Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… Józef - Sarmacki Żul Brawo. Od siebie dodam że wśród wielu "narodowych" mitów ciągle jeszcze wyznawanych trwa ten, o pracowitości naszego ludu pograni- cza. Zapytam więc wyznawców o jedno: dlaczego wśród narodów półno- cy, gdzie panuje mrok, mgła, wiatr i deszcz przez wiele miesięcy, realizuje się prostą estetykę porządku? Domy wytynkowane i wymalo- wane, ulice czyste i utrzymane w dobrym stanie, obejścia schludne. Nie ma chyba nic bardziej ponurego w czasie smutnej północnej jesieni niż odrapane i brudne ściany domów, łuszczący się lakier drzwi i okien, brud i śmieci w około. Rozumieją to Holendrzy, Duń- czycy, Szwedzi, Norwegowie, nawet prości Finowie czy Czesi, nie mówiąc już o mało finezyjnych Niemcach. Najogólniej rzecz biorąc panuje więc ta estetyka codzienności aż do linii Odry. Za nią zaczyna się domena pełnych fantazji i "pracowitych" narodów wschodu. Powszechny chaos w zabudowie, brud, niechlujstwo, brak dbałości o wspólne dobro są wizytówką tych stron. A przecież potrzeba tak niewiele - miotła, woda, trochę farby i PRACY!!! Bierze się to ze stanu panującego w głowach, mieszkającej tu dziczy, niestety. Jaki żal!!!
Autor: Józef Dodano: 15-02-2008
Reklama
maxlowe - plujcie ..".Plujcie, plujcie na Rzeczpospolita, a baczcie byscie nie legli sami pod Jej gruzami"...- Taras Szewczenko do Ukraincow. po pierwsze , nie wyciaga , lecz dobywa sie szabli. po drugie , nie szczac, lecz "sadzic wam kury"... po trzecie , krol Stas mial inny wybor niz abdykacje - splacic dlug w rublach zaciagniety u posla carycy.
Autor: maxlowe Dodano: 09-03-2006
Michałowski - Odpowiedź Drogi Polemisto. Jestem ojcem wielu dzieciom i jestem bardzo dumny z mojej Ojczyzny ale chciałbym aby była lepsza,bogatsza i bezpieczniejsza.Paweł Jasienica był dobrym duchem jednej z pierszych moich ksiązek tj.WYPRAWY DO 5 BOGÓW wydanej pod koniec lat 60-tych.Gorycz jaką zawarłem w tekscie SARMACKI ZUL nie jest objawem narodowego masochizmu ale być moze już ostatnia próbą aby wpłynąc na rzadzących w sprawie TRANZYTOWEGO PRZEKRETU STULECIA czyli gigantycznej zdrady jaka było zbudowanie polskiego odcinka gazopciagu JAMAL-EUROPA, Z zawodu jestem inzynierem budowy rurociagów a obecnie redaktorem naczelnym fachowego kwartalnika RUROCIAGI.Nie ważne kim jestem.Liczy się tylko czy prawdziwe informacje zawarłem w tekscie SARMACKI ŻUL?Dlatego oczekuje wytkniecia błedów.Z poważaniem Witold St.Michałowski
Autor: Michałowski Dodano: 20-05-2005
roman - I owszem... "Określanie szwoleżerów gwardii jako szukających guza najemników w ustach Polaka jest, co najmniej obraźliwe, no a dodatkowo po prostu głupie." ... byli nikim wiecej jak najemnikami na garnuszku Napoleona. Zapewne p.Przepieździecki uwaza za glupich Hiszpanow, ze sie bronili przed napoleonskim najazdem? Taka sama sytuacja jak teraz w Iraku, sluzna dla obcego mocarstwa za obiecanki-cacanki, wtedy niepodleglosci, dzis - lukratywnych kontrakow na odbudowe. Z jednego i z drugiego nic nie wyszlo, a samej tej sluzby nie uwazam za powod do chwaly dla Polakow.
