|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Społeczeństwo Czym jest wspólnota? [1] Autor tekstu: Piotr Jaskółka
Odnalezienie definicji wspólnoty to zadanie niezwykle trudne. Im bardziej
przecież dowolną wspólnotę uporządkujemy, ubierzemy w słowa czy liczby,
przedstawimy zgromadzone informacje, tym bardziej niedoskonale opiszemy coś
statycznego, raczej organizację, tracąc z oczu zjawisko. Stworzymy wówczas
zdjęcie żywego organizmu bez uchwycenia zmian i wzajemnego wpływu poszczególnych
jego elementów. Bez uchwycenia pierwiastka czy sił, które wprawiają go w życie.
Dla zewnętrznego obserwatora uchwycenie go może być wręcz niemożliwe. Z drugiej strony może być tak, że wszyscy jesteśmy uczestnikami jakichś
wspólnot. W rodzinie — jeśli tę uznamy za wspólnotę — uczucie miłości, szacunku,
wychowanie, wspólne podejmowanie wyzwań i każdy inny aspekt życia przypisać
skłonni jesteśmy właśnie jej, a nie wspólnocie w ogólności. Jak to oddzielić,
jak określić te elementy, które są właściwe wspólnocie jako takiej?
Czy wyłącznie obiektywne czynniki mogą zostać wzięte pod uwagę w sytuacji, kiedy
budulcem wspólnoty są pojedynczy ludzie z całym wachlarzem możliwych emocji,
postaw, zachowań i uwarunkowań a sama wspólnota ma być odpowiedzią także na ich
indywidualne i różne potrzeby? Wydaje się, że do zaistnienia wspólnoty potrzeba
czegoś więcej, niż tylko sumy poszczególnych jej elementów. Musi zaistnieć jakaś
reakcja między tymi elementami. To właśnie ta tajemnicza reakcja moim zdaniem
może być istotą wspólnoty i ją przede wszystkim pragnę uchwycić, o niej pomyśleć i jak tylko będę potrafił — opisać.
Jednym ze sposobów na odkrycie i zbadanie tej reakcji wydaje się
przeanalizowanie istniejących obecnie i w przeszłości wspólnot a następnie
odszukanie części wspólnej, która mogłaby stanowić opis zachodzącego zjawiska i podstawę do zdefiniowania wspólnoty w ogóle. To byłoby możliwe jedynie
wówczas, gdybyśmy przyjęli jakieś kryterium, jakąś definicję wspólnoty, lub
mieli te wspólnoty z całą pewnością dane. Bylibyśmy więc i tak skazani na
początkowe założenia. Tego rodzaju podejście to w świetle tematu niniejszego
artykułu raczej ciąg dalszy — aby badać wspólnoty należy najpierw odpowiedzieć
na pytanie czym jest wspólnota, jaka jest jej istota. We wszystkich tego rodzaju
badaniach od odpowiedzi na to pytanie przez autora badań będą zależały dalsze
ich efekty.
Tymczasem ze wspólnotami, jeśli te wciąż istnieją w formie dostępnej każdemu
człowiekowi, mamy szansę zetknąć się na co dzień. Od zawsze ludzie łączyli się w grupy, realizowali wspólne cele, współpracowali. Żyli wspólnie.
„Człowiek jest z natury stworzony do życia w państwie"
pisał Arystoteles w Polityce, wspominając jednocześnie, że
„każde państwo jest pewną wspólnotą".
„Anim z drzewa nie wyrósł, anim ze skały wyskoczył, tylko z ludzi"
mówił Sokrates za Homerem. Wydawać by się mogło, że powszechne występowanie
zjawiska wspólnoty czy choćby popularność samego słowa implikuje istnienie
jakiegoś rozumienia czy też przedrozumienia tego pojęcia. Wspólnota jaką mam
nadzieję odnaleźć jest (bo być musi) praktyczna. Łatwo jednak można przekonać
się, że jest zupełnie inaczej. Zdajemy się wołać o wspólnotę, ale niekoniecznie
wiemy o co wołamy.
