|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » Ekologia i ekozofia
Ekologia selektywna Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Europejskie media grzmią obecnie o nietypowo wysokim
stężeniu promieniotwórczego jodu-131 w Europie w przeciągu ostatnich tygodni, z najwyższym poziomem w Polsce, gdzie stężenie jest nawet 10 razy wyższe niż w innych krajach w których zanotowano nietypowe pojawienie się tych
promieniotwórczych chmur.
Media, które zwykły nas straszyć wymysłami o nagle
objawionym smogu czy benzo(a)pirenie, tym razem publikują materiały zgodnie
uspokajające: radioaktywne chmury są niegroźne dla zdrowia. Tym niemniej armia
USA wysłała do Europy samolot
WC-135
„nuclear sniffer", który ma zbadać o co chodzi z tym promieniotwórczym jodem i skąd się on pojawił.
Internetowi detektywi przerabiają dwie hipotezy: Rosja coś
kombinuje lub gdzieś w Europie miał miejsce niezgłoszony wyciek z elektrowni
atomowej.
W ostatnich latach tego rodzaju wydarzeń było trochę.
Podobne wielkości promieniotwórczego jodu pojawiły się w polskim powietrzu w październiku i listopadzie 2011. Państwowa Agencja Atomistyki (PAA)
oznajmiła
wówczas, że może to być wina awarii elektrowni atomowej w Pakistanie.
Okazało
się jednak, że zawinił przemysł radiofarmaceutyczny pod Budapesztem, który
przyniósł radioaktywną chmurę w ośmiu krajach środkowej Europy.
Dokładnie takie samo zjawisko miało miejsce w
styczniu
2012, kiedy w różnych miastach Polski PAA odnotowała od 1 do 11 µBq/m3
jodu-131. Tym razem nie podano jednak źródła wycieku/emisji.
Być może nie ma to wielkiego sensu.
Według
antyatomowej organizacji CRIIRAD, wiele instalacji w Europie i sąsiadujących
krajach ma zgody na emitowanie jodu-131 do atmosfery: dotyczy to tak elektrowni
atomowych, jak i reaktorów izotopowych, medycyny nuklearnej itd. Skoro zatem
promieniotwórczy jod pojawia się w atmosferze w różnych cyklach produkcyjnych,
zatem jego okresowe pojawianie się na urządzeniach rejestrujących zagrożenia
radiologiczne wynika przede wszystkim z okoliczności pogodowych oraz stosowania
coraz lepszych instrumentów pomiarowych.
Na to właśnie
wskazał
francuski instytut IRSN: związane jest to z temperaturową stratyfikacją
atmosfery, czyli z pojawiającymi się w zimie zjawiskami tzw. inwersji
temperaturowej, która w czwartym tygodniu stycznia powodowała w Europie
Zachodniej epizody zanieczyszczeń cząsteczkami PM2,5 oraz PM10, czyli tzw. smog.
Jod w naszym organizmie ma znaczenie przede wszystkim dla
tarczycy, która jest swoistą
gąbką jodową:
do normalnego funkcjonowania potrzebuje jodu. W środowisku jodu nie ma w nadmiarze, więc tarczyca skrupulatnie chłonie i akumuluje ten, który się pojawi.
Na poziomie chemicznym jod zwykły (stabilny, czyli jod-127) jest taki sam jak
promieniotwórczy jod-131, zatem jest on dla tarczycy takim samym pożywieniem,
przy czym wchłanianie jodu-131 przez hormon tarczycy wiąże z jego szybkim
rozpadem i wydzieleniem wysokoenergetycznego promieniowania jonizującego, które
uszkadza tkanki tarczycy oraz powoduje napromieniowanie reszty ciała.
Napromieniowanie tarczycy powodować może zrakowacenia tarczycy, a DNA w pozostałych częściach ciała może powodować uszkodzenie DNA, co prowadzi do
odziedziczalnych mutacji genetycznych, a także zrakowaceń. Leczenie takiego raka
tarczycy polega na zaaplikowaniu dużej porcji promieniotwórczego jodu-131, która
zabija tkanki tarczycy. By zapobiec negatywnym oddziaływaniom promieniotwórczego
jodu należałoby zatem dbać o to, by tarczycowa gąbka była nasączona jodem
stabilnym. W sposób bardziej naturalny są przeciw temu zabezpieczeni ludzie o diecie bogatej w jod stabilny, czyli w szczególności w ryby i owoce morza. W Polsce zaczęto temu przeciwdziałać poprzez jodowanie soli od 1997.
Być może warto szczególnie wzbogacić dietę w ryby w okresie
kiedy jesteśmy narażeni na większe oddziaływanie promieniotwórczego jodu, czyli
zwłaszcza wtedy kiedy zalega smog. Z publikowanych informacji autorytatywnych
wynika, że obecna chmura promieniotwórcza nie stanowi żadnego zagrożenia dla
zdrowia.
Gdybyśmy jednak do promieniotwórczej chmury nad Polską
przykładali tę samą miarę co do smogu (włącznie z pseudonaukowymi szacunkami o tym, że „z powodu smogu umiera w Polsce 44 tys. osób"), to można by wykreować co
najmniej taką samą psychozę.
Najpierw można by zauważyć, że zjawisko to
najprawdopodobniej jest efektem rosnących zanieczyszczeń farmaceutycznych
naszego środowiska. W przeszłości podobne zjawisko okazało się właśnie związane z produkcją farmaceutyków. Skażenia promieniotwórcze powietrza są jedynie
niewielką częścią rosnącego zanieczyszczenia farmaceutycznego środowiska. Dane
pokazują, że polskie środowisko, zwłaszcza wody, należy do najbardziej
zanieczyszczonych farmaceutycznie w Europie.
Dlaczegóż to dziennikarze wobec ewidentnych faktów nie
urządzają jednak regularnych debat o problemie ekologii farmaceutycznej? Dlatego
zapewne, że producenci węgla nie potrzebują reklam w mediach. Mówiąc inaczej:
nasze media siedzą po uszy w kieszeni koncernów farmaceutycznych. Tymczasem
dynamika tych zagrożeń powinna skłaniać do smagania przede wszystkim przemysłu
farmaceutycznego a nie węglowego: zanieczyszczenia związane z węglem i smogiem
stale i regularnie maleją (np. zanieczyszczenie najgorszym pyłem PM2,5 od roku
1990 zostało zmniejszone
o połowę: z 45 mikrogramów na m3 do 24; w Polsce zanieczyszczenia te maleją,
podczas kiedy w innych krajach, np. na Węgrzech czy we Włoszech mają tendencję
wzrostową). Tymczasem zanieczyszczenia farmaceutyczne nie maleją, lecz rosną.
Dalej, jeśli owe chmury promieniotwórcze są zupełnie dla zdrowia niegroźne to
dlaczego armia amerykańska w związku z tym wydarzeniem wysyła samolot tropiący?
Jeśli jest tak, jak podaje CRIIRAD, że różne instalacje jądrowe, zarówno
energetyczne, jak i medyczne mogą emitować niewielkie ilości promieniotwórczego
jodu w swoich cyklach produkcyjnych, to najbardziej racjonalnym wyjaśnieniem
pojawienia się takiej chmury jest zimowa inwersja temperaturowa atmosfery.
Chmura taka nie jest więc novum w ostatnich latach, ale „jądrowy węszyciel"
amerykańskiej armii to spora nowość.
I na tych dwóch faktach można by rozpętać w mediach fobię analogiczną do tej
antysmogowej.
Temat smogu został przez media całkowicie zdeformowany: wykreowano bowiem
wrażenie jakby się coś bardzo pogarszało, nasilało, podczas kiedy rzeczywistość
jest dokładnie odwrotna: powinno się mówić, że problem zanieczyszczeń powietrza
sukcesywnie coraz bardziej maleje, że od upadku PRL znacznie się już zmniejszył,
że obecna nagonka ma wyraźnie lobbingowy charakter wojny zielonych ludzików
przeciwko energetyce węglowej.
Nie jest prawdą, że w tym roku problem się powiększył. Jedyne z czym mieliśmy do
czynienia to z nieco ostrzejszą zimą, która spowodowała większe zjawiska
inwersji temperaturowej. Co ciekawe, na marginesach wyjaśniano skąd w tym roku
nieco większy smog, tyle że nie przebijało się to do dyskusji, np. pod koniec
stycznia w
TVN
Meteo podawano: „Ogromna inwersja temperatury nad Polską. Winny wyż, który
sprzyja trującemu smogowi". Inwersja temperatury to zjawisko zimowe, które
polega na tworzeniu czapy ciepła, która blokuje oczyszczanie powietrza. Pod
koniec stycznia inwersja była faktycznie olbrzymia: na szczycie Śnieżki były +2 st. C, zaś kilometr niżej w Jeleniej Górze -17 st. C! W normalnych warunkach to na
szczytach gór jest zimno, zaś na dole ciepło. Inwersja polega na tym, że mamy
zamianę, która generuje nam smog. I nasz obecny smog wziął się z tego, że w styczniu była rekordowa inwersja temperaturowa.
