|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Kościół w Polsce
Deschner do Polaków [1]
Wstęp autora w związku z jego debiutem w Polsce
"Krzyż Pański z Kościołem — seksualizm w historii chrześcijaństwa".
Polska i Polacy, przez stulecia niezłomnie oddani Rzymowi, nie mają „przyjaciela"
bardziej niebezpiecznego nad Watykan, który jest uosobieniem wilka w owczej skórze. I niezależnie
od tego, czy traktuje on Polskę jako bazę wypadową, czy jako bufor, rodzaj cordon
sanitaire zawsze czyni to w służbie swej odwiecznej polityki wschodniej,
której celem głównym jest podporządkowanie sobie rosyjskiej cerkwi prawosławnej.
By ten cel osiągnąć, posługiwał się zarówno sztuczkami dyplomatycznymi jak wojną,
niemieckimi rycerzami zakonnymi, jak też szwedzkimi awanturnikami, groźbami,
szantażem, syrenim śpiewem, oszustwa- mi na gigantyczną skalę raz wespół z carem,
innym razem z nazistami, a ofiarą tych poczynań jakże często padała
Polska — zdradzana przez Rzym i sprzedawana. 1. Tak było w czasie powstania listopadowego w 1830 r.
W 1772 r. w wyniku pierwszego rozbioru Polska utraciła trzydzieści
procent swego terytorium i trzydzieści pięć procent ludności. Drugi rozbiór, dokonany w 1793 r., zredukował ją do niezdolnej do dalszej egzystencji drobiny. Dokonując trzeciego
rozbioru w 1795 r. zbójeckie państwa zwane „mocarstwami zaborczymi" — Rosja, Prusy, Austria — wymazały ją całkowicie z politycznej mapy Europy.
Polacy chcieli jednak niepodległości, chcieli jedności, niezależności i wolności. Dla osiągnięcia tego celu 29 listopada 1830 r. wzniecili powstanie, kierowane
głównie przez szlachtę (nawet młoda hrabianka Plater — wraz z pokojówką jako adiutantem
walczyła na czele jednego z oddziałów powstańczych). Z bronią w ręku stanęło przeciw
ciemiężcom niemało księży i zakonników. W wielu okolicach, zwłaszcza na Litwie i Białorusi,
każdy zamek i każdy klasztor zmieniał się w twierdzę. Obce panowanie potępili nawet niektórzy
biskupi. Ba, przywódcy powstania całkiem świadomie nadawali mu w coraz większym stopniu
charakter „walki o Kościół".
Jednakże poza carem, który zdobyciem Warszawy 7 września 1831 r. krwawo
zdławił ten wolnościowy zryw, okupiony śmiercią dziesiątków tysięcy Polaków, nie było bardziej
zdecydowanego wroga powstania niż papież. Zresztą zarówno carowie jak papieże zazwyczaj
należeli do najzagorzalszych nieprzyjaciół ruchów rewolucyjnych, najfanatyczniejszych
bojowników o regres społeczno-polityczny i europejską restaurację.
Grzegorz XVI (1831-1846) sprawował władzę (podobnie jak arcyreakcyjny
książę Metternich w Wiedniu, któremu — obok zelanti, konserwatystów — zawdzięczał swój
wybór) z pomocą cenzury i policyjnego terroru. Wszelkie przejawy krytycyzmu,
demokracji, liberalizmu były dla niego równoznaczne ze złem; ze zbawieniem kojarzył
najradykalniejszy absolutyzm polityczny. Człowiek ten czuł odrazę nawet do najnowszych
zdobyczy naukowych i osiągnięć technicznych. Mosty wiszące czy koleje żelazne
(w jego oczach: chemius d'enfer) uchodziły w Państwie Kościelnym, jednym z najbardziej zacofanym w Europie, za wyraz rebelii.
Ten zastępca Chrystusa wielokrotnie wzywał na pomoc obce wojska
przeciw mieszkańcom własnej diecezji, zsyłając im (za duże pieniądze, ich pieniądze) wedle jego
własnych, duszpasterskich słów — „Austriaków na kark". Krótko
mówiąc, papież ów, za którego panowania zapełniały się więzienia, mnożyły wyroki
śmierci, który potępiał wolność prasy jako „haniebną" i „odrażającą", a wolność sumienia miał za „obłęd" (deliramentum), otóż ten
kleszy despota w encyklice "Cum primum" z 9 czerwca 1832 r.
potępił również polskie powstanie, usprawiedliwił jego brutalne stłumienie
przez cara, zażądał posłuszeństwa i współpracy katolików z Rosją. Ten zaciekły
wróg wszelkiej wolności wyraził ubolewanie z powodu „nieszczęsnych wydarzeń
ubiegłego roku", a przyczyn powstania polskich mas („ślepe instrumenty")
dopatrzył się w kłamstwie i oszustwie. Tymczasem car, uszczęśliwiony złotymi
myślami płynącymi z Rzymu, ustami swego posła, księcia Gagarina, przekazał mu
słowa najżywszej satysfakcji.
2. Po bezwzględnym stłumieniu dalszych ruchów rewolucyjnych
(w 1846 r. w Galicji, w 1848 r. w Poznaniu) w jęczącym pod rosyjskim knutem Królestwie
Polskim (Polska Kongresowa) dojrzała chęć wyrwania się spod przybierającej coraz groźniejsze
rozmiary polityki rusyfikacji. Wielkie powstanie lat 1863/64 przerodziło się w ponowną próbę zrzucenia carskiego jarzma, przy czym bunt przeniósł się nawet
na obszar Białorusi, wszak Białorusinom, zresztą jak i Ukraińcom, nie powodziło
się bynajmniej lepiej.
I znów w sprawę zaangażowała się część kleru, zwłaszcza niższego, w szczególności także zakonników. I właśnie w kościołach, gdzie niekiedy dochodziło do ciężkich
starć z żołnierzami rosyjskimi, rozbrzmiewał popularny bojowy śpiew „Boże
coś Polskę". Polski ksiądz, Karol Mikoszewski, członek Komitetu Centralnego
Narodowego, człowiek, który szybko rozpoznał zgubną rolę, którą papiestwo odegrało
także podczas tego zrywu, nazwał je (będąc już na emigracji w Genewie) „ucieleśnioną
negacją wolności i sprawiedliwości", „nieszczęściem narodów", „najbardziej reakcyjną
potęgą Europy", czym zresztą jest ono do dnia dzisiejszego — choć i dziś wielu, nie
tylko Polaków, nie zdaje sobie z tego sprawy.
Niewątpliwie od czasu powstania listopadowego w 1830 r. czasy się nieco
zmieniły. W Rzymie sprawował rządy Pius IX (1846-1878) zdaniem hrabiego Hutten-Czapskiego,
głębokiego znawcy papieża, „nieprzyjaciel Rosji" — który niekiedy lawirował,
niekiedy się wahał. I choć być może hrabia i kontrrewolucjonista na papieskim
tronie istotnie był również antyrosyjski, to przecież Pio Nono w żadnym razie
nie był antycarski. Tym bardziej, że także w Państwie Kościelnym dawały
mu się we znaki tendencje narodowo-rewolucyjne. Doszło nawet do próby zamachu
na papieża i jego sekretarza stanu, kardynała Antonellego. Znów zapadł wyrok
śmierci i winnych zesłano na galery. Tak więc mimo kilku słów (pozornej) sympatii,
wyrażonych przez arcypasterza w obliczu nowych burzliwych wydarzeń w Polsce i mimo pewnej rywalizacji między Rosją i Rzymem, który trudną sytuację caratu
próbował oczywiście obrócić na swoją korzyść, rząd rosyjski pragnący ścisłego
współdziałania z kurią papieską, potrafił w końcu dojść z nią do porozumienia. W osobistym liście do cara, Pius IX ostro zganił narodową rebelię katolickiego
kleru. Natomiast sekretarz stanu, kardynał Antonelli, który wedle własnego
świadectwa, „już od lat wiedział o przygotowaniach do powstania w Polsce
Kongresowej" i wiedzę tę „natychmiast przekazał posłowi rosyjskiemu"
(!), pragnął, podobnie jak papież, jak najszybszego zgniecenia powstania. Gdyż — jak w lutym 1863 r. oświadczył posłowi pruskiemu — „nasze interesy
stykają się, ba, są identyczne".
Oczywiście Pius IX protestował, gdy w 1864 r. po zdławieniu powstania
władze carskie zesłały na Sybir ponad czterystu księży katolickich, a także kilku biskupów, a ze stu dziewięćdziesięciu siedmiu klasztorów nakazały zamknąć sto czternaście. Wszakże jakoś
to przebolał. Nieco prześladowań własnych wyznawców jest papiestwu zazwyczaj na rękę. Męczeństwo
podsyca płomień wiary. (Nawet kiedy podczas wojny cumowej w Hiszpanii, prowadzonej
przez Hitlera i Franco, pyry intensywnym wsparciu papiestwa, zamordowano tysiące
księży katolickich podobno cztery tysiące stu osiemdziesięciu czterech — otóż
nawet wtedy papież Pius XI, po wylaniu kilku wymuszonych łez, musiał „z
drugiej strony wykrzyknąć z dumą i w słodkiej radości, która Nas unosi… Jest
to potężny pokaz chrześcijańskiej i duszpasterskiej cnoty, czynów bohaterskich i męczeństwa… Jakże w porę przychodzi wasza pokuta w sensie Opatrzności…")
Tym bowiem, co koniec końców decyduje, nie jest Bóg czy Biblia, ani
jakiekolwiek słowo pisane pozostawione przez świętych i najświętszych Ojców Kościoła. Nie,
jedyne, co się liczy naprawdę — to większa korzyść (major utilitas)! I właśnie z tego powodu Pius IX był przeciwny powstaniu polskiemu lat 1863/64.