Intuicyjne rozumienie wspólnoty albo zupełnie nie istnieje, albo sprowadza się
do skojarzeń z religią, rodziną, narodem, polityką, czy lakonicznych opisów,
nazywania każdego współdziałania wspólnotą. I chociaż dla takich wypowiedzi może
istnieć uzasadnienie, które w wielu przypadkach może być wystarczające,
dostrzegam tu pewne niebezpieczeństwo. Mamy prawo do własnych, potocznych
definicji tym bardziej, że inne, bardziej rozbudowane mogą wydawać się
niepotrzebne. Jeśli wspólnota jest zjawiskiem, którego można doświadczać, to
ewentualne opisy czy jej definicje — jeśli w ten sposób poszukiwać będziemy
wskazówek — znajdą swój wyraz w światopoglądzie, a ten może być nieścisły i wystarczy, że dla danej jednostki będą one miały sens:
„nie sposób mówić o światopoglądzie w kategoriach teoretycznych prawdy lub
fałszu.". Z tego samego powodu wielu z nas może doświadczać wspólnoty, uczestniczyć w niej
jednocześnie nie do końca zdając sobie z tego sprawę, bo to nie od jej
pojmowania zależeć może jej istnienie. Sam także tego doświadczyłem. Wielu
innych może jej potrzebować, nie będąc świadomym tej potrzeby. Jeśli jednak
spróbujemy znaleźć definicję wspólnoty odnosząc się do innego bytu, jeśli
zdefiniujemy wspólnotę odnosząc się np. do rodziny, religii, państwa czy czegoś
jeszcze innego, to wraz z utratą przez te byty wspólnotowego charakteru — czego
ocenić przy takim podejściu nie sposób — posługiwać się będziemy fałszywym
pojęciem czy wyobrażeniem. Nie unikniemy pomieszania porządków. I tak właśnie
często się dzieje.
Nie doszukiwałbym się szczególnych przyczyn zaniedbania pojęcia i zjawiska
wspólnoty. Wydaje mi się że raczej zapomnieliśmy o tym, jak wielkie może ona
mieć znaczenie, jest to negatywny i uboczny efekt zorganizowanej działalności
człowieka, naszej przedsiębiorczości i dążenia do formalizacji. Wspólnoty
przekształciliśmy w organizacje, a te próbujemy wciąż udoskonalać, czasami ponad
miarę, tracąc z oczu ich niektóre niezwykle ważne ich funkcje. Wspólnoty
wydawały się niepotrzebne, nieprofesjonalne, były krokiem na drodze postępu ale
nie celem. Mogły być niezauważane, niedocenione. Ze względu na ich właściwości
trudno nimi kierować, trudno wykorzystać prawdziwą wspólnotę w określonym celu
innym niż ten, dla którego powstała. Można by rzec, że one nie były i nie są
dziełem człowieka. Są zjawiskami, które mogą zaistnieć w odpowiednich warunkach.
Ponieważ zjawiska te nie podlegają naszej bezpośredniej kontroli często
wybieramy w ich miejsce organizacje. Bez właściwego zdefiniowania wspólnoty,
punktu odniesienia, wzorca bardzo łatwo było nam niepostrzeżenie oddalić się od
niej, być może po raz pierwszy na taką skalę w całej naszej historii. Odrzucając
nieosiągalny (i jak się okazuje niedookreślony) ideał, zastąpiliśmy go osiągalną
dla nas organizacją. Twór organizacyjny, możliwy do powołania bezpośrednio przez
człowieka spowodował, że porzuciliśmy także konieczność dbania o całość procesu
formowania się wspólnoty. Oddaliliśmy się od niej, a kiedy sobie o niej
przypominamy staramy się ją zdefiniować na podstawie tych odległych od wspólnoty
bytów.
Pojęcie wspólnoty od zawsze było i wciąż jest nadużywane czy też, jeśli przyjąć
proponowaną definicję, używane niewłaściwie. Jako wspólnoty określają się twory,
które nimi być nie muszą. Rzeczywiste wspólnoty mogły przestać nimi być, często w wyniku naturalnych procesów. Jeśli więc rozpoczniemy poznanie od słowa
„wspólnota" i treści, które ze sobą niesie lub niosło, także ryzykujemy. Treści
te mogły powstać przecież w oparciu o byt, który wspólnotą nie jest. Jeśli
zaryzykujemy takie podejście, możemy zbadać to, co ze wspólnotą nie ma — poza
samą nazwą — nic wspólnego.
