Dzisiejsze zanikanie tego święta w wielu regionach Polski jest najlepszą
ilustracją rozkładu więzi społecznych, triumfem kultu prywatności, którego
pokłosiem jest atomizacja społeczna.
Holi-Dhulandi czyli hinduski
Śmigus-Dyngus
Jeśli
idzie o korzenie naszych świąt wiosennych, to wykazują one duże analogie do
świąt w różnych krajach europejskich, ale przede wszystkim do tradycji
indyjskich, co świadczy o tym, że nasza przedchrześcijańska kultura korzenie ma
indoeuropejskie, czyli sięga czasów tworzenia się wspólnoty indoeuropejskiej,
znacznie głębiej aniżeli pisane świadectwa o tych naszych tradycjach. Naturalnie
posiada ona także liczne paralele z tradycją starożytnej Grecji czy Rzymu, ale
wyciągany w oparciu o to wniosek o tym, że może się ona wywodzić z tych kultur -
pozbawiony jest podstaw.
Gloger
wspomina o Dyngusie w Bengalu: „Anglik Symes w opisie podróży z r. 1796 do
Bengalu i króla Birmanów w Pegu powiada, że Budaizm tamtejszy około 10 kwietnia
obchodzi wesołą trzydniową uroczystością zakończenie starego roku. Drugiego dnia
świąt, Birmanowie mają zwyczaj "obmywania się z grzechów starego roku" przez
oblewanie wzajemne wodą. Nawet wicekról nie jest od tego wolnym a wody leją się
niespodzianie z okien i dachów na głowy przechodniów. W pałacu wice-króla, po
odbytej poważnie ceremonii i oddaleniu się tegoż, goście zostawieni byli na
pastwę 30 panien dworu, które, wpadłszy na salę z konewkami i sikawkami, zaczęły
niemiłosiernie oblewać."
Gawełek
pisze: „Hanusz spowinowaca obyczaj owego oblewania wodą w Wielkanoc ze
skandynawską czcią Thora i z słowiańskiem bóstwem wiosny Pogodą, wykazując
istnienie takiegoż zwyczaju z tąż samą myślą w lndyach i Persyi Kazimierz Szulc
(w rozprawie o ludowych bałwochwalczych uroczystościach) odnosi śmigusy do czci
trackiej Atesa, bóstwa słońca i bogini ziemi Kybeli. Grainert (Studya nad
podaniami) widzi początek zwyczaju w pogańskiem święcie Nii, czyli Niwy, żony
Peklenca, witającej na wiosnę ziemię w towarzystwie pachołka swego Dyngusa.
Marcinkowski zastanawia się nad tożsamością śmigusa u nas i nad Gangesem, gdzie
należy do obrzędów świąt wiośnianych, które tam Holi nazywają."
Holi to
najbardziej spektakularne święto indyjskie, najpewniej przedhinduistyczne, gdyż
celebrują je także inne wyznania. Jest to dziś święto dwudniowe analogiczne do
naszej Wielkanocy: związane jest z praktykami ogniowymi oraz wodnymi. Pierwszego
dnia pali się święte ognisko zwane Holika, drugiego dnia, zwanego Dhulandi,
hindusi obrzucają się kolorowym proszkiem i polewają wodą. Także jest to święto
ruchome związane z cyklami księżyca. Zamiast jednak kolorować jajka, kolorują
siebie (malowanie jaj mamy natomiast u zaratusztran). Holi jest wciąż bardzo
żywotne, pomimo że jest znacznie bardziej inwazyjne niż nasz dyngus: po dobrej
zabawie ubranie jest praktycznie do wyrzucenia, zaś kolory pozostają na ciele
nawet przez dwa miesiące (Happy
Holi — Śmigus Dyngus po hindusku).
