Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… mieczysławski - genetyka i rasizm 2 na 2 Mówienie, że są genetycznie uwarunkowane zachowania aspołeczne, może spotykać się z podejrzeniem o rasizm, może być w konflikcie z poprawnością polityczną. Jest nienaukowa dominacja poglądu, że właściwe wychowanie jest dominujące nad instynktem, genetyka ma drugorzędny wpływ. Genetyka behawioralna dobrze tłumaczy problemy wychowawcze dzieci z tzw. dobrych rodzin, gdzie rodzice dbali, aby dzieci nie przebywały w patologicznym środowisku. Jeżeli wrogość jest w dużej części dziedziczona genetycznie (nie tylko kulturowo), to wskazuje na przyczyny braku porozumień przy prowadzeniu negocjacji pokojowych i innych.
Reklama
Lengyel - @oniric 1 na 1 Dziękuję za Andrzejka Ł. Przyda mi się ta informacja.
Oniric - Ponerologia 3 na 3 Gdy mówimy o genetycznych źródłach zachowań aspołecznych, czy wręcz kryminalnych trzeba koniecznie wspomnieć o publikacji pt. "Ponerologia polityczna" autorstwa nieżyjącego już polskiego psychologa klinicznego Andrzeja Łobaczewskiego. Jego praca to według słów samego autora kompilacja lat badań tajnej grupy psychiatrów i psychologów z obszaru ZSRR, Czechosłowacji i Polski
en.wikipedia.org/wiki/Andrzej_Łobaczewski www.ponerology.com Konkluzja wypływająca z tej pracy jest jasna: zło ma podstawy biologiczne i w przypadku niektórych anomalii takich jak psychopatia prawdziwa jest dziedziczne. Przy czym szczególnie ciekawy wg. autora jest mechanizm dziedziczenia wspomnianej psychopatii prawdziwej: otóż ma ona być dziedziczona po matce. Autor stwierdził, że w ciągu lat praktyki nigdy nie spotkał przypadku w którym syn psychopatycznego ojca odziedziczyłby psychopatię w sytuacji, gdy matka była całkowicie normalna, co z kolei przy licznych, znanych mu przykładach odziedziczenia tej anomalii po psychopatycznej matce sugeruje położenie wadliwego genu w chromosomie X
Autor:
Oniric Dodano:
03-01-2014 mieczysławski - trwałość doznań traumatycznych 1 na 1 Nie jest dobrze wyjaśniony mechanizm trwałości doznań traumatycznych, może jest to uwarunkowane genetycznie. Jak zapamiętujemy ważne wydarzenia? Dlaczego jedne są ulotne, inne odporne na wymazanie (czasami doprowadzają do alkoholizmu, narkomanii), nie daje się pacjenta, "wychować", podobnie jest z fobiami, wynika, że są dziedziczne, podobnie jak skłonność do chorób psychicznych, oczywiście jest wpływ środowiska, który może aktywować patologiczne zachowanie. Jest tu podobieństwo dziedziczenia skłonności do nowotworów. Osoby obciążone genetycznie szczególnie muszą zwracać uwagę na warunki środowiskowe.
jazzkiniowiec - genetyka behawioralna 3 na 3 Zgadzam się że istnieje gen agresji ale to niekoniecznie to samo to instynkt łowcy. Łowca zabija by przeżyć. Człowiek agresywny czyni zło by rozładować własne/wewnętrzne napięcie. I rzeczywiście może przyjść taki na świat. Ale jeśli rodzice przez wiele lat będą takie zachowanie adekwatnie wzmacniali (tutaj negatywnie) i dodatkowo wytworzą w dziecku świadomość swoich uczuć, myśli to instynkt mordercy trwale się wyciszy. To własnie samoświadomość różni nas od zwierząt i związana z nią wolna wola pozwala zdecydować jaka będzie reakcja na bodziec. A reakcje te wytwarzamy w procesie uczenia(tak samo jak uczymy się w dzieciństwie wiązać buty). Pracowałem przez kilka lat w zakładzie poprawczym dla nieletnich i za każdym razem pierwsze wzorce patologiczne pojawiały się w domu. Kiedy do tego wzmocniła je grupa rówieśnicza pojawiał się cżłowiek- przestępca. Polecam wszystkim poczytać o eksperymentach psychologicznych Milgrama lub Zimbardo gdzie niezależnie od genów wszyscy uczestnicy w określonym środowisku/warunkach przejawiali instynkt agresora. Gen jest jak ziarno- bez podatnego gruntu nie wykiełkuje.
mieczysławski - seryjni mordercy Prawo genetyki behawioralnej lepiej tłumaczy zachowania amoralne i rozwiązuje problem poczucia winy za wychowanie dziecka, uwalnia od absurdalnego poczucia winy rodziców i wychowawców, że popełniony był jakiś błąd. Czy istnieje instynkt mordercy? Do dzisiaj jest to kontrowersyjne, ale większość jest zgodna, że jest instynkt łowcy, podobny do posiadanego przez zwierzęta mięsożerne, są powszechne zachowania agresywne w śród roślinożerców, walki godowe, terytorializm itp. które można by zdefiniować jako instynkt mordercy. Pachnidła nie czytałem, ale oglądałem film "urodzeni mordercy", który porusza problem istnienia i zdefiniowania instynktu mordercy. W filmie zabijanie było jako rozrywka, zabawa, żadnej ideologicznej motywacji czy zachowań afektywnych. Dlaczego przeważa wyobrażenie bogów osobowych jako psychopatycznych morderców?
Miętkiewicz Dawno temu oglądałem film. Już nie pamiętam dokładnie o czym byl, ale pamiętam, że nie wciągnął mnie na tyle by przeczytać książkę :)
Krzysztof Smoliński - Pachnidło 1 na 1 Autor na pewno wiele razy oglądał/czytał Pachidło:) Determinizm Grenouille'a jest jeszcze silniejszy niż stawiane tezy w powyższym artykule. Może zatem taka natura geniuszu, który niezależnie od otoczenia tak wykorzysta dostępne zasoby żeby w pełni zrealizować własne przeznaczenie. Może dobrze że matka Jana Baptysty porzuciła go na przepełnionym zapachami rybim rynku...
cmos - @Anna Salman 8 na 8 "Artykuł wydaje się wewnętrznie sprzeczny." A nawet całkowicie neguje własne tezy. Bo z jednej strony wychowanie nie działa - bo to wszystko geny, ale jednocześnie działa grupa rówieśnicza! Czy ta grupa rówieśnicza zmienia jakoś geny, czy co? A jeżeli nie zmienia genów, to jest to forma wychowania - czyli jednak wychowanie działa. c.b.d.o.
Autor:
cmos Dodano:
31-12-2013 Anna Salman - @Miętkiewicz 4 na 4 Autorytarny / autorytatywny - wg Wiki to synonimy, ale nie będę się upierać, skoro nie doczytałam. Co do miłości warunkowanej koniecznością zmiany osobowości partnera . Kocha się kogoś nie dla zalet, lecz pomimo wad. Jeżeli nie odpowiada mi osobowość partnera, to się z nim nie wiążę. Bo cóż w takim razie mogłoby mnie urzec? Wygląd? Słabo, bo zmienia się z wiekiem - zostaje tylko charakter. Inaczej jest w przypadku dzieci - kształtuje się ich osobowość dla nich samych i dla społeczeństwa, a dzieci wychowuje się najlepiej na przykładach. Sama miłość nie wystarczy. Pewne rzeczy trzeba też wyjaśniać. I to wszystko stanowi proces wychowawczy, często niezauważalny. Dumę z sukcesów dziecka czuć można, gdy się aktywnie uczestniczyło w wychowaniu, a nie dlatego, że jednorazowo przekazujemy pulę genów. To tak jakby oddać dziecko do adopcji, zjawić się po trzydziestu latach i chwalić się przed znajomymi, że syn jest wybitnym chirurgiem. Tak - jest, bo ktoś go zachęcał do nauki i wytrwałości, chwalił za każdy drobny sukces po drodze, budując poczucie własnej wartości, dawał przykład sam ciężko pracując itd. I nawet jeśli tymi rodzicami zastępczymi byliby sprzątaczka i hydraulik, to ich zasługi są większe, niż biologicznych rodziców.
Miętkiewicz 3 na 3 Anna Salman, z badań wynika, że decydujący wpływ mają geny i środowisko swoiste. Nie tylko geny! I nie jest to moje osobiste zdanie tylko tak wynika z badań. W artykule starałem się odpowiedzieć właśnie na postawione przez Ciebie pytanie: po co ów wysiłek wychowawczy? Zeby Ci jakos odpowiedziec mogę posłużyć sie jeszcze analogią poczynioną przez Pinkera. A po co obdarowywac miłością męża lub żonę jeśli chyba tylko nowozency wierzą, że mozna zmienić osobowość partnera? Wyobraź sobie, że ktoś dowiaduje sie, że nie może zmienić osobowości męża lub żony i reaguje oburzeniem, że miłość, którą mu/jej daje sie nie liczy. Otóż, to jacy jesteśmy względem męża lub żony wpływa na jakość relacji w związku tak samo jak to, jak wychowujemy dzieci wpływa na jakość więzi rodzicielskiej. W artykule była mowa o stylu autorytatywnym a nie o autorytarnym. To zasadnicza różnica. Nie widzę problemu by czuć dumę z sukcesów dziecka, nawet jeśli nie sa one naszą zasługą tylko dziecka.
Anna Salman - @KORIUS 5 na 5 Toż właśnie to usiłowałam (delikatnie) zasugerować. Jako socjolożka mogę mieć lekkie skrzywienie w stronę czynników środowiskowych, nie zmienia to jednak faktu, że proces wychowania obejmuje zaledwie pierwszych kilkanaście lat (socjalizacja pierwotna) i wówczas człowiek nabywa niezbędnych umiejętności, w tym tworzenia relacji społecznych, ujawnia (bądź nie) zainteresowania i zdolności, które wykorzystuje przez resztę życia. Socjalizacja wtórna (w skrajnej sytuacji podejmowana jest tzw. resocjalizacja) może spowodować pewne korekty, ale często są one powierzchowne i nietrwałe. Na postawę człowieka, mieszczącego się w normie intelektualnej, wpływa tzw. kapitał kulturowy , którego poziom często decyduje o statusie społecznym, w większym nawet stopniu, niż poziom dochodów (bo przecież szef gangu zarabia więcej, niż komendant policji). Pozytywny udział czynników środowiskowych obserwuje się nawet u osób z deficytami intelektualnymi. Jeżeli wychowywane są w troskliwym i kochającym otoczeniu - mają zazwyczaj wyższy poziom IQ oraz większe szanse na awans społeczny, niż ich zaniedbywani rówieśnicy o analogicznych predyspozycjach.
KORIUS - @Anna Salman 4 na 4 "Umiejętność posługiwania się językiem zależy od genów? " -Moralność, wiara, umiejętność posługiwania się językiem, czy poglądy polityczne, zależą od aktywności poszczególnych obszarów mózgu. Budowa mózgu istotnie zależy od genów, ale ilość i jakość uruchomionych połączeń pomiędzy poszczególnymi obszarami, zależą właśnie od wychowania i edukacji, czyli od dostarczanych bodźców. Nawet Kościół wie to dobrze, dlatego tak chce "wychowywać" dzieci. Chyba, że autor inaczej rozumie pojęcie wychowania. To we wczesnym dzieciństwie tych połączeń jest najwięcej, a wiele nieużywanych zanika i potem trudno lub w ogóle nie można nadrobić zaległości. Geny determinują jedynie pewne skłonności, temperament, poziom emocji, ale nie ma genów odpowiedzialnych za poglądy religijne, ani np, kulturę osobistą. Nie są to cechy niezmienne, wiarę można stracić lub się nawrócić. Cech nabytych się nie dziedziczy, a nasz kod genetyczny jest przecież stały.
Autor:
KORIUS Dodano:
30-12-2013 Anna Salman 4 na 4 Artykuł wydaje się wewnętrznie sprzeczny. Z jednej strony - decydujący wpływ mają geny, reszta praktycznie bez znaczenia, z drugiej - rodzice powinni włożyć wysiłek w wychowanie (aczkolwiek nie obarczać się poczuciem winy za porażki). No ale, po co w takim razie ów wysiłek - żeby poczuć dumę z nieistniejących zasług? Poza tym skąd to przekonanie, że wychowanie autorytarne kształtuje "prawych" ludzi? Wychowanie jedynie do posłuszeństwa kształtuje głównie jednostki bezmyślne, skłonne do podążania ślepo za autorytetem, czyli zdolne do najgorszych zbrodni w sytuacjach ekstremalnych. Polecam świetny film "Biała wstążka", który daje obraz, jakie czynniki mogły mieć wpływ na popularność faszyzmu w dwudziestoleciu międzywojennym. Umiejętność posługiwania się językiem zależy od genów? Po części. Ktoś powyżej przywołał przykład "dzikich" dzieci, które po kilku latach wśród zwierząt nie nauczyły się już nigdy mówić poprawnie. Zasób słownictwa, kultura i ekspresja wypowiedzi, akcent, naleciałości gwarowe - to wszystko cechy środowiskowe . Główna teza artykułu to chyba model wychowawczy w stylu "jakimś mnie Panie Boże stworzył, takim mnie masz" - zwalniający rodziców z odpowiedzialności za kształtowanie postaw potomstwa.
mieczysławski - orientacja seksualna 4 na 4 Co powoduje nieprawidłową orientację seksualną? Geny i ekspresja (lub wyciszenie - metylacja) mają dużo więcej do powiedzenia niż nam się wydaje. Dotyczy to w szczególności orientacji seksualnych. Wielu moralistów dopatruje się złego wychowania, ostatnio biskupi oskarżyli feministki (i innych) o propagowanie "ideologii gender". Celibat jest niezgodny z naturą (jest formą gwałtu), skoro ksiądz jest dojrzałym zdrowym mężczyzną, to odczuwa potrzeby seksualne, ale kulturowo jest to temat tabu, żyje z narastającym napięciem seksualnym, które przełamuje wszelkie zasady moralne i niedobrze jest to, że często dzieje się to w sposób niekontrolowany. Nietolerancja dla naturalnych potrzeb fizjologicznych, a w szczególności seksu, motywowana religijne powoduje dychotomię, często silną nerwicę wegetatywną, depresję. W dewiacjach seksualnych widać siłę uwarunkować genetycznych, nie pomaga żadna resocjalizacja. Harmonia, to życie zgodnie z genami. Ateiści pokazują, że człowieczeństwo jest w genach i nie jest potrzebny mistyczny pierwiastek duchowy z zaświatów. Postawy pierwotnej moralności plemiennej są uwarunkowane genetycznie, moralność też posiadają zwierzęta stadne. Ludzkość nie potrzebuje strażnika moralności z zaświatów.
mieczysławski - różne strategie przetrwania 3 na 3 Czytałem artykuł (ale nie pamiętam szczegółów), że to co społecznie jest napiętnowane jako zachowania psychopatyczne ma sens jako strategia przetrwania w ekstremalnych warunkach, wojny, katastrof, głodu itp. Przykłady: - W czasie głodu równe dzielenie się pożywieniem może spowodować, że wszyscy umrą. Kradzież, przemoc i kanibalizm może się okazać lepszą strategią przetrwania. - Tonie statek i brakuje miejsc na szalupie, lepszą strategią jest nie podejmowanie wszystkich rozbitków, bo utoną wszyscy. - Bezwarunkowe okazywanie dobroci, nawet w sytuacji kiedy jesteśmy oszukiwani, okradani, zastraszani, represjonowani. Takie zachowanie jest bardzo szkodliwe, ponieważ sprzyja ekspansji zachowań agresywnych, przykładem są Muzułmanie w krajach demokratycznych. Widziałem plakat "twoja niemoc rodzi przemoc", to krytyka zachowań typu "przepraszam, że żyję". - Ślepe okazywanie posłuszeństwa i silny kult wodza mogą doprowadzić do katastrofy. Np. kult Hitlera. Można podać też przykłady przywódców sekt, którzy wymuszali zbiorowe samobójstwa (nieposłuszni byli zabijani). W przyrodzie nie ma moralności, jest to ludzki punkt widzenia. Najważniejsze jest przetrwanie gatunku. Ewolucja tu eksperymentuje poprzez przypadek, bo nieustannie zmieniają się warunki życia.
KORIUS - @Miętkiewicz 3 na 5 "Korius, wyjąłeś cytat z kontekstu. Zwróć uwagę, że w tekście kilka linijek dalej jest takie zdanie: Swoje musi jeszcze zdziałać przypadek i grupa rówieśnicza. To odnosi się właśnie do tego co napisałeś, że podobne genotypy mogą dać różne fenotypy. " -Doczytałem. I właśnie dlatego niektóre stwierdzenia wydały mi się zbyt stanowcze, w stylu że metodologia naukowa czegoś tam dowodzi ponad wszelką wątpliwość, a zaraz potem, że jednak może być z tym różnie."Dowiedziono bowiem, że dzieci nie są takie jakie są ze względu na styl wychowania czy edukację moralną lecz ze względu na wspólne geny, które dzielą z biologicznymi rodzicami." - O takie zbyt kategoryczne stwierdzenia mi chodzi. Przecież wiemy, że nawet z bliźniaków mogą powstać różne osobowości. Gdy jednego "wychowają" Talibowie, a drugiego życzliwi ludzie i np. uniwersytet (nie koraniczny), ci ludzie będą mieć zupełnie inne poglądy. Z kolei w tekście sugerowane jest, że nawet poglądy polityczne są dziedziczone, co jest dla mnie absurdem.
Autor:
KORIUS Dodano:
28-12-2013 Miętkiewicz 2 na 2 Korius, wyjąłeś cytat z kontekstu. Zwróć uwagę, że w tekście kilka linijek dalej jest takie zdanie: Swoje musi jeszcze zdziałać przypadek i grupa rówieśnicza. To odnosi się właśnie do tego co napisałeś, że podobne genotypy mogą dać różne fenotypy. Justyna Czechowska-Kryszk, jeśli 2 zjawiska współwystępują ze sobą to nie oznacza, że zachodzi między nimi związek przyczynowo-skutkowy. Jeśli zmienne A i B są skorelowane, to mogą istnieć następujące wyjaśnienia: A może być przyczyną B, B może być przyczyną A lub może istnieć jakieś C (trzecia zmienna), które jest przyczyną A i B. Piszesz, że jeśli dziecko będzie wychowane przez rodzica reagującego wycofaniem - nabędzie takiego sposobu zachowania. Czyli wnioskujesz, że zachowanie rodzica względem dziecka (zmienna A) jest przyczyną późniejszego zachowania tegoż dziecka w wieku dorosłym (zmienna B). W sposób oczywisty zmienna B nie może być przyczyną A bo przyczyna musi poprzedzać skutek. Nie można jednak wykluczyć możliwości, że A i B będą powodowane przez jakieś C. I rzeczywiście istnieją przesłanki empiryczne by wnioskować, że zarówno zachowanie rodziców i późniejsze zachowanie ich dzieci są częściowo powodowane przez trzecią zmienną C- geny. Pomiędzy A i B nie zachodzi związek przyczynowo-skutkowy.
Miętkiewicz 3 na 3 Bardzo dziękuję za lekturę artykułu. Kuba vel Sylkis, - słuszna uwaga. Omawiane badania nie obejmowały rodzin skrajnie patologicznych, co nie zostało w artykule ujęte. Jest prawdopodobne, że skrajna nieodpowiedzialność rodziców czy przemoc w rodzinie może trwale odbijać się na późniejszym życiu dziecka. Agnieszka Niechciał, również celne spostrzeżenie. Wydaje się, że nie tylko przypadek, ale również indywidualne cechy dziecka decydują o tym jakim statusem będzie się ono cieszyć w grupie rówieśniczej. Jan Werbiński, genetycy behawioralni dokonali podziału na środowisko wspólne i swoiste (co zostało ujęte w tekście). Wniosek z badań jest jednoznaczny: wpływ wychowania na osobowość człowieka jest nikły lub zerowy. Liczą się geny, relacje z rówieśnikami i przypadek. Celem artykułu był namysł nad konsekwencjami etycznymi wynikającymi z takiego stanu rzeczy, a nie przekonywanie czytelnika co do wiarygodności dowodów i dokładne omawianie metodologii. Jeśli chce się pan bliżej przyjrzeć badaniom to proszę zainteresować się takimi badaczami jak: Bouchard, Judith Harris, Rowe czy Pinker.
Jan Werbiński - @Moralewicz 3 na 3 Metafizyka, Biblia, Harry Potter i Mordor to fikcje literackie. Ich uznanie przez kogokolwiek nie czyni z nich rzeczywistości.
myprecious 2 na 2 Moralewicz - @Werbiński -2 na 4 Te, które podzielał Einstein, Heisenberg, ale także greccy filozofowie, no i chrześcijanie. Ale one i tak są raczej kontra pozytywistycznym koncepcjom, które po prostu odrzucają metafizyczny ogląd, o tym właśnie wspomina Heisenberg wowej rozmowie z '52 w książce część i całość..., dobrze zakreśla różnicę między pozytywistami a tymi, którzy są bliżej koncepcji platońskich.
Jan Werbiński - @Moralewicz 5 na 5 Nie są mi znane żadne racjonalne koncepcje, które uznają "rzeczywistość metafizyczną". Moim zdaniem to zwykły bełkot.
Moralewicz - @Werbiński -2 na 4 Nie wiem o co panu chodzi, przecież teologia czy poezja raczej rozpatruje metafizyczną sferę jako kanwę doa tej materialnej. Nie natomiast same rzeczy materialne. Inne koncepcje niż materialistyczna jednak uznają rzeczywistość metafizyczną - to chyba pan wie? Chyba nie próbuje mnie pan przekonać sformułowaniami typu: "jak możesz to uznawać, przecież tego nie ma"? Więc napewno nie ja się powinienem uczyć w tym temacie, jeśli już chce pan zwracać mi uwagę. A nwet gdyby to takie sformułowania są lekko nie na miejscu.
Rafał Kozłowski - @Moralewicz <font,>Wydaje się raczej, że to o czym mówił Einstein, Heisenberg, Schrodinger i wielu innych, a filozofia starożytna określała pod pojęciem Logosu, było wynikiem ich przyznania się do słabości istoty ludzkiej w pojmowaniu prawd uznawanych za nadrzędne. Pragnieniem Einsteina było opracowanie teorii ostatecznej (co mu się nie udało); także przez całe swoje życie starał się wytłumaczyć światu co rozumie pod pojęciem Boga. Osiągnięcia współczesnej fizyki teoretycznej znacząco przybliżyły ludzkość do odkrycia teorii ostatecznej, ale jej interpretacyjna zawiłość sprawia, że wyobrażenie, jak właściwie wygląda rzeczywistość, sprawia kłopot większy niż kiedykolwiek. <font,>Moim przekonaniem jest, że pojęcie szczęścia występuje na podbudowie materialnej i nie istnieje samoistnie jako stan który się niejako nabywa. Jest emocjonalną cechą człowieka jako odczucie bezpieczeństwa, akceptacji - będąc odpowiedzią na bodźce płynące z otoczenia i w moim przekonaniu nie łączy się z fundamentem rzeczywistości; szczęście jest zbyt „interpretacyjne” aby mogło stanowić jej podstawę. To trochę tak, jak z teorią względności, która „rozprawiła” się z czasem absolutnym dowodząc jego względności.</font,></font,>
Poltiser - Początek dyskusji... http://people.virginia.edu/~ent3c/papers2/Articles%20for%20Online%20CV/%2845%29%20Turkheimer%20%282000%29.pdf Dziękuję za artykuł. Ciekawa próba sprowokowania dyskusji. Udana patrząc na liczbę wpisów. Liczby traktowałbym mimo wszystko ostrożnie. A konkluzja na jutro jest ciągle optymistyczna: i geny i środowisko są ważne. Pozwólmy rodzicom kochać ich pociechy! ;-) PS. Ciekawą dyskusję na temat dziedziczenia zdolności językowych prowadzi cytowany tutaj S. Pinker w "The language instinct" i wnioski, choć zaskakujące, wyjaśniają wiele.
Jan Werbiński - @Moralewicz 9 na 11 Moralewicz ucz się. Bodźce są rzeczywistością materialną (bo innej nie ma). Fakt ich rozpatrywania przy użyciu poezji, filozofii czy duchowości w żaden sposób nie czyni ich niematerialnymi. Nawet poezja i duchowość są całkowicie materialne, bo odpowiadają im pewne reakcje chemiczne, które (wbrew marzycielom zarażonym religią) są materią.
Moralewicz - @Paprocki -4 na 6 Artykuł ciekawy, ale tezy wydają tezy wydają mi się naciągane. Rozumiem, że to tylko artykuł i nie moze traktować w całej szerokości argumentacji, ale pozytywiści chyba by się lekko zirytowali gdyby usłyszeli, że 'matka natura' coś zaprojektowała. Bo cała rzecz polega na tym, że kategorializacja skutków działań sfery metafizycznej nie sprzeciwia się przecież tezie, że ta sfera metafizyczna istnieje. To jest właściwie podstawowy element, którego nie rozumieją biolodzy próbujący traktować o koncepcjach filozoficznych. Zresztą nawet na poziomie badań socjologicznych widać, że sprawa jednak się nieco komplikuje gdy analizuje się historię powstania różnych instytucji na przestrzeni dziejow ludzkości - ale tak jak mówię tu właśnie nie chodzi o przeciwstawienie argumentu na tym samym poziomie mietodologicznym bo filozofia czy teologia, poruszją się na innych metodologiach niż nauki przyrodnicze. Teologia i filozofia chcą traktować o rzeczywistości jako takiej, a nauki przyrodnicze o konkretnych zjawiskach pod kątem empirycznym. Ale dziękuję za link. Przyda mi się.
Moralewicz - @Stylion -4 na 4 Nie wiem czy nauki przyrodnicze rozwiążą kwestię opisu przyczynowo- skutkowego. Teoretcznie jest to możliwe chociaż rzeczywiście filozofia przypadku wskazuje, że dochodzą też inne dziedziny do rozpatrzenia. Być może nauka musi bardziej się zwrócić ku podstawom, czyli ku podstawom świata materialnego - czyli co jest podstawą dla praw rzadzących materią. Samą metodologią nowożytną jest to nieosiągalne, ale filozofia interdiscyplinarna może wskazać jakiś kierunek rozwiązania. Chodzi o namysł nad całością osiągnięć badań ludzkich, czy to z dziedziny religii, czy filozofii, czy fizyki, czy epistemologii. W sumie ostatnie wieki wskazały na dość bliskie sobie, tezy w dziedzinie metafizyki i fizyki, w tych najbardziej podstawowych temat - to może wskazać na kierunek, którym powinni się zająć ludzie w przyszłości. Ma na myśli te tezy, na które zwrócił uwagę Heisenberg ( w rozmowie z 1952 roku, gdy rozmawiał w Kopenhadze z Nielsem Bohrem i Wolfgangiem Paulim mówiące o centralnym porządku, który da się zauważyć w obserwacji rzeczywistości).
Paprocki - Moralewicz@ 1 na 1 Stylion - Pinker agreement 4 na 4 Mysle ze Steven Pinker jest najblizszy prawdy jesli chodzi o ksztaltowanie charakteru mlodej osoby w srodowisku. Zgodnie z teoria fraktali to los jest "odpowiedzialny" za to co robimy teraz. Z tym nie mozna dyskutowac bowiem to jest fakt niezaprzeczalny. Droga kazdego czlowieka to jak turniej pucharowy, na ktorego koncu wszyscy wygrywaja udajac sie spowrotem tam skad przyszli, ale droga jaka przebybli wyglada jak meandry rozlewistej rzeki. Zgadzam sie z Koriusem ze to przypadek decyduje o tym jak genotym reaguje na srodowisko w jakim sie znajduje od momentu poczecia az do smierci. Jedni rodza sie w bogatych rodzinach inni w biednych jedni w rodzinach kochajcych inni w patologicznych. Koktajl tego z wplywem srodowiska poza rodzinnego plus predyspozycje genetyczne daja przepis na tozsamosc i pozycje w grupie. Wg mnie zadne badania naukowe nie powiedza calej prawdy o praktycznie nieskonczonej liczbie kombinacji ksztaltujacych sie cech czlowieka, to jest jak szukanie wykresu krzywej na podstawie paru danych wspolrzednych. To jest ciag dalszy ewolucji, ktora wyszla niejako z DNA i przeszla na kulture. Naszym DNA jest nasza swiadomosc a jakosc jej caly czas sie zmienia.
Moralewicz - @Kozłowski @Czechowska Kryszk -5 na 5 Może spróbuję połaczyć te dwie wypowiedzi i zwrócić uwagę na inny fakt. Pani Czechowska wskazywała na wpływ bodźców a to jednak inny zakres rzeczywistości niż materialna. Bodźce w duźej mierze są zależne od wolności osoby wychowującej, a to jest sfera duchowa. Nie chcę poruszać tutaj zagadnień, o których traktuje prof. Vetulani, gdy pisze o neurobiologii. Mimo wływów podświadomości zasadne jest wskazywać na sfere duchową, gdyż poczynania człowieka nie wskazują tylko na fundament materialny. Natomiast pan Kozłowski wspomina o szczęściu jako o pewnym dodatku, mi natomiast chodzi o rozpoznanie tej rzeczywistości, która logicznie patrząc nie może być sprowadzona, wg. etodologii metafizycznej do materii. Mam na myśli podstawę rzeczywistości, którą filozofowie greccy nazywali Logosem, Einstein 'rozumem świata', Werner Heisenberg 'Centralnym Porządkiem' a chrześcijanie Bogiem.
Justyna Czechowska-Kryszk 7 na 7 Mózg noworodka nie jest organem w pełni ukształtowanym, na jego dojrzewanie ma wpływ wiele różnych czynników, w tym środowiskowe, a przede wszystkim ilość i jakość otrzymywanych bodźców. A to w dużej mierze zależy od rodziców: jakie bodźce będą dostarczane dzieciom i w jakich ilościach, np. czy będą często noszone, przytulane, czy stymulowany będzie układ równowagi, itd. To wszystko są czynniki kształtujące mózg, w tym inteligencję, szczególnie w pierwszych latach życia. Dziecko rodzi się z pewnym zestawem cech dziedzicznych, zapisanych w genach. Na ten zestaw nie mamy wpływu, natomiast na sposób radzenia sobie z otrzymanym zestawem już tak. Na przykład, Jeśli rodzic na stresujące sytuacje reaguje krzykiem - dziecko nauczy się tej metody walki ze stresem. Jeśli będzie wychowane przez rodzica reagującego wycofaniem - nabędzie takiego sposobu zachowania. Innymi słowy dzieci uczą się poprzez obserwację zachowań rodziców w danych sytuacjach. To realny wpływ jaki mamy na kształtowanie zachowań starszych dzieci. Polecam książkę "co tam się dzieje?" L. Eliot, w której przedstawione są wyniki wielu ważnych badań.
Rafał Kozłowski - @Moralewicz 0 na 2 Zgadzam się z tą tezą. Ująłem temat bardzo ogólnie, w sensie ewolucji gatunkowej. Gatunek ludzki wytworzył nadbudowę kulturową, która per saldo tworzy wartość dodatnią szczęśliwości, choć trzeba pamiętać o "ciemnej stronie mocy". Wbrew pozorom, w świetle współczesnego stanu wiedzy na temat Wszechświata (jego modeli), metafizyka wydaje się bardziej uprawniona niż kiedykolwiek.... tak myślę.
Moralewicz - @Kozłowsk -3 na 3 Pewnie trochę poszerzę dyskusję ale, chcę zwróci uwagę, że blędnie przeciwstawia się celowość biologiczną i, że tak powiem duchową, metafizyczną. Nie chcę wchodzić w szczegóły, natomiast namysł filozoficzny, mądrościowy, który konkretyzuje się w formach instytucjonalnych, na przestrzeni tysiącleci, nie może być stawiany kontra doczesnym pragnieniom - biologicznym. Chodzi o życie szczęśliwe. Wspominam o tym dlatego, że jak ostatnio wgłębiałem się, wiele socjologów zwraca na uwagę na to, że tworzenie form instytucjonalnych społeczeństwa dało wielce poztywny wpływ na ogólny rozwoj społeczeństwa. Są nawet takie tezy, że rozwój tych instytucji - złożoność procesu dziejowego - dalece wykracza poza możliwości umysłu, ale tą ścieżke namysłu lepiej zostawić, bo nie znajdzie się tu narazie rozwiązania. Piszę o tym wszystkim by zwrócić uwagę, że metodologia metafiyczna nie sprzeciwia się badaniom wg. nauk przyrodniczych. Jej efekty są fość dalekie ale chcę tu zrówić uwagę na dość mocne powiązanie.
Rafał Kozłowski 4 na 4 Trudno polemizować z twardymi argumentami, choć nie wszystkie muszą być słuszne. Genotyp tworzy podstawy do zdolności przetrwania, a nie bycie dobrym czy złym (co jest subiektywnym wytworem kultury). Dobór naturalny jest „ślepy” i tworzy losowo różne rozwiązania z materiału jaki ma „pod ręką”. Sam proces wychowania jest przecież nauką „jak przetrwać”, nie wpływa jednakże na osobnicze uzdolnienia. Genotyp tworzy zatem „wrażliwość” na przyjęcie określonej wiedzy, co zwiększa lub ogranicza zdolność przetrwania. Wynikałoby z tego, że bez określania zależności procentowych oba procesy są porównywalnie ważne (acz na gruncie artykułu genotyp ma większe znaczenie niż do tej pory sądzono). Należy zauważyć, że na gruncie antropologii kulturowej wszelkie zasady etyczno - moralne powstawały jako narzędzia przetrwania (utrzymania spoistości grupy), zatem na podbudowie ewolucyjnej i miały nie mniejszy wpływ na przetrwanie niż osobnicze uzdolnienia. Przeniesienie ciężaru na stronę genetyczną pozbawia rodziców ułudy bezwzględnego wpływania na los swojego potomstwa; co dobre jest o tyle, że wyzwala z poczucia winy za niepowodzenia, jednak nie zwalnia z obowiązku wpływania na kształt jego moralnych postaw.
Fascynat Zgadzam się z Paprockim. Skłonność ku poglądom bardziej konserwatywnym oraz skłonność ku lewicowym, tudzież prawica -lewica. To jest uwarunkowanie dziedziczne w dużym stopniu. Nie wiem jaką mogę podać argumentację, mogę tylko podać gdzie wyczytałem o tym.
Moralewicz - @paprocki -3 na 5 To ja się z u p e ł n i e nie zgadzam z taką tezą. Nie ma żadnej poważnej choćby hipotezy na ten temat, nie mówiąc już o teorii. Taka tezą jest tak wielkim przeskokiem miedzy neurobiologią a poglądami, że trudno o branie tego na poważnie. Sama neurobiologia jest jeszcze w powijakach a co dopiero próby łaczenia dwóch tak odległych rzeczywistości. Z tego co się orientuję same badania socjologiczne wskazują, że sprawa nie jest taka prosta - dalece bardziej złożona, zatem takie argumenty trudno brać za wnoszące cokolwiek.
Paprocki 4 na 4 Może nie szczegółowe poglądy polityczne, ale orientacja bardziej na konserwatyzm, albo bardziej na liberalizm. Bo to uwarunkowane budową mózgu, zaś ona genami.
Moralewicz - Fascynat -2 na 4 Geny mają wpływ na poglądy polityczne? Rozumiem, że nie bedzie tu przedstawiona szeroka argumentacja, ale taka teza to już chyba przesada. Zresztą nawet jeśli chodzi o szacowanie wpływu genów na wychowanie wydaje mi się być procentowo przesadzone. Bo nie wychowują tylko rodzice ale też instytucje i w ogóle społeczeństwo ma duży wpływ a także szereg 'przypadków' w życiu ma spore znaczenie. Zatem wyznaczanie celów, do jakich ma dążyć wychowanie oraz sama metoda wychowania nie musi być organizowana tylko przez samych rodziców. Oczywiście geny mają wpływ, jak najbardziej, ale wydaje mi się, że procentowo przesadzony.
Fascynat Judith Rich Harris już o tym pisała sporo. Wygląda na to, jakby sam wpływ wychowania przez rodziców na charakter dzieci to jakieś 0-10%. Decydujący wpływ mają geny - 50, 60%. Nawet poglądy polityczne są zdeterminowane genetycznie, nie trzeba mieszkać ze swymi rodzicami ani nawet ich znać, aby je odziedziczyć.
Frank Holman - @i. o. 1 na 1 Np. jeden człowiek spada z konia i.... tworzy prawdziwą religię opartą o objawione po uderzeniu w głowę słowa syna-człowieczego, w opozycji do oszustów twierdzących, że na prawdę z tym synem-człowieczym kilka lat na wspólnych wędrówkach spędzili.
i. o. 1 na 1 Coś w tym jest. Jakby człowiek był uwarunkowany wyłącznie genetycznie albo wyłącznie przez wychowanie, to nie zszedłby do dzisiaj z drzew. Powielałby tradycje przodków. A mało, że zszedł, to jeszcze w pewnym momencie walnął łowiecko zbierackim trybem życia i został rolnikiem. A potem tworzył cywilizacje, bardzo różne. A na końcu mu się wolnego rynku, konsumpcjonizmu i wirtualnego świata zachciało. Do tego jeszcze zmieniała mu się moralność, sposób postrzegania świata, itp. Samo to świadczy o tym, że decydujący wpływ musi mieć jakiś trzeci czynnik, niezależny ani od genów ani wychowania. Chociaż z tymi genami to jeszcze pozostaje kwestia ekspresji, zupełnie pominięta w artykule. A szkoda, bo akurat to wydaje się być rozwiązaniem zagadki.
Autor:
i. o. Dodano:
27-12-2013 KORIUS 9 na 9 "Jak widać, egoizm i bezinteresowność istot ludzkich nie są skazane na konflikt. " -To akurat prawda. Każdy (zdrowy psychicznie) człowiek che żyć w sprzyjającym mu środowisku i tak je kształtować, by mieć wokół siebie jak najwięcej przyjaźnie nastawionych ludzi. Po prostu lubimy czuć się bezpiecznie i w razie czego móc liczyć na ich pozytywne reakcje. To się opłaca wszystkim, choć wynika z indywidualnych, egoistycznych potrzeb pojedynczych osobników.
Autor:
KORIUS Dodano:
27-12-2013 finerbijk 9 na 9 O człowieczeństwie świadczy umiejętność powściągania wrodzonych skłonności uwarunkowanych biologicznie, w tym genetycznie, do czego konieczne jest takie ukształtowanie charakteru, aby jednostka posiadała zdolność do samodyscypliny, świadomości własnych możliwości i ograniczeń oraz właściwej samooceny, co trudno osiągnąć w środowiskach, w których te walory nie są traktowane należycie poważnie. Wydaje się, że ocenianie w procentach wpływu różnych czynników na zachowania jest raczej bezcelowe, ponieważ może to różnie wyglądać u różnych osób i w różnych aspektach. O ile trudno ocenić bezpośredni wpływ wychowania, o tyle wiadomo na pewno, że bez żadnego wychowania człowiek nigdy nie osiągnie w pełni poziomu relacji właściwego dla współczesnego społeczeństwa, o czym świadczą przykłady tzw. dzikich dzieci.
AgnesKa 8 na 8 Trafiłam w ostatnim czasie na kilka artykułów z tej tematyki. Wszystkie wspominały o tym, że duży wpływ na dziecko ma grupa rówieśnicza, ale w żadnym nie zwrócono uwagi na to, że przez te pierwsze 10-15 lat życia dziecka rodzice w znacznym stopniu mają wpływ na to gdzie i z kim dziecko się bawi/uczy. To w tym obszarze widziałabym bardzo ważną rolę rodziców i wpływ wychowawczy poprzez kontrolowanie i kreowanie środowiska rówieśniczego właśnie, zapewnienie dziecku kontaktu z odpowiednim towarzystwem.
