|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Historia
Śląsk, Polska, Niemcy [2] Autor tekstu: Stanisław Bełza, Ślązaczka
Młoda i niedoświadczona, osadzona na
tronie przy niebycie męzkiego potomka Habsburgów którego z chwilą zejścia ze
świata jej ojca Austrji zabrakło, niepewna jakiem echem w Europie odezwie się
jej głos, nawołujący ludy Austrji do poddania się jej cesarskiej woli, — mogłaż
ona nie być dogodną ofiarą dla poszukującego ofiar na prawo i na lewo jej
północnego sąsiada? To też zaledwo tron swój on zasiadł, w jej stronę wypuścił
wyostrzony dobrze w ogniu swój grot. I bez wypowiedzenia wojny, zasypując ją
komplementami, zapewniając o przyjaźni swojej, jak ryś z zasadzki wpadł ze
zbrojnemi swojemi kohortami na Śląsk, i choć osobiście, jako wódz ich
skompromitował się tchórzostwem i niedołęstwem, w stosunkowo krótkim czasie
zagrabił go jej nieledwie doszczętnie. Kiedy więc w lipcu 1742 roku, zmuszona
niepowodzeniami, drżącą od gniewu i wstrętu ręką podpisać zmuszoną ona została z nim pokój, małą tylko cząstkę tej prowincji zdołała uratować dla państwa
swojego, ustępując mu olbrzymi jej obszar na wyłączną dla parwenjuszowskiego
jego mocarstwa własność.
Dokonał się więc tym sposobem podział
tej piastowskiej dzielnicy, rozczłonkowane zostało to co właściwie od zarania
dziejów żyło w łączności, — a pierwszem co najboleśniej dotkniętem przez to
zostało, była jeśli nie na całym jej obszarze to na znacznej przecież onej
części, jej polskość. Ta przedewszystkiem w najboleśniejszy sposób uczuła
podziału tego wpływ. Koszta zaboru Śląska rabusiowskiego opłaciła, że się tak
wyrażę, z własnej szkatuły. Kto zna historję Prus, ich metody, by tuczyć się
obcem ciałem, wchłaniać w organizm swój, wszystko organizmowi temu obce, nie
zadziwi się, że tak się stało.
Szatańskie dzieło, by zatrzeć na
Śląsku to co nie niemieckiem w nim w chwili przyłączenia go do Prus było,
rozpoczęło się nieledwie z chwilą, gdy ostatni żołnierz austryjacki opuścił tę
prowincję. Wielki król i mąż stanu, którego moralność polegała na tem, że
„zwracał młyn, ale kradł prowincje", instynktem grabieży wyczuł, że aby utrzymać w ręku to, co ręka obcemu wydarła, potrzeba zetrzeć z tego wyróżniające je
odrębne piętno. A że to piętno było przeważnie polskiem (skrawków morawskich na
Raciborskiem Zaodrzu nie brał on niemal w rachubę), przeto polskości Śląska
wypowiedział walkę na śmierć i życie. I przy pomocy nauczycieli ludowych,
urzędników swoich i księży rzucił jej rękawicę, gniotąc ją gdzie tylko mógł i wpychając na etat mowy wymierającej.
Dzieje niekrwawe, ale od krwawych
niemniej okrutne tej z nią walki, zapoczątkowanej przez tego bezwzględnego
człowieka, z dokładnością całą spisane jeszcze nie zostały, kryją się dotąd, że
użyję tych słów poety „w ziemi cieniach", aby przecież o potworności jej i grozie dać czytelnikowi pojęcie wystarczy gdy powiem, iż niezależnie od
założenia wkrótce po zajęciu Śląska niemieckich kolonij na całem jego polskiem
południu, zabrano się planowo do szczepienia w umysły dzieci niemieckości po
szkołach początkowych, do kasowania nabożeństw polskich po zborach luterańskich
na Śląsku Średnim i Dolnym, do masowego nasyłania na parafje katolickie ze
zniemczonego Wrocławia, księży nie władających albo wcale mową polską, albo
mówiących nią w sposób urągający wprost jej wspaniałości. A jakby i tego było
jeszcze mało, spadkobierców majątków włościańskich i pragnących zawrzeć śluby
małżeńskie nie dopuszczano do ojcowizn i do ołtarza, o ile nie wykazali się jaką
taką przynajmniej znajomością mowy, którą (warto to zaznaczyć z naciskiem)
zdobywca Śląska w codziennych życiowych stosunkach wcale się nie posługiwał, i którą nawet pisząc a zapewne i myśląc po francusku demonstracyjnie, jako
barbarzyńską pogardzał.