Dlaczego Kraków jest najbardziej zasmogowanym polskim miastem a nie np.
katowickie centrum węglowe czy bełchatowskie centrum energetyki węglowej? Ano
dlatego, że smog to nie jest kwestia węgla, ale ukształtowania terenu i warunków
atmosferycznych. Kraków jest bardziej zasmogowany niż Katowice czy Bełchatów
ponieważ położony
jest w obniżeniu nad brzegami Wisły w otoczeniu wzniesień Bramy Krakowskiej i Pogórza Zachodniobeskidzkiego. I dokładnie analogiczna odpowiedź dotyczy całej
Polski, której Kraków jest, można powiedzieć, miarodajną próbką. Polska jest
najbardziej zanieczyszczona powietrznie nie dlatego, że ma energetykę węglową,
ale dlatego, że leży na europejskiej równinie gdzie spotykają zachodnie wiatry ze
wschodnimi masami powietrza. Jak wyjaśnić to, że Polska ma obecnie znacznie
więcej promieniotwórczego jodu niż inne kraje Europy? Na łamach Gazety Wyborczej
Prof. Andrzej Strupczewski z Narodowego Centrum Badań Jądrowych wyjaśnia,
że może to wynikać z tego, że zachodnie wiatry nawiały do Polski jakiś wyciek z Europy Zachodniej. Jako alternatywne wyjaśnienie profesor podaje nawianie czegoś
ze wschodu przez wiatry wschodnie. Strupczewski wyklucza, że źródłem owego jodu
jest Polska. A zatem dopuszczalna jest wersja zanieczyszczenia w której Polska
jest najbardziej zanieczyszczona, ale to nie Polska jest źródłem owego
zanieczyszczenia, lecz zachodni lub wschodni przemysł! Po prostu Polska jest jak
Kraków: dużo różnych rzeczy się tutaj kumuluje.
Zdumiewające jest to, że największy jod promieniotwórczy wyjaśnia się w Polsce
czynnikami zewnętrznymi, lecz np. za największy w Europie benzo(a)piren czy smog
wini się jedynie źródła krajowe. Tylko dlatego, że jesteśmy najbardziej węglowym
krajem Europy? Najbardziej węglowym krajem świata jest RPA, której energetyka w 93% opiera się na węglu (Polska w 87%). Tymczasem pod względem zanieczyszczeń
smogowym pyłem PM2,5 RPA lokuje się poniżej afrykańskiej średniej.
Smog nad Nową Rudą, 2017, Wikimedia
Niniejszy tekst nie forsuje tezy, że jakość powietrza w Polsce nie stanowi
żadnego problemu. Stanowi, choć główną barierą dla jego rozwiązania nie jest
brak woli władzy czy społeczeństwa a główną jego przyczyną nie jest polski
węgiel, na co wykreowali go medialni szarlatani. Uparta próba oczyszczania
polskiego powietrza poprzez sankcje unijne szybciej doprowadzi do dekompozycji
UE niż polskiego smogu. Jedyną sensowną drogą oczyszczenia polskiego środowiska z zanieczyszczeń i podniesienia jego jakości to dalszy rozwój gospodarczy kraju.
Rozwój gospodarczy polegający na budowie bardzo silnej (czyli taniej) polskiej
energetyki pomoże zniwelować problem ze smogiem. Jeśli zaś idzie o zagrożenia
dla środowiska, zdrowia ludzi i zwierząt, to zagrożenia ze strony przemysłu
farmaceutycznego są poważniejsze niż ze strony przemysłu węglowego. Dopóki
jednak nie mamy mediów wolnych od finansowania przez koncerny farmaceutyczne,
problem ten będzie jedynie na marginesach debaty publicznej w Polsce.
« Ekologia i ekozofia (Publikacja: 22-02-2017 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10090 |
|