podania.

------------------------------------------------

Są to bardziej zwulgaryzowane przez ignorantów i pospólstwo pomówienia, niż fakty.
Diogenes Laertius zapewnia, że pierwszymi księgami prawdziwych pitagorejczyków były prace Filolaosa, możliwe jednak, że już wcześniej owy Hippasus z Metapontu opublikował jakieś dzieło,
gdzie wyjawił tajemną wiedzę pitagorejczyków, w tym odnoszącą się do liczb niewymiernych.
Klemens Aleksandryjski, wielki mędrzec z czasów Ammoniusza Sakkasa, głowa szkoły katechetycznej w Aleksandrii w swoim dziele Stromateis opisuje, iż został on wydalony ze szkoły
za opublikowanie sekretów bractwa, oraz że usypali mu oni wtedy grób tak jak już gdyby
nie żył, bo taki mieli zwyczaj. Możliwe, że stąd właśnie powstała legedna o przedwczesnej śmierci owego apostaty. Tutaj jesteśmy jednak w sferze tylko domysłów.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Nauki i poglądy pitagorejskie były szeroko popularyzowane w świecie starożytnym (m.in. przez >>Platona). Jeden z czołowych znawców pitagoreizmu, Jerôme Carcopino, pisał nawet, iż w >>szczytowym okresie swojej popularności nad Tybrem, na przełomie er, wszyscy Rzymianie byli po >>trosze pitagorejczykami, a elementy nauk Pitagorasa można było odnaleźć w doktrynach >>większości szkół filozoficznych. Być może więc ezoteryzm pitagoreizmu należy przede wszystkim >>rozumieć jako badanie tajników przyrody, do której zgłębiania potrzeba było pracy w ramach >>związku pitagorejskiego poprzedzonej obrzędową inicjacją, przede wszystkim jednak >>indywidualnego wysiłku intelektualnego i dyscypliny.

------------------------------------------------

Zgadzam się z Jerome Carcopino. Neopitagoreizm był rzeczywiście wielkim i rozległym systemem,
popularnym wsród elit intelektualnych świata grecko-aleksandryjsko-rzymskiego. Jak już wcześniej
przedstawiłem, to co dzisiejsi badacze określają zjawiskiem neoplatonizmu jest niczym innym
jak w istocie neopitagoreizmem.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Po owocach ich nauk poznacie ich...
>>Mocno należy podkreślić, że pitagorejskim spekulacjom i symbolicznym skojarzeniom >>towarzyszyły także naukowe badania liczb i stosunków między nimi oraz ich manifestacji w >>przyrodzie. Przecież samo odwoływanie się do liczb nie może stanowić głębszej nici łączącej >>nawet krańcowo różne rodzaje fascynacje liczbami. Już przed pitagorejczykami kapłani zajmowali >>się liczbami symbolicznie, rachmistrze i geometrzy zajmowali się nimi praktycznie. Wielkość >>pitagorejczyków polegała na tym, że, jak pisze Tatarkiewicz, "umieli znaleźć drogę naukową >>pomiędzy symboliką a praktyką".

------------------------------------------------

Nie zgodziłbym się tutaj z prof. Tatarkiewiczem. Prawdziwa droga naukowa to właśnie symbolika,
a z niej dopiero wypływa praktyka. Jeśli rozumiemy drogę naukową jako puste twierdzenia matematyczne, czy suche formuły to na taką drogę naukową pitagorejczycy nie zaszli, zawdzięczamy ją dopiero naszym nowożytnym "ekspertom". Natomiast, jeśli te same twierdzenia
matematyczne rozumiemy w sposób właściwy, to znaczy począwszy od symbolu, korespondującego na różnych płaszczyznach bytu, to wtedy możemy śmiało powiedzieć, iż zgłebiamy prawdziwą naukę w jej właściwym rozumieniu.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Zatem, obok rozwiniętej symboliki liczbowej, dokonywali oni weryfikowalnych odkryć >>matematycznych (zwłaszcza tzw. twierdzenie Pitagorasa), naukowych typologii (m.in. liczby >>parzyste i nieparzyste), odkryć liczbowych stosunków w świecie przyrodniczym (m.in. stosunki >>liczbowe między interwałami harmonicznymi w muzyce).

