|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Kościół i polityka
Narodowy katolicyzm a chrześcijaństwo [3] Autor tekstu: Paweł Leszczyński
"Mistyk
powrócił z pustyni.
Opowiedz nam -
pytali go z przejęciem — jaki jest Bóg?
Ale jak miałby
wyrazić słowami to, czego doświadczył w głębi swego serca? Czyż można Prawdę
zamknąć w słowach? W końcu przekazał im formułę — niedokładną oczywiście i niepełną — w nadziei, że ktoś z nich będzie mógł spróbować i dzięki niej
osobiście doświadczyć tego, czego on doświadczył. Ci zaś nauczyli się formuły i zrobili z niej tekst święty. I narzucili ją wszystkim, jakby chodziło o dogmat.
Postarali się wręcz o to, by rozpowszechnić ją w obcych krajach. A niektórzy
nawet oddali za nią swe życie. Mistyk się zasmucił. Być może byłoby lepiej,
gdyby nic nie powiedział." "Turysta rzekł
do przewodnika:
-
Ma Pan
rację, że czuje się pan dumny ze swego miasta. To, co wywarło na mnie
szczególne wrażenie, to liczba kościołów tutaj. Z pewnością tutejsi ludzie
muszą bardzo kochać Boga.
-
No cóż -
odparł cynicznie przewodnik — być może kochają Boga, ale nie ma
najmniejszych wątpliwości, że się wzajemnie śmiertelnie nienawidzą."
De Mello
konkluduje, że przypomina mu to dziewczynkę, którą zapytano, kto to są poganie.
Odpowiedziała: „Poganie to ludzie, którzy nie kłócą się z przyczyn religijnych."
"Tego dnia mowa
Mistrza ograniczyła się tylko do jednego enigmatycznego zdania. Uśmiechnął się
tylko ironicznie i rzekł:
-
Całe moje
działanie tutaj, to siedzenie na brzegu i sprzedawanie wody z rzeki."
Pierwsza
opowiastka traktuje o poszukiwaniu drogi, a w zasadzie Drogi. Tego poszukiwania
nie da się zamknąć w nakazach, zakazach, prawdach wiary, literalnie rozumianych
wskazówkach. Skoro każdy człowiek jest inny, to czyż można tę inność unifikować?
Brak refleksji, pytań i wątpliwości stępia intelekt i stępia serce. Gotowe
formuły to przepis na ideologię, która jest obliczona na gusty masowego odbiorcy i terroryzowanie go piekłem, wiecznym potępieniem albo niechęcią ze strony
proboszcza. To jest skuteczna metoda na etapie katechezy wczesnoszkolnej, im
człowiek bardziej samodzielny i dojrzały, tym bardziej ten gmach trzeszczy w szwach. To zapewne nie przypadek, że młodzi ludzie w dużej mierze odchodzą od
Kościoła. Zrzucanie winy na sekularyzację, światowe trendy, powszechne opluwanie
katolicyzmu to wygodne wymówki, ale czy nie warto zadać sobie pytanie, jak w sytuacji bardzo często kuriozalnego i autorytarnego przekazu oczekiwać tego, by
pozostawali oni we wspólnocie? Pisząc o odchodzeniu od Kościoła celowo nie
pisałem o odchodzeniu od wiary czy duchowości, bo to wbrew temu, co próbuje się
często twierdzić, nie są pojęcia tożsame. Wedle badań społecznych,
zdeklarowanych ateistów jest wciąż maksymalnie kilkanaście procent, praktyki
religijne (regularne) są udziałem ok. 40%, a więc jeszcze kilkadziesiąt zostaje w odwodzie. Można przyjąć, że pozbawieni „busoli moralnej" kościoła świętego
ludzie masowo wpadają w nałogi, stają się płatnymi mordercami, nihilistami i generalnie są dla społeczeństwa straceni. Tylko, że takie twierdzenie nie
wytrzymuje starcia z rzeczywistością… Czy zatem uprawnione jest, by
bezustannie twierdzić, że katolicyzm jest zapisany w DNA polskości? To nie tylko
nietrafne i niepełne opisanie stanu rzeczy, ale także niebezpieczne, bo takie
lokalizowanie religijności odbiera istotę chrześcijaństwu, w którego centrum nie
znajdują się sprawy tego czy innego narodu. Jezus nie deklamował poezji
patriotycznej, a że w jego czasach nie istniało coś takiego jak świadomość
narodowa? No właśnie… W drugiej anegdotce przedstawiony jest dysonans między
