|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Odpowiedź na krytyki [2] Autor tekstu: Sam Harris
Tłumaczenie: Julian Jeliński
Jednakże moralność i wartości wydają się sięgać głębiej niż
zwykłe kwestie smaku — poza pytania o to, jak ludzie myślą i jak się zachowują,
przechodzą do pytań jak powinni myśleć i się zachowywać. I ta kwestia
„powinien" wprowadza spore zamieszanie do każdej rozmowy o prawdzie
moralnej. Powinienem na marginesie dodać, że nie uważam, by kwestia rozróżnienia
między moralnością i czymś w rodzaju smaku była tak jasna lub tak
kategoryczna jak moglibyśmy sądzić. Jeżeli na przykład preferencja lodów
czekoladowych umożliwiałaby najbardziej satysfakcjonujące doświadczenie,
jakie człowiek mógłby zaznać, podczas gdy preferencja lodów waniliowych nie umożliwiałaby
tego, czy uważalibyśmy za moralnie ważne, by pomagać ludziom pokonać jakąkolwiek
ułomność ich zmysłu smaku, która spowodowała, że wolą wanilię — w ten
sam sposób, w jaki obecnie pomagamy ludziom cierpiących na uleczalne formy ślepoty?
Wydaje mi się, że granica między zwykłą estetyką a imperatywem moralnym -
różnica między nie lubieniem Matisse i nie lubieniem Złotej Zasady — to
bardziej kwestia wyższych stawek i konsekwencji dla egzystencji innych ludzi, niż
odmiennych klas faktów dotyczących natury ludzkiego doświadczenia. Oczywiście
jest jeszcze wiele do powiedzenia na ten temat, ale nie poruszałem tego w mojej
książce, więc to pominę. Zacznijmy od mojego
podstawowego twierdzenia, że prawdy moralne istnieją. W generalnie pozytywnej,
choć usianej dziwnymi obelgami recenzji Krajobrazu
Moralności, filozof Thomas Nagel w ten sposób aprobował moją podstawową
tezę:
Harris, nawet jeżeli
przesadza, to zidentyfikował prawdziwy problem zakorzeniony w przekonaniu, że
fakty są obiektywne a wartości subiektywne. Harris odrzuca tę powierzchowną
opozycję w jedyny możliwy sposób -wskazując
na poddające się wartościowaniu prawdy tak oczywiste, że nie potrzebują żadnej
obrony. Na przykład, świat, w którym każdy byłby maksymalnie nieszczęśliwy
byłby gorszy od świata, w którym każdy jest szczęśliwy i byłoby czymś złym
próbować zbliżyć nas do tego pierwszego świata oraz oddalać nas od tego
drugiego. Nie jest to prawdziwe z definicji, ale jest oczywiste, tak samo jak
oczywiste jest, że słonie są większe niż myszy. Jeżeli ktoś odmówiłby
prawdziwości któremuś z tych twierdzeń, nie mielibyśmy powodu, by traktować
go poważnie...
Prawdziwą przyczyną współczesnego sceptycyzmu
moralnego jest mylne przekonanie, że podstawa prawdy moralnej musi zostać
odnaleziona w czymś innym niż moralne wartości. Można stawiać tego typu
pytania odnośnie prawdy każdego typu. Co sprawia, że prawdą jest 2 + 2 = 4?
Co sprawia, że prawdą jest, iż kury znoszą jaja? Niektóre rzeczy po prostu
są prawdziwe; nic innego nie czyni ich prawdziwymi. Moralny sceptycyzm jest
spowodowany przez modne obecnie, ale nieuargumentowane założenie, że tylko
niektóre rzeczy, takie jak fizyczne fakty, mogą być „po prostu
prawdziwe", i że sądy wartościujące, takie jak „szczęście jest
lepsze niż nieszczęście" nie są wśród nich. To oczywisty nonsens.
To zachęcające widzieć,
jak filozof takiej klasy jak Nagel zgadza się ze mną w tej kwestii -
stanowisko, które zarysowuje unieważnia dużą część krytyki, którą
otrzymałem. Jednakże moje postrzeganie prawdy moralnej wymaga trochę więcej,
nie dlatego, że jestem zdecydowany zredukować moralność do
„fizycznych" faktów w każdym prymitywnym sensie, ale ponieważ nie
rozumiem, jak możemy trzymać pojęcie prawdy moralnej w zamkniętym ogrodzie,
na zawsze oddzielone od prawd nauki. W moim przekonaniu, moralność musi być
postrzegana w kontekście naszego wciąż poszerzającego się, naukowego
rozumienia umysłu. Jeżeli istnieją prawdy, które można poznać na temat
umysłu, istnieją też prawdy, możliwe do poznania o tym, jak mózg rozkwita,
konsekwentnie — istnieją możliwe do poznania prawdy na temat dobra i zła.
