Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.011.389 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 14 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Wolność nie istnieje na zewnątrz, wolność istnieje tylko wewnątrz człowieka"
 Państwo i polityka » Ekonomia, gospodarka, biznes

Wschodnie darmozjady i zachodni gapowicze [1]
Autor tekstu:

Odbyła się właśnie Prasowa Akademia Pieniądza XXI organizowana przez państwo polskie, na której bardzo ładnie opowiadano o tzw. problemie gapowicza:

Konsumpcja dóbr publicznych jest nierywalizacyjna i nie da się z niej nikogo wykluczyć. Czy jeśli obywatel nie będzie chciał ponosić wydatków na obronę narodową, to podczas wojny nie zostanie objęty ochroną? Jeśli nie można nikogo wykluczyć z konsumpcji takiego dobra, to trudno jest również skłonić ludzi do wnoszenia za nie opłat, dlatego prywatne rynki nie są zainteresowane ich produkcją. Dlatego jedynie państwo może wymusić płatność za tego rodzaju dobra i w ten sposób zdobyć środki na ich produkcję.

Z punktu widzenia przedsiębiorcy sfinansowanie budowy oraz eksploatacji latarni morskiej, to spadek stawek ubezpieczeniowych za transport, czyli realne korzyści. Co więcej wszyscy pozostali inwestorzy działający na obszarze tego akwenu też z tego skorzystają. Tego typu zjawisko nazywane jest w ekonomii „efektem gapowicza". Wszyscy, którzy korzystają z dóbr w zakresie wychodzącym poza ich udział w kosztach wytworzenia danego dobra są gapowiczami. Głosy na temat tego, że państwo jest niepotrzebne w procesie tworzenia dóbr publicznych, są utopijne. Skomplikowana struktura społeczeństwa nie pozwoli na to, żeby się skrzyknąć pewną grupą ludzi i wybudować autostradę czy latarnie. Pokusa zostania gapowiczem będzie ogromna, dlatego potrzebne jest państwo.

Efekt gapowicza to pojęcie zachodniej ekonomii (ang. free rider problem). Osoby, które korzystają z dóbr publicznych, ale nie płacą za nie, nazywamy gapowiczami. Gdy zbyt wiele osób będzie uchylać się od płacenia za dobra publiczne, może dojść do takiej sytuacji, że tych dóbr nie starczy dla wszystkich.


Zachodni gapowicze

Od kilku dni w polskim internecie chodzi bajka o tym jak to niemieccy milionerzy w obawie przed muzułmańskimi uchodźcami masowo uciekają na Węgry. Dane opierają się na badaniach New World Wealth zgodnie z którymi w 2016 roku 4 tys. milionerów opuściło Niemcy, wobec 1 tys. w roku 2015. Pewna ich część (jaka, nie wiadomo) przeniosła się na Węgry. Pewna ich część opowiada, że przyczyną są imigranci. Choć nie można wykluczyć, że są faktycznie takie jednostkowe przypadki, że milionerzy mają dość imigrantów, ale są to zjawiska zupełnie marginalne, podawane w uzasadnieniu tylko jako pretekst dla żyjącego tym problemem społeczeństwa.

Milionerzy nie mają żadnych powodów obawiać się imigrantów, ponieważ się z nimi nie stykają. Mieszkają w zamkniętych osiedlach, poruszają się prywatnym transportem, gdzie nie mają do czynienia z imigrantami ani z zagrożeniem terrorystycznym. Imigranci to jest wyłączny problem klas niższych, które z nimi współżyją i konkurują na rynku pracy.

Eksodusy milionerów zawsze mają podłoże finansowe. Najwięcej milionerów ucieka z Francji: w 2016 roku 12 tys., w 2015 -10 tys. Francja to jednak przypadek szczególny, bo główną siłą polityczną są tam związki zawodowe. Francja musiała uchwalić podatek solidarnościowy, milionerzy płacą stawki kilkudziesięcioprocentowe, więc uciekają za granicę. W efekcie podatku we Francji wzrośnie liczba „zagranicznych inwestorów". Tego rodzaju podatki są generalnie pozbawione sensu. Miałyby sens może wtedy, gdyby był zakaz przyjmowania zagranicznych inwestycji, ale tego rodzaju zakazu nie da się uchwalić w Unii.

Jest to jeden z przejawów problemu gapowicza, ponieważ przedsiębiorcy zarabiający na rynku danego kraju, lecz nie płacący w nim podatków, korzystają przecież z całej krajowej infrastruktury publicznej, korzystają z pracowników wykształconych na koszt publiczny.



Jeszcze częstszym powodem eksodusu milionerów jest sytuacja, kiedy nie tyle nie chcą płacić wielkich podatków, co nie chcą płacić takich samych podatków jak mali. Wbrew bowiem powszechnie formalnym progresywnym systemom podatkowym, normą w naszym parakapitalizmie jest sytuacja, że im kto większy tym płaci mniejsze podatki. Wprowadzanie podatków liniowych, przeciwko którym wrzeszczą lewicowcy, jest często niwelowaniem systemów progresywnych, które są realnie degresywnymi (przez skomplikowanie oraz ulgi dające duże możliwości „optymalizacyjne"). Poza stawkami podatkowymi, wokół których skupia się główna uwaga społeczna, jest także pojęcie podatków realnych lub efektywnych. I tutaj normą jest, że wielcy płacą podatki kilkuprocentowe. Jeśli koncern płaci efektywnie 10%, to uważa się, iż jest to już przyzwoita wielkość. Mali z kolei przedsiębiorcy płacą podatki znacznie wyższe.

W polskim przypadku ci najdrobniejsi, w związku z dużym zryczałtowanym ZUSem, realne podatki mają nawet ok. 45%. A bywa że i więcej. W tej sytuacji mamy do czynienia z eksodusem małych firm, które przenoszą się za granicę, do szarej strefy bądź idą w kierat rezygnując z przedsiębiorstwa na rzecz umowy o pracę, zwłaszcza związanej z wyjazdem zagranicznym. Wysokie efektywne opodatkowanie małych przedsiębiorców jest niewątpliwie zjawiskiem bardzo szkodliwym. Zwłaszcza, że wiąże się to na dodatek z odium nagonki społecznej na przedsiębiorców. Czarną robotę odwala tutaj co bardziej „ideowa lewica", która celuje w tego rodzaju nagonce. Neokolonialny i degresywny system panujący w Polsce sprawia, że niewielcy przedsiębiorcy mają znacznie bardziej pod górkę niż koncerny. Stąd całkiem zrozumiałe jest, że nie są w stanie zaoferować analogicznych warunków pracy, jak ci wielcy. By to się zmieniło, trzeba zmienić cały system. PiS zapowiada tego rodzaju zmianę, zniesienie zryczałtowanego ZUSu. Zobaczymy co z tego wyjdzie, lecz dla rozwoju kraju jest to sprawa fundamentalna.

O ile eksodus małych firm z kraju jest zjawiskiem bardzo negatywnym, o tyle eksodus milionerów — już niekoniecznie. Jeśli nie mamy bowiem do czynienia z przypadkiem analogicznym do Francji, kiedy przesadnie winduje się podatki, to tego rodzaju eksodus jest często przejawem urealniania państwa. Silni lubią państwo tekturowe, bowiem grę rynkową mogą wówczas prowadzić z pozycji swej siły wobec małych, nie muszą bawić się w sprawiedliwość.

Na tej zasadzie mamy duży eksodus milionerów indyjskich - po tym jak neokolonialne państwo z dykty, które tworzyli gandyści, zostało zastąpione przez państwo realne, budowane przez sprawnego gubernatora stanu Gudżarat, Narendę Modiego, o orientacji narodowej. Modi buduje realne państwo, więc czas dla kombinatorów i łapówkarzy jest coraz mniej sposobny. Masowo więc uciekają. W 2015 uciekło z Indii 4 tys. milionerów, w 2016 — już 6 tys. Ale jest to przejaw nie tyle problemów, co wewnętrznej konsolidacji. Miesiąc temu Indie umieściły na orbicie okołoziemskiej jednocześnie 104 satelity. Żadne państwo świata nie dokonało czegoś takiego. Po pierwszym roku urzędowania Modiego Indie były już najszybciej się rozwijającym krajem G20 (7,6% w 2015). Gospodarka indyjska wyprzedziła swoją wielkością Włochy, następnie Francję oraz Wielką Brytanię. Po raz pierwszy od 150 lat! Niektórzy ekonomiści uważają, że w ciągu kilku dekad Indie mogą zostać największą gospodarką świata. Zwłaszcza, gdyby doszło do konfrontacji między USA i Chinami (dziś bardziej prawdopodobny wydaje się konflikt ekonomiczno-polityczny między USA a Rosją i zwłaszcza Niemcami — dla Polski może być to dobra sposobność). Skoro zatem Indie tak dynamicznie się rozwijają, a sam Modi uważany jest za prezydenta bardziej sprzyjającego biznesowi — to jak inaczej można wyjaśnić fakt, że to właśnie za jego rządów mamy dużą falę eksodusu indyjskich milionerów?

Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, eksodus milionerów niemieckich jest pokrewnej natury. Nie jest on oczywiście żadnym lękiem przed imigrantami, lecz przejawem uszczelniania i wzmacniania państwa niemieckiego, które przygotowuje się do konfliktu z USA. Nieprzypadkowo Niemcy miały niedawno po raz pierwszy dodatni wynik budżetowy, jako jedyny kraj euro. Niemcy stają się silniejsze a nie słabsze.