Autor: roman Dodano: 19-05-2005
Grzegorz - jednak coś napiszę 1 na 1 A jednak mimo opadłych rąk m.in. w związku z mailowym kontaktem od autora napiszę kilka słów poza epitetami, które zostawiam na boku. Odpisuję tutaj - w ramach komentarza,a nie prywatnie, bo uważam że potrafią one (komentarze) rozwinąć myśl autora i pomagają potencjalnym czytelnikom w odbiorze, było nie było jednostronnej i skrótowej relacji jaką narzuca forma artykułu. W niektórych przypadkach pomagają przekonać się jaka jest faktyczna postawa autora. Czasem zniechęcająca do sięgania po jego dalsze artykuły (zmilczę o kogo chodzi), a czasem wręcz przeciwnie - ja obecnie częściej sięgam po artykuły autorów, którzy w "dyskusjach" okazali się ludźmi "na poziomie", co z przyjemnością podkreślę, mimo dzielących nas różnic światopoglądowych (np. Pan Koraszewski czy Ferus - ukłony przy okazji) Zawsze jakoś komentarze uzupełniają obraz lub przynoszą odrobinę rozrywki, kiedy zapał polemiczny ludzi poniesie :-) Ad Rem: Dobrzej jest uczyć się na własnych błędach, jeszcze lepiej ponoć na cudzych. Świadomość ciemnych stron naszej historii jest rzeczą ważną i może zapobiec (choć jak sama historia pokazuje nie często się tak działo) popełnianiu stale tych samych. Jest jednak jeszcze inna metoda wyciągania wniosków z przeszłości - poszukiwanie w niej pozytywnych wzorców, które z kolei należy powielać. Tak to już jest, że z wiedzy jak nie należy robić nie koniecznie wynikają wskazania jak robić należy (z faktu ze ręki do ognia pchać nie należy nie wynika bezpośrednio fakt, że kiełbaskę i owszem ;-) . O ile pierwsza metoda wykorzystywania historii do "nauki życia" jest u nas szeroko stosowana i rozliczeń z naszymi narodowymi przywarami jest mnóstwo, o tyle stosunkowo rzadko napotykałem jak dotąd na takie próby ujęcia tematu, aby czytelnik miał możliwość poczuć się nieco lepiej, a przede wszystkim aby mógł odnaleźć wzorce w sensie pozytywnym (dość ciekawym przykładem takiej pozycji jest cieniutka objętościowo P.Jasienicy "Polska Anarchia" - abstrahuje tu od oceny meritum historycznego przedstawionej problematyki, chodzi mi o ujęcie tematu). Każdą beczkę miodu doprawia się nie łyżką, a kwartą przysłowiowego dziegciu - cóż z naszych przewag "w polu" skoro same wojny były głupie, sympatie politycznie źle ukierunkowane, a zwycięstwa nie wykorzystane; cóż z naszych bezprecedensowych w owych czasach prób tworzenia systemu quasi demokratycznego (choćby i w ramach jednego stosunkowo nielicznego stanu) skoro szlachecka demokracja nie wiem czy słusznie bywa w czambuł potępiana; cóż z naszych tradycji tolerancji religijnych skoro koniec końców skończyliśmy jako naród ksenofobów ogarnięty kompleksami względem niemal wszystkich naszych sąsiadów; cóż z tego że mieliśmy jedną z pierwszych na świecie ustaw konstytucyjnych, skoro była ona zdaniem niektórych co najmniej zbyt mało nowoczesna. Zastanawiam się jak to jest że Hiszpan, Anglik, Francuz, Włoch, Niemiec - wszyscy oni potrafią chodzić z podniesionym czołem mimo, iż historia europy obfituje w zdarzenia tragiczne, zbrodnie, bezsensowne wojny, pogromy innowierców, spiski dworskich stronnictw, królobójstwa, szaleństwa władców, zdrady itp. Dlaczego miałbym jako Polak nosić głowę niżej niż obywatel państwa które od średniowiecza do XIX w. w zasadzie nie istniało - wszak tyle czasu trwało rozbicie Niemiec - w tym samym czasie tworzyliśmy przynajmniej jakąś spójną państwowość i nie pamiętam aby powiedzmy Mazowsze z Wielkopolską czy Litwą toczyły regularne wojny. Czemu miałbym czuć się mniej wartościowy niż spadkobiercy prześladowców religijnych i uczestników bezsensownych wojen (nie raz domowych) ? Czemu