Wielu krytyków twierdzi, że moje oparcie
się na pojęciu „dobrostanu"
jest arbitralne i filozoficznie nie do obrony. Kto wie, czy dobrostan jest w ogóle
istotny lub czy inne rzeczy nie są o wiele bardziej istotne? Na przykład, jak
mógłbyś przekonać kogoś, kto nie ceni dobrostanu, że powinien go cenić? Wielu
argumentuje, że nawet jeśli można byłoby uzasadnić dobrostan jako prawdziwą
podstawę dla moralności, to będziemy potrzebować „wzorca" którym
można by mierzyć dobrostan — w innym wypadku nie może istnieć nic takiego jak
prawda moralna w naukowym sensie. U podstaw tego ostatniego twierdzenia wydaje
się stać zbyt restrykcyjne postrzeganie nauki, tak jakby prawdy nauki istniały
tylko o tyle, o ile możemy mieć natychmiastowy i niekontrowersyjny dostęp do
nich w laboratorium. Fizyk Sean Carroll
napisał całkiem sporo na ten temat (znów, nieprzeczytawszy
mojej książki) i ma zwyczaj mówienia rzeczy typu: „nie wiem, czym jest
jednostka dobrostanu", jak gdyby z żalem zadawał zabójczy cios mojej tezie.
Ośmielę się stwierdzić, że Carroll nie wie także, czym jest jednostka
depresji — a jednostki radości, obrzydzenia, nudy, ironii, zawiści i wszelkich
innych stanów umysłu wartych badania nie będą dostępne. Jeżeli połowa z tego, co Carroll twierdzi na temat ograniczeń nauki jest prawdą, los ścisłych
nauk o umyśle jest nie tylko przesądzony, ale przede wszystkim nie istnieją
żadne fakty stanowiące przedmiot tych nauk.
Wydaje mi się, że
przedstawione zostały trzy różne wyzwania:
1.
Nie istnieje żadna naukowa podstawa, by twierdzić, że powinniśmy
cenić dobrostan, nasz własny lub kogokolwiek innego. (Problem Wartości)
2. W związku z tym, jeżeli ktoś nie troszczy się o dobrostan lub troszczy się tylko o swój, a nie o dobrostan innych, z punktu
widzenia nauki nie istnieje żaden sposób udowodnienia, że postępuje on źle.
(Problem Perswazji)
3. Nawet jeżeli zgodzilibyśmy się przyznać prymat
„dobrostanu" w każdej dyskusji na temat moralności, to jest trudne lub
niemożliwe aby Musimy się jednak jeszczedokładnie go zdefiniować. Dlatego niemożliwe jest naukowe
mierzenie dobrostanu. A zatem nie może istnieć żadna nauka o moralności. (Problem
Pomiaru)
Uważam, że wszystkie te
wyzwania stanowią efekt filozoficznego pomieszania. Najprostszy sposób, by to
zauważyć, to użyć analogii medycyny i tajemniczej wielkości, którą
nazywamy „zdrowiem". Zamieńmy „moralność" na
„medycyna" i „dobrostan" na „zdrowie" i zobaczmy
jak to wygląda:
1.
Nie istnieje żadna naukowa podstawa, by twierdzić, że powinniśmy
cenić zdrowie, nasze własne lub kogokolwiek innego. (Problem Wartości)
2. W związku z tym, jeżeli ktoś nie troszczy się o zdrowie lub troszczy się tylko o swoje, a nie o zdrowie innych, z punktu
widzenia nauki nie istnieje żaden sposób udowodnienia, że postępuje on źle.
(Problem Perswazji)
3. Nawet jeżeli zgodzilibyśmy się przyznać prymat
„zdrowiu" w każdej dyskusji na temat medycyny, to jest trudne lub niemożliwe
dokładnie je zdefiniować. Dlatego niemożliwe jest by naukowo mierzyć zdrowie. A zatem nie może istnieć żadna nauka o medycynie. (Problem Pomiaru)
Podczas gdy analogia nie
jest może doskonała, obstaję przy zdaniu, że jest wystarczająco dobra, by
usunąć te trzy krytyki. Czy istnieje Problem Wartości w przypadku zdrowia?
Czy jest podejściem nienaukowym cenienie zdrowia i maksymalizowania go w kontekście
medycyny? Nie. Jest jasne, że istnieją dostępne do poznania naukowe prawdy na
temat zdrowia — i możemy ich nie poznać z wielką szkodą dla nas. To jest
fakt. A jednak, jest możliwe, by ludzie zaprzeczali temu faktowi lub, by
posiadali perwersyjne i autodestrukcyjne poglądy na temat tego, jak żyć. To
oczywiste, że nie warto dyskutować z takimi ludźmi. Czy to oznacza, że mamy
Problem Perswazji z medycyną? Nie. Chrześcijańscy Naukowcy, homeopaci, kapłani
voodoo i legiony zagubionych nie orzekają o podstawach medycyny. „Zdrowie"
także jest trudne do zdefiniowania, co więcej, jego definicja wciąż się
zmienia. Nie ma żadnego, wyraźnego „wzorca" zgodnie z którym możemy
mierzyć „zdrowie" i może nigdy go nie będzie, ponieważ
„zdrowie" jest terminem mieszczącym w sobie setki, jeżeli nie tysiące,
zmiennych. Czy zdolność do „skakania bardzo wysoko" jest jedną z nich? To
zależy. Co pomyślałby mój lekarz, gdybym chciał, by zrobiono mi pełen
zakres badań neurologicznych, ponieważ skaczę pionowo w górę tylko 30-cali?
