|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Historia kultury
Śmigus i Dyngus czyli zapomniane słowiańskie bogactwo Wielkanocy [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Spis treści: Śmigus czyli wielkanocne smaganie rózgą życia Dyngus czyli
kolęda płodności Wodzenie kusta czyli zwód Brücknera Dlaczego ze
Śmigusa-Dyngusa zostało jedynie lanie wody? Holi-Dhulandi czyli hinduski
Śmigus-Dyngus Kondycja kulturowa Europy
*
Najważniejsze święta wiosenne wyznacza początek kwitnienia drzew, co zaczyna się
od pojawienia się kotków lub bazi na wierzbie. W tradycji katolickiej jest to
ostatnia niedziela Wielkiego Postu zwana dziś palmową, a dawniej kwietną, czyli
białą, wierzbną lub różdżkową. W kulturze słowiańskiej był to Śmigus-Dyngus,
czyli święto wierzbowej rózgi oraz pisanek.
Różdżka
to słowiański symbol drzewa życia. Jego swoiste wyklęcie nie może być raczej
przypisane wejściu tradycji chrześcijańskiej w dawne religie, gdyż w chrześcijaństwie rózga (zdrobnienie: różdżka) również miała pozytywne konotacje.
Różdżki występują w Piśmie Świętym. W godzinkach maryjnych rózga występuje nawet w kontekście płodnościowym: „Tyś Różdżką Aarona, śliczny Kwiat rodząca".
Skojarzenie Maryi z rózgą wiąże się z łacińskim podobieństwem słów „dziewica"
(virgo) oraz różdżka (virga).
W
kulturze słowiańskiej różdżka była nie tylko axis mundi, ale i symbolem
fallicznym. Nie potrzeba wielkiej wyobraźni ani dosłowności, by zrozumieć,
dlaczego smaganiu drzewem życia towarzyszy polewanie dziewcząt wodą, ani
dlaczego towarzyszą tym świętom pięknie zdobione jaja czyli owoce wzbudzonego
życia.
Zacznijmy jednak od tego, co znaczą słowa śmigus oraz dyngus, bo jest to sprawa
wielce niebanalna.
Śmigus czyli wielkanocne
smaganie rózgą życia
W
dzisiejszej postbrücknerowskiej humanistyce przeczytać możemy, że słowo Śmigus
wywodzi się od niemieckiego Schmackostern (lub Schmagostern). Gdy jednak
sięgniemy do niemieckich filologów, by sprawdzić, co ów Schmackostern znaczy,
okazuje się, że wielu z nich podaje, że to niemieckie słowo wywodzi się ...od
polskiego śmigać (tak np.
Paul Gottfried Carl Sartori w VII tomie
Handwörterbuch des deutschen Aberglaubens).
Pojawiły się wprawdzie
alternatywne teorie, wywodzące Schmackostern od dolnoniemieckiego
smack znaczącego bić, lecz to
słowiańska geneza tego słowa jest najbardziej sensowna (jako niemiecka kalka):
niemieckie święto Schmackostern, czyli wielkanocne smaganie „rózgą życia"
związane jest z tymi regionami Niemiec, na których wcześniej mieszkali
Słowianie.
W języku
morawskim Śmigus ma dwie nazwy: śmigrust oraz śmerkus. Oba te słowa również
wywodzą się z polskiego: śmerkus znaczy „świerkowe figle" (smerk to świerk w gwarze sądeckiej, zaś kus to staropolskie słowo oznaczające żart, figiel).
Czasami słowo to jest zapisywane jako Smerkust, co z kolei znaczyłoby świerkowy
krzak (gałąź) lub świerkowy kożuch (vide maszkary wielkanocne). Znaczenie słowa
śmigać podaje Słownik Lindego: śmignąć — smagać, bić końcem czegoś smagłego
(pseudonim marszałka Rydza — Śmigły, znaczy smukły).
Samo
święto Linde wyjaśnia tak: „Śmigust — podarunek, który w drugie święto
Wielkanocne dają, przy czem też chłopcy z dziewczętami wodą się z nienacka
leją". Franciszek Gawełek podaje, iż w Radomskiem śmigusem określano kraszanki
(pisanki), które narzeczona przesyła narzeczonemu po Wielkanocy. Z kolei Mazurzy
odróżniają śmigus od dyngusa: chodzenie „po dyngusie" to wielkanocne
„kolędowanie", w czasie którego zbiera się dary do kobiałki; śmigusem określają
polewanie wodą. W sądeckim zaś śmigus związany jest z pstotniczym pochodem
wielkanocnych maszkar.
