Do treści
Światopogląd
Religie i sekty
Biblia
Kościół i Katolicyzm
Filozofia
Nauka
Społeczeństwo
Prawo
Państwo i polityka
Kultura
Felietony i eseje
Literatura
Ludzie, cytaty
Tematy różnorodne
Znalezione w sieci
Współpraca
Pytania i odpowiedzi
Listy od czytelników
Fundusz Racjonalisty
Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.496.670 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało
dla nas 7364 tekstów.
Zajęłyby one 29017 stron A4
Wyszukaj na stronach:
Kryteria szczegółowe
Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..
Ostatnie wątki Forum
:
energia - prąd za darmo?
Psychologia wskazuje wzór człowie..
Akt patriotyzmu w obliczu wojny
problem ocieplania klimatu
dziwne
Podręcznik do filozofii współczes..
Czy człowiek może posiadać osobli..
Dlaczego woda i powietrze są wspó..
Wielkie twierdzenie Fermata? ŻAL
Ogłoszenia
:
the topic of customer communications manage..
Czy ktoś może polecić jakiś sprawdzony edyt..
casino
Szukam rekomendacji na temat blogów poświęc..
Dodaj ogłoszenie..
Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
Oddano 705 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Barbara Włodarczyk -
Nie ma jednej Rosji
Trudne pytania w dialogu polsko-żydowskim
Znajdź książkę..
Złota myśl Racjonalisty:
"Naród, który traci pamięć przestaje być Narodem - staje się jedynie zbiorem ludzi, czasowo zajmujących dane terytorium".
Józef Piłsudski
Komentarze do strony
Sztuka popularna czy „sztuka” popularna?
Dodaj swój komentarz…
luxforos (Stanisław Pietrzyk) - sztuka nie zawsze
2 na 2
"Sztuka popularna" to prawie oksymoron. A w ogóle ars to ars, a nie populis czy vulgaris. Mniejsza o to. Dobrze byłoby, aby sztuka stała się popularna, lecz tylko w kwestii popularyzacji sztuki(rozpowszechniania). A dzisiaj media zasypują nas "sztuką", że czasem trudno wyjść z pod (spod) tego czegoś. Nie będę się znęcał nad rozmaitymi show-programami, bo dbam też o własne zdrowie.
Autor:
luxforos (Stanisław Pietrzyk)
Dodano:
27-04-2010
Reklama
Godlewski
1 na 1
Zabawne jak sztuka, kiedyś uważana za popularną, wręcz za plebejską, teraz jest uważana za kulturę wyższą. Dzisiejsza sztuka popularna też pewnie zostanie uznana kiedyś za wysoką. Zabawna jest czasami potrzeba ludzi do tworzenia elitarnych grup wzajemnej adoracji.
Autor:
Godlewski
Dodano:
27-04-2010
Marcinlet - komentarz
1 na 1
Warto wspomnieć, że takie podziały na "dobrą" i "złą" sztukę miały niegdyś miejsce również w obrębie samej tzw. sztuki "wysokiej". Chodzi o dziewiętnastowieczny akademizm, do nie tak całkiem dawna wyszydzany, dziś odkrywany na nowo.
Autor:
Marcinlet
Dodano:
27-04-2010
AmandaSilver
Dzisiaj chyba już sztuki jakoś szczególnie rozpowszechniać nie trzeba, mamy ogólny dostęp do dzieł zarówno klasycznych, jak i najnowszych - chociażby poprzez liczne placówki kulturalne, nie są one dostępne "elitom" (dawniej tak pzrecież było). To co naprawde godne uwagi, jak mi się wydaje, to fakt, że nie należy wychodzić od postawy negującej wobec tego co określane mianem "popularnego", tylko dlatego, że istnieją pewne roszczenia estetyków o spełnianiu określonych, uniwersalnych kryteriów przez domniemane dzielo sztuki.
Autor:
AmandaSilver
Dodano:
27-04-2010
tamara be jot
-3 na 3
W sztuce musi istnieć rygor formy, a bez tego mamy nie sztukę, tylko miazgę. Ponownie przypominam słowa Chandlera o sztuce (w: "Hiszpańska krew"): "Przyrost ludności w żaden sposób nie zwiększa jej zasobów, a jedynie podnosi zdolność przystosowawczą, by w miejcu sztuki produkować erzac. Wzrost nie jest sztuką. Mord nie jest sztuką. Życiowo ważnych i znaczących dzieł sztuki nie ma, jest tylko sztuka i to w pożałowania godnej ilości, zawsze za mało". Wzrost sprzedaży, napędzany reklamą, nie jest sztuką. Mordowanie wybitnych życiorysów twórczych nie jest sztuką.
Autor:
tamara be jot
Dodano:
27-04-2010
rudyment - primesencja
0 na 2
"Nie to ładne, co ładne, tylko to, co się komuś podoba". Nic dodać, nic ująć.