miałbym odczuwać jakiś kompleks względem podupadłych potęg kolonialnych odpowiedzialnych za masakry ludności tubylczej, niszczenie lokalnej kultury i cywilizacji ? Tak - Polska historia zawiera ciemne karty, jednak nie mogę jakoś uwolnić się od myśli, że ich nadmierne eksponowanie zawdzięczamy naszemu poprzedniemu systemowi, któremu wszak chodziło o zdyskredytowania przeszłości i pokazanie jakim wielkim szczęściem jest wydobycie się z tych "mroków". Nie czas i nie miejsce aby pisać elaboraty, powoływać przykłady i opatrywać sążnistą bibliografią - myślę ze nie musze udowadniać, że w historii naszej nie brakuje przykładów pozytywnych i kart jasnych, a i niektóre ciemne nie są aż tak czarne jeśli weźmiemy pod uwagę nie dzisiaj znane nam skutki, ale fakt, iż decyzje i działania podejmowane były wówczas bez naszej dzisiejszej wiedzy. Smuci mnie obraz Polaka - frustrata ciągnącego obciążenie własnej historii jak jakiś balast, przepełnionego z drugiej strony poczuciem mesjanizmu narodowego i głębokiej krzywdy jaka wyrządziliśmy sobie sami bądź nam wyrządzono. I o to właśnie mi chodzi - umiejętność krytycznej oceny nie powinna przekształcać się we frustrację i wieczne rozdrapywanie ran. Nie można zapominać, że historia jest nadal sprawą otwartą, nie skończyła się w roku 1918 czy 1939 czy 1989 lecz nadal się tworzy. Mimo naszych (i naszych elit) błędów istniejemy, a cały ciąg naszej historii mimo wszystko nie skończył się (choć mógł) eksterminacją i wymazaniem z mapy świata - czyli na wozie czy pod wozem nadal udawała nam się trudna sztuka przetrwania, co już samo w sobie chyba zasługuje na odrobinę szacunku dla naszych przodków. Lubię, jak pewnie każdy, pouprawiać sobie "gdybologię" i zastanawiać się co by było gdyby w kluczowych momentach podejmowano inne decyzje, ale nawet jeśli byłyby one o 180 stopni różne, żadna gwarancja, że historia potoczyłaby się w odwrotna stronę - z resztą już samo określenie które przyczyny i zjawiska na prawdę były kluczowe bywa niemożliwe do ustalenia - wszak za szumnymi deklaracjami stoją ludzie którzy je składają, a ich motywacje nie koniecznie są znane - z jednej dobrymi chęciami ponoć wybrukowano piekło, z drugiej nawet działanie w zamiarze szkodzenia potrafi nieoczekiwanie przybrać pozytywne skutki. Podsumowując: krytycyzm - tak jak najbardziej, frustracja i kompleksy względem innych - zdecydowanie nie. Nie chodzi mi zatem o to aby zaprzeczać twierdzeniu o problemach z elitami - chodzi mi natomiast jak najbardziej o to aby nie pogłębiać narodowej frustracji dobierając jako przykład garnitur nieudaczników z naszej przeszłości - z resztą nie zawsze da się tak zaraz jako nieudacznika kogoś zakwalifikować Pozdrawiam
Autor: Grzegorz Dodano: 19-05-2005
Grzegorz - Kompleksy to choroba - ale można je leczyć Ręce opadają :( Chciałem coś napisac ale się powstrzymam - dawno już nie czytałem takiego wykwitu skrajnego masochizmu narodowaego (jakt to ujął ktos wyżej) połączonego z kompleksami, a jednoczesnie co ciekawe, nadal w tekście przebłyskuje jakas myśl o wyjątkowości naszych dziejów - tyle że w kontekście negatywnym. Moze wizyta u psychoanalityka by sie przydała - frustracja i kompleksy nieleczone mogą doprowadzić do groźnych powikłań mentalnych. Pozdrawiam
Autor: Grzegorz Dodano: 11-05-2005