Jeszcze podczas Tajnego Konsystorza w dniu 28 kwietnia 1866 r. wyznał: „Tera2
jak i wcześniej wyrażamy zdecydowaną dezaprobatę wobec rebelii. W szczególności
napominamy duchowieństwo, by z odrazą odrzuciło od siebie bezbożne zasady rewolucyjne.
Wzywamy je do poddania się zwierzchności i okazywania jej posłuszeństwa we wszystkim,
co nie jest sprzeczne z prawami Boga i jego świętego Kościoła…"
Żaden gangster w dziejach świata nie jest dostatecznie zły i okrutny,
by strona katolicka czuła się zwolniona od współdziałania z nim, jeśli wedle kryteriów
Watykanu, służy to interesom papiestwa ! Następca Piusa XI, papież Pius XII umacniał morale
milionów żołnierzy niemieckich, służących w armiach Hitlera, słowami: „Złożyliście
przysięgę, musicie być posłuszni…"
Jak się zdaje również poczynania Hitlera nie były sprzeczne „z prawami Boga i jego świętego Kościoła…" Jak bowiem inaczej można go było tak entuzjastycznie
popierać (są setki przykładów tego poparcia) przez wszystkie lata jego strasznej
dyktatury ? Nie tylko w Rzymie i w Niemczech !
I znów kosztem Polski!
3. Współwinną największej tragedii w długiej i bolesnej historii tego
kraju od samego początku była kuria przez swą politykę intensywnego popierania Hitlera — jak zresztą wszystkich innych reżimów faszystowskich w Europie!
Na rok przed wybuchem wojny Rzym spowodował zmianę obsady biskupstwa
gdańskiego. Biskupem Gdańska został Carl Maria Splett, hierarcha współpracujący z gestapo,
człowiek, który z jednej strony modlił się o błogosławieństwo Boże dla Hitlera i wzywał wiernych, by oni również zanosili modły za Führera, który kazał bić w dzwony i wywieszać sztandary, z drugiej zaś nakazał usunąć z kościołów wszystkie
polskie napisy, zakazał spowiedzi w języku polskim i usunął polskich księży.
Co prawda Watykan niechętnie patrzył na Polskę (czy raczej polski Kościół) w rękach antyklerykalnych nazistów, jednakże oczekiwał, i bynajmniej się w tym
nie zawiódł, napaści Hitlera na Związek Sowiecki. Dla „większej korzyści"
chciał za tę cenę poświęcić w razie konieczności Polskę — i Poświęcił ,ją.
Pius XII, największy wspólnik faszystów (i człowiek wielkich interesów,
który pozostawił po sobie majątek prywatny wartości osiemdziesięciu milionów marek w złocie i dewizach) próbował iść Hitlerowi na rękę wszędzie, gdzie tylko się dało.
Latem 1939 r, nuncjusz Cortesi, za pośrednictwem prezydenta Mościckiego i pułkownika Becka, sugerował polskiej prasie, by pisząc o Rzeszy Niemieckiej przyjmowała
ton umiarkowany. Również kuria wielokrotnie zalecała „rozsądek i umiarkowanie
wobec Niemiec". Cortesi podejmował także próby skłonienia Warszawy do
ustępstw w sprawie Gdańska. Zresztą nawet sam Pius XII doradzał, by wyjść Niemcom
naprzeciw i odstąpić im Gdańsk wraz z korytarzem. A gdy ambasador francuski
ze swej strony prosił o publiczną wypowiedź za Polską, monsignore Tardini,
późniejszy sekretarz stanu Jana XXIII zauważył: „Jego ¦wiątobliwość uważa,
że to byłoby za wiele…" Gdy 1 września ambasador brytyjski przy Watykanie
zaproponował, by papież wyraził ubolewanie, że mimo jego apeli o pokój, rząd
niemiecki wciągnął świat w wojnę, sekretarz stanu kardynał Maglione, odrzucił
tę propozycję jako mieszanie się do polityki międzynarodowej — jak gdyby papiestwo
nie mieszało się do niej stale, od czasu jak w ogóle istnieje i jak czyni to
po dziś dzień ! I niestety nie z korzyścią dla świata. A gdy Hitler (podobnie
jak Mussolini, jak niegdyś Lenin, wsparty wielką ilością pieniędzy pochodzących
także z USA) rozpętał największą z dotychczasowych wojen, kuria wyraziła wprawdzie
ubolewanie z powodu losu Polski, jednakże agresji jako takiej nie potępiła.
OSSERVATORE ROMANO pisał natomiast: „Dwa cywilizowane narody rozpoczynają
wojnę…", jakby to również Polska zaczynała tę wojnę !
1 2 Dalej..
« Kościół w Polsce (Publikacja: 16-05-2002 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 100 |
|