Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.015.595 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Nie wierzę w Boga, ponieważ nie wierzę w krasnoludki".
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Odpowiedź na krytyki [2]
Autor tekstu:

Tłumaczenie: Julian Jeliński

Jednakże moralność i wartości wydają się sięgać głębiej niż zwykłe kwestie smaku — poza pytania o to, jak ludzie myślą i jak się zachowują, przechodzą do pytań jak powinni myśleć i się zachowywać. I ta kwestia „powinien" wprowadza spore zamieszanie do każdej rozmowy o prawdzie moralnej. Powinienem na marginesie dodać, że nie uważam, by kwestia rozróżnienia między moralnością i czymś w rodzaju smaku była tak jasna lub tak kategoryczna jak moglibyśmy sądzić. Jeżeli na przykład preferencja lodów czekoladowych umożliwiałaby najbardziej satysfakcjonujące doświadczenie, jakie człowiek mógłby zaznać, podczas gdy preferencja lodów waniliowych nie umożliwiałaby tego, czy uważalibyśmy za moralnie ważne, by pomagać ludziom pokonać jakąkolwiek ułomność ich zmysłu smaku, która spowodowała, że wolą wanilię — w ten sam sposób, w jaki obecnie pomagamy ludziom cierpiących na uleczalne formy ślepoty? Wydaje mi się, że granica między zwykłą estetyką a imperatywem moralnym - różnica między nie lubieniem Matisse i nie lubieniem Złotej Zasady — to bardziej kwestia wyższych stawek i konsekwencji dla egzystencji innych ludzi, niż odmiennych klas faktów dotyczących natury ludzkiego doświadczenia. Oczywiście jest jeszcze wiele do powiedzenia na ten temat, ale nie poruszałem tego w mojej książce, więc to pominę.

Zacznijmy od mojego podstawowego twierdzenia, że prawdy moralne istnieją. W generalnie pozytywnej, choć usianej dziwnymi obelgami recenzji Krajobrazu Moralności, filozof Thomas Nagel w ten sposób aprobował moją podstawową tezę:

Harris, nawet jeżeli przesadza, to zidentyfikował prawdziwy problem zakorzeniony w przekonaniu, że fakty są obiektywne a wartości subiektywne. Harris odrzuca tę powierzchowną opozycję w jedyny możliwy sposób -wskazując na poddające się wartościowaniu prawdy tak oczywiste, że nie potrzebują żadnej obrony. Na przykład, świat, w którym każdy byłby maksymalnie nieszczęśliwy byłby gorszy od świata, w którym każdy jest szczęśliwy i byłoby czymś złym próbować zbliżyć nas do tego pierwszego świata oraz oddalać nas od tego drugiego. Nie jest to prawdziwe z definicji, ale jest oczywiste, tak samo jak oczywiste jest, że słonie są większe niż myszy. Jeżeli ktoś odmówiłby prawdziwości któremuś z tych twierdzeń, nie mielibyśmy powodu, by traktować go poważnie...

Prawdziwą przyczyną współczesnego sceptycyzmu moralnego jest mylne przekonanie, że podstawa prawdy moralnej musi zostać odnaleziona w czymś innym niż moralne wartości. Można stawiać tego typu pytania odnośnie prawdy każdego typu. Co sprawia, że prawdą jest 2 + 2 = 4? Co sprawia, że prawdą jest, iż kury znoszą jaja? Niektóre rzeczy po prostu są prawdziwe; nic innego nie czyni ich prawdziwymi. Moralny sceptycyzm jest spowodowany przez modne obecnie, ale nieuargumentowane założenie, że tylko niektóre rzeczy, takie jak fizyczne fakty, mogą być „po prostu prawdziwe", i że sądy wartościujące, takie jak „szczęście jest lepsze niż nieszczęście" nie są wśród nich. To oczywisty nonsens.

To zachęcające widzieć, jak filozof takiej klasy jak Nagel zgadza się ze mną w tej kwestii - stanowisko, które zarysowuje unieważnia dużą część krytyki, którą otrzymałem. Jednakże moje postrzeganie prawdy moralnej wymaga trochę więcej, nie dlatego, że jestem zdecydowany zredukować moralność do „fizycznych" faktów w każdym prymitywnym sensie, ale ponieważ nie rozumiem, jak możemy trzymać pojęcie prawdy moralnej w zamkniętym ogrodzie, na zawsze oddzielone od prawd nauki. W moim przekonaniu, moralność musi być postrzegana w kontekście naszego wciąż poszerzającego się, naukowego rozumienia umysłu. Jeżeli istnieją prawdy, które można poznać na temat umysłu, istnieją też prawdy, możliwe do poznania o tym, jak mózg rozkwita, konsekwentnie — istnieją możliwe do poznania prawdy na temat dobra i zła.