Pojawiają się zakusy nowoczesnej ekoreligii do zwalczania tego święta, które
atakowane jest zarówno od strony „ochrony środowiska", jak i z pozycji
feministycznych. Nawet w polskiej przestrzeni Wirtualna Polska opublikowała
tekst o „ciemnej stronie Holi", gdzie żali się, że policja nie zwraca uwagi na
to, że w czasie święta zdarza się, że niejedna dziewczyna zostanie
nieprzystojnie dotknięta. Żyjemy dziś w czasach paranoicznych, w których z jednej strony przez naszą cyfrową rzeczywistość swobodnie przewalają się
najbardziej patologiczne porno, a z drugiej obsesyjnie tępi się wszelkie ślady
„molestowania", w efekcie dławimy korzenie naszej kultury. Dyngus, Holi (jak i inne święta wiosenne) to dawne święta płodności, w których pewna gra
męsko-damska wpisana jest w samą, coraz słabiej rozumianą istotę. Wszystkie te
rózgi, jaja, polewanie i zajączki to symbole seksualno-płodnościowe (jakkolwiek
kodują także głębszą symbolikę kosmogoniczną). Słynne „króliczki" Playboya
nawiązują do prastarego symbolu płodności.
Wielkim
nawiązaniem (ok. 1,3 mld wyświetleń na yt) do indyjskiego dyngusa jest utwór
grupy Coldplay. Oficerowie politycznej poprawności z Guardiana
obłożyli go anatemą pod zarzutem
„kulturowego zawłaszczenia imperialnej kultury białych". W rzeczywistości „Hymn
for the Weekend" wykonany został z udziałem czarnoskórej Beyoncé i ma niebanalny
tekst, więc warto go polecić:
Kondycja kulturowa Europy
Jest
czymś paradoksalnym, że dziś na Zachodzie coraz większą karierę robi hinduskie
święto Holi, które szeroko weszło do zachodniej popkultury, choć przecież cały
Zachód, jak i przede wszystkim Słowiańszczyzna mają własne analogiczne święta
wielkanocne, które w swoim mainstreamie zostały wprawdzie mocno zredukowane,
lecz w różnych regionach są równie barwne i bogate. Widzę w tym zjawisko
całkowicie naturalne. Otóż owe wiosenne święta są w kręgu indoeuropejskim
wielkim kultem życia w jego prokreacyjnej sile. Owa siła zachowana jest właśnie w Indiach, gdzie Holi jest niezwykle żywotne. Podczas kiedy w Europie prokreacja
zeszła poniżej zastępowalności pokoleń, czyli par excellence dominuje
cywilizacja śmierci — Europa wymiera. Oderwanie od własnych kodów płodnościowych
jest jedynie symptomem tej słabości.
Opisywanie
przedchrześcijańskich korzeni współczesnych świąt nie ma na celu żadnej ich
dekonstrukcji czy demistyfikacji ani nie ma też służyć majakom o ich „kradzieży"
przez chrześcijaństwo. Ma jedynie na celu uwypuklenie ich kulturowej siły i kontekstu. Aktualnymi celebransami dbającymi o podtrzymywanie prastarych kodów
kulturowych Europy są środowiska kościelne. Opowieści o tym jakoby kościół
zniszczył dawną kulturę, bez względu na swoje intencje, prowadzą do osłabiania
fundamentów kulturowych Europy. Katolicyzm przejął najważniejsze treści dawnej
kultury, dodając do niej elementy cenne cywilizacyjnie, w szczególności
nadzwyczajną troskę o słabych i biednych oraz o uszlachetniającym wymiarze
cierpienia. Katolicyzm harmonijnie wkomponował się w dawną kulturę europejską.
Pielęgnujmy dawne tradycje i zwyczaje, bo jest w nich więcej głębi i treści
niźli jesteśmy skłonni sądzić. Cytując Herberta: „powtarzaj stare zaklęcia
ludzkości bajki i legendy, bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz,
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem, jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku, a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką, chłostą śmiechu
zabójstwem na śmietniku, idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych
czaszek, do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda, obrońców
królestwa bez kresu i miasta popiołów".
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.