------------------------------------------------

Czy to rzeczywiście pitagorejczycy odkryli tzw. twierdzenie Pitagorasa mógłbym polemizować dość długo. Myślę, że nawet najzagorzalsi przeciwnicy nauki Egiptu i Babilonu powoli zaczynają przyznawać rację poglądowi, iż to egipcjanie już je znali dużo wcześniej, chaldejczycy również. To samo odnosi się do innych jego "domniemanych" odkryć. Jestem zwolennikiem poglądu, że wszystko to co Pitagoras nauczał w zakresie matematyki, geometrii, astronomii nauczył się u chaldejskich magów oraz egipcjan. Przekazy pozostawione nam do dnia dzisiejszego nie pozostawiają co do tego żadnej wątpliowści. Klemens Aleksandryjski na przykład podaje w Stromateis, iż Pitagoras poddał się
nawet obrzezaniu aby móc dostąpić wtajemniczenia w sekrety świątyń egipskich. Cała filozofia tzw. grecka wywodzi się tak naprawdę ze wschodu, z krajów gdzie tajemna mądrość była kultywowana od
tysięcy lat, to znaczy z Babilonii, Persji i Egiptu.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Słusznie więc podkreśla Tatarkiewicz: "skłonność do... spekulacji ogarnęła pitagorejczyków w >>późniejszych generacjach, bodaj dopiero pod wpływem Platona. Ich oryginalny sposób myślenia >>wyraził się raczej w empirycznych, ściśle naukowych badaniach przyrody".

------------------------------------------------

Prof. Tatarkiewicz bardziej snuje tutaj swoje własne osobiste przemyślenia na ten temat niźli
stwierdza fakty. Tak naprawdę nie znamy do końca systemu Pitagorasa i nigdy go nie poznamy,
ponieważ umarł on wraz z ostatnim pokoleniem pierwszych pitagorejczyków. Możemy posiłkować się jedynie poźniejszymi źródłami, a z nich wynika raczej coś odwrotnego od tego co głosi prof. Tatarkiewicz. Ma on oczywiście prawo do wygłaszania swojego sądu na ten temat, lecz jego słuchacze nie mają obowiązku
do brania tego wszystkiego na poważnie. Platon był tylko naśladowcą w mniejszym lub większym stopniu Pitagorasa. Jego wiedza opierała się na owych tajemniczych księgach Filolaosa oraz bezpośredniej znajomości z innym pitagorejczykiem, Archytasem.
Mistyczny okultyzm Pitagorasa był od samego swojego początku systemem, który mało miał
tak naprawdę wspólnego z "empirycznym, ściśle naukowym badaniem przyrody", albo możemy
inaczej powiedzieć, że jego naukowe badanie przyrody było zgoła odmienne od tego, które
dziś znamy poprzez materialistyczną, współczesną naukę o niej. Bo nauka dla niego
przedstawiała jedność, całość, a nie jedynie jakiś jej fragment w postaci tego co możemy
zaobserwować za pomocą zmysłów tylko.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Tymczasem numerologowie, z ich luźnymi asocjacjami i wariacjami na temat liczb, nie dokonali >>jak dotąd ani jednego choćby maciupeńkiego odkrycia matematycznego, żadnej właściwości >>liczbowej, którą dałoby się dowieść inaczej niż stwierdzeniem: "jest to niedocieczona tajemnica". >>Mało osób zdaje sobie sprawę z tego, że zasługa pitagorejczyków nie polega na "odkryciu >>twierdzenia Pitagorasa". Właściwość ta znana była już ponad tysiąc lat przed Pitagorasem w >>Babilonii. Jednak dopiero pitagorejczycy przedstawili jego niepodważalny dowód i wyjaśnienie >>[_4_].

------------------------------------------------

Cieszy mnie, że autor to zauważa, bo jego wypowiedź nieco wyżej mogłaby świadczyć o czymś innym. Lecz nie mogę zgodzić się z tym, iż to dopiero pitagorejczycy przedstawili jego niepodważalny dowód i wyjaśnienie. Tak naprawdę nie wiemy tego, kto pierwszy to zrobił. Nasza
znajomość tajemnej wiedzy starożytnej Babilonii, Sumeru, Egiptu jest szczątkowa i bardzo jednostronna, także wypowiedzi autora w stylu jak powyżej włożyłbym raczej między bajki i jego własne domysły na ten temat.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Z kolei w pracach domniemanych następców Pitagorasa spod sztandaru numerologii czy innej >>ezoteryki, można szukać wszystkiego prócz dowodów ich spekulacji na liczbach. "Dowód" to tabu >>numerologów, dla którego tarczą jest ezoteryka.
>>
>>Kontynuacją pitagorejskiej "świętej nauki" o liczbach nie była numerologia, kabała czy inna >>późniejsza ezote
Autor: Andrzej Kosela Dodano: 25-12-2004
Andrzej Kosela - Polemika z Mariuszem Agnosiewiczem, część VI
ezoteryczna nauka związana z liczbami, lecz naukowa matematyka oraz odkrywanie >>istniejącego faktycznie matematyzmu przyrody. Ten ostatni, jako paradygmat naukowy, jest >>jednym z fundamentów współczesnej nauki, który do dziś budzi zachwyt badaczy. Jak podkreśla >>Jacob Bronowski: "Odkąd Pitagoras stwierdził, że liczby są językiem przyrody, jej prawa >>wyrażano zawsze za ich pośrednictwem" [_5_].

