|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Doktryny polityczne i prawne
W obronie państwa minimum [3] Autor tekstu: Paweł Leszczyński
W innym razie, 50% nie zrozumie tekstu w żadnym z tygodników, 22% stanie się
żarliwymi obrońcami Pani Profesor, 22% będzie z niej dworować, a 1% wołać na
pustyni o rozsądek. I żeby była jasność, ani obrona bohaterki publikacji nie
jest dowodem konserwatyzmu, ani atak na nią świadectwem liberalizmu. To po
prostu 2 odcienie etatyzmu, z których jeden jest tradycjonalistyczno — religijny
, a drugi laicko — postępowy. Wolność zaś leży zupełnie z boku tego sporu. Nieco
poważniejszym, acz również dość groteskowym elementem krajowej debaty publicznej
jest kształt i permanentny kryzys Telewizji Publicznej. Ma być ona
niedofinansowana, pozbawiona misji, upolityczniona etc. To instytucja, która jak
żadna inna po każdych kolejnych wyborach jest „zawłaszczana" i tak dziwnie się
składa, że o zawłaszczenie zawsze oskarża rząd aktualna opozycja. Telewizja
publiczna to bowiem w istocie telewizja państwowa, uczestnicząca w bardzo
bezpośredniej formie w bieżącym sporze politycznym. To doskonały przykład
instytucji, która mając teoretycznie służyć obywatelom poprzez dostarczanie im
najbardziej wiarygodnych informacji, rozrywki na przyzwoitym poziomie oraz
prezentować ofertę edukacyjną czy kulturalną, jest poddana wpływom nawet nie
tyle politycznym, co partyjnym i środowiskowym. To niestety wyklucza jakąkolwiek
partycypację obywatelską w projektowaniu konstrukcji publicznego tylko z nazwy
nadawcy. Dlatego trzeba zapytać, czy w dobie internetu istnienie telewizji
opłacanej z podatków obywateli ma jeszcze sens? Czy z punktu widzenia
racjonalności ekonomicznej nie jest to jedna z tych instytucji, które spokojnie
można uznać za niekonieczne? Czy pełne urynkowienie mediów rzeczywiście
uniemożliwia równowagę opinii? Brak odważnych decyzji w tej sferze zaowocuje
kontynuacją jałowych sporów polityków o to, kto bardziej upolitycznił media
publiczne, komu wysługują się dziennikarze, czy media mają być narodowe czy też
nie (cokolwiek to znaczy), czy mogą przynosić straty nawet wtedy gdy nie
realizują misji (cokolwiek to znaczy), etc. Dlatego naciski na polityków w celu
wytrącenia im narzędzia uprawiania propagandy politycznej kosztem społeczeństwa
uważam za zasadne i potrzebne, także jeśli chodzi o likwidację bezsensownego
tematu zastępczego, niepotrzebnie angażującego opinię publiczną.