Takim więc gościńcem szedł ten, który
Śląsk rozczłonkował i niemal cały włączył do swoich dzierżaw, gdy go więc w kilkadziesiąt lat potem nie stało, następcy jego nie pozostali bez cennego
drogowskazu. I szli w kierunku w którym on ich zwracał, z systematycznością
niepowstrzymywaną nigdy niczem; wprzęgając w wóz swój miażdżący wszystko co
obcem niemieckości na Śląsku było, wszystkie żywioły świeckie i duchowne
uzależnione od centralnej ich władzy w Berlinie mobilizując do zgniecenia nie
ich ducha. Mogliż więc przy środkach jakiemi rozporządzali, przy bezwładności
ówczesnej całej Polski rozciąganej na łożu Prokrusta przez tyranów tronujących
nad Newą i ich sojuszników i współwinnych zbrodni rozbioru naszego kraju
dzierżących władzę nad Dunajem i Szpreją kołami swego woza nie zmiażdżyć
znacznej części tego co na Śląsku odrębnem było i odrębnem życiem chciało żyć?
Jakoż to zmiażdżyli, polskość pchnęli znów ku wschodowi, zatarli charakter nasz
już nie w miastach takich naprzykład jak Olawa i Wrocław, ale w okolicach nawet tych miast. I gdy z zewnątrz od nas nie szedł
ku Śląskowi prąd krzepiący i odżywiający, prąd niszczycielski od ich strony, ku
naszej niepowetowanej szkodzie robił codziennie tam niemal swoje. Że jednak nie
zrobił wszystkiego, że w połowie ubiegłego stulecia potknął się o potężne
„wstręty na drodze", i stanął, a w wielu nawet miejscowościach cofnął się ku
źródłu z którego wyszedł, — owoc to błogosławionej pracy opatrznościowych kilku
zaledwie ludzi, którzy niby słaby biblijny Dawid wyzwali do walki na śmierć i życie potężnego Goliata i jeśli nie powalili go na ziemię i nie starli w proch,
wytrącili mu przecież niszczycielską broń z ręki, chroniąc lud, który nad
wszystko umiłowali, od druzgocącej jego siły.
*
Powyższy tekst jest fragmentem książki Stanisław Bełza, Śląsk polski,
Wydawnictwo Biblioteka Dzieł Wyborowych, Warszawa, Poznań 1920. Poniżej jako
uzupełnienie wpis z bloga Słowo Ślązaczki o swojej małej
Ojczyźnie dotyczący zmiany nazwisk śląskich z polskich na niemieckie i z
niemieckich na polskie.
Zniekształcanie polskich nazwisk
W książce:
Kronika miasta i powiatu Tarnowskie Góry.
Najstarsze dzieje Śląska ziemi Bytomsko -
Tarnogórskiej.
Dzieje pierwszego górnictwa w Polsce,
którą napisał Jan
Nowak, księgarz
tarnogórski w roku 1927 i którą zadedykował:
Jaśnie Wielmożnemu Panu Prezydentowi
Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej
Ignacemu Mościckiemu
poświęca
Jan Nowak
obywatel Tarnowskich Gór,
Wolnego Miasta Górniczego,
na stronie 94 znajduje się podrozdział pt.:
Zniekształcanie polskich nazwisk, gdzie autor napisał — oddaję mu głos:
"W
naszem mieście (tj.
Na Śląsku w Tarnowskich Górach/Tarnowitz/ — przyp. Ślązaczka),
odbyła się dnia 10 listopada 1743 roku rejestracja mieszkańców przez pruskich
komisarzy i od tego czasu zaczyna się
głównie przekręcanie i zniekształcenie pisowni polskich nazwisk.
Przytaczam n.p. nazwisko
Stefański; widziałem czarno na
białem własnoręczny podpis w bezbłędnej pisowni, lecz na tej samej karcie zapis
pruskiego urzędnika w sposób najordynarniejszy
"Stephainsky", więc jednym zamachem w pięknem polskiem nazwisku aż pięć błędów. Nie koniec na tem: w dalszym ciągu
protokółu już zmienił całe nazwisko i pisze już całkiem krótko
"Stephan".
Tak z Polaka powstał Niemiec.
Niektóre polskie nazwiska przekręcano do niezapoznania n.p. zamiast
Szedoń napisał urzędnik
Schädler, zamiast
Rajczyk zaś
Reitzig i samowolnie przechrzcił
Polaków na „rodowitych Niemców". Nazwiskom kończącym się na „a" lub "ek",
chętnie dodawano końcowkę „e" lub "ke", przez co powstały nazwiska o brzmieniu
niemieckiem, n.p. Hanke, Kloske, Koske, Benke, Wanke, Kolitschke, Gurike i.t.d. Wypadków
takich można na setki wyliczyć".
