|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Biblia » Nowy Testament » Jezus - człowiek i mit
Amoralność w zachowaniu Jezusa [2]
Taka
sama postawa uwidacznia się w jego życiu miłosnym. Chwali on znaną w mieście
ladacznicę, prostytutkę, „ponieważ bardzo umiłowała" (Łk 7,
47). Kościelni uczeni w Piśmie daremnie doszukują się u tej kobiety miłości
uduchowionej, czystej, agape. Jezus chwali ją — przeciwnie za to, że oddawała
się tak autentycznie, zmysłowo, całym swoim
ciałem,
bez zwyczajowej, „normalnej" obłudy prostytutek, które udają pełne
oddanie się, miłosne westchnienia, orgazm, zaspokojenie, bo potrzebują pieniędzy
partnera. Ladacznica pochwalona przez Jezusa nie odgrywała pełnego oddania się — ona kochała, to znaczy: poświęcała się bez reszty, chciała dawać radość
mężczyznom, którzy ją odwiedzali, ale zarazem też sama pragnęła radości.
Jezus
nie był zresztą jedynym twórcą religii, który obcował z nierządnicami -
zdarzało się to również Buddzie. Ten ostatni spożywa od czasu do czasu posiłki w domu pewnej ladacznicy, ale odtrąca ją, gdy chce ona zostać jego uczennicą, i odtrąca wszystkie kobiety, które tego pragną. Dlaczego? Tu dostrzegamy
postawę całkowicie odmienną od postawy Jezusa, który przyjmował kobiety do
swojej wędrownej wspólnoty. Budda, koncentrujący się bez reszty na osiągnięciu
nirwany czysto duchowej, bezcielesnej i pozostającej z dala od świata, nie
chce, by uczennice i uczniowie łączyli się w pary, by dochodziło między
nimi do kontaktów płciowych, bo przyspieszają one tylko wieczny obieg
narodzin i odradzania się. On wie, że to się zdarza, gdy kobiety i mężczyźni
są razem. Jezus też jest tego świadomy. Ale nie ma nic przeciwko temu.
Niechaj uczniowie i uczennice opuszczają ojców i matki i stają się
„jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało" (Mk 10,
7-8). Takie sprawy nie łączą się z miłością sublimującą, duchową. W „nowej wspólnocie" Jezusa, gdzie nie obowiązują już powszechnie
stosowane reguły moralne, we wspólnocie, do której przyjmowani są tylko
ludzie, którzy pozostawili za sobą małżeństwo, rodzinę, dzieci itd.,
antycypuje się ponadto miłość rajską.
On
nie wypierał i nie zwalczał swoich własnych potrzeb, zachcianek, odczuć,
nastrojów erotycznych, seksualnych. I nie był na pewno mistrzem w „samoumartwianiu". Jego wyobrażenia o świętości bez wątpienia
nie obejmują ascezy. Był on przez współczesnych mu ludzi określany jako
„żarłok i pijak", jako „przyjaciel" ludzi grzesznych płci
obojga (Mt 11, 19; Łk 7, 34).
Jezus
demonstrował też postawę supermena. Nie zaliczał się do owych mięczaków -
często spotykanych również wśród duchownych — którzy przekonują kobiety,
że są całkiem łagodni, delikatni, czuli, macierzyńscy, ojcowscy, dziecinni,
zależnie od potrzeb i oczekiwań partnerki, że chodzi im tylko o spełnianie
życzeń partnerek. Bez względu na to, jak Jezus się zachowywał podczas
spotkań, kontaktów z kobietami, podczas obcowania obfitującego w niuanse i subtelności, był on stale wyniosły, pełen godności, był „panem"
(Romano Guardini), który nie mógł sobie pozwolić na utratę władzy, a zarazem od kobiet żądał całkowitego poświęcenia. Czuł się „nowym
Dawidem", „nowym Salomonem", królem — także w miłości.
Jezus z Nazaretu odznaczał się takim optymizmem, taką naiwną ufnością, iż sądził,
że zawsze działa i zachowuje się zgodnie z oczekiwaniami swojego prawdziwego
ojca w niebie, był przekonany, że ten „tatuś" (abba), który
sprawia, że „słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi", i „zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych" (Mt 5, 45), a nawet „jest dobry dla niewdzięcznych i złych" (Łk 6, 35), że ów
prawdziwy ojciec poprzez jakieś wielkie wydarzenie w Jerozolimie potwierdzi
dopuszczalność jego swobodnego stylu życia, życia bogatego w uciechy zmysłowe.
Stąd jego sensacyjne przybycie do Jerozolimy, energiczne usunięcie handlarzy z przedsionka świątyni, agitacja przeciw żydowskiej zwierzchności.
Ale
Jezus nie usankcjonował jego rozumienia Boga i życia. Bóg milczał — zarówno
na Górze Oliwnej, jak i wówczas, gdy Jezus był na krzyżu. „Boże mój,
Boże mój, czemuś Mnie opuścił?" (Mk 15, 34). Potem Jezus umarł i to
był koniec jego misji."
"Jezus i kobiety…"-
(prof. teol. kat.) Hubertus Mynarek, s.136-143
***
„Nauczanie o piekle jest niemoralne. Jest z zasady złe,
niezależnie od tego czy ofiarą jest niewinne dziecko, czy wielokrotny
morderca.
Szaleństwem jest myślenie, że ktokolwiek może cierpieć
wiecznie."