Wielu krytyków twierdzi, że moje oparcie się na pojęciu „dobrostanu" jest arbitralne i filozoficznie nie do obrony. Kto wie, czy dobrostan jest w ogóle istotny lub czy inne rzeczy nie są o wiele bardziej istotne? Na przykład, jak mógłbyś przekonać kogoś, kto nie ceni dobrostanu, że powinien go cenić? Wielu argumentuje, że nawet jeśli można byłoby uzasadnić dobrostan jako prawdziwą podstawę dla moralności, to będziemy potrzebować „wzorca"  którym można by mierzyć dobrostan — w innym wypadku nie może istnieć nic takiego jak prawda moralna w naukowym sensie. U podstaw tego ostatniego twierdzenia wydaje się stać zbyt restrykcyjne postrzeganie nauki, tak jakby prawdy nauki istniały tylko o tyle, o ile możemy mieć natychmiastowy i niekontrowersyjny dostęp do nich w laboratorium. Fizyk Sean Carroll napisał całkiem sporo na ten temat (znów, nieprzeczytawszy mojej książki) i ma zwyczaj mówienia rzeczy typu: „nie wiem, czym jest jednostka dobrostanu", jak gdyby z żalem zadawał zabójczy cios mojej tezie. Ośmielę się stwierdzić, że Carroll nie wie także, czym jest jednostka depresji — a jednostki radości, obrzydzenia, nudy, ironii, zawiści i wszelkich innych stanów umysłu wartych badania nie będą dostępne. Jeżeli połowa z tego, co Carroll twierdzi na temat ograniczeń nauki jest prawdą, los ścisłych nauk o umyśle jest nie tylko przesądzony, ale przede wszystkim nie istnieją żadne fakty stanowiące przedmiot tych nauk.

Wydaje mi się, że przedstawione zostały trzy różne wyzwania:

1. Nie istnieje żadna naukowa podstawa, by twierdzić, że powinniśmy cenić dobrostan, nasz własny lub kogokolwiek innego. (Problem Wartości)

2. W związku z tym, jeżeli ktoś nie troszczy się o dobrostan lub troszczy się tylko o swój, a nie o dobrostan innych, z punktu widzenia nauki nie istnieje żaden sposób udowodnienia, że postępuje on źle. (Problem Perswazji)

3. Nawet jeżeli zgodzilibyśmy się przyznać prymat „dobrostanu" w każdej dyskusji na temat moralności, to jest trudne lub niemożliwe aby Musimy się jednak jeszczedokładnie go zdefiniować. Dlatego niemożliwe jest naukowe mierzenie dobrostanu. A zatem nie może istnieć żadna nauka o moralności. (Problem Pomiaru)

Uważam, że wszystkie te wyzwania stanowią efekt filozoficznego pomieszania. Najprostszy sposób, by to zauważyć, to użyć analogii medycyny i tajemniczej wielkości, którą nazywamy „zdrowiem". Zamieńmy „moralność" na „medycyna" i „dobrostan" na „zdrowie" i zobaczmy jak to wygląda:

1. Nie istnieje żadna naukowa podstawa, by twierdzić, że powinniśmy cenić zdrowie, nasze własne lub kogokolwiek innego. (Problem Wartości)

2. W związku z tym, jeżeli ktoś nie troszczy się o zdrowie lub troszczy się tylko o swoje, a nie o zdrowie innych, z punktu widzenia nauki nie istnieje żaden sposób udowodnienia, że postępuje on źle. (Problem Perswazji)

3. Nawet jeżeli zgodzilibyśmy się przyznać prymat „zdrowiu" w każdej dyskusji na temat medycyny, to jest trudne lub niemożliwe dokładnie je zdefiniować. Dlatego niemożliwe jest by naukowo mierzyć zdrowie. A zatem nie może istnieć żadna nauka o medycynie. (Problem Pomiaru)

Podczas gdy analogia nie jest może doskonała, obstaję przy zdaniu, że jest wystarczająco dobra, by usunąć te trzy krytyki. Czy istnieje Problem Wartości w przypadku zdrowia? Czy jest podejściem nienaukowym cenienie zdrowia i maksymalizowania go w kontekście medycyny? Nie. Jest jasne, że istnieją dostępne do poznania naukowe prawdy na temat zdrowia — i możemy ich nie poznać z wielką szkodą dla nas. To jest fakt. A jednak, jest możliwe, by ludzie zaprzeczali temu faktowi lub, by posiadali perwersyjne i autodestrukcyjne poglądy na temat tego, jak żyć. To oczywiste, że nie warto dyskutować z takimi ludźmi. Czy to oznacza, że mamy Problem Perswazji z medycyną? Nie. Chrześcijańscy Naukowcy, homeopaci, kapłani voodoo i legiony zagubionych nie orzekają o podstawach medycyny. „Zdrowie" także jest trudne do zdefiniowania, co więcej, jego definicja wciąż się zmienia. Nie ma żadnego, wyraźnego „wzorca" zgodnie z którym możemy mierzyć „zdrowie" i może nigdy go nie będzie, ponieważ „zdrowie" jest terminem mieszczącym w sobie setki, jeżeli nie tysiące, zmiennych. Czy zdolność do „skakania bardzo wysoko" jest jedną z nich? To zależy. Co pomyślałby mój lekarz, gdybym chciał, by zrobiono mi pełen zakres badań neurologicznych, ponieważ skaczę pionowo w górę tylko 30-cali? Pomyślałby, że straciłem rozum. Jednakże, gdybym był profesjonalnym koszykarzem, który skakał w górę na wysokość 40-cali każdego dnia swego dorosłego życia i opisywałbym nagłe, 25% zmniejszenie moich zdolności — nie byłby to dobry znak. Czy tego typu ewentualności powodują, że mamy Problem Pomiaru ze zdrowiem? Czy wskazują, że medycyna nigdy nie będzie prawdziwą nauką? Nie. „Zdrowie" jest nieprecyzyjnym pojęciem, które może zawsze się rozciągnąć, zmienić w zależności od kontekstu, ale nie ma wątpliwości, że zarówno zdrowie, jak i jego kontekst istnieją w rzeczywistości, którą możemy zrozumieć lub źle zrozumieć przy pomocy narzędzi naukowych.