twardym podejściem do religii, jej zewnętrznych atrybutów, ikon, symboli,
obyczajów etc. w kontrze do istoty, którą przecież w dużo większym stopniu niż
pobożność jest pokojowe współistnienie wszystkich dzieci Bożych (tak,
niezależnie od rasy, płci i niezależnie od wszystkiego). W jednym z fragmentów
Biblii można przeczytać przecież, że „Jeśli
twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją." Jeśli zatem religia
jest powodem nieszczęścia, to może jest to zła religia? Budownictwo sakralne
bywa efektowne, ale koniec końców to tylko kupa cegieł. Gotowy do zburzenia i odbudowania w trzy dni świątyni jerozolimskiej Jezus budził odrazę
tradycjonalistów. Dzisiejsi nieudolni religijni tradycjonaliści próbują
zakonserwować coś, co w swoim założeniu jest radykalne czy wręcz rewolucyjne
(choć niekoniecznie w tym znaczeniu rewolucji, które jako pierwsze przychodzi
nam na myśl). Podobnie z wzorami postępowania. Dlaczego obrona utartych
schematów ma być spójna z chrześcijaństwem? Trzeci fragmencik to idealna
metafora ludu wiernego, zapatrzonego w swoich pasterzy, depozytariuszy monopolu
na prawdę. Fakt, że myśląc „Kościół", w Polsce przychodzi na myśl przede
wszystkim kler, czyli hierarchia jest sam w sobie świadectwem, jak pewien system
religijny jest ułożony. A jest on z pewnością oparty na założeniu nierównowagi
poszczególnych członków wspólnoty. Dlatego ci, którzy siedząc na brzegu rzeki,
sprzedają wodę, mają w zasłanianiu rzeki ułatwione zadanie. I dlatego iluzja
wygrywa ze szczęściem, którego się boimy i które jawi się jako zakazany owoc,
będąc w rzeczywistości tym, do czego chrześcijańska filozofia miłości służy.
Dla racjonalistów podjęty przeze mnie temat jest łatwy i niełatwy zarazem.
Łatwy, bo okładanie kijem i demaskowanie wypaczeń oraz absurdów narodowego
katolicyzmu jest zadaniem tyleż wdzięcznym, co dziecinnie prostym. Niełatwy, bo
przywołanie w tym miejscu koncepcji zbliżonej do Agape, obecnej przecież w Nowym
Testamencie — nieco komplikuje sprawę. Niezależnie od stanowiska czytelników w przedmiotowej sprawie, pragnę wyrazić nadzieję, że uniwersalizm (choćby w postaci personalizmu) będzie w polskim dyskursie religijnym triumfował nad
dusznym i przaśnym partykularyzmem, wiara skutecznie ucieknie przed
upolitycznieniem, zaś szczęście skruszy iluzję. Niech malownicze, ale
destrukcyjne w swej naturze „Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska
jest Polską, a Polak Polakiem" definicje odejdą w niepamięć, bo przecież nikt
nigdy nie powiedział, że droga do raju wiedzie przez polskie piekiełko. Nieważne
bowiem, czy wierzymy w cokolwiek czy w nic. Ważne, żebyśmy potrafili dobrze ze
sobą żyć. Czyż to nie najszlachetniejszy z ziemskich celów?
1 2 3
« Kościół i polityka (Publikacja: 16-04-2017 )
Paweł LeszczyńskiPochodzi z Radomia, od 2010 w Warszawie. Absolwent studiów licencjackich w zakresie socjologii na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz magisterskich z zarządzania w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, student nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 2012-2014 Prezes oddziału warszawskiego stowarzyszenia Studenci dla Rzeczypospolitej, zaś w latach 2014-2016 Prezes Zarządu Głównego tej organizacji, od 2016 Przewodniczący Komisji Rewizyjnej stowarzyszenia. Od lutego 2016 w Gabinecie Politycznym Ministra Energii. Sympatyk demokratycznej centroprawicy oraz idei umiarkowanie konserwatywnych i liberalnych. Liczba tekstów na portalu: 7 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Polska między liberalizmem klasycznym a totalitarnym | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10108 |
|