Andrzej S. Przepieździecki - Smutna ocena Cytat: Nieudolny kochanek Carycy Katrzyny II. Koniec cytatu. Jeśli polityka, króla, ocenia się na podstawie jego sukcesów łóżkowych, to tak samo można go oceniać na zasadzie numeru kołnierzyka. Stanisław August Poniatowski był królem państwa, w którym jak słusznie autor zauważa, elity polityczne nie były zainteresowane niepodległością czy niezależnością tego państwa. Będąc świetnym, jak się to ówcześnie mówiło, statystą, czyli politykiem, widział, że utrzymanie państwowości polskiej jest nie możliwe, i dlatego, w dobrze rozumianym interesie polskim, starał się uratować kulturę narodową. Nic innego zrobić nie mógł. Określanie szwoleżerów gwardii jako szukających guza najemników w ustach Polaka jest, co najmniej obraźliwe, no a dodatkowo po prostu głupie. Polacy przedzierający się przez parę granic, po to żeby służyć w armii Napoleona, robili to nie po to żeby nabić sobie guza, lecz aby przez swoją walkę u boku naturalnego wroga głównego zaborcy, przyczynić się do odzyskania niepodległości ojczyzny, co stało się faktem w formie Księstwa Warszawskiego. Było to bardzo mało, ale nikt nam więcej dać nie chciał. Gdyby nie to kadłubowe państwo po kongresie nie powiałaby "Kongresówka" bo i po co? Odtworzono by stan po trzecim rozbiorze. Elity III RP są w 90% komunistycznej proweniencji, bo nie wykonano dekomunizacji polegającej na wsadzeniu do kryminału tych, którzy przez 45 lat sprawowali władzę agenturalną, sprawowali dyktaturę totalną łamiąc konstytucję i niszczyli gospodarkę utrzymywaniem bezsensownego ekonomicznie systemu. O wiele bardziej zaskakujące, że ta druga strona, ta solidarnościowa od początku wykazała zupełną indolencje w rządzeniu. Kolejne rządy katolicko prawicowe mówiły o drugiej Japonii, o dobrobycie materialnym społeczeństwa nareszcie nieokradanego przez ZSRR i wiele innych bzdur, a nędza szerokich mas narastała. Narastała nędza obecna i przyszła czyli dziura budżetowa zrobiona głównie przez rząd Krzaklewkiego reprezentowany przez Bucka, mimo że poprzednicy od Gierka włącznie też nie są bez winy. Naszym narodowym nieszczęściem nie jest jedno narodowe nieszczęście, lecz cała masa narodowych nieszczęść. Zadłużenie zewnętrzne i wewnętrzne to nic innego jak ratowanie się władzy kosztem nędzy tych, którzy obecnie chodzą do przedszkola i dzieci tych dzieci. Smutne jest to wszystko, a najsmutnejsze, że potrafimy krytykować ale zrobć, żeby było dobrze to raczej nie za bardzo.
Autor: Andrzej S. Przepieździecki Dodano: 10-05-2005
waldmarc - Uwagi Autor w piętnowaniu wad Polaków, wielu oczywiście prawdziwych, nieco się zapędził, ocierając się o narodowy masochizm. Kilka uwag! Pierwszy słowiański twór państwowy (622-625) pod wodzą Samona powstał właśnie w wyniku antyawarskiego powstania Słowian. Z dużym sceptycyzmem należy podchodzić do pojawiajacych się rewelacji "naukowych" rodem z Mongolii i okolic, tudzież od domorosłych filologów. Znany polski badacz cywilizacji to oczywiście Feliks, a nie Franciszek Koneczny. Panteony narodowych bohaterów innych nacji obfitują również w postaci, którym można wiele zarzucić. Konstytucję 3 Maja trzeba widzieć w jej kontekście. Wprowadzenie silnej monarchii miało uratować kraj. Radykalne hasła demokratyczne i republikańskie na tle mizerii ówczesnej polskiej burżuazji (o ile można o takiej w ogóle mówić) i mieszczaństwa nie miałyby żadnych persektyw realizacji. Kampania wrześniowa 1939 roku, mimo wielu błędów dowództwa, na tle agresji hitlerowskiej na inne kraje (pretendującą do mocarstwowości Francję, górzyste Bałkany, Norwegie) nie jawi się znowu tak tragicznie, tym bardziej, że kraj o fatalnym ukształtowaniu granic zaatakowało jednocześnie dwóch wrogów. Nie ma też co porównywać warunków czeczeńskich z równinną Polską, gdzie zresztą funkcjonowała silna partyzantka.
Autor: waldmarc Dodano: 05-05-2005
Łukasz Sierżęga - Odnośnie autora artykułu Sarmacki Żul Autor: Łukasz Sierżęga Dodano: 05-05-2005
Pokazuj komentarze od pierwszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama