« Ludzie, cytaty Duterte. Antyklerykał na czele bastionu katolickiego Autor tekstu: Norman Tabor
„Gdy byłem nastolatkiem, trafiłem do
więzienia. Bójka tu, bójka tam… mając 16 lat zabiłem człowieka. Podczas bójki,
pchnąłem go nożem. Miałem 16 lat. Tylko dlatego, że spojrzeliśmy się na siebie".
Słowa te wypowiedział filipiński
prezydent Rodrigo Roa Duterte w listopadzie 2017 roku. Już wcześniej
populistyczny polityk przechwalał się dokonanymi przez siebie morderstwami. W grudniu 2016 roku polityk przyznał się do zastrzelenia domniemanego przestępcy,
do zabójstwa miało dojść, gdy Rody sprawował urząd burmistrza miasta Davao. Jak
się okazuje życiorys krewkiego prezydenta zawiera więcej grzeszków śmiertelnych i tych lżejszych...
Wikimedia
Dobre maniery i staranne wykształcenie
Przyszły mąż stanu urodził się 28 marca 1945 roku w prowincjonalnym mieście
Maasin. Po dziadku od strony matki Rodrigo odziedziczył chińskie korzenie. Jako
dziecko miał dobre wzorce — jego ojciec Vicente G. Duterte był prawnikiem, matka
Soledad nauczycielką. Rodzina Duterte parała się polityką: Vincente był m.in.
burmistrzem Danao i gubernatorem prowincji, wujek Ramon i kuzyn Ronald byli
burmistrzami Cebu. Rodzinę Dutertów więzy krwi łączyły z politycznymi klanami
Durano i Almendra. Rodrigo chcąc pójść w ślady ojca dostał się na studia
prawnicze na Uniwersytecie San Beda. Przyszły prawnik jako nastolatek miał już
na koncie morderstwo, pobyt w ciupie i dwukrotne wyrzucenie ze szkoły za naganne
zachowanie. Także jako żak nie ominęły go problemy, tuż przed obroną pracy
magisterskiej wystrzelił z pistoletu do studenta, który naśmiewał się z jego
chińskiego pochodzenia. Patologiczne zachowania nie wpłynęły jednak na dalszą
edukację Rodrigo, który jako pilny student ukończył studia i rozpoczął pracę w prokuraturze miejskiej w Davao. W 1986 roku Duterte został wybrany burmistrzem
Davao.
Jako mer postanowił wziąć za mordy element patologiczny miasta. Na pierwszy
ogień poszli narkomani, gangsterzy, włóczędzy i kloszardzi. Dostało się także
maoistycznym komunistom (w Filipinach do dziś trwa rebelia lewackiej Nowej Armii
Ludowej). Walcząc ze wszelkimi „odstępcami" posługiwał się metodami znanymi z „Człowieka z blizną". Rody nie straszył miejscowego elementu wymiarem
sprawiedliwości, zamiast tego zaserwował im terror i szwadrony śmierci. W czystkach brał udział sam burmistrz, jak sam przyznał:
-
„jeździłem po ulicach Davao na motocyklu, patrolowałem ulice, ale też szukałem
problemów. Tak naprawdę szukałem konfrontacji, żebym mógł kogoś zabić".
Oprócz walki z kryminalistami i wywrotowcami Duterte podobno ma na sumieniu
m.in. instruktora tańca, czy ekschłopaka swojej córki. Tak przynajmniej twierdzi
niejaki Edgar Matabato podający się za szefa szwadronów śmierci Duterte.
Matabato twierdzi również, że Duterte w trosce o środowisko naturalne, a w szczególności o faunę Filipin nakazał wrzucanie poćwiartowanych ciał na
pożarcie krokodylom. Według byłego oficera policji Arturo Lascanasa siepacze
burmistrza za każde morderstwo mieli otrzymywać kwotę wynoszącą od 20 tys. do 40
tys. pesos (w przeliczeniu od 400 do 2 tys. USD). Działania samozwańczego
Batmana poskutkowały znaczną redukcją procederu kryminalnego w mieście. Nic więc
dziwnego, że startując w 2016 roku w wyborach na prezydenta republiki otrzymał
on 39,01% głosów (ponad 16 milionów głosów).
Wulgarny jak prezydent
Wielu komentatorów porównywało Duterte do Donalda Trumpa. Między oboma panami
jest jednak gigantyczna przepaść. Duterte posługuje się językiem sięgającym
rynsztoku. Ulubionym określeniem Duterte jest słowo „skurwysyn", mąż stanu
stosuje to określenie odnośnie do osób zarówno przez niego znienawidzonych, jak i przez niego uwielbianych. „Skurwysynem" ochrzczeni zostali między innymi
papież Franciszek (któremu oberwało się za zakorkowanie ulic Manili w trakcie
pielgrzymki) i Barack Obama.
Duterte jest pierwszym prezydentem Filipin popierającym prawa mniejszości
seksualnych. Jak prezydent przyznał „sam mógłbym być biseksualny, by mieć
podwójną przyjemność". Rody twierdził także, że w liceum sam zastanawiał się czy
wolałby być chłopakiem czy dziewczyną. Filipiński „Punisher" jako jeden z nielicznych przywódców azjatyckich popiera postulat małżeństw jednopłciowych. Na
spotkaniach z przedstawicielami mniejszości seksualnych śmiało przyznał:
-
„chcę małżeństw dla gejów, musimy zmienić prawo i możemy to zrobić. Jestem za
zalegalizowaniem małżeństw jednopłciowych, ponieważ to zgodne z trendem
dzisiejszych czasów. Jeśli to przyczyni się do waszego szczęścia, da je wam, to
po co się wstrzymywać?"
Tolerancja dla społeczności LGBT nie przeszkodziła mu jednak nazwać ambasadora
USA na Filipinach mianem „gejowskiego skurwysyna". Prezydent z pewnością
tolerancyjny nie jest dla narkomanów i dilerów. Według Human Rights Watch w krucjacie prezydenta przeciwko narkotykom zginęło już ponad 12 tysięcy osób.
Opozycyjny senator Antonio Trillanes twierdzi z kolei, że rząd zabił już ponad
20 tysięcy ludzi. Prezydent oskarżenia obrońców praw człowieka ma gdzieś, według
niego moralność jest reliktem przeszłości. Prezydent z pewnością moralnością nie
grzeszy, czemu kolejny popis dał porównując się do… Adolfa Hitlera. Rody nie
jest również tolerancyjny jeśli chodzi o aborcję, której jest zadeklarowanym
przeciwnikiem.
Domorosły teolog
Niechęć do Kościoła katolickiego i kleru towarzyszyła
przywódcy odkąd był nastolatkiem. Według jego relacji, w wieku 14 lub 15 lat
padł on ofiarą molestowania seksualnego. Sprawcą napaści na młodego Duterte miał
być jezuita Mark Falvey. Wielu krytyków uznało, że wyznanie Duterte jest po
prostu fikcją mającą usprawiedliwić jego antykościelną retorykę. Zmarły w 1975
roku Falvey rzeczywiście okazał się pedofilem. W 2007 roku media ujawniły, że
jezuici zapłacili 16 milionów dolarów odszkodowania ofiarom duchownego.
Co
jakiś czas prezydent krytykuje hierarchów katolickich, a nawet samą religię. W przeszłości Rody zarzucał duchownym korupcję, homoseksualizm i gwałcenie dzieci. W czerwcu tego roku prezydent stwierdził, że Bóg jest „głupim sukinsynem".