Autor:
rudyment
Dodano:
27-04-2010
tebejot@poczta.onet.pl
-3 na 3
niezupełnie. nie chodzi o to, co się komu podoba, tylko o percepcję sztuki, a to jest jak wyuczenie się obcego języka, wraz z progami, pierwszym, drugim.
Autor:
tebejot@poczta.onet.pl
Dodano:
27-04-2010
haka - Jestem po stronie
2 na 2
Shustermana. Sztuka popularna nie musi być kiczem (zresztą granica między kiczem a Sztuką bywa bardzo cienka) i jest czymś innym niż sztuka masowa przejawiająca się np. w męskich i kobiecych ozdobach. Nie deprecjonowałabym też sztuki użytkowej, ona dodaje np. smaku spożywanym potrawom na artystycznej porcelanie. Ponieważ sztuka jest jakby jedną z gałęzi kultury, a kultura masowa różni się od popularnej tym, że w kulturze popularnej mogą się znaleźć spopularyzowane najwspanialsze dzieła, a w masowej kulturze wielikrotnie powielane przez media,produkty masowej twórczości bez smaku i estetyki (coś jak kwiatek przy kożuchu).
Autor:
haka
Dodano:
27-04-2010
marcinbiotech - sam niewiem
Kiedy czytam Masłowską, słucham Rubika czy też oglądam przedstawienia w reżyserii Jana Klaty lub choćby "Pasje" Mela Gibsona, to jestem maluczkim populistą?
Sztuka egalitarna wymaga od nas byśmy chwalili dzieła wielkich mistrzów a przecież są utwory Mozarta, które nie podobają się nawet znawcom.
Autor:
marcinbiotech
Dodano:
28-04-2010
AmandaSilver
Kiedy czytam komentarze, jestem nieco rozczarowana. Żaden z nich nie jest próbą przemyślenia tego, co naprawde w tym temacie istotne - co mówi nam Shusterman, jak jego propozycja polemizuje z założeniami estetyki tradycyjnej. Żaden z nich nie zwraca również najmniejszej uwagi na to, że tekst stanowi rodzaj obrony przez bezkrytycznym skazywaniem sztuki popularnej na estetyczną banicję.
Autor:
AmandaSilver
Dodano:
28-04-2010
tamara be jot
-1 na 1
Ja podtrzymuję swoje zdanie. Nie chcecie myśleć.Nawet zastanowić się, a więc nie bierzecie udziału w percepcji sztuki.
Autor:
tamara be jot
Dodano:
28-04-2010
tamara be jot
-1 na 1
Moim zdaniem, mechanizm jest inny - i nie chodzi o to, aby stawiać jako przeciwstawne popkulturę i "wysoką" kulturę. Dzieło jest albo mierne albo wybitne, wielkie, w sensie istotnie konieczne. Dla mnie czytanie polskiego mainstreamu to kolosalna strata czasu, ponieważ mechanizm jest taki: pompuje się do glów przy pomocy reklamy jakieś tam książki, najczęściej kopie ze starych mistrzów albo w ogóle totalne zrzyny- dla mnie jest to czytelne, czytelne są zwłaszcza kopie i zrzyny, a one nie stanowią dzieła, istotnie koniecznego i są po prostu żałosne, bardzo męczące. I nie sądzę, aby wraz z czasem nabrały znaczenia. Czytanie Masłowskiej dla mnie jest stratą czasu (dla mnie, dla kogoś może nie), ale Rilkego i Herberta nie. Nie jest stratą czasu czytanie Piotra Siweckiego (młody znakomity prozaik). Czytanie J. Brach-Czainy nie jest stratą czasu. Ja to tak ujmuję.
Autor:
tamara be jot
Dodano:
28-04-2010
ozzmozis - whatever
1 na 1
Jak napisano wyżej - ładne jest to, co się podoba. Nie widzę powodów, żeby piosenek z rmf-u czy innych złotych przebojów nie zaliczyć do sztuki. W innym wypadku dochodzimy moim zdaniem do momentu, kiedy sztuką jest tylko to co niepopularne/masowe, natomiast cała reszta zostaje odrzucona przez wszelkiej maści "znawców". Bo w gruncie rzeczy, to jakie moglibyśmy przyjąć kryterium? Na jakiej podstawie zaliczyć Bacha do sztuki, a Lady Gagę do kiczu? Dlaczego książce Masłowskiej odmawia się przynależności do sztuki spychając ją do poziomu "zwykłej rozrywki dla mas" i to tylko dlatego, że przeczytało ją więcej osób niż Konwickiego albo Hłaskę (a prawdopodobnie więcej niż obydwóch autorów razem wziętych)?
Autor:
ozzmozis
Dodano:
29-04-2010
Jan Res - troche nie na temat
1 na 1
Tworczosc mialka, mierna i latwa w odbiorze zawsze miala, ma i miec bedzie znacznie wiecej zwolennikow, niz tworczosc ambitna, wymagajaca refleksji i wyprzedzajaca epoke.