Agnieszka Niechciał 2 na 2 Frank Holman - "Mam wrażenie, że część komentujących (?Agnieszka, Jan, Janusz?) nie skupili się zbytnio nad kluczowym dla zrozumienia aspektem sprawy - rozróżnieniem środowiska wspólnego od swoistego". A jakież inne rozróżnienie można mieć na myśli, pisząc: "Myślę, że każde "wychowanie" ma wpływ na człowieka. Jego kondycję fizyczną i psychiczną kształtują geny i środowiska, z których wychodzi, z którymi się styka przez całe swoje życie. Jednym z takich środowisk jest właśnie "dom rodzinny" - miejsce, gdzie spędzał swoje najwcześniejsze lata." Komentarze również należy czytać ze zrozumieniem :)
Jan Werbiński - @ Frank 4 na 4 To nie tak że się nie skupiłem, ale się z tym po prostu nie zgadzam. Autor nie udowodnił w wystarczający sposób swojej tezy, a niektóre moje obserwacje są z nią sprzeczne. Imponująca ilość przypisów wcale nie świadczy o jakości dowodowej.
Frank Holman - czytanie ze zrozumieniem 2 na 2 Mam wrażenie, że część komentujących (?Agnieszka, Jan, Janusz?) nie skupili się zbytnio nad kluczowym dla zrozumienia aspektem sprawy - rozróżnieniem środowiska wspólnego od swoistego, zwłaszcza, że już z natury rzeczy uwarunkowania te zdają się być nieostre. Dla na przykładu z artykułu wynika, iż nie ma większego znaczenia, czy po domu ojczulek lata z przysłowiowym pasiorem czy nie, ale istotne jest dokładnie kto, kiedy i za co nim faktycznie oberwał (a już kluczowe - czy dodatkowo kiedykolwiek, a także kiedy i za - faktycznie oberwał poza domem).
KORIUS 13 na 13 "Otóż, wszystkie te cytaty okazują się być psychologiczną fikcją. Dowiedziono bowiem, że dzieci nie są takie jakie są ze względu na styl wychowania czy edukację moralną lecz ze względu na wspólne geny, które dzielą z biologicznymi rodzicami. " -Otóż faktem naukowym jest także, że podobne genotypy mogą dawać różne fenotypy. Te powstają na wskutek interakcji genotypu ze środowiskiem. Mamy tu do czynienia z tzw. ekspresją genów. Po prostu wiele cech, w tym także chorób, które mamy "zakodowane", może się ujawnić lub nie, zależnie od tego w jakim środowisku wzrastamy. Wiele zależy od diety, czystości powietrza, trybu życia, wypadków losowych, treningu, nauki i właśnie od wychowania. To nie jest psychologiczna fikcja.
Autor:
KORIUS Dodano:
27-12-2013 Janusz Mrzigod - Interesujące 0 na 8 Skoro wpływ genów przeważa, ma to zabawne konsekwencje dla wiary w genderyzm...
Forsycjo - Głupie pytanie Jaką dokładnie część wariancji cech psychicznych, wyjaśniają związane z nimi czynniki genetyczne? Bo sam fakt, że jakieś tam zmienne są ze sobą istotnie powiązane, niewiele oznacza. Jaka jest dokładnie siła tego związku?
Jan Werbiński 9 na 11 Jeżeli wychowanie jest elementem środowiska, to jak można mówić że jego rola jest przeceniana? Przecież wychowanie to nic innego, niż pozytywne i negatywne bodźce płynące ze strony rodziców i innych osób. Bezpiecznie będzie więc założyć że wg obecnej wiedzy rezultat stosowania metod wychowawczych podlega podobnym prawom, jak inteligencja i jest w podobnej części wynikiem genów i środowiska. Metody wychowawcze stosowane przez rodziców są częścią zapewniającego bogactwo bodźców środowiska i mają istotny wpływ na rezultaty.
Agnieszka Niechciał 7 na 11 "To przypadek bowiem w znacznym stopniu decyduje o tym, którą z wolnych nisz w grupie rówieśniczej zajmie dziecko, a tym samym jakim statusem (przywódcy, żołnierza, błazna, luzaka, kozła ofiarnego, rozjemcy) będzie się ono w niej cieszyć." Nie sądzę, aby tutaj głównie decydował przypadek. Raczej swoiste cechy charakteru oraz... świadomy wybór. Myślę, że każde "wychowanie" ma wpływ na człowieka. Jego kondycję fizyczną i psychiczną kształtują geny i środowiska, z których wychodzi, z którymi się styka przez całe swoje życie. Jednym z takich środowisk jest właśnie "dom rodzinny" - miejsce, gdzie spędzał swoje najwcześniejsze lata.
Kuba vel Sylkis 6 na 6 Okej, czyli jeśli tylko rodzicom się uda uchować dziecko od przemocy itp., to ich wychowanie nie ma większego wpływu? A jeśli dziecko pochodzi z patologicznego środowiska? Rodzice (choćby przybrani!) naużywający środków odurzających, bijący swoje dzieci, gwałcący? Popełniający wszystkie możliwe grzechy, na które uczula "psychologia popularna" (jak to było ujęte w artykule)? Traumatyczne przeżycia rozciągające się na co najmniej dłuższy fragment okresu dorastania? Może niedokładnie doczytałem, ale brakuje mi tego w tym artykule - bo obawiam się, że negatywnego wpływu takich doświadczeń (bądź co bądz wychowania) niestety nie da się "przecenić"... Mam na myśli m.in. to, że są to źródła wszelkich psychicznych i emocjonalnych dysfunkcji, problemów z hormonami, endorfinami i tak dalej... że organizm takiej osoby nie funkcjonuje prawidłowo i "naprawienie" szkód może być naprawdę ciężkie (mówiąc delikatnie).
Lengyel - Dobre 5 na 5 Mało się u nas mówi o tych sprawach i materiałów w Polsce niewiele. A ten artykuł ujmuje rzecz konkretnie. Czepić się mogę tylko stwierdzenia o identyczności genetycznej bliźniąt jednojajowych - już przed paru laty prof. Esteller ustalił, ze występuja różnice epigenetyczne, ale wtedy nie wiedziano jeszcze nic o mikrochimeryzmie.
Pokazuj komentarze od pierwszego « Wróć do strony Reklama