Tyle tarnogórski księgarz pan Jan Nowak...
Tak… Przykłady rzeczywiście można by
mnożyć...
Opowiadał mi kiedyś pewien staruszek, że w czasach „hitlerowskich" było podobnie. Ludzie na Śląsku byli zmuszani do zmiany
nazwiska, jeśli w nazwisku był chociaż cień, iskierka, zalążek polskości. Tak
było w jego przypadku. Jako rodowity Ślązak posiadał śląskie nazwisko, które
brzmiało: Furgoł. Nieślązaków
informuję, że po śląsku „furgać" znaczy fruwać, latać. Kazano mu to nazwisko
zmienić na niemieckie, gdyż Niemcy uważali je za polskie. Nie chciał, bo to
rodowe, po ojcu, ale zmusili go i zmienili na Fliegler (niem. Flieger- samolot,
fliegen — latać). Kiedy go poznałam, nazywał się znowu Furgoł — po wojnie
natychmiast zmienił nazwisko na prawdziwe, rodowe, jego zdaniem — na polskie,
choć ja sądzę, że Polacy nie wiedzą, że Furgoł, to polskie
nazwisko, a hitlerowcy wiedzieli...
Zdaję sobie sprawę, że przeciwnicy polskości
Śląska i zniemczonych nazwisk na Śląsku będą próbowali mnie zakrzyczeć swoimi
racjami, że tak samo działo się po II wojnie światowej tylko w drugą stronę...
Ślązaków zmuszano do zmiany imion, z niemieckich na polskie oraz nazwisk. To
wszystko prawda. Ale nie do końca...
Władza w Polsce po II wojnie światowej nie była polską władzą, a sowiecką, przyniesioną
na ruskich bagnetach, zdalnie z Moskwy sterowaną i wykonywaną przez ruskie
matrioszki i komunistycznych, prymitywnych zdrajców. A Polska i Polacy do dzisiaj niesłuszne noszą piętno i odpowiedzialność za
tamte czasy i zmusza się ich by posypali głowy popiołem między innymi za:
- powojenne obozy na Śląsku dla Ślązaków
- za powojenną wywózkę Ślązaków na Sybir
- za „nieludzkie warunki" powojennego
przesiedlania Niemców za Odrę
- za „Akcję Wisła"
- za „pogrom kielecki"
- za powojenną zmianę imion i nazwisk na
Śląsku
- i za wiele innych...
A moim zdaniem,
Polacy są narodem bardzo tolerancyjnym, szczególnie w stosunku do mniejszości narodowych. Może
są to echa dawnej wielokulturowej i tolerancyjnej I Rzeczypospolitej? Chyba
tak… W żadnym kraju aż tak bardzo nie pielęgnuje się i nie dogadza swoim
mniejszościom jak w Polsce (vide odwrotności — na Litwie, Ukrainie — w stosunku
do Polaków, czy Niemców — do Serbołużyczan).
Z czego to wynika? Moim zdaniem z nadmiernej
tolerancji i niedoceniania, niedoszacowania własnego państwa i lekceważenia
zagrożeń z tego płynących.
Ale wracając do tematu głównego:
10 listopada 1945 roku Krajowa Rada Narodowa
wydała dekret o zmianie i ustalaniu imion i nazwisk. Dekret zezwalał na zmianę
imienia i nazwiska m.in. w wypadku posługiwania się w okresie od 1 września 1939
do 9 maja 1945 roku innym nazwiskiem niż rodowe (...) gdy wnioskodawca używał
innego nazwiska celem uchronienia się przed aktami gwałtu najeźdźcy niemieckiego
lub jego popleczników.
Osoby pragnące pozostać przy nazwisku
przybranym w czasie okupacji, musiały złożyć odpowiedni wniosek do 31 grudnia
1947 roku. Dekret stwarzał również możliwość zmiany imienia i nazwiska, jeżeli
miały one brzmienie niepolskie. Dekret został zastąpiony ustawą z dnia 15
listopada 1956 roku, w której pozostawiono zapis o zmianie niepolsko brzmiących
nazwisk.
1 2 3 Dalej..
« Historia (Publikacja: 13-04-2017 )
Stanisław Bełza Ur. 1849, zm. 1929. Adwokat, pisarz, podróżnik i działacz kulturalny na Śląsku. W 1921 założył Towarzystwo Narodowo-Kulturalnej Pracy dla Górnego Śląska oraz Biblioteki im. Melanii Parczewskiej w ówczesnej Królewskiej Hucie (dziś Chorzów). 2 maja 1923 został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Liczba tekstów na portalu: 2 Pokaż inne teksty autora Poprzedni tekst autora: Fenomen odrodzenia polskiego Śląska | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10107 |
|