I z drugiej strony, to że ponoć wybierają oni Węgry nie jest jednoznaczne z węgierskim sukcesem. Orban poszedł w przeciwnym kierunku niż Unia nie tyle w tych kwestiach, które głośne są w mediach, co w kwestiach podatkowych. O ile Unia dąży do ograniczania optymalizacji podatkowej i zwiększenia obciążenia rynku finansowego, o tyle Orban poszedł w kierunku quasi raju podatkowego. Walka z neokolonializmem i droga do naprawy systemu jest poprawa sytuacji małych i średnich przedsiębiorstw oraz ograniczenie przewagi wielkich. Orban dał trochę małym i średnim (m.in. 16% podatek liniowy), ale jeszcze więcej dał wielkim. Jego największa ulga w podatkach dotyczyła bowiem tych, które osiągają dochody z opłat licencyjnych. System podatkowy pozwala firmom na Węgrzech zaliczyć do podstawy wymiaru podatku 50 proc. z całkowitych opłat za korzystanie z praw licencyjnych. To one są dziś kołem zamachowym optymalizacji podatkowych. To z nieuczciwymi opłatami licencyjnymi musimy się mierzyć, by ograniczyć drenaż kapitału. Tak jak Czechy drenują dziś małe firmy z Polski, tak Węgry drenują małe firmy z Czech i Słowacji. A teraz jak się okazuje także i w jakiejś mierze milionerów-kombinatorów z Niemiec. Krótkofalowo przyniesie to Węgrom pozytywne rezultaty, ale długofalowo już niekoniecznie.

Idzie bowiem o to, by tak przebudowywać nasze systemy, by:

  • niwelować wyzysk pracownika (który za świadczoną pracę powinien swobodnie móc się utrzymać realizując podstawowe potrzeby życiowe: mieszkanie, rodzina, dzieci, rekreacja);
  • wzmacniać siłę małych i średnich (nie tylko bezwzględną, ale i względną: wobec wielkich);
  • ograniczać potęgę wielkich, bo korumpują oni państwa tak, by gnębiły małych; państwo wzmacniające wielkich tworzy w pewnej mierze sytuację taką, jakby w jednym kraju działało kilka państw: koncerny mają bowiem często potencjały zbliżone do „korporacji politycznych" czyli państw.

Wschodnie pasożyty

W tym miejscu dochodzimy do białoruskich pasożytów, bowiem są to dokładnie te same zagadnienia i problemy o których zachodnie systemy mówią w formie problemu gapowiczów. Okazuje się nie po raz pierwszy, że Polska i Białoruś walczy z tymi samymi problemami. U nas ładnie się ich określa mianem gapowiczów, na Białorusi jest to problem określany bezpośredniej pasożytami. Jest czymś kuriozalnym, że Polska od pewnego czasu broni białoruskich protestów pasożytów, choć sama z tym zjawiskiem ma realny problem i co ważne — o ile dawniej akceptowano go, o tyle dziś zaczyna się to zmieniać. I nie podnoszą tego jedynie państwowcy-etatyści, ale i główny liberał w rządzie PiS, Jarosław Gowin, który dostrzegł duży problem w tym, że nasz system ponosi bardzo duże koszty bezpłatnego edukowania w specjalistycznych zawodach, po czym następnie z owoców pracy wyedukowanych na koszt Polski specjalistów korzysta Wielka Brytania, Niemcy, Norwegia itd. Jest to szczególnie problematyczne w takich zawodach, w których daje się zauważyć deficyty kadr, jak w zawodzie lekarza czy pielęgniarki. To jest nasza wersja problemu „pasożytnictwa" systemowego. Pojawiły się sugestie o możliwości wprowadzenia odpłatności za studia medyczne, obowiązku ich odpracowania w kraju czy jakiejś formy spłaty, ale wygląda na to, że porzucono te pomysły. Trudno jest wprowadzić takie regulacje na rynku na którym obowiązuje swoboda przepływu osób. Tym niemniej problem gapowiczów/pasożytów w Polsce istnieje i przejawia się m.in. w drenażu mózgów przez kraje wyżej rozwinięte. Jest to sytuacja nierównej konkurencji między krajami.


1 2 Dalej..
 Zobacz komentarze (4)..   


« Ekonomia, gospodarka, biznes   (Publikacja: 06-04-2017 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Mariusz Agnosiewicz
Redaktor naczelny Racjonalisty, założyciel PSR, prezes Fundacji Wolnej Myśli. Autor książek Kościół a faszyzm (2009), Heretyckie dziedzictwo Europy (2011), trylogii Kryminalne dzieje papiestwa: Tom I (2011), Tom II (2012), Zapomniane dzieje Polski (2014).
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 952  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 5  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Oceanix. Koreańczycy chcą zbudować pierwsze pływające miasto
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 10103 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365