Najpoważniejszym i najmniej zabawnym spośród dobranych problemów jest jakość
rodzimego systemu podatkowego. Ponieważ politycy mają pełną swobodę w proponowaniu i wdrażaniu kolejnych „niezbędnych" wydatków, to logicznym tego
następstwem jest łapczywe poszukiwanie pokrycia budżetowego tychże. Miejsce
Polski w międzynarodowych rankingach porównawczych (jak choćby Paying Taxes) nie
jest jednak świadectwem dobrej jakości tej strategii. Odwołując się do tworzonej
rokrocznie przez Fundację Republikańską „Mapy wydatków państwa" w roku 2015
całościowe wydatki wyniosły ponad 744 miliardy złotych, z czego emerytury i renty pochłonęły ponad 236 miliardów (prawie 32%), zdrowie 79 miliardów (prawie
11%), edukacja 68 miliardów (9%), infrastruktura 67 miliardów (9%). Co ciekawe,
wydatki na pomoc społeczną (45 miliardów, ponad 6% wszystkich wydatków) ponad
dwukrotnie przewyższyły środki przeznaczane na naukę i szkolnictwo wyższe (21
miliardów, niespełna 3%). Co jest przyczyną tak monstrualnych kwot idących na
poszczególne sfery? Przede wszystkim taki sposób organizacji i zarządzania nimi,
który w większości z nich stawia państwo faktycznie w roli monopolisty, a co
najmniej gracza realnie utrudniającego funkcjonowanie inicjatywom prywatnym. Nie
doszukamy się jednak w głównym nurcie debaty publicznej zbyt wielu głosów
nawołujących do weryfikacji, a następnie ograniczenia ponoszonych przez państwo,
częściowo z kieszeni obywateli, a częściowo na kredyt wzięty w ich imieniu, za
to bez ich zgody i świadomości, wydatków. Mowa oczywiście jest o ich
racjonalizacji, lepszym i sprawniejszym zarządzaniu, odchudzeniu czapy
biurokratycznej i tym podobnej kosmetyce, wynikającej z inspiracji teoriami w stylu New Public Management. Szalenie mało jest jednak głosów prawdziwie
racjonalnych, które oprócz ograniczenia marnotrawstwa proponują spojrzenie
prawdzie w oczy i uświadomienie sobie, że długotrwałe życie na ogromny kredyt
(tegoroczny deficyt budżetowy to 59 miliardów złotych, dług publiczny sięga
biliona złotych), zwłaszcza w momencie konieczności zmian strukturalnych
gospodarki i uruchomieniu motorów wzrostu, a także zapaści demograficznej
skutkującej niekorzystnymi proporcjami zatrudnionych a tymi, którzy nie pracują,
spowodują katastrofę, która za kilkanaście, może kilkadziesiąt lat spadnie na
barki coraz mniej licznej populacji młodych ludzi w Polsce. Stąd konieczność
radykalnego uproszczenia i obniżenia podatków. Czy da się to zrobić bez
uszczerbku na jakości edukacji, służby zdrowia czy wojska? Bez wątpienia, jeżeli
państwo zrezygnuje z bycia właścicielem całej infrastruktury oraz roli
pracodawcy wszystkich pracowników tych i innych sfer, a także dopuści mechanizmy
konkurencji na wszystkich szczeblach zarządzania tymi wielkimi systemami.
Szerzej o tej kwestii będę pisał w 2 części rozważań.
Biorąc pod uwagę kiepską sterowność współczesnych państw, ich ewidentne
przeciążenie ilością zadań, brak kompetencji do zarządzania poszczególnymi
sektorami życia obywateli, a także utrudnioną w związku z tym działalność
państwa tam, gdzie jest ona bezsprzecznie pożądana, powrót do intelektualnych
korzeni państwa — minimum oraz odświeżenie i uwspółcześnienie tej koncepcji jawi
mi się jako nieunikniony. Alternatywami są ekspansja populizmu, który ma swoje
źródło m.in. właśnie w rozbudzonych apetytach ludu albo ciągłe poprawianie tego,
co wymaga radykalnej zmiany. Pierwsza opcja być może przyspiesza katastrofę, ale
druga uczyni ją boleśniejszą.
1 2 3
« Doktryny polityczne i prawne (Publikacja: 18-12-2016 )
Paweł LeszczyńskiPochodzi z Radomia, od 2010 w Warszawie. Absolwent studiów licencjackich w zakresie socjologii na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz magisterskich z zarządzania w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, student nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 2012-2014 Prezes oddziału warszawskiego stowarzyszenia Studenci dla Rzeczypospolitej, zaś w latach 2014-2016 Prezes Zarządu Głównego tej organizacji, od 2016 Przewodniczący Komisji Rewizyjnej stowarzyszenia. Od lutego 2016 w Gabinecie Politycznym Ministra Energii. Sympatyk demokratycznej centroprawicy oraz idei umiarkowanie konserwatywnych i liberalnych. Liczba tekstów na portalu: 7 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Polska między liberalizmem klasycznym a totalitarnym | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10072 |
|