Pomyślałby, że straciłem rozum. Jednakże, gdybym był profesjonalnym
koszykarzem, który skakał w górę na wysokość 40-cali każdego dnia swego
dorosłego życia i opisywałbym nagłe, 25% zmniejszenie moich zdolności — nie
byłby to dobry znak. Czy tego typu ewentualności powodują, że mamy Problem
Pomiaru ze zdrowiem? Czy wskazują, że medycyna nigdy nie będzie prawdziwą
nauką? Nie. „Zdrowie" jest nieprecyzyjnym pojęciem, które może zawsze się
rozciągnąć, zmienić w zależności od kontekstu, ale nie ma wątpliwości,
że zarówno zdrowie, jak i jego kontekst istnieją w rzeczywistości, którą
możemy zrozumieć lub źle zrozumieć przy pomocy narzędzi naukowych.
Spójrzmy na te problemy w kontekście recenzji Blackforda:
Problem Wartości
Moich krytyków szczególnie
dręczy podtytuł mojej książki: „jak nauka może określić ludzkie
wartości". Zarzut opiera się na twierdzeniu, że nie użyłem nauki by
określić podstawową wartość (dobrostan), na której prezentowana przeze
mnie nauka o moralności mogłaby sie oprzeć. Zamiast tego, po prostu założyłem,
że dobrostan jest wartością i ruch ten jest zarówno nienaukowy jak i aż
prosi się podważenie go. Blackford pisze:
Jeżeli założymy, że dobrostan świadomych istot
jest podstawową wartością, cała reszta (kwestii) będzie pasować, ale to
początkowe założenie nie wywodzi się z nauki. Nie jest wynikiem empirycznego doświadczenia...
Harris zdecydowanie krytykuje twierdzenie, kojarzone z Humem, że nie możemy
wyprowadzić „powinien" z „jest" nie odnosząc się do
ludzkich wartości i pragnień. Jednakże i on nie odnosi sukcesu większego, niż
ktokolwiek przed nim w wyprowadzaniu „powienien" z „jest". Cały
system intelektualny Krajobrazu Moralności opiera się na
„powinien", które zostaje wbudowane w podstawy tego systemu.
I znowu — to samo można
powiedzieć na temat medycyny, a nawet nauki jako całości. Zwracam na to uwagę w mojej książce — nauka jest oparta na wartościach, które muszą być założone:
takie jak pragnienie poznania wszechświata, szacunek do dowodów i logicznej
spójności itd. Ktoś, kto nie podziela tych wartości nie może uprawiać
nauki. Naukowcy nie muszą przepraszać za zakładanie
wartości dowodu, ani to założenie nie czyni nauki nienaukową. Dowodzę w mojej książce, że wartość dobrostanu, a w szczególności wartość unikania
największego możliwego cierpienia dla wszystkich, opiera się właśnie na tej zasadzie.
Nie jest problemem zakładanie, że największe możliwe cierpienie jest złe dla
wszystkich i warte unikania, i normatywna moralność, w absolutnym
minimum polega na działaniu tak, by tego unikać. Powiedzieć, że największe
możliwe
cierpienie jest dla wszystkich „złe" to moim zdaniem, jak powiedzieć,
że argument, który sam sobie zaprzecza jest „nielogiczny". [ 3 ]
Każdy, kto twierdzi, że tak nie jest, po prostu mówi bez sensu. Ten śmiertelnie słaby
punkt, który Blackford twierdzi, że znalazł w moim postrzeganiu moralności równie
dobrze może zostać odniesiony do nauki jako całości, albo do racjonalności w ogóle. Nasze „powinien" są wbudowane w same podstawy. Nie musimy się
usprawiedliwiać wyciągając się w ten sposób za włosy z topieli. Byłoby
bowiem znacznie gorsze, gdybyśmy ciągnęli głowę w dół.
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: [ 3 ] Por. L. Wittgenstein, Dociekania filozoficzne, s. 125
(przyp. tłum.) « Recenzje i krytyki (Publikacja: 25-04-2011 Ostatnia zmiana: 27-04-2011)
Sam HarrisAutor bestsellerowej ("New York Times"), wyróżnionej PEN Award książki - "The End of Faith: Religion, Terror, and the Future of Reason" (2005) oraz "Letter to a Christian Nation" (2006). Ukończył filozofię na Uniwersytecie Stanforda, studiował poza tym religioznawstwo, obecnie pracuje nad doktoratem z zakresu neuronauki. Udziela się medialnie w radio i telewizji, ostrzegając o niebezpieczeństwach związanych z wierzeniami religijnymi we współczesnym świecie. Mieszka w Nowym Jorku. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 28 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Tajemnica świadomości | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1204 |
|