To, co mnie jednak przeraza, to komercjalizacja "sztuki". W Belgii widzialem kilka wystaw, na ktorych znakomici skadinad artysci probowali sprzedac swe prace, w ktorych jedyna rzecza nadajaca im jakas wartosc stanowil podpis. Przypomnialo mi to okres Rembrandta, kiedy handlarze sprzedawali nuworyszom "dziela" wzbudzajace smiech i politowanie. To wtedy podpis nabral ogromnej wartosci; znane nazwisko "dawalo gwarancje" wartosci dziela. W XX wieku wykorzystala ten fakt Gala, ktora pod koniec zycia Salvatora Dali zatrudnila 9 pacykarzy malujacych obrazy, na ktorych Dali umieszczal tylko swoj podpis. Z kolei Fernand Legrand sprzedawal tak wiele falszywek impresjonistow, ze az w Japonii zbudowano specjalne muzeum, aby je pomiescic. Trwa to do dzis i nie wyglada na to, aby moglo sie to kiedys skonczyc. Kilka lat temu widzialem film o tasmowej produkcji obrazow przez Rosjan. Po transporcie do Stanow byly one sprzedawane za bajonskie sumy. Kupcom wmawiano, ze ich autorami byli wspaniali, nieznani w USA malarze, a ich cena bedzie rosla z kazdym rokiem.
Autor:
Jan Res
Dodano:
29-04-2010
AmandaSilver
Jan Res - świetna uwaga. Komentarz pokazuje w jak łatwy sposób "wytwór" artysty może zostać zmanipulowany, niezależnie od pozycji zajmowanej na drabinie świetności artystycznego rzemiosła. To sprowadza nas do podstawowego pytania - czym jest sztuka? Duchamp udzielił odpowiedzi na to pytanie w sposób, na tamte czasy, zachwycający, ale również niezwykle sprytny - mianowicie, że sztuką jest to, na co artysta wskaże, że jest sztuką. Mnie ta "definicja" przypadła do gusta, mimo, że zdaję sobie sprawę z jej, nazwijmy to, frywolności - przypomina mi bowiem o pewnej zagrodzie pomiędzy samymi artystami, a ludźmi o sztuce dyskutującej, je krytykami.
Autor:
AmandaSilver
Dodano:
30-04-2010
Jan Res - c.d.
@AmandaSilver: Masz racje. Marcel Duchamps dal wiele do myslenia, wystawiajac swoj pisuar :-)
Zastanawiam sie niekiedy nad tym, czym jest sztuka dla wielbicieli disco polo i nabywcow obrazow sprzedawanych na ulicach. Czesto jest to ich pierwszy kontakt ze sztuka - byc moze dla nich bardzo cenny. Dziwi mnie jednak brak wrazliwosci u odbiorcow. Czy ksztalcenie mlodziezy na zajeciach artystycznych stymuluje jej rozwoj? Czy nie jestesmy wszyscy w jakis sposob manipulowani i czy potrafimy sie zawsze oprzec "autorytetom"?
Wiem, ze to, co teraz napisze, to herezja w naszej epoce, lecz niekiedy marze o czasach, kiedy dobrze zrobione pastisze i kopie kosztowaly niewiele taniej, niz oryginaly. Wtedy to liczylo sie wylacznie piekno dziela, a nie nazwisko artysty. Zreszta w najwiekszych dzielach malarskich malo jest wkladu autora. Byly one zazwyczaj malowane przez jego uczniow. Niekiedy "autor" dorzucal "la derniere touche", a niekiedy skladal tylko podpis. Kontrolowal jednak te prace az do konca i swym podpisem potwierdzal ich wartosc. Dzis malo kto o tym wie, a pozwolilo to na niebywaly rozkwit sztuki az do czasow, gdy stala sie ona przedmiotem cynicznych spekulacji, co trwa do dzis.
Autor:
Jan Res
Dodano:
30-04-2010
gibon
1 na 1
Na to że popkultura może sięgać artystycznych wyżyn znaleźć można wiele przykładów, takich jak choćby niektóre książki Philipa Dicka, czy dzieła gigantów rocka czy jazzmanów. Dziwi mnie natomiast fakt że trzeba to komuś udowadniać!
Autor:
gibon
Dodano:
03-05-2010
Pokazuj komentarze
od najnowszego
Aby dodać komentarz, należy się zalogować
Zaloguj jako
:
Hasło
:
Zaloguj przez OpenID..
Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a -
załóż konto..
Reklama
[
Regulamin publikacji
] [
Bannery
] [
Mapa portalu
] [
Reklama
] [
Sklep
] [
Zarejestruj się
] [
Kontakt
]
Racjonalista
©
Copyright
2000-2018 (e-mail:
redakcja
|
administrator
)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365