------------------------------------------------

Podkreśle jeszcze raz, iż autor nie zdaje sobie sprawy z tego, że numerologia w zdrowym i oryginalnym znaczeniu tego słowa była podstawą systemu Pitagorasa. Naukowa matematyka jak to autor ładnie określa i prawdziwa numerologia to tak naprawdę jedno i to samo. Dzisiejsza naukowa matematyka natomiast została pozbawiona elementu symbolicznego i przez to z najwyższej wiedzy stała się jedynie suchą, mechaniczną platformą obliczeniową. Nie wyprowadzi się z niej twierdzeń, które miałyby odniesienia do każdej płaszczyzny bytu.
Jacob Bronowski także się myli, to nie Pitagoras po raz pierwszy to wyraził. Zanim on się jeszcze
narodził, system ten był już znany wsród świętych adeptów zurwanizmu, to znaczy chaldejskich magów, a wywodzi się on z kultu gwiazd i obserwacji astronomicznych.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Wiedza święta a wiedza profańska
>>Mój krytyk odnosząc pitagoreizm do współczesnej nauki stwierdził, że święta nauka >>pitagorejczyków nie ma wiele wspólnego z "materialistyczną nauką współczesności", oraz że owa >>profańska nauka jest tylko przedsionkiem tego co wiedzieli pitagorejczycy. W ocenie swej Kosela >>sprawia wrażenie, iż jego znajomość współczesnej nauki zatrzymała się na poziomie mechaniki >>Newtona. Jednak współczesna nauka zawiera w sobie niezwykłe piękno, głębię, szereg tajemnic, >>majestatu i niezwykłości. Nie bez przyczyny Edward Wilson w swej Konsiliencji stwierdził: "Nauka >>oferuje dziś najśmielszą metafizykę naszych czasów". Jeśli nie jest ezoteryczna de iure, to >>niewątpliwie poprzez swe zaawansowanie w poważnej mierze jest taką de facto: aby ją poznać >>należy dostąpić (nierytualnego) wtajemniczenia, dla którego potrzeba wiele wysiłku i pracy. Przy >>czym można uznać, że do wtajemniczenia nie wystarczą same chęci, gdyż zbyt duże lenistwo >>oraz za niski stopień inteligencji uniemożliwiają poznanie większości współczesnej nauki o świecie >>i człowieku. Przy wtajemniczeniu w tę "naukową ezoterykę" wtajemniczenie w ezoterykę >> niuejdżowo-nienaukową jest jak wyprawa po bułki do sklepu względem założenia własnej >>piekarni.

------------------------------------------------

Wcale nie neguję tego, iż współczesna nauka zawiera w sobie olbrzymie prawdy i jest w pewnym sensie także ezoteryczna. Użyłem sformułowania, że jest ona oparta w większości na
materialistycznym podłożu, oraz iż jedynie stanowi przedsionek tak naprawdę do poznania całej
istoty bytu. Symbol tetraktys zawiera w sobie więcej niż cała współczesna nauka razem wzięta,
bo wyraża on jedność, całość bytu, natomiast dzisiejsza nauka, jakkolwiek zaawansowana by ona
nie była, to jednak tylko ciągle cząstka całości poznania. Tak naprawdę nie ma przepaści między prawdziwym okultyzmem starożytnych, a dzisiejszymi poglądami naukowców jak sądzą co poniektórzy. Należy tylko zrozumieć, iż dawni uczeni wypowiadali swoje myśli w inny sposób, niż to robią ich dzisiejsi następcy. Wszystko było wyrażane w sposób alegoryczny i symboliczny. Starożytni alchemicy doskonale znali zjawisko elektryczności, magnetyzmu i inne ukryte siły
przyrody, używali jednak innej terminologii od dzisiejszej nauki. To jest dla wielu bariera nie
do przejścia, bo symbole i ich interpretacja wypaczona przez ignorantów i nie godnych by ją posiadać, dała przypuszczenia do tego, że wszystkim czym się zajmowali mędrcy starożytności, to były dziecinne, naiwne nauki i szarlataństwo. Nic bardziej błędnego. To co starożytni neopitagorejczycy nazywali na przykład Duszą Świata, eterem; kabaliści i alchemicy światłem gwiezdnym lub astralnym, gwiezdną dziewicą lub Mysterium Magnum, a Kościół
katolicki nazwał lucyferem (światłonoścą), to nic innego niż to, co odkrył w swoich eksperymentach Mesmer, Du Potet, hrabia Von Reichenbach i inni w XIX wieku. A wiek dwudziesty przyniósł już całą
rzeszę poważnych naukowców podejmujących te zagadnienia. Dzisiejszy język nauki mówi o tej samej energii elektromagnetycznej jako HEF (Human Energy Field), czy biopole rosyjskich naukowców z instytutu A.S. Popova. W rzeczywistości dopiero zaczynamy pojmować i rozumieć te sprawy, które były już znane starożytnym mędrcom bardzo dobrze. Jak możliwe jest to wszystko? Za Levim mówimy, iż istnieje pewna mieszana siła, naturalna i boska, cielesna i duchowa, pewien plastyczny czynnik uniwersalny, wspólne naczynie zbierające wibracje ruchu
i obrazy, fluid i siła, którą w pewien by sposób można by nazwać wyobraźnią natury. Dzięki tej
sile wszystkie nerwy łączy tajemniczy związek. Dzięki niej budzi się sympatia i antypatia, powstają
sny, zjawiska jasnowidzenia i niezwykłe wizje. Istnienie i wykorzystanie tej siły jest wielką
tajemnicą magii praktycznej. Jest ona czarodziejską różdżką cudotwórców, ale też jednocześnie
kluczem do czarnej magii. Astralne światło magnetyzuje, ogrzewa, świeci, przyciąga, odpycha, ożywia, niszczy, roztapia, dzieli, łamie, zbiera wszystko pod działaniem gwałtownych przejawów
woli. Samo w sobie jest ślepą mocą. To wyjaśnia całą teorię cudów. W jaki sposób dobrzy i źli mieliby umieć faktycznie zmusić naturę do ujawnienia niezwykłych sił? Jak mogłyby pojawić się cuda boskie i diabelskie? Jak potępiony, zabłąkany i zwiedziony duch mógłby w pewnych wypadkach
mieć większą siłę od tak potężnego w swej prostocie i mądrości sprawiedliwego, gdyby nie istniało
narzędzie, którym w pewnych wypadkach wszyscy mogą się posłużyć - jedni dla najwyższego
dobra, a inni dla najnikczemniejszego zła?
Kiedy światło astralne koncentruje się w mózgu lub go obciąża, występuje szczególne zjawisko. Oczy, zamiast na zewnątrz, zwracają się do wewnątrz. Noc ogarnia świat zewnętrzny, fantastyczna jasność zapanowuje w świecie snów. Oko zdaje się odwracać i w rezultacie często pod powieką
wpada w drgawki. Dusza doświadcza swych wrażeń i myśli w odbiciu obrazów. Analogia istniejąca
między taką ideą i formą przyciąga przedstawiające odbicie tej formy do światła astralnego; albowiem istotą tego światła jest kształtowanie, uniwersalna wyobraźnia, którą każdy z nas przyswaja w stopniu odpowiadającym rozmiarom naszej pamięci i wrażliwości. Tu znajduje się
źródło wszystkich zjaw, wizji i fenomenów intuicji, właściwych szaleństwu i ekstazie. Nie wszystkie
oczy widzą to samo, a stworzenie nie ma tego samego kształtu i barwy dla wszystkich swych widzów. Nasz mózg jest księgą zadrukowaną od wewnątrz i z zewnątrz, a pobudzona uwaga zamazuje jej pismo. Dzieje się tak nieustannie w stanach upojenia i w szaleństwie. Wtedy marzenie senne panuje nad rzeczywistością, rozum zapada w nieuleczalny sen. Ten stan halucynacji ma
swe stopnie; każda namiętność jest upojeniem, każdy entuzjazm jest względnym i stopniowo rozwijającym się szaleństwem. Jedynie zakochany widzi przedmiot swej fascynacji i swego upojenia w jego nieskończonej doskonałości. Umiejętność posługiwania się tą siłą bez ulegania jej, deptanie głowy węża, oto magia światła. W tajemnicy tej zawierają się wszystkie misteria magnetyzmu, który może już dać swe miano całej praktyce wysokiej magii starożytnych.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Podobnie należy się odnieść do twierdzenia o rzekomej niezwykłości pitagoreizmu w porównaniu >>ze współczesną nauką. Rozumiem, że ludzka natura lubuje się w sensacjach, tajemnicach, >>cudach, lecz rzeczywistość jest na ogół dużo bardziej prozaiczna. Przypisywanie starożytnym i >>różnym związkom ezoterycznym posiadania wiedzy tajemnej, niesamowicie zaawansowanej czy >>nawet takiej do której nasza współczesna wiedza "oficjalna" ma jeszcze daleko, jest dziś >>szczególnie modne, zwłaszcza wśród różnej maści fantastów i mitomanów. Na tym przecież po >>części bazuje daenikenizm, fascynacja św. Graalem czy Atlantydą, legendy związane z masonerią >>i wiele innych awanturniczych hipotez. Dla takich ludzi masoneria, będąca zakonem >> etyczno-filantropijnym, jest tajną organizajcą sterującą światem i od czasu do czasu urządzającą >>satanistyczne orgie. Jednak bez posiadania dowodów opinie takie są jedynie czczymi >>spekulacjami.

------------------------------------------------

Autor po raz wtóry już widzę nie potrafi rozgraniczyć prawdziwej wiedzy ezoterycznej od
wiedzy szarlatanów New Age i zwykłych głupców. Istnieli oni od zawsze, kiedyś myśleli
że dzięki niej staną się bogaci poprzez transmutację metali. Nie zrozumieli, że jest to tylko
alegoria do przemiany duchowej człowieka i przez to grzęźli w bagnie swej ignorancji. Autor
pragnie dopasować sposób patrzenia na świat adeptów prawdziwego okultyzmu do swojego ograniczonego światopoglądu zaczerpniętego właśnie z kręgów miłośnków taniej sensacji i New Age. My tak nie myślimy i nie działamy. Ludzie którzy zajmują się tymi sprawami na poważnie nie szukają rozgłosu; samotność, cisza i skupienie - oto atrybuty mędrca. Święte wolnomularstwo nie jest tylko zakonem " etyczno-filantropijnym", lecz czymś o wiele głębszym, ostatnią ostoją prawdziwych misteriów w dzisiejszym świecie, nawiązujących do nieśmiertelnego ideału śmierci i zmartwychwstania.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Zgodzimy się, że "święta wiedza" pitagorejczyków była imponująca, w dużej mierze wyprzedzała >>swą epokę (zwycięski heliocentryzm renesansowy zapoczątkowany został przecież już u >>pitagorejczyków i w kościelnych potępieniach ujmowany był często jako "system pitagorejski"), >>że odznaczała się oryginalnością i pionierskością - i to stanowi o jej wielkości i niepodważalnym >>szacunku na jaki zasługu
Autor: Andrzej Kosela Dodano: 25-12-2004
Andrzej Kosela - Polemika z Mariuszem Agnosiewiczem, część VII
zasługuje także dziś. Nie przekonuje jednak twierdzenie o jakiejś jej absolutnej >>doskonałości, niezrównaniu, gdyż w zestawieniu z wiedzą współczesną jest bardzo skromna i >>czasami nieporadna, np. twierdzenia o sumie kątów w trójkącie dowodzili oddzielnie dla trójkątów >>równobocznych, równoramiennych, nierównoramiennych. Tylko oceniając ich wiedzę z punktu >>widzenia ich epoki mogą budzić nasz podziw.

------------------------------------------------

Bo autor po prostu nie rozumie dlaczego tak robili i dlatego tak sądzi. Oni nic nie robili z kaprysu czy swojej niewiedzy. System Pitagorasa to pełna i kompletna wiedza o całym stworzeniu. Za Eliphasem
Levim nie boimy się powiedzieć, iż istnieje pewien tajemny i święty alfabet, który Hebrajczycy przypisują Enochowi, Egipcjanie Thothowi albo Hermesowi Trismegistusowi, Grecy Kadmusowi i Palamedesowi. Alfabet ten był znany uczniom Pitagorasa i składa się z czystych, absolutnych idei dołączonych do znaków i liczb. Poprzez różne ich kombinacje, urzeczywistnia matematykę myśli. Salomon przedstawił ten alfabet poprzez siedemdziesiąt dwa imiona, napisane na trzydziestu sześciu talizmanach. Wschodni wtajemniczeni ciągle nazywają je małymi kluczami (clavicules) Salomona. Owe klucze są opisane i ich użycie objaśnione, w księdze, której źródłem jest, według tradycyjnego dogmatu, patriarcha Abraham. Księga ta jest nazywana Sefer Jecirah. Z jej pomocą można przeniknąć do ukrytego znaczenia Zoharu, wielkiego traktatu o Kabale Hebrajczyków. Klucze Salomona, zapomniane w toku dziejów i rzekomo zagubione, zostały przez nas ponownie odnalezione; otworzyliśmy wszystkie drzwi do tych starożytnych sanktuariów gdzie Prawda Ostateczna wydawała sie drzemać, zawsze jednak młoda, zawsze piękna, jak ta księżniczka z dziecięcej legendy, która po stuleciu snu, oczekuje oblubieńca, którego misją jest obudzenie jej.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Controversiae
>>
>>Mojemu szkicowi na temat pitagorejczyków zarzucono "wybiórczą interpretację faktów". Zarzut >>ten jednak został mizernie uzasadniony. Napisano, że Teano była żoną Pitagorasa, a to przecież >>nie jest pewne, pisze krytyk. Pomijam już fakt, iż jest to zagadnienie w mojej pracy więcej niż >>marginalne,

------------------------------------------------

Zachęcam autora do trzymania się faktów. Napisałem, iż gdybym chciał wskazywać na każdy
błąd merytoryczny, to mój tekst zająłby o wiele więcej miejsca niż sam tekst autora. Chciałem
tego uniknąć, prezentując tylko zwięzły komentarz i ujmując w nim jedynie wyrywkowe jego niedociągnięcia.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>jednak uważny czytelnik zauważy, że nieco wyżej napisałem, że praktycznie nic pewnego o >>Pitagorasie nie można powiedzieć. Następujące dalej twierdzenia na temat Pitagorasa należy >>więc odczytywać przez pryzmat tego zastrzeżenia.

------------------------------------------------

Uważny czytelnik zauważy też, że jedno ma się nijak do drugiego. Autor przeczy sam sobie, bo gdyby rzeczywiście tak było jak pisze, to znaczyłoby że cały ów artykuł, można by umieścić między bajki. Autor raz za razem jednak stara się przekonać czytelnika o swojej słusznej wizji świata pitagorejskiego. W tym konkretnym przypadku czytamy: " I podobnie było w związku pitagorejskim: mogły doń należeć kobiety i wiemy, że były pitagorejki, m.in. żona Pitagorasa, Teano, oraz jego córka, Damo".
Było i wiemy. Te dwa słowa implikują pewne z góry nakreślone podejście autora do przedstawianych
tez. Tak naprawdę to pewności nie mamy. Dlatego przyzwoitością byłoby po prostu podanie
obu wersji, które są brane pod uwagę przez dzisiejszych badaczy.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Analiza pożycia małżeńskiego mędrca z Krotony nie była czymś co miałoby znaczenie dla mojego >>szkicu, zwłaszcza, że nie pisałem przecież książki na temat pitagoreizmu, lecz artykuł, który >>wyszedł i tak nazbyt długi.
>>Kolejnym moim błędem miało być pomylenie rozłamu ze stopniami inicjacji. Oto kolejne >>nieporozumienie. Napisałem, że podział na tzw. akuzmatyków i matematyków w łonie >>pitagoreizmu był wyrazem rozłamu, jaki się dokonał w V w. Grupę akuzmatyków utożsamiłem z >>nurtem, który przywiązany był przede wszystkim do mistycznego aspektu pitagoreizmu. Z kolei >>matematycy mieli być tymi, którzy na pierwszym planie stawiali naukę i badania. Matematycy >>mieli być też jądrem szkoły krotońskiej. Komentator zarzucił mi, iż podział na akuzmatyków i >>matematyków nie był wyrazem żadnego rozłamu, lecz stopni wtajemniczenia: akuzmatycy mieli >>być swoistym pitagorejskim nowicjatem zakonnym, adeptami, którym przekazywano jedynie >>egzoteryczne formuły i alegoryczne treści; zaś matematycy mieli stanowić drugi stopień >>wtajemniczenia, który, wedle krytyka, polegać miał na objaśnianiu alegorii i symboli. A gdzie >>badania i nauka? Detal, który umknął mojemu miłośnikowi ezoteryki, który to jest święcie >>przekonany, że tajemna wiedza pitagorejczyków zasadzała się na objaśnianiu alegorii i symboli...

------------------------------------------------

Nauka przejawiała się właśnie w objaśnianiu alegorii i symboli, studiowaniu tajemnego systemu Pitagorasa. Pitagorejczycy nie przeprowadzali eksperymentów naukowych; była to sekta oparta na pewnej bardzo specyficznej i zamkniętej doktrynie, bazującej na symbolicznej matematyce, geometrii, muzyce i astronomi.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Nawet z tą ułomnością miałby ten zarzut pewien sens, gdyby nie fakt, że ...o istnieniu takich >>właśnie stopni wtajemniczenia wyraźnie pisałem w moim "Bractwie pitagorejskim", krąg ścisły, >>wewnętrzny określając mianem pythagoreioi, zaś krąg zewnętrzny - mianem pythagoristai. Co >>więcej, napisałem także, że na podstawie Jamblicha podział ten możemy utożsamić z podziałem >>na matematyków i akuzmatyków [_6_]. O ile istnienie owych dwóch zasadniczych stopni >>wtajemniczenia nie podlega wątpliwościom w moim tekście, o tyle samo utożsamienie tych stopni >>z matematykami i akuzmatykami nie jest niewątpliwie. Opinię o tym, że nie jest to tożsame >>zaczerpnąłem od Tatarkiewicza, który pisał: "W V w. dokonał się w związku rozłam: na >>akuzmatyków i matematyków. Pierwsi chcieli pielęgnować w związku ducha orfickiego i >>przylgnęli do jego tradycji mistycznych i sakramentalnych; drudzy, nie porzucając związku ani >>wiary akuzmatyków, chcieli jednakże być przede wszystkim ludźmi nauki i na tym polu służyć >>związkowi. U pierwszych górę wzięły mistyczne tajemnice, u drugich - dążność do racjonalnych >>wyjaśnień. Ci przetworzyli związek religijny w szkołę naukową" [_7_].

------------------------------------------------

I tu właśnie tkwił mój główny zarzut. Wedle źródeł, które dziś posiadamy nie jesteśmy w stanie
stwierdzić, iż nastąpił podział między acusmatici, a mathematici. To są hipotezy niektórych
ze współczesnych badaczy dla wyjaśnienia ich ignorancji i niezrozumienia systemu pitagorejskiego.
Przejął je od nich prof. Tatarkiewicz, a od niego Agnosiewicz. Nie twierdzę, że jakaś schizma nie pojawiła się w zakonie Pitagorasa, ale jeśli się ona dokonała, to tylko w wewnętrznym gronie jego uczniów, mathematici, gdyż tylko oni byli w posiadaniu wiedzy ezoterycznej. Acusmatici posiadali jedynie jej łupiny, egzoteryczne idee, które miały skłonić ich do etycznego doskonalenia się. Nic nie wiedzieli o wysokich naukach Pitagorasa, ani o ich tradycji mistycznej czy sakramentalnej. To wszystko było domeną grupy ezoterycznej, mathematici (uczonych). Jest bardzo prawdopodobne, że podział jaki się wewnątrz niej dokonał, nastąpił w chwili gdy Hippasus opublikował swoje księgi wyjawiące tajemną, ezoteryczną wiedzę bractwa. Wtedy właśnie został on wydalony ze szkoły, zakładając poźniej swoją własną, bardziej jawną, nie ukrywającą tak mocno swojej mądrości przed profanami, jednak cały czas opartą na tych samych podstawowych surowych zasadach etycznych oraz tej samej nauce. Z tej szkoły może pochodzić Filolaos, który urodził się jakieś 25 lat po śmierci Pitagorasa, a który wiemy, że także publikował jakieś swoje prace, oraz Archytas, przyjaciel Platona. Pierwotny zakon Pitagorasa nigdy nie wyjawiał profanom żadnej ze swoich wielkich tajemnic, nie publikował też publicznie żadnych ksiąg. Ich wiedza była strzeżona bardzo pilnie, podobnie jak to było wsród chaldejskich magów czy w świątyniach egipskich. Dlatego tak mało dzisiaj wiemy o prawdziwej ezoteryce starożytnego Egiptu czy Babilonii. Jednak tradycja wywodząca się z odłamu mathematici pochodzącego od Hippasusa mogła być źródłem wiedzy Platona o pitagoreizmie, gdyż tylko oni właśnie nie byli przeciwni publikowaniu publicznie swoich prac. Na niej wzoruje się Platon, tworząc Akademię.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Gdyby nawet upierać się, że taki rozdział nie istniał równolegle (a wątpię, czy można wysuwać >>takie hipotezy), to chyba trudno byłoby nie zauważyć, że istniały różne fazy rozwojowe >>pitagoreizmu, które wyrażały tendencje takie, jakie ukazaliśmy za pomocą podziału na >>matematyków i akuzmatyków. Pierwszą fazą był okres staropitagorejski, który cechował się >>największym ładunkiem religijnym związku, który podówczas także stanowił potęgę polityczną. >>Drugi był tzw. okres młodopitagorejski (albo średniopitagorejski), kiedy to religijne i polityczne >>wątki uległy osłabieniu a na czoło wysunęły się zadania naukowe. Temu to właśnie okresowi >>związek pitagorejski zawdzięcza swe poczesne miejsce w dziejach nauki i filozofii. Okres >>młodopitagorejski można dalej podzielić na fazę, w której dominowały badania empiryczne, oraz >>fazę poplatońską, kiedy na czoło wysunęły się dociekania spekulacyjne. Okres trzeci, >>przypadający na I w. p.n.e. i I w. n.e., to okres neopitagorejski, który związany był ze >>wzmożonymi nastrojami religijnymi i esc
Autor: Andrzej Kosela Dodano: 25-12-2004
Andrzej Kosela - Polemika z Mariuszem Agnosiewiczem, część VIII
eschatologicznymi społeczeństwa rzymsko-greckiego.
>>W stosunku do okresu młodopitagorejskiego, zwłaszcza fazy badań empirycznych, była to >>degradacja, uwstecznienie.

------------------------------------------------

Autor wysuwa tu moim zdaniem wnioski, które mało mają pokrycia w rzeczywistości. Neopitagoreizm to nie "degradacja, uwstecznienie", lecz ponowne odkrycie tego co niecielesne.
Po okresie sceptycyzmu tzw. Nowej Akademii, mówi się, że Antiochus z Askalonu był jednym z pierwszych, który zapoczątkował eklektyzm neopitagorejski, wracając swoimi ideami do samych
korzeni systemu Pitagorasa i Platona.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Abstrahując od faz rozwojowych, można powiedzieć, że jeśli ja przytaczam oba poglądy na >>znaczenie podziału na akuzmatyków i matematyków, to zarzut jaki sformułował Kosela, jego >>absurdalność, praktycznie dyskredytuje go nie tylko jako poważnego krytyka, ale i jako >>rzetelnego czytelnika. Czytanie ze zrozumieniem jest cechą, której brak jest szczególnie >>uciążliwy we współczesnych społeczeństwach, i to już na poziomie instrukcji obsługi sprzętu >>gospodarstwa domowego, cóż więc dopiero kiedy mowa o tekstach nieco bardziej >>zaawansowanych...

------------------------------------------------

Autor wypowiada tu dość odważne stwierdzenia, z którymi żaden racjonalny i uważny
czytelnik nie może się zgodzić. Odmienność podziału jakiego ja używam jest oczywista. Mam
nadzieję, iż nikomu innemu nie sprawiło kłopotu zrozumienie tych prostych acz ważnych szczegółów
różniących moje użycie słów acusmatici i mathematici, od sposobu użycia ich przez autora, szczególnie teraz po mojej bardziej wnikliwej ich analizie powyżej.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Jakby tego było mało, wziął się na końcu komentator za wytykanie mojego niezrozumienia istoty >>także i neopitagoreizmu, którego esencją był eklektyzm. Pomijając fakt, że na wstępie >>odkreśliłem, że poza moim zainteresowaniem jest neopitagoreizm, czyli nie można się >>spodziewać, że poświęcę mu jakieś pogłębione analizy, godzi się zauważyć, że akurat eklektyzm >>tego nurtu podkreśliłem expressis verbis...

------------------------------------------------

Ale nie w znaczeniu, które jest właściwe. Słowo eklektyzm można rozumieć wieloznacznie. Ze
słów autora wywnioskowałem, iż używa on go w jego najbardziej powszechnym, a zarazem zniekształconym znaczeniu przez współczesnych, to znaczy, że jest to sposób uprawiania filozofii polegający na łączeniu w jedną całość (system) różnych teorii, innymi słowy braniu z różnych systemów tego co się komu podoba i łączeniu, "lepieniu" tych idei w coś nowego. Otóż nic bardziej błędnego. Eklektyzm w rozumieniu starożytnych to system polegający na harmonizowaniu różnych filozofii, religii, systemów, ukazujący iż wszystkie one tak naprawdę prezentują te same prawdy, jedynie ukryte pod różnymi nazwami i egzoterycznymi religiami. Wszystkie one bazują na uniwersalnej filozofii, systemie pierwotnym, który dla nich wyrażał się najpełniej w filozofii Pitagorasa przekazanej przez tradycję wywodzącą się od Platona. To dlatego Aristobulus czy Filon z Aleksandrii ukazywali, iż Pięcioksiąg Mojżesza wyraża filozofię Pitagorasa i Platona zapieczętowaną w sposób alegoryczny, Klemens i Orygen widzieli chrześcijaństwo i pitagoreizm jako systemy oparte na tych samych ideach, uważając iz Bóg Ojciec chrześcijaństwa to nikt inny tylko Jednia, Monada, Ojciec i Bóg, Pierwszy Bóg Numeniusa filozofii pitagorejskiej. Syna Bożego widzieli jako tożsamego z Nous'em, Boskim Intelektem, a Ducha Świętego z Duszą Świata. Bracia Czystości natomiast godzili filozofię grecką z islamem. Neopitagoreizm to najwyższy i najbardziej dojrzały system filozofii uniwersalnej, jaki kiedykolwiek powstał na Ziemi, godzący wiedzę z wiarą. W każdym wieku znajdzie się paru wybranych mędrców, których przeznaczeniem będzie kontynuowanie pracy rozpoczętej przez ich wielkich poprzedników.

------------------------------------------------

Mariusz Agnosiewicz:

>>Kończąc mój kolejny szkic poświęcony pitagoreizmowi, zachęcam czytelników Racjonalisty do >>szczególnego zainteresowania tą szkołą antycznej myśli, której odkrywanie jest tyleż frapujące >>co inspirujące. Bez wątpienia możemy odebrać "ezoterystom" Pitagorasa i twórczo przyswoić go >>nurtowi racjonalistycznemu...

------------------------------------------------

Jeśli zrozumiemy słowo "ezoteryści" jako szarlatani New Age, a nurt racjonalistyczny jako
prawdziwy, święty i boski okultyzm, zgodny z naukami Pitagorasa i Platona, to mogę wtedy
z całą odpowiedzialnością podpisać się pod wyżej sformułowanymi myślami.

Andrzej Kosela
Lublin, 25.12.2004
Autor: Andrzej Kosela Dodano: 25-12-2004
Mariusz Agnosiewicz - Odpowiedź
Sposób polemizowania z cytowaniem całego tekstu uważam za najgorszy z możliwych, zupełnie wyłączył Pan dział komentarzy dla tego tekstu wstawiając taki olbrzymi materiał w komentarzach. Moja polemika jest dostępna tutaj: www.racjonalista.pl/kk.php/s,3850
Autor: Mariusz Agnosiewicz Dodano: 27-12-2004
pytania
Tu www.racjonalista.pl/forum.php/s,876142 jest wyjaśnione, co to jest prawdziwa ezoteryka wspomniana w komentarzach pana Andrzeja
Autor: pytania  Dodano: 07-04-2022

Pokazuj komentarze od najnowszego

Aby dodać komentarz, należy się zalogować

  

Zaloguj przez OpenID..
Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto..

Reklama
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365