Definicja wspólnoty
Obserwacje, zarówno domniemanych i rzeczywistych wspólnot, problemów, z którymi
się borykają ale także własne doświadczenia i zdobyte informacje doprowadziły
mnie do następującej definicji:
Istotą wspólnoty są powstające dzięki wspólnej aktywności trwałe relacje
pomiędzy jej równoprawnymi i dobrowolnymi uczestnikami. Poziome relacje stanowią
spoiwo wspólnoty i nie mogłyby istnieć, gdyby jej uczestnicy nie przyjęli
właściwych w danej wspólnocie postaw korzystnych z punktu widzenia wspólnego
dobra i wspólnego celu. Postawy te mogą początkowo zostać przyjęte w wyniku
dostosowania się jednostki do określonych, tradycyjnych zasad panujących we
wspólnocie, ale wypracowana w efekcie postawa stanowi wartość dla człowieka i przenosi się na inne obszary życia, i to z niej wynika dalsze przestrzeganie
zasad i służba na rzecz wspólnoty.
Elementy tej definicji dadzą się odnaleźć w innych próbach charakterystyki
wspólnot, które przytoczę we fragmentach. Przyjęcie powyższej optyki otwiera,
jak się wydaje, zupełnie nowe możliwości odczytania znanych tekstów:
"Najpierw tedy konieczną jest rzeczą, aby łączyły się ze sobą istoty, które bez
siebie istnieć nie mogą, a więc żeńska i męska w celu płodzenia; [...] Z obu tych
wspólnot powstaje tedy najpierw dom, czyli rodzina. Słusznie też powiedział w swym poemacie Hezjod: dom przede wszystkim i żonę, i wołu pług ciągnącego,
bo u ludzi ubogich wół zastępuje niewolnika. Domem, czyli rodziną jest zatem z natury istniejąca wspólnota, utrzymująca się trwale dla codziennego współżycia;
członków jej Charondas zowie „towarzyszami stołu", zaś Epimenides z Krety
„towarzyszami ogniska".
Pierwsza wspólnota większej ilości rodzin dla zaspokojenia potrzeb wychodzących
poza dzień bieżący, stanowi gminę wiejską. [...] Pełna w końcu wspólnota,
stworzona z większej ilości gmin wiejskich, która niejako już osiągnęła kres
wszechstronnej samowystarczalności, jest państwem; powstaje ono dla umożliwienia
życia, a istnieje, aby życie było dobre. Każde państwo powstaje zatem na drodze
naturalnego rozwoju, podobnie jak i pierwsze wspólnoty. Jest bowiem celem, do
którego one zmierzają, natura zaś jest właśnie osiągnięciem celu. Właściwość
bowiem, jaką każdy twór osiąga u kresu procesu swego powstawania, nazywamy jego
naturą. [...] Okazuje się z tego, że państwo należy do tworów natury, że człowiek
jest z natury stworzony do życia w państwie."
„Do czasu przyjścia wiary byliśmy poddani pod straż Prawa i trzymani w zamknięciu aż do objawienia się wiary. Tym sposobem Prawo stało się dla nas
wychowawcą, [który miał prowadzić] ku Chrystusowi, abyśmy z wiary uzyskali
usprawiedliwienie. Gdy jednak wiara nadeszła, już nie jesteśmy poddani
wychowawcy. Wszyscy bowiem dzięki tej wierze jesteście synami Bożymi — w Chrystusie Jezusie. Bo wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie,
przyoblekliście się w Chrystusa. Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już
niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy
bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie".
„Clark cytuje definicję Simpsona: "Zasadniczo jest ona (wspólnota) kompleksem
uwarunkowanych emocji, które jednostka odczuwa w stosunku do otaczającego
świata, kolegów… Podstawowe korzenie wspólnoty tkwią w istotach ludzkich, w ich uczuciach, sentymentach, reakcjach". Barrie Newman z kolei pisze:
"Zasadniczo termin wspólnota odnosi się i zawiera wszystkie te postaci związków,
które charakteryzują się w wysokim stopniu osobistą intymnością, głębokością,
moralnym zobowiązaniem, społeczną zwartością i trwaniem w czasie. Wspólnota
opiera się na człowieku jako całości, a nie rozważanym w tej lub innej roli,
granej oddzielnie w społecznym porządku"121. Termin wspólnota — podsumowuje B.
Newman — opisuje więc powiązania między ludźmi, którzy są związanymi ze sobą
jako pełne, społeczne osoby a nie ze względu na specyficzne role,
zainteresowania, czy kontakty.
1 2 Dalej..
« Społeczeństwo (Publikacja: 25-11-2016 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10064 |
|