Dziady
śmigustne czyli wielkanocne maszkary z Dobrej koło Limanowej. Elementem ich
pochodu było polewanie domowników wodą bądź porywanie kobiet z gospodarstwa i wciąganie ich do rzeki.
Dyngus czyli kolęda płodności
Słowo
Dyngus (starsze od Śmigusa) również wywodzone jest z niemieckiego. Karol Libelt
powiązał to z niemieckim słowem Dünnguss, które znaczyć miałoby cienkusz,
polewkę wodnistą, chlust wody. Brückner z kolei wywiódł dyngusa od niemieckiego
dingen — wykupywać się, umawiać, szacować. Wywody te pozbawione są sensu, gdyż
nie ma w Niemczech żadnego święta wiosennego związanego ze słowami Dünnguss lub
dingen. Choć Dünnguss wydaje się najbardziej podobne do dyngusa, najłatwiej je
odrzucić. Otóż dyngus nie jest laniem wodą. Drugi dzień świąt wielkanocnych na
Kaszubach nazywa się dëgòwanié. Polega ono na smaganiu dziewczęcych łydek
rózgami o poranku, najlepiej w łóżku.
Kaszubi
odżegnują się od łączenia dëgòwania z polewaniem wody, który to zwyczaj przenika
od kilku dekad na Kaszuby z innych części Polski. Obrona „czystości" degowania
jest oczywiście dość kuriozalnym wymysłem organizacji forsujących „naród"
kaszubski odrębny od polskiego. Gdyby szczerze ktoś podchodził do tych tradycji
walczyłby z ich główną deformacją czyli odspołecznieniem. Ks. Jan Perszon
zauważa słusznie: „Dziś odwiedziny grupy z dyngusem są coraz rzadsze wskutek
dalekoposuniętej prywatyzacji
życia i rozbicia struktur społecznych i sąsiedzkich wsi. Dlatego dyngus odbywa się najczęściej w gronie małej lub
większej rodziny". Dyngus tymczasem to święto społeczne a nie rodzinne.
Skąd
jednak owo dëgòwanie? Serwis Lasów Państwowych podaje: „Kaszubi poszli krok
dalej i do tego celu używają jałowca nazywanego tu dyngusem. Tradycyjną opłatą
za wykupienie się od dyngowania były jajka. Im szybciej panna czy gospodyni dała
jajka tym mniej miała pokłute nogi." Dyngus to jednak nie znaczy jałowiec. Z konotacji drzewnych jedynym bliskim terminem może być litewskie degutas czyli
dziegieć brzozowy. W obrzędach dyngusowych, kto się nie wykupił, smarowany był
czasami na czarno, i w ten sposób można powiązać dyngus z dziegciem (degutasem).
W
istocie jednak dyngus wywodzi się od staropolskiego słowa dynga (lub dęga), co
znaczy pręga na ciele od uderzenia batem, kijem.
Razy pozostawiały na siedzeniu sine dęgi,
które piekły wściekle. Na tyłku mioł stale dyngi od ojcowskiego pasa.
Wawrzyniec Suliga pisał w XVII w.:
Wydawały się na iéy ciele dęgi swiéżé od biczowania. Polska dynga wywodzi
się z praindoeuropejskiego dhengh-
„nacisnąć, przykryć", dhen- „uderzyć,
pchać".
W
okolicach wielkopolskich Wronek i Chojna, gdzie występuje zarówno zwyczaj
oblewania wodą, jak i chłostania, nazwa dyngus odnosi się nie do lania wodą,
lecz do pochodów maszkar zwierzęcych, psotników, w czasie których konik chłostał
napotkanych batem a kominiarze wygarniali popiół i sadzę z pieca na podłogę, po
czym „murzyli" sadzą domowników. Maszkary zwane były niedźwiedziami, berołami
lub sisiokami.
[ 1 ] Ta ostatnia jest falliczna: sisiak lub sisiok to zarówno konik, źrebię, jak i mały członek (siusiak).
W
książce zatytułowanej Postępek prawa
czartowskiego przeciw rodzajowi ludzkiemu wydanej w 1570 r. w Brześciu
Litewskim przez Cypriana Bazylika, będącej historią świata z perspektywy diabła,
autor wymienia 33 diabły polskie, w tym: „Dyngus czyli Kiczka". O kiczce pisał
Mikołaj Rej: „W dzień wielkanocny, kto święconego nie je, a kiełbasy dla węża,
chrzanu dla płech, jarząbka dla więzienia, już zły krześcijanin. A iż w poniedziałek i z panią po uszy w błoto nie wpadnie, a we wtorek kiczką w łeb, aż
oko wylezie nie weźmie, to już nie uczynił dosyć powinności swojej". Aż do XX w.
kiczka to była bardzo popularna gra chłopaków zarówno wsi, jak i miast, był to
swoisty polski baseball.
Podsumowując, dyngus to słowo rdzennie polskie, które jest synonimem słowa
śmigus. Przypuszczać można, że są to dwie różne nazwy tego samego święta z różnych regionów Polski. Zbitkę śmigus-dyngus sformułował Stanisław Szobera,
przedwojenny kierownik Katedry Językoznawstwa Indoeuropejskiego.
Wodzenie kusta czyli zwód Brücknera
Warstwa
leksykalna polskich świąt wiosennych wykazuje ślady oddziaływania kultury
słowiańskiej na kulturę niemiecką. Na Polesiu święto wiosenne nosi nazwę
„wodzenia kusta", jest ono praktykowane do dziś. Kustem jest nazywana piękna
dziewczyna odziana w „futro" z klonowych gałązek. Jest to swoiste zespolenie
ludzkiego i przyrodniczego cyklu odrodzenia życia.
Według
Słownika staropolskiego
Krasnowolskiego i Niedźwiedzkiego słowo kust znaczy krzak lub krzno. Krzno z kolei znaczy futro. Dwa staropolskie słowa określały zatem futro: kust oraz
krzno. To ostatnie w języku rosyjskim brzmi korzno. W języku polskim ewoluowało w kożuch. Z kolei z tego pierwszego wywodzi się nazwa zawodu obróbki futer:
kuśnierstwo. W staropolskim było to kusznierstwo. Jak podaje wspomniany słownik,
skóra cielęca lub kozłowa chropawo wyprawiona nosiła nazwę kusz lub kus.
Jeśli
jednak sięgniemy do etymologii słowa
kuśnierz, to nie znajdziemy niestety banalnego w zasadzie stwierdzenia, że
wywodzi się ono ze staropolskich: kust, kusz, kus. Brücknerowcy mają inną
teorię: otóż kuśnierz wywodzi się z niemieckiego Kürschner, innymi słowy:
kuśnierstwa nauczyliśmy się od Niemców. Jeśli sięgniemy jednak do niemieckich
etymologów (Die deutsche Rechtschreibung
Dudena) dowiadujemy się, że słowo Kürschner wywodzi się ze
staro-wysoko-niemieckiego słowa kursinna, które znaczy Pelzrock czyli kożuch, i wywodzi się z języka słowiańskiego. A zatem najstarsza forma języka niemieckiego
od Słowian wzięła słowo kożuch. Skąd słowiański kożuch akurat w języku
staro-wysoko-niemieckim? Poniekąd dzięki św. Bonifacemu, zwanemu apostołem
Niemców: „Ze strony zachodniej Wendy dali się poznać uprawą roli i przemysłem.
Św. Bonifacy niemiecki, w Moguncyi apostoł, ściągał (745 r.) bałwochwalców
Słowian-Wendów nad Ren dla uprawy ziemi. Wendy uczyli Niemców gospodarstwa
domowego, uprawy roli, bartnictwa, chodowania trzód, zaprowadzili w Turyngii
lepszy ród koni i chów stadnin; uczyli Niemców złotnictwa, odlewów, tkactwa i innych robót; Z jakimi na ów czas Niemcy wcale oswojeni nie byli" [ 2 ].
Brückner
natomiast sugeruje, że Niemcy zapożyczyli od Słowian jedynie słowo futro, zaś
kuśnierstwo jest już niemieckie. Gdyby była to prawda, to nie tylko niemieckie
określenie kuśnierstwa wywodziłoby się z języka słowiańskiego, ale i niemieckie
określenie futra. Tymczasem niemieckie określenie futra (Haar, Fell, Pelz) nic
nie ma wspólnego z językiem słowiańskim, jedynie profesja futrzarska ma w Niemczech słowiańską etymologię. Brückner, za którym wiernie podążały kolejne
pokolenia polskich filologów, to najdoskonalszy oręż Kulturkampfu: za jego
sprawą przestaliśmy rozumieć język polski i jego korzenie.
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Daria Wajdeman-Waszyńska, Piotr
Pojasek, Wielkanocne pochody maszkar zwierzęcych, Muzeum Ziemi
Wronieckiej. [ 2 ] Teodora Wagi Historya Królów i
Książąt Polskich krótko zebrana wznowiona z 1824 r. w opracowaniu
Joachima Lelewela, s. 70. « Historia kultury (Publikacja: 13-04-2020 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10283 |
|