Spójrzmy na te problemy w kontekście recenzji Blackforda:

Problem Wartości

Moich krytyków szczególnie dręczy podtytuł mojej książki: „jak nauka może określić ludzkie wartości". Zarzut opiera się na twierdzeniu, że nie użyłem nauki by określić podstawową wartość (dobrostan), na której prezentowana przeze mnie nauka o moralności mogłaby sie oprzeć. Zamiast tego, po prostu założyłem, że dobrostan jest wartością i ruch ten jest zarówno nienaukowy jak i aż prosi się podważenie go. Blackford pisze:

Jeżeli założymy, że dobrostan świadomych istot jest podstawową wartością, cała reszta (kwestii) będzie pasować, ale to początkowe założenie nie wywodzi się z nauki. Nie jest wynikiem empirycznego doświadczenia... Harris zdecydowanie krytykuje twierdzenie, kojarzone z Humem, że nie możemy wyprowadzić „powinien" z „jest" nie odnosząc się do ludzkich wartości i pragnień. Jednakże i on nie odnosi sukcesu większego, niż ktokolwiek przed nim w wyprowadzaniu „powienien" z „jest". Cały system intelektualny Krajobrazu Moralności opiera się na „powinien", które zostaje wbudowane w podstawy tego systemu.

I znowu — to samo można powiedzieć na temat medycyny, a nawet nauki jako całości. Zwracam na to uwagę w mojej książce — nauka jest oparta na wartościach, które muszą być założone: takie jak pragnienie poznania wszechświata, szacunek do dowodów i logicznej spójności itd. Ktoś, kto nie podziela tych wartości nie może uprawiać nauki. Naukowcy nie muszą przepraszać za zakładanie wartości dowodu, ani to założenie nie czyni nauki nienaukową. Dowodzę w mojej książce, że wartość dobrostanu, a w szczególności wartość unikania największego możliwego cierpienia dla wszystkich, opiera się właśnie na tej zasadzie. Nie jest problemem zakładanie, że największe możliwe cierpienie jest złe dla wszystkich  i warte unikania, i normatywna moralność, w absolutnym minimum polega na działaniu tak, by tego unikać. Powiedzieć, że największe możliwe cierpienie jest dla wszystkich  „złe" to moim zdaniem, jak powiedzieć, że argument, który sam sobie zaprzecza jest „nielogiczny". [ 3 ] Każdy, kto twierdzi, że tak nie jest, po prostu mówi bez sensu. Ten śmiertelnie słaby punkt, który Blackford twierdzi, że znalazł w moim postrzeganiu moralności równie dobrze może zostać odniesiony do nauki jako całości, albo do racjonalności w ogóle. Nasze „powinien" są wbudowane w same podstawy. Nie musimy się usprawiedliwiać wyciągając się w ten sposób za włosy z topieli. Byłoby bowiem znacznie gorsze, gdybyśmy ciągnęli głowę w dół.   


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Ziemia nie tak już jałowa
Pytania i odpowiedzi o Dobrej Książce. Świeckiej Biblii

 Zobacz komentarze (5)..   


 Przypisy:
[ 3 ] Por. L. Wittgenstein, Dociekania filozoficzne, s. 125 (przyp. tłum.)

« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 25-04-2011 Ostatnia zmiana: 27-04-2011)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Sam Harris
Autor bestsellerowej ("New York Times"), wyróżnionej PEN Award książki - "The End of Faith: Religion, Terror, and the Future of Reason" (2005) oraz "Letter to a Christian Nation" (2006). Ukończył filozofię na Uniwersytecie Stanforda, studiował poza tym religioznawstwo, obecnie pracuje nad doktoratem z zakresu neuronauki. Udziela się medialnie w radio i telewizji, ostrzegając o niebezpieczeństwach związanych z wierzeniami religijnymi we współczesnym świecie. Mieszka w Nowym Jorku.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 28  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Tajemnica świadomości
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 1204 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365