Przyczyną werbalnego zamachu na Boga był wywód teologiczny prezydenta, w którym
odniósł się on do biblijnej historii Adama i Ewy, negując przy tym logiczność
działań Stwórcy:
-
„Stworzyłeś coś doskonałego, a potem wymyśliłeś coś innego, co skusi człowieka i zniszczy jego pracę"
W tym samym przemówieniu transmitowanym w filipińskiej telewizji, prezydent
skrytykował koncepcje grzechu pierwotnego: „Jeszcze się nie urodziłeś, a już
na tobie ciąży grzech pierworodny. Co to za religia? Nie mogę tego
zaakceptować".
Po
tych słowach biskupi Filipin wezwali naród do modlitwy. Episkopat Filipin wezwał
katolików do podjęcia trzydniowego postu w dniach 17-19 lipca. W oficjalnym
komunikacie Kościół wezwał do wyproszenia „Bożego miłosierdzia dla tych, którzy
zbluźnili przeciwko Imieniu Bożemu, którzy mówią oszczerstwa i zaświadczają o nieprawdzie oraz za tych którzy dopuszczają się morderstwa lub usprawiedliwiają
je, jako metodę zwalczania przestępczości w kraju".
Jeszcze dalej poszedł biskup Arturo
Bastes, duchowny nazwał prezydenta „szaleńcem" oraz zarzucił mu „dyktatorskie" i „bluźniercze" skłonności. Przypomnieć należy, że ponad 80%
wyspiarskiego kraju jest zadeklarowanymi katolikami. Nic dziwnego, że deklaracje
prezydenta odbiły się negatywnie na słupkach poparcia dla jego osoby.
Obywatele kraju licznie podnosili głosy o odwołanie heretyka z urzędu. Naprzeciw oczekiwaniom wyszedł sam prezydent,
podając nawet warunki swojej dymisji. Polityk uznał, że zrezygnuje jeśli zostaną
mu przedstawione dowody na istnienie Boga. I nie chodziło mu bynajmniej o dowody
natury filozoficznej, a o selfie… ze Stwórcą.
Grzech mizoginizmu
Prezydent antyklerykał jest zadeklarowanym lewicowcem i socjalistą. Z pewnością
nie jest jednak feministą ani rzecznikiem praw kobiet. Całą karierę polityczną
wypowiada komentarze o seksistowskim i antykobiecym wydźwięku. Przygodę z seksizmem zaczął jeszcze jako burmistrz. W sierpniu 1989 roku z więzienia w Davao zbiegło kilkunastu członków gangu Wild Boys of DaPeCol. Zbiedzy porwali 15
protestanckich misjonarzy. Burmistrz wziął udział w negocjacjach z bandytami. W tym czasie gangsterzy wielokrotnie gwałcili, a następnie zamordowali misjonarkę
Jacqueline Hamill. Po latach do mediów wyciekło nagranie, w którym Rody
stwierdził, że śmierć misjonarki była stratą, gdyż przez to nie mógł wziąć
udziału w zbiorowym gwałcie.
Już jako prezydent Duterte przyznał m.in. że woli zatrudniać mężczyzn niż
kobiety. Prezydent uważa, że mężczyźni „mogą przyjąć masę poleceń bez
narzekania". Co prawda w gabinecie ministrów Dutertego jest pięć kobiet (na 20
ministrów), niemniej jednak komentarze polityka zostały krytycznie przyjęte
przez światowe media. Przy innej okazji prezydent zaproponował „42 dziewice"
każdemu turyście, który odwiedzi rządzony przez niego kraj. Parę tygodni temu
prezydent rozzłościł opozycję i środowiska kobiece po tym,
gdy w trakcie wizyty w Seulu pocałował w usta przypadkową, zamężną kobietę.
Jak dalej potoczy się prezydentura niepoczytalnego Duterte nikt nie wie.
73-letni prezydent zdaje się tracić na popularności, filipińska polityka rządzi
się jednak swoimi prawami...
« Ludzie, cytaty (Publikacja: 09-08-2018 Ostatnia zmiana: 11-08-2018)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10227 |