Peter de Rosa
"Istnieje
jedna poważna skaza w charakterze Chrystusa, a mianowicie jego wiara w piekło. Nie mogę uwierzyć, aby człowiek rzeczywiście humanitarny mógł wierzyć w kary wieczne. Chrystus przedstawiony w Ewangeliach niewątpliwie wierzył w wieczne męki i w księgach tych znajdujemy wielokrotnie słowa mściwego gniewu
skierowane przeciw ludziom, którzy nie chcieli słuchać jego kazań — postawa
dość zwykła u kaznodziejów, ale nie dająca się pogodzić z najwyższą doskonałością.
Nie spotykamy tej postawy u Sokratesa, łagodnego i uprzejmego wobec ludzi, którzy
nie chcieli go słuchać. I moim zdaniem takie zachowanie się bardziej przystoi
mędrcowi niż oburzenie. Według Ewangelii Chrystus mówił:
„Wężowie, rodzaju jaszczurczy, i jakoż
będziecie mogli ujść przed sądem dnia piekielnego?" — Był to zwrot pod adresem ludzi, którym się nie podobały jego nauki. Naprawdę
nie wydaje mi się to w najlepszym tonie. W Ewangelii znajduje się dużo takich wzmianek o piekle. Najpierw, naturalnie,
dobrze nam znany tekst odnoszący się do grzechu „przeciwko Duchowi Świętemu":
„Ale kto by mówił przeciwko Duchowi
Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku ani w przyszłym".
Chrystus powiada jeszcze:
„Pośle Syn człowieczy anioły swoje, a oni zbiorą z królestwa jego wszystkie
zgorszenia i tych, którzy nieprawość czynią; i wrzucą ich w piec ognisty, tam
będzie płacz i zgrzytanie zębów" — po czym rozwodzi się w dalszym ciągu nad płaczem i zgrzytaniem zębów. Wzmianki o tym następują jedna po drugiej i dla czytelnika jest zupełnie widoczne, że
Chrystus musiał znajdować pewną przyjemność w przewidywaniu płaczu i zgrzytania
zębów, bo inaczej nie powtarzałoby się to tak często. Nie zapomnieliście pewnie
przypowieści o owcach i kozłach, gdzie mówi się, jak to podczas drugiego przyjścia
Syn człowieczy odłączy owce od kozłów i powie kozłom:
„Idźcie ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny". I Chrystus ciągnie dalej: „I pójdą
ci na męki wieczne". Następnie powiada
znowu: „A jeśliby cię gorszyła
ręka twoja, odetnij ją; bo lepiej jest tobie ułomnym wnijść do żywota, niżeli
dwie ręce mając iść do piekła w ogień nieugaszony, gdzie robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie". Powtarza się
to parokrotnie.
Muszę stwierdzić, że ta nauka, według której ogień piekielny jest karą za grzechy,
jest okrutna. Doktryna ta upowszechniła okrucieństwo i dała światu całe pokolenia
okrutnie torturowanych ludzi,a Chrystus Ewangelii, jeśli się go bierze
takim, jakim go przedstawiają jego dziejopisarze, musi niewątpliwie ponosić
za to częściową odpowiedzialność.
Są
jeszcze inne, chociaż mniej ważne niedociągnięcia w nauce Chrystusa. Na przykład
historia świń garazeńskich, o których opowiadają Marek i Mateusz. Nie było to z pewnością przejawem dobroci dla świń pozwolić w nie wejść demonom, skutkiem
czego biedne zwierzęta wpadły do morza i utonęły. Musicie pamiętać że Chrystus
był wszechmocny i mógł po prostu kazać demonom się wynieść, ale on zamiast tego
umieścił je w świniach.
Dzieje
drzewa figowego również przedstawiają się dość zagadkowo. Wiecie zapewne, co
się z nim stało."A drugiego dnia
(Jezus) łaknął; i ujrzawszy z daleka figowe drzewo, mające liście, przyszedł,
jeśliby snadź co na nim znalazł; a gdy do niego przyszedł, nic nie znalazł,
tylko liście, bo nie był czas figom. A odpowiadając Jezus rzekł mu: Niechajże
więcej na wieki nikt z ciebie owocu nie je..., a Piotr (następnego ranka) rzekł
mu: Mistrzu, oto figowe drzewo, któreś przeklął, uschło".
Jest to bardzo dziwna opowieść, ponieważ pora owocowania fig jeszcze wtedy nie
nadeszła i doprawdy trudno było brać to drzewu za złe.
Nie, stanowczo nie zdaje mi się, żeby Chrystus czy to pod względem mądrości
czy też dobroci stał tak wysoko, jak niektóre postaci historyczne. Z tego punktu
widzenia postawiłbym Buddę i Sokratesa wyżej od niego."
Bertrand
Russell ***
Można jeszcze dodać, następujące
słowa Jezusa skierowane do apostołów, których posyła on na misje wśród pobratymców:
"Gdyby was gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano
słuchać słów waszych, wychodząc z takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych! Zaprawdę, powiadam wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej
będzie w dzień sądu niż temu miastu" (Mt
10, 14-15). Takie kataklizmy zapowiada dobrotliwy
Jezus tym, których jedynym grzechem było to, iż nie zechcieli zaufać włóczęgom.
Jezus mówi: kto nie jest z nami
jest przeciwko nam (Mk 9, 40), dalej ciągnie: "Kto
by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu
byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze" — to nie mówił Bóg, lecz prostak. Dobrze, że katolicy nie czytają zbyt dosłownie
wszystkiego co w Biblii napisano (choć to przez większość dziejów odbierano
dosłownie), gdyż mógłbym mieć obawy co do swego losu. Choć raz już otrzymałem
list katolika (niejakiego Lodka) z owym cytatem na końcu, który najwyraźniej
dość dosłownie traktował słowa swego boga.
1 2
« Jezus - człowiek i mit (Publikacja: 11-07-2002 Ostatnia zmiana: 